Serwer, part II 2009-07-19 01:09
_-¯ Mroczne Pierogi wydął wargi.
- Trolla? Chcesz powiedzieć że jakiś dzieciak zaspamował mi serwer głupotami? Pokręciłem głową. - Nie. Ja nie mówię o takim trollu. Troll forumowy pseudotrollus bardus forumae nie jest tak trollem, nie jest nawet z nim spokrewniony. Po prostu tak się go nazywa, bo jest prościej. Tak jak z kalorią i kilokalorią. Nikt nie mówi kilokaloria, tylko kaloria. Tak samo nikt na pseudotrolla nie mówi pseudotroll, tylko troll. - Zaraz. Jak to na kilokalorię się mówi kaloria? Bo skoro kaloria oznacza kilokalorię, to po podstawieniu będziemy mieli kilokilokalorię, a potem kilokilikilokalorię i tak bez końca. - No tak, ale nie należy robić tego rekurencyjnie, tylko jednorazowo. - Rekurencyjnie? To znaczy jak? Mógłbyś wytłumaczyć? - Jasne. Ale żeby zrozumieć rekurencję trzeba najpierw zrozumieć rekurencję. - Ok, zrozumiałem. To jak to jest z tym trollem? - Jak mówiłem - masz trolla. Prawdziwego trolla komputerowego, trollus abacus . Nie jakiegoś idiotę który wypisuje głupawe teksty. Troll który się zalągł w twoim serwerze jest wielki, paskudny, i zapewne siedzi teraz w swojej pieczarze zażerając się cyklami procesora skradzionymi z centralnej magistrali. W komputerach często lęgną się trolle, na szczęście w większości są neutralne lub prawie neutralne. Ot od czasu do czasu pobiorą opłatę za korzystanie z north- bądź southbrigda chipsetu, ale za to bity parzystości skontrolują czy porządek na szynie PCI zaprowadzą. Niestety, zdarzają się - rzadko bo rzadko, ale jednak - trolle złe, które zamiast uczciwie zarabiać i pomagać innym zbójowaniem się trudnią. I to jest ciężka sprawa, bo troll to nie wirus. Wirus jest mały, wystarczy na niego odpowiednie wspomaganie systemu immunologicznego. Tymczasem przy trollu naturalna ochrona komputera jest żałosna żałośnie, jak coś... jak coś... - szukałem odpowiedniego słowa. - Jak coś bardzo żałosnego? - podpowiedział Mroczne Pierogi. - O, właśnie. Dokładnie tak. Sam widzisz - dopóki nie pozbędziemy się paskudy twój serwer będzie się tak zachowywał. Dane na szynie będą ogołacane z co bardziej wartościowych bitów, wszystko będzie działać wolniej, a jak tak dalej pójdzie to niektóre programy w ogóle przestaną działać. - Dlaczego? - Po prostu przestaną wysyłać swoje dane, bojąc się o ich integralność. - Chwila, Charyzjusz! Wiesz, chyba kiedyś miałem na moim komputerze domowym taką sytuację... Zainstalowałem Widnows, i na początku chodził doskonale, ale potem jakby tak zwołowaciał, zwolnił, zaczął dłużej się bootować, programy się jakoś tak niechętnie uruchamiały... Nie potrafiłem na to poradzić, zrobiłem więc reinstall i wszystko zaczęło znowu śmigać, a potem znów się zepsuło! W końcu kupiłem lepszy komputer, a stary dałem serwerom do zabawy. Pokiwałem głową. - Zatem wszystko jasne. Zachowanie komputera modelowo pasuje do przypadku trolla. Nowy, świeży system nie wiedział jeszcze nic o zagrożeniach na szynie. Programy uruchamiały się i komunikowały ze światem, pierwsze przypadku utraty danych biorąc za normalne. Kiedy jednak stało się jasne że liczba przekłamanych informacji znacznie przekracza dopuszczalną normę, a zestaw przesłanych bajtów po raz kolejny wrócił bez wszystkich jedynek zagrabionych przez trolla - nabrały podejrzeń i stały