Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
Ciekawu ofertu 2009-02-01 19:48
 Oceń wpis
   
_-¯ Dzisiu, przeglądającu zakupionu przedwczoraju gazetu (ogólnopolsku dzienniku o znacznu nakładu), znalazłemu w środku ulotku z ciekawu ofertu. Ulotku wyglądału profesjonalnu, wykonanu byłu na błyszczącu papieru, a marku ,,Mennicu Polsku'' z miejscu obudziłu u mniu zaufaniu. Wyglądu ulotku przedstawiu na zdjęciu:

mennica

Jednu mnie tylku zastanowiu: czy monetu z ofertu będziu taku samu hitu, jak tu z ,,Rzeczpospolitu Polksu''?
 
Reklama 2009-02-01 00:24
 Oceń wpis
   
_-¯ Wpis ten będzie naszpikowany markami. I mam w głębokim poważaniu wszelkiego rodzaju ® czy ™. Jeżeli wymieniam Szopę Pana Wacka to nie zamierzam dodawać co drugie zdanie, że Szopa Pana Wacka została użyta jedynie w celach informacyjnych, bo nie została. Została użyta w celu uwieścia... uwieścienia... uwiedzenienia pewnej internautki, ale to już zupełnie inna para kaloszy (gumiaków®).

_-¯ Ale po kolei, jak zwykłem pisać. Zaczęło się od tego, że zachorowałem na drukarkę atramentacyjno-fotodrukistyczną. Do tej pory posiadany przez mnie egzemplarz DeskJet 600 spisywał się dzielnie, ale postanowiłem odesłać go na emeryturę. Czyli wywalić (jak w ZUSie). Dodatkowym motywatorem był fakt, że liczba zgromadzonych na cyfrowych nośnikach zdjęć grubo przekroczyła okres półdekady. Znaczy - gdyby ruskie użyły Złotego Oka®, to Charysia nigdy by nie uwierzyła, że kiedyś nie umiała korzystać z nmapa, tylko mozolnie skanowała wszystko na piechotę. Postanowiłem więc utrwalić wszystko na papierze, który co prawda jest mało pojemny, ale za to nie można rozwalić albumu zdjęć jednym uderzeniem obcasa.

_-¯ Mój wybór padł na drukarkę Conan Pimax iP4500, jako model oferujący idealną jakość połączoną z idealną ceną. Udałem się zatem do pobliskiego sklepu sieci Mars, w celu zakupu wybranego urządzenia. Udałem się, obszedłem ekspozycję z miną znawcy, i nie znalazłszy (trudne w wymawianiu słowo) tego, czego szukałem, zwróciłem się do sprzedawcy z pytaniem: - Szukam drukarek firmy Conan
- To se pan szukaj... - odpowiedział mi sprzedawca, używając jednak zestawu słów ,,niestety, chwilowo NIE mamy''.
Zrozumiałem przekaz i powstrzymałem się od głupich pytań w stylu ,,a kiedy TAK mamy?''. Obróciłem się na pięcie i godnie wyszedłem.
Udałem się do kolejnego sklepu ,,Electro Earth''. Obeszłem (nie, nie obszedłem, bo mi się spieszyło) go raźnym krokiem i stwierdziwszy to co poprzednio zagadnąłem strażnika stoiska:
- Conan?
- Nie.
Wyszłem tym samym szybkim krokiem którym przyszłem i obeszłem. Wsiadłem do auta i ruszyłem do MediaMraktu. Po kilku godzinach krążenia znalazłem odpowiednie miejsce do zaparkowania blisko wejścia i udałem się do środka. Na stoisku drukarek panował istny przepych. Zagadnąłem przechodzącego pracownika:
- Przepraszam, szukam drukarki Conan...
- Conan? Panie szanowny, to najgorszy chłam na świecie. Jak pan będzie szukał synonimu do słowa ,,chała'' to powie pan Conan. Najlepsze na świecie drukarki to PH!
- Doprawdy?
- Doprawdy. I proszę się nie przejmować logiem PH które mam na plecach. Kazali mi. I całkiem przypadkowo jestem przedstawicielem handlowym firmy PH.
- Rozumiem. Skontaktujemy się z panem. - odparłem odruchowo, obróciłem się na pięcie i wyszedłem.