się niechętne do podejmowania ryzyka. Uruchamiały się wolniej i pracowały wolniej, bo nie wszystkie bajty chciały iść na magistralę. Dało się wysłać tylko te najodważniejsze. Kiedy jednak i tych zabrakło twój system przestał po prostu działać. Reinstalując wszystko zasiliłeś go w nowe dane i programy nieświadome zagrożeń. I wszystko kręciłoby się tak dalej w ustalonym rytmie, ale przestałeś go używać. Szlak napadany przez trolla opustoszał. Pewnie zdechłby z głodu, ale komputerem zaczęły bawić się serwery - znalazł nowy obiekt swojego zbójeckiego procederu. Porzucił stare hardware i po prostu przeniósł się do niego - pokazałem palcem osowiały serwer. - Da się coś zrobić? - Gdyby się nie dało, oszczędziłbym ci wywodów. Musimy po prostu ubić trolla i po sprawie. - Ubić? Jak? Dasz mu jakieś lekarstwo? - Ech. Mówiłem ci przecież. Troll to nie wirus. Musimy po prostu wejść do serwera, odnaleźć trolla i zakatrupić. Jak Boewulf Grendela. - Kim była Grendela Boewulf? - Duńską playmate z sierpnia 1997. - Miała trolla w komputerze? W chipsecie? - Nie. W myszce. Mroczne Pierogi przybrał wyraz twarzy jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. Po chwili poczerwieniał. - W... myszce? Znaczy, hehe, na angielski to będzie... w kotku? - W komputerowej myszce, zboczeńcze! - Aha. I ona załatwiła trolla? A jak? - Wyrzuciła myszkę. Mroczne Pierogi poskrobał się po głowie. - No tak, ale ja serwera nie mogę wyrzucić. Szkoda go trochę. Słuchaj, a jak dam mu myszkę, to troll w nią wskoczy? - Nie. Zadomowił się już w środku. Pewnie siedzi teraz na mostku południowym. Musimy po prostu tam wejść i go załatwić. Idziesz ze mną? - Eeee... - No co? Boisz się? Nie pękaj, najwyżej umrzesz. Who wants to live forever? - Eeee... a ile trwa jedno ever? - Dwa miliardy lat. - Czyli four ever to będzie... Dokonałem pobieżnych obliczeń w pamięci, ale niestety na 32 bitach ostatni bit wyskoczył mi poza zakres. - To będzie zdecydowanie bardzo dużo. - wybrnąłem z sytuacji. - No dobra. To idę. - Spoko. To daj jeszcze kawałek kartki, list napiszę do Misi. - List? Nie możesz wysłać e-maila? - Póki co testament wysłany e-mailem nie jest wiążący. - Te... - Mroczne Pierogi zaczerpnął tchu - Testament? - Na wszelki wypadek, gdyby jednak troll okazał się lepszy od nas. Ale nie bój nic. Niepowodzenia się co prawda zdarzają, ale gra jest warta świeczki. - Aha. A na czym polegają niepowodzenia? - Na byciu wyplutym z wnętrza naprawianego komputera. - Tylko tyle? No to spoko. Po co testament? - Bo wypluwanie odbywa się na raty. Najpierw leci twoja głowa, cała reszt potem. W jednym lub więcej kawałkach. Mroczne Pierogi zbladł, a może tylko mi się tak zdawało. - Ekhm... a często zdarzają się takie wyplucia? - Bo ja wiem... - tym razem ja poskrobałem się po łepetynie - tak raz na dziesięć razy. To znaczy raz na dziesięć razy to się nie zdarzają. Czyli prawdopodobieństwo sukcesu jest jak jeden do dziesięciu. Ponieważ kumpel zbladł tak bardzo, że obawiałem się iż jego rejestry bieli na twarzy za chwilę się przekręcą, położyłem mu uspokajającym gestem dłoń na ramieniu. - Ej! Nie pękaj! Przecież jestem Charyzjusz Chakier! Ze mną szanse powodzenia całej operacji są nieporównywalnie większe! Uspokajający gest zadziałał. - Co najmniej jak jeden do ośmiu - dodałem pod nosem.