_-¯ Kolejno odwiedziłem: Sad City, CarreFive, Komputornik i niezliczoną liczbę sklepów internetowych oraz lokalnych. W każdym z nich spotykałem się z odpowiedzią: ,,było, ale nima''.

_-¯ I wtedy, przypadkiem, udałem się do popularnego marketu spod marki Virtual. Chciałem kupić bułki z półki, ale spojrzałem i ujrzałem moją upragnioną drukarkę!!!, niedostępną na rynku od co najmniej stu lat!

_-¯ Kupiłem. Zobaczyłem. Zwyciężyłem.

_-¯ Konkludując: nie da ci ojciec, nie da ci matka, tego co da ci Virtual. Nie rymuje się, ale to prawda.
 
Będę prawnikiem 2009-01-25 01:23
 Oceń wpis
   
_-¯ To już postanowione. Śledząc wpisy na blogu niejakiego olgierda (nie, nie tego od Rudego 102) doszedłem (a właściwie: doszłem) do wniosku, że nie ma lepszego obszaru do działania dla chakierów, niż tzw. Prawo

_-¯ Świat ustaw, dyrektyw, rozporządzeń i tym podobnych to terra repromissionis każdego chakiera. Ilu z szanownych p.t. czytelników wymieni trzy różnice między ustawą, rozporządzeniem a dekretem? No właśnie...
Prawo tworzone jest przez ludzi, a jak wiadomo errare humanum est. Wszyscy chyba znamy nazwisko jednego ze znakomitych chakierów rzeczywistości, Michała Drzymały. Michał, lub (jak pozwolił mi do siebie mówić) Michaś, dokonał udanego ataku na funkcje definiujące obiekt mieszkalny. Ówczesne prawodawstwo (młodsi czytelnicy niech zwrócą uwagę na jeden z nielicznych w języku polskim przypadków użycia wielkiej litery Ó) zakładało (błędnie!), że można mieszkać jedynie w budynku. Michaś wykorzystał luki w prawie i przez pewien czas wodził Prusaków za nos, dopóki nie przeprowadzili na niego ataku brutalnego... Ale to już zupełnie inna historia...
W świecie komputerów obowiązuje żelazna logika. Prawda-fałsz. Zero-jeden. Dobro-zło. Jeżeli procedury sterownika są napisane bałaganiarsko, to całość za kilka sekund się zawiesi i system przestanie działać. A użytkownik, poirytowany niechlujstwem projektantów porzuci bublowaty produkt na rzecz innych, lepszych rozwiązań...
W świecie prawa jest inaczej. Lepiej. Bzdurne akty prawne wchodzą w życie za sprawą ludzi którzy nawet ich nie rozumieją. Strażak w każdej firmie to akt prawny który nakazuje zatrudnienie/wyszkolenie osoby odpowiedzialnej za ochronę przeciwpożarową w każdej firmie. Pan Stefan (szef), który wraz z panem Zdzichem raz na miesiąc sypią nawóz pod tuje na działce moich znajomych też muszą ustalić, który z nich się przeszkoli na strażaka...
I tu jest miejsce dla chakierów. Jeżeli pan Stefan zwolni pana Zdzicha, zaś pan Zdzich założy firmę jednoosobową (nie wymagają strażaka!), po czym pan Stefan wykupi u pana Zdzicha usługę sypania nawozu - wszystko jest OK! I pewnie koszty będą mniejsze, bo pan Zdzich będzie płacił niższy ZUS.

_-¯ Oczywiście, to był przykład dla czytelników ułomnych intelektualnie. Całość Prawa to temat nie do ogarnięcia nawet przez Alberta Einsteina, który był dość cwany na fizyka, lecz nie dość cwany na prawnika. Ale może to i dobrze? W przeciwnym wypadku moglibyśmy się spodziewać niezliczonych apelacji od ogólnej teorii względności, i w końcu i tak wygrałby ten, kto ma lepszego adwokata (czyli likier na jajach...)

_-¯ Czyli Chakiera. Bo każdy pijak to złodziej.