Tagi:
chakierowanie, chakier, serwer, II, part
Kategoria: Ogólne
Komentarze (10)
Serwer 2009-07-11 20:29
_-¯ Siedziałem przy kompie i rozkoszowałem się kolejnymi poziomami World of Goo. Podziwiałem każdą klatkę animacji, każdy piksel i każdy takt muzyki. Znów czułem się jak za starych dobrych czasów, gdy grałem na Amidze lub małym Atari. Wydawałoby się, że te czasy już minęły bezpowrotnie - a jednak okazało się, że istnieje jeszcze na świecie kilku komputerowych artystów. Przeprowadzałem goolki przez kolejne poziomy, a one opowiadały mi swoją historię... Historię World of Goo.
Tagi:
chakierowanie, chakier, serwer
Kategoria: Ogólne
Komentarze (22)
Wpis o deszczu. 2009-06-27 21:45
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
Tagi:
chakierowanie, chakier, wpis, o, deszczu
Kategoria: Ogólne
Komentarze (280)
Nilux 2009-06-17 23:31
-¯ Richard Ironnman nie dawał się łatwo spławić. Uczepił się Nilusa jak menel żebrzący by dorzucić mu ,,na bułkę''. Zresztą - wyglądał niewiele lepiej. Długie, tłuste włosy okalały nalaną twarz, tuż przy policzkach łącząc się z nie lepiej wyglądającą skołtunioną brodą. Nie pierwszej młodości (i świeżości) powyciągany sweter wpuszczony był w zbyt ciasne i zbyt krótkie spodnie. Całości dopełniał brak butów. Nilus Valdorts z niesmakiem zauważył, że w lewej skarpecie grubasa zieje dziura, przez którą z ciekawością wygląda duży palec stopy. Palec ze zrogowaciałym, zakończonym czarno zielonkawo-żółtym paznokciem.
- Nilus, zrozum. Wszystko czego nam potrzeba to jądro. To nad którym pracujemy nie będzie gotowe jeszcze przez kilka lat. Niestety, architektura mikrojądra okazała się mniej wydajna niż zakładaliśmy. - Jak ono się nazywa? - wtrącił Valdorts, poprawiając ze znudzeniem okulary na nosie. Gdyby nie to, że siedzieli w przyuczelnianej kawiarence, a on właśnie zamówił sobie kawę oraz szarlotkę z szynką, już dawno uciekłby wymawiając się jakimiś obowiązkami. A tak - musiał czekać. - Nazywa się ,,Sztach''. - ,,Sztach''? A czemu? - Bo główny programista ciągle jara. Tak więc jak mówiłem jego prędkość... - Wolne jest, bo durnie się nazywa. Jak byście mu nadali nazwę kojarzącą się z prędkością, to i szybciej by działało. Bo ja wiem... na przykład ,,c'' - ,,c''? To taki język programowania chyba. - No właśnie. I symbol prędkości światła. I język jest szybki jak piorun. - No tak, ale w takim razie ,,c'' jest już zajęte. Hmmm... To może ,,prędkość dźwięku''? - Za długo. Musicie wymyślić coś innego. - No dobra. Pokombinujemy. Ale wracając do głównego wątku... Ironnman przerwał na chwilę i zagłębił palce w gąszcz włosów, drapiąc się po podbródku. Coś stuknęło i na blat kawiarnianego stolika wypadło kilka precelków. Richard przyjrzał się im z zainteresowaniem, po czym zgarnął je w dłoń i jednym ruchem wrzucił do ust. - Zabawne - powiedział z pełnymi ustami, wypuszczając deszcz lepkich okruchów prosto na okulary Nilusa - precelki jadłem tydzień temu... Skończył przeżuwać. - Tak więc, Nilus, chciałbym cię prosić być przekazał nam swoje jądro. Znaczy, hehehe, nie że ten. Żart, nie? Chodzi o kernel. O ten system operacyjny, co piszesz. - Nilux? - Tak. Przekaż go naszej organizacji. Przekaż go ludziom. Społeczności. W tym momencie na stoliku pojawiła się kawa i szarlotka. Valdorts nie poprosił, by Richard się poczęstował. Nie dlatego, że był niegrzeczny czy poirytowany całą sytuacją. Ironnman bez pytania wziął sobie kawałek i właśnie z zapałem pakował sobie do ust. ,,Mam nadzieję, że tam gdzieś są usta'' - pomyślał z przekąsem Nilus, gdyż z jego perspektywy wyglądało to tak jak gdyby Ironnman z zapałem wpychał sobie ciasto w gęstwinę włosów poniżej nosa. Po chwili zniknęło, i tylko okruchy i wilgotne ślady jabłkowego nadzienia uwięzłe tu i ówdzie w zaroście świadczyły o miejscu w którym się znajdowało. - Chcesz więc, bym projekt mojego systemu operacyjnego - dzieła, nad którym pracuję prawie pół roku - odstąpił, ot tak, za darmo? Richard ucieszył się. - No nareszcie złapałeś. O to chodzi. Udostępnij go za darmo. Gdyby nie to, że właśnie upił łyk kawy, Valdorts wybuchnąłby głośnym śmiechem. Przeczekał krytyczny moment. - Słuchaj, Richard. Trzy dni temu napisali do mnie z Ratmount. Zaoferowałem im swój projekt Niluksa w zamian za dobrą pracę w ich firmie. Zgodzili się. Jak dobrze pójdzie, może uda mi się rozwinąć mój projekt w jakiś większy system operacyjny. Mówili, że planują coś wielkiego. Nową generację OS, która ma zastąpić DOSa na pecetach. Sorry, Richard - nie mogę przepuścić takiej okazji. Jeżeli wyprodukują dobry system operacyjny to chcę być jednym z jego twórców. Nie mogę oddać ci Niluksa. Tobie, ani nikomu innemu. Jest mój. Ironnman zaniemówił. Być może nawet otworzył usta, lecz nie było tego widać przez plątaninę włosów. Jego broda jednak w widoczny sposób obniżyła się, gdyż jeszcze przed chwilą nie dotykała stolika, a teraz... Teraz jej koniec nurzał się w niedopitej kawie Valdortsa. Oczy najpierw wyrażały zdziwienie, potem niedowierzanie, a teraz... Czyżby determinację? Valdorts postanowił zakończyć tę rozmowę. - Sorry, Richard - powtórzył jeszcze raz i wstał od stolika. To znaczy - spróbował wstać, gdyż świat zakołysał się, zatańczył dookoła po czym podłoga stanęła do pionu i uderzyła Nilusa w twarz. Padając, ściągnął na siebie kubek z kawą. Gorąca płynu parzącego mu policzek już nie poczuł. - Sorry, Nilus - szepnął Ironnman. Poszukał wzrokiem kelnerki która podała kawę z szarlotką i ledwo dostrzegalnie skinął głową. Odpowiedziała mu tym samym delikatnym skinieniem. - Szybko! Lekarza! On ma atak serca! - Wydarła się i podbiegła do leżącego ciała. Z wprawą przystąpiła do reanimacji. Nikt nie zauważył że robiąc masaż serca jednocześnie wysunęła nieprzytomnemu z kieszonki na piersi dyskietkę i schowała w fartuchu... _-¯ - Wyjdzie z tego? - Richard z zatroskanym wyrazem twarzy szedł obok noszy na których Valdorts niesiony był do karetki. Pielęgniarz spojrzał na niego ze znudzeniem. - Nie widzi pan? Ten czarny worek ma suwak zapinany na zewnątrz. Sam nie wyjdzie. Zresztą, musiałby też otworzyć od środka drzwi chłodni... _-¯ Ironnman wrócił do swojego pokoju. Podniósł słuchawkę telefonu - Mam to. Niestety, obiekt dostał sygnał 9. Tak. Wrzucam na sieć. Spraw, żeby wyglądało tak jakby to sam udostępnił. Był wieczór 25 sierpnia 1991 roku.