 
Tfuj ałtor 2009-01-13 21:36
 Oceń wpis
   
_-¯ Charysia rośnie, rozwija się i umie coraz więcej. Wczoraj przyniosła mi z przedszkola cały bloczek pięknie wykonanych wyklejanek oraz szkic dowodu hipotezy Riemanna, gdyż na jednych zajęciach pani była chora i dzieci mogły robić, co chciały. To nieprawdopodobne, jak czas szybko leci... Przecież zaledwie kilka lat temu chodziła, trzymając się mebli, a rozwiązywanie form kwadratowych z dowolnymi algebraicznymi współczynnikami liczbowymi zajmowało jej tyle, że spokojnie było można ją nakarmić, gdy ona z wysuniętym językiem gryzmoliła na śliniaku...

_-¯ Właśnie mając na względzie jej rozwój intelektualny postanowiłem kupić małej książkę, która w łatwy i przystępny sposób wprowadziłaby ją w świat figur geometrycznych. Poszedłem do księgarni. Kupiłem ładnie wyglądającą książkę o obiecującym tytule. Wróciłem do domu... i całe szczęście, że zajrzałem do środka, nim przekazałem ją małej!
Zamieszczam zdjęcia, byście państwo wiedzieli czego się wystrzegać:

1
Okładka. Nauczcie się ją rozpoznawać z dużej odległości.

2
Ciasteczka w kształcie sześcianu... zOMG!

3Tnij, siecz i rąb

_-¯ Ja rozumiem, że można być humanistą i nie znać się na matematyce, albo ścisłym umysłem któremu po prostu jest wszystko jedno czy morze falować może, czy też odwrotnie: może falować morze. Ale żeby nie mieć pojęcia o czym się pisze i do tego sadzić błędy ortograficzne? To chyba tylko w XXI wieku...
Drodzy rodzice! Nie pozwalajcie waszym dzieciom dotykać się do takich książek!
 
Konkurs telewizyjny 2008-12-30 23:20
 Oceń wpis
   
_-¯ Ponieważ ostatnio policja nie daje mi spokoju (dziś rano wpadli o szóstej i zarekwirowali całą moją podsieć adresów IP 192.168.0.0/24) chwilowo nie będę opisywał nowych technik chakierskich. Niech się uczą od kogo innego :)
Zamiast tego proponuję prosty quiz. Poniżej przedstawiony jest pewien obrazek:

Elephant_in_Botswana

Obrazek przedstawia tytuł filmu, który w Sylwestra wyemituje jedna z popularnych stacji telewizyjnych. Jaki to film?
Prawidłowe odpowiedzi, jak zwykle, proszę przesyłać na mój numer gaga-dudu. Do wygrania atrakcyjne nagrody!

Oryginalny obrazek
 
Pafnucy 2008-12-20 17:20
 Oceń wpis
   
_-¯ Charysia leżała już w łóżeczku. Życzyłem jej dobrej nocy i właśnie oddalałem się na palcach, gdy dobiegło mnie ciche wołanie.
- Tatusiu! A gdzie Pafnucy?
Zatrzymałem się na chwilę. Niestety, metoda na przeczekanie nie zdała egzaminu. Wołanie powtórzyło się.
- Tatusiu! Nie ma Pafnucego!
Z westchnieniem obróciłem się i podszedłem z powrotem do łóżeczka.
- Kto to jest Pafnucy?
- Mój kodek.
- A kiedy ostatnio się nim bawiłaś?
- Nie pamiętam.
Westchnąłem cicho.
- A nie możesz spać bez Pafnucego? - spytałem z nadzieją.
- Ja mogę. Ale on się będzie bał spać beze mnie.
- Na pewno nie będzie.
- Będzie. On się bardzo boi spać sam.
Cóż. Wyglądało na to, że sytuacja ma tylko jedno rozwiązanie.
- Poszukam i ci go przyniosę, dobrze?
- Dobrze.