Tagi:
chakierowanie, chakier, nilux
Kategoria: Ogólne
Komentarze (15)
QDOS 2009-06-01 22:33
_-¯ Tim Mutterson z zapałem klepał w klawiaturę. Jeszcze tylko kilka instrukcji, kilka komend. Już! Z rozmachem wcisnął ,,Enter'' i z zadowoleniem przyglądał się efektowi swojej pracy. Tak. Zawsze chciał stworzyć swój własny system operacyjny, a ten tutaj właśnie był skończony. Z zadowoleniem wyciągnął się na fotelu i z założonymi za głowę rękami kontemplował swoje dzieło.
- Niech to pingwin! Tim obrócił się niechętnie w kierunku z którego dobiegał głos. Przy sąsiednim biurku, klnąc pod nosem z wyrazem zaciętego uporu na twarzy, jego akademicki współlokator Gilliam Wates również kończył swój program. A właściwie próbował. Kilka tygodni temu Wates podobno wyszarpał duży projekt od korporacji HAL. Niestety, jak się okazało - zbyt duży. Terminy goniły a projekt wciąż znajdował się w stadium wczesnego rozgrzebania. - Niech to p*******ne stado pingwinów! _-¯ Muttersone skrzywił się z niesmakiem. Nigdy nie lubił cholerycznego charakteru swojego współspacza, ale cóż. Sąsiadów się nie wybiera. Jednak bardziej od tego, że Wates klął irytowała go sama forma przekleństw. Wg. Gilliama wszystkiemu winne były pingwiny. Kiedyś Tim nieopatrznie zapytał, dlaczego właśnie pingwiny, i potem spędził kwadrans wysłuchując spiskowej teorii na temat jak to pingwiny próbują zawładnąć światem. - Tylko się im przyjrzyj - dowodził Wates - popatrz. Pingwiny to ptaki, prawda? Mają dzioby, mają skrzydła. Ale, cholera, czemu one nie latają? Kogo chcą zmylić? Kiedyś spojrzałem takiemu jednemu w te jego chytre, małe oczka. Nawet nie mrugnął. Miałem ze sobą torebkę śniadaniową, nadmuchałem i BUM! I wiesz co? Prawie go miałem! Już, już zbierał się do lotu, już rozkładał skrzydła, ale opanował się w ostatnim momencie. Nieźle je wyszkolili, nie ma co. Tylko kto? Pewnie komuniści. Te małe dranie są szkolone, by w odpowiednim momencie wtargnąć do amerykańskich domów i zamordować nasz styl życia. A ja, cholera, mam prawo do amerykańskiego stylu życia! Słyszysz, Mutterson? Ja się pytam, kto dał tym małym draniom decydować o tym, w jaki sposób mam żyć! Tim pamiętał, że wtedy, zamiast z miejsca rozpoznać wariata i wziąć go na przeczekanie wdał się z nim w głupią dyskusję. Jednak Wates, jak każdy fanatyk, miał zawsze odpowiedź. Niedorzeczną, ale w jego mniemaniu słuszną. - Ty nic nie rozumiesz! - chrypiał, a krople śliny zbierały mu się w kącikach ust i błyszczały na dolnej wardze - popatrz jakie z nich chimeryczne organizmy. Ryby żrą! Przecież ptaki powinny dziobać ziarenka, a te żrą ryby, i cholera wie co jeszcze. Pewnie na foki polują, jak orki, ale tak żeby nikt nie widział. Komuniści je tego nauczyli. I pływają jak torpedy! Założę się, że kiedyś te złośliwe dranie zgotują nam kolejne Pearl Harbour. Ale po moim trupie, Mutterson, słyszysz?! Po moim trupie!!! _-¯ Od tamtej pory i tak nie za ciepłe stosunki między Timem a Gilliamem jeszcze się ochłodziły. Mutterson uważał Watesa za niebezpiecznego szaleńca, zaś ten ostatni miał towarzysza za tępaka nieświadomego zagrożeń. A teraz zaczęły się jeszcze te problemy z projektem. Prywatnie Tim uważał że Wates nie powinien brać samodzielnie tak dużego zlecenia. Kodu do napisania było sporo, a do tego dochodził fakt że Gilliam był raczej marnym programistą. On miał jednak swoje wytłumaczenie... Mianowicie w nocy pingwiny zakradały się do jego komputera i psuły mu z mozołem napisane kawałki. - Małe czarno-biała dziobate wredoty! Już ja was dorwę! Mutterson westchnął. Wyjął dyskietkę ze swojego komputera i schował do koperty. Na wierzchu przykleił nalepkę, na której z namaszczeniem wykaligrafował: QDOS. - Rybożerne śmierdziele! Cierpliwość Tima zaczynała się kończyć. - Daj spokój Wates. Idź się wydzierać gdzie indziej. - Co? Jak śmiesz wyrzucać mnie z mojego pokoju! Płacę za niego tak samo jak ty! - Po pierwsze nie wyrzucam cię, tylko proszę żebyś się uspokoił. Pod drugie - ty tylko ,,płacę'', ,,kupuję'', ,,wydaję''. Zachowujesz się nie jak inżynier tylko jakiś cholerny bankier. I ta twoja obsesja... - To nie żadna obsesja! Zobaczysz, pingwiny chcą mnie zamordować! Psują moje programy! Szlag, na jutro mam dostarczyć do biura HALa zamówiony przez nich system operacyjny, a nie działa mi nawet system plików! Tim złośliwie się uśmiechnął i niedbałym ruchem uniósł w górę dyskietkę. Nie mógł sobie odmówić tej małej chwili triumfu. - A mój system jest gotowy. Hehe. I chyba sam zaniosę go do HALa. Tak się składa że miałem okoliczność zaznajomić się ze specyfikacją i chyba mój QDOS idealnie będzie odpowiadał ich wymaganiom. Hehe. _-¯ Twarz Watesa zmieniła kolor. Zbladł, jakby cała krew odpłynęła mu z twarzy. Tylko jego oczy... te płonęły trawione gorączką, a w samym jej jądrze błyszczały iskry szaleństwa. Wstał i mechanicznie postąpił krok do przodu. - Daj mi tę dyskietkę, Tim. Mutterson był zbyt zaskoczony, by zareagować. Czy ten facet do reszty zwariował? - Wsadź łeb pod kran, Gilliam. - Daj mi tę dyskietkę! Daj mi to! _-¯ Tego było już za wiele. Mutterson wstał i ruszył do wyjścia, kiedy jednak mijał Watesa ten z szybkością której nie można było się po nim spodziewać odwinął się i wyprowadził cios ciężką, obitą blachą klawiaturą, którą do tej pory trzymał w ręce skrywanej za plecami. Kant trafił idealnie w skroń, która wgłębiła się z nieprzyjemnym chrupnięciem. Mutterson westchnął i miękko opadł z powrotem na fotel. Z kącika oka pociekła mu krew. Gilliam Wates chwilę kiwał się na nogach, jakby czekał na jakiś kontratak ze strony przeciwnika. Nie doczekał się. Podszedł powoli i wyłuskał z palców denata kopertę z dyskietką. Pogładził ją czule. - Mój sssskarb. Teraz już nikt mi ciebie nie odbierze, mój ssssskarbie. Gill zapiekuje się tobą lepiej niż ten brzydki Tim. Gill pokaże cię panom z HALa. Zobaczysz, polubisz ich. Podniósł wzrok na leżące ciało. W źrenicach przez chwilę mignęło mu przerażenie, które po chwili jednak zostało stłumione przez kojący ogień szaleństwa. Wyjął z kieszeni mały przedmiot i włożył trupowi w rękę. - Zły Tim nie słuchał nas ssssskarbie. Nie słuchał, i co? I pingwiny go dopadły. Dopadły Tima. Niedobre pingwiny. Ale nie bój się... Gill nie da cię skrzywdzić złym pingwinom. Mój sssskarbie. Schował dyskietkę do kieszeni i wyszedł. Na fotelu, patrząc pustymi źrenicami w zgaszony monitor Tim Mutterson stygł trzymając w dłoni niedużą, pluszową figurkę pingwina.
Tagi:
chakierowanie, chakier, qdos
Kategoria: Ogólne
Komentarze (13)
Pear Inc. 2009-05-27 23:09
_-¯ - Pan Works pana przyjmie.
Tagi:
chakierowanie, chakier, pear, inc.
Kategoria: Ogólne
Komentarze (17)
Filmy o kotach 2009-05-11 23:01
_-¯ Uwielbiam koty. Każdy z nich jest arystokratą zwierzęcego świata. Właśnie w tej chwili moja kotka wskoczyła mi na kolana i prawie niesłyszalnym mruknięciem dała do zrozumienia, że łaskawie pozwoli się poskrobać za uchem. Szczęście, że nie spojrzała na ekran - gdyby przeczytała że tytułuję ją ,,moja'' pewnie pękłaby ze śmiechu. Przecież to nie ona jest moja, tylko ja jestem jej - a ona pozwala mi mieszkać w domu który wybrała sobie na siedzibę.
_-¯ Zatem - dziś chciałem napisać o filmach o kotach. Wbrew pozorom jest ich więcej niż się wydaje - koty bowiem uwielbiają oglądać filmy o sobie. I tak zręcznie manipulują scenarzystą, producentem i reżyserem, że ni stąd ni zowąd okazuje się, że zamiast melodramatu, westernu czy ,,komedii młodzieżowej'' wychodzi film o kocie co chodził po płocie. Oto przykłady:
Tagi:
chakierowanie, chakier, filmy, o, kotach
Kategoria: Ogólne
Komentarze (24)
Nowa dyrektywa KE 2009-04-25 18:21
_-¯ W przyszłym roku wejdzie w życie dyrektywa Komisji Europejskiej dotycząca gromadzenia i składowania danych cyfrowych. Prace nad nią rozpoczęły się ponad pół roku temu, ale dopiero teraz informacja o tym przedostała się do opinii publicznej. W zamierzeniu Dyrektywa ma zastąpić dotychczasowe ustawy dotyczące monitorowania ruchu przez operatorów teleinformatycznych. Skąd jednak wzięło się zapotrzebowanie na nowe prawo?
- Przepisy o gromadzeniu i przechowywaniu danych dotyczących połączeń telefonicznych czy ruchu internetowego wzbudzały wiele kontrowersji - wyjaśnia komisarz Jacques Nigaud, przewodniczący komisji opracowującej dyrektywę - dlatego zdecydowaliśmy się je zastąpić dużo lepszym rozwiązaniem. Z projektu nowych przepisów szczególnie cieszą się operatorzy, z których barków spada kosztowny obowiązek. - Sam zakup sprzętu do rejestrowania połączeń kosztował nas 120 mln. euro - przyznaje przedstawiciel jednej z wiodących firm telekomunikacyjnych - a utrzymanie systemu to kwoty rzędu 20 mln. euro rocznie. Z radością przeznaczymy te pieniądze na inne cele. Także organizacje proekologiczne będą zadowolone z nowych przepisów. Założyciel znanej na całym świecie fundacji Luck For Forrest, Holm Johnes od dawna zwracał uwagę na brak prawnego uregulowania kwestii odpadów informatycznych. Z badań organizacji wynika że od 1998 roku gwałtownie wzrasta na świecie liczba wycieków informacyjnych, zagrażających środowisku. - W roku 2000 zanotowaliśmy ich siedemset pięćdziesiąt trzy, a cztery lata później było to już ponad osiem tysięcy! - alarmuje Johnes. - Dane z dysków, dyskietek czy starych CD-ROMów nie są poddawane żadnej utylizacji, a wyrzucane na śmietnik ulatniają się do atmosfery tworząc tzw. chmury obliczeniowe (cloud computing) rozbijające ekosystem. Większość gatunków, nawet tych które przystosowały się do działalności człowieka, nie potrafi sobie radzić z tym zagrożeniem. - Nowa ustawa zajmie się również tą kwestią - uspokaja komisarz Nigaud. _-¯ Projekt dyrektywy przewiduje wprowadzenie we wszystkich komputerach państw członkowskich nowego typu nośnika danych - WORM, czyli Write Once, Read Many. Do 2012 roku WORM ma być obowiązkowym nośnikiem na których składowane będą komponenty systemu operacyjnego, zaś po 2015 roku również wszystkie inne dane, gdyż nośniki innego typu zostaną zdelegalizowane. Choć kroki te wydają się dosyć radykalne Jacques Nigaud przekonuje że niosą ze sobą jedynie zalety. - Po pierwsze pamięci typu WORM uniemożliwią skasowanie czegokolwiek, tak więc przestępcy nie będą mieli możliwości zatarcia śladów. Po drugie - cała historia działalności użytkownika będzie w sposób stały i nieusuwalny zapisana na jego komputerze, tak więc nie będzie potrzeby monitorowania jego aktywności w sieciach teleinformatycznych. Po trzecie - produkcja nośników będzie nadzorowana przez odpowiednią instytucję Komisji Europejskiej, zaś każdy użytkownik będzie otrzymywał przydział na odpowiednią liczbę nośników WORM, odpowiadającą jego potrzebom. Wymiana zużytych pamięci będzie możliwa zaś jedynie w momencie przekazania do utylizacji starych modułów, co automatycznie rozwiązuje problem recyklingu i informatycznej dewastacji środowiska. Statystyki oparte na symulacji rozwoju nowej technologii wskazują, że po wejściu w życie dyrektywy liczba cyberprzestępst zmniejszy się o 47% w przeciągu pierwszych trzech lat i spadnie do 2.7% obecnej wartości po kolejnych dziesięciu. - Nie możemy wykluczyć, że środowiska kryminalne wykorzystają obecnie dostępne na rynku typy nośników, dlatego już teraz bacznie monitorujemy zakupy dokonywane na tym rynku - informuje komisarz d/s walki z przestępczością cyfrową, Meglena Awunka. Eksperci współpracujący z Komisją Europejską w ramach projektu zwracają również uwagę że wprowadzane rozwiązania zwiększą prywatność użytkowników komputerów. - Do tej pory dane o ruchu sieciowym były składowane gdzieś w nieznanym użytkownikowi miejscu, na serwerach jego operatora teleinformatycznego. Teraz te dane będą składowane w jego własnym komputerze, tak więc jedynie od niego będzie zależało ich bezpieczeństwo. Takie rozwiązanie wydaje się być bardziej fair. Rozproszenie systemu nadzoru uodparnia też system również na wypadek ataku. KE szacuje, że Dyrektywa przyniesie oszczędności rzędu 3 mld. euro rocznie. źródło SSAT/ChCh/
Tagi:
nowa, chakierowanie, chakier, KE, dyrektywa
Kategoria: Ogólne
Komentarze (13)
Najnowsze wpisy
Najnowsze komentarze
2016-03-27 11:01
loan offer do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Dobry dzień,
Jestem MR larryt, prywatnej pożyczki Pożyczkodawca oraz współpracy finansowej[...]
2016-03-12 03:02
Pani Tamara Tita do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć,
Nadchodzi Affordable kredytu, która zmieni twoje życie na zawsze, jestem Pani Tamara[...]
2016-03-11 18:49
Josephine Halalilo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć wszystkim,
Gorąco polecam to wspaniałe świadectwo, że w moim życiu trzymałem miłości[...]
2016-02-23 21:39
pharoah do wpisu:
Wybory coraz bliżej...
Charyzjuszu!
Na święte Kontinuum i Infundybułę Chronosynklastyczną - powiadam Ci: Wróć!
2016-02-23 18:03
janrski do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
HEJ POMOZESZ MI SIE WŁAMAC NA KONTO MOJEJ ZONY??MA TROJE DZIECI OD 10LAT DO 4 LAT MOGE JEJ[...]
2016-02-09 00:03
vektra es a do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Drodzy Użytkownicy, chcielibyśmy odnieść się do poruszanych na tej stronie kwestii jak i[...]
2016-02-04 02:07
Pani maris smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Zeznania w sprawie jak mam pożyczkę zmienić życie mojej rodziny Nazywam się Babara Curtney.[...]
2016-01-18 21:36
jolasia do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam czy ktoś by mógł włamać mi się na konto?
Kategorie Bloga
Ulubione blogi
Archiwum Bloga
|