_-¯ Wyszedłem, zamknąwszy cicho drzwi. Gdzie mógł być kodek Pafnucy? Usiadłem do komputera i zacząłem grzebać po danych na dysku, obiecując sobie przy okazji kolejny raz zrobić tam porządek. Otworzyłem pierwszy z brzegu katalog i natychmiast runęła zeń na desktop fura skłębionych plików, pliczków i pliczydeł. Po raz kolejny westchnąłem, i zabrałem się za przeglądanie tego bałaganu, metodycznie pakując wszystkie pliki z powrotem na ich miejsce, od czasu do czasu dopychając któryś łokciem czy butem. Niestety, Pafnucego nie znalazłem. Skończywszy z jednym katalogiem, zabrałem się za następny. Choć byłem zły na Misię, że tego wieczora zostawiła mi małą na głowie, to jednocześnie teraz cieszyłem się, że jej nie ma. Od kilku miesięcy suszyła mi głowę, bym wymienił w komputerze wszystkie katalogi na foldery, ,,bo widziałam u koleżanek takie ładne, wiesz, tanio można kupić i będą nam pasowały kolorystycznie do szafek w kuchni''. Kobiety... Jak coś jest pod kolor, to nic innego się nie liczy. Kiedyś byłem świadkiem prawie że identycznych scenek, w których kolega z pracy chwalił się nowo zakupionym autem. Pytania ze strony mężczyzn były różne:
- Za ile?
- Ile pali?
- Jaki silnik?
- Ile do setki?
- Ręczny czy automat?
Pytanie ze strony kobiet było jedno. Zawsze takie samo:
- Jakiego koloru?

_-¯ Pogrążony w tego rodzaju egzystencjalnych rozważaniach wreszcie znalazłem kodek w katalogu z plikami które miałem oddać dla Czerwonego Krzyża. Trzymałem tam wszelkiego rodzaju dane, które były wciąż zbyt dobre by je wyrzucić, a jednocześnie mi już niepotrzebne. Raz w miesiącu pakowałem je gzipem i wysyłałem e-mailem. Całe szczęście Pafnucego wysłać nie zdążyłem.
Chwyciłem go w garść i pomaszerowałem do sypialni Charysi, trzymając ręce za plecami. Mała jeszcze nie spała.
- Znalazłeś Pafnucego?
- Nie. Ale wiesz co? Wyczaruję go.
Wolną ręką zacząłem kreślić w powietrzu magiczne gesty, a drugą wsunąłem Pafnucego szybko pod kołdrę. Oczy Charysi zrobiły się okrągłe z ciekawości.
- Czary-mary! Hokus-pokus!
- Chokus-pokus - poprawiła mała.
- Tak. Chokus-pokus. Niech Pafnucy szybciutko pojawi się pod kołdrą, pod warunkiem że Charysia będzie grzecznie spać!
Klasnąłem w ręce i odkryłem kołdrę. Tryumfalnie podniosłem Pafnucego.
- Ta-da!
Charysia popatrzyła na mnie ni to z wyrzutem, ni to z politowaniem.
- To nie jest Pafnucy.
Zamarłem.
- Jak to nie Pafnucy? Popatrz, tu ma funkcje kodujące, tu dekodujące, tu predykcję międzyobrazową, tu estymaty wektorów ruchu... Pafnucy, jak żywy. Znaczy - jak Pafnucy. Bardzo ładny kodek.
- Tato! Kotek!
- Kto?
- Kotek! Kotek Pafnucy!
- A co to? - nie rozumiałem początkowo, ale w miarę jak dziecko tłumaczyło mi w czym rzecz, zaczynałem sobie przypominać. Rzeczywiście, czytałem kiedyś w jakiejś książce, że małe dzieci mają w zwyczaju otaczać się miękkimi zabawkami w kształcie zwierząt, najczęściej niedźwiadków. Swego czasu Misia wymogła na mnie, bym kupił Charysi coś takiego (wtedy nie wiedziałem po co, w sumie miała już w pokoiku całkiem niezły router, własne łącze i dwa laptopy). Przypomniałem sobie, że kupiłem jej czarnego kotka z białym pyszczkiem. Kotka, żeby się jej kojarzył z kodowaniem. Z tego samego powodu odrzuciłem pluszowe misie. Kojarzyły się, i to niedobrze.
- Więc chcesz, żebym znalazł ci pluszowego zwierzaczka?
- Pafnucego!
- Tak, Pafnucego.

_-¯ Poszedłem do własnej sypialni i w pościeli znalazłem czarnego kotka, z którym Charysia przydreptała poprzedniego poranka. Przyniosłem go małej.
- Ten?
- Tak! Pafnucy! Choć, już się nie musisz bać spać sam!
Wzięła go i z wyrazem szczęścia na twarzy przytuliła do poduszki. Po kilku chwilach już spała.

_-¯ Wróciłem do komputera z głębokim przeświadczeniem, że dzieci są istotami co najmniej zagadkowymi. Przecież taki Pafnucy z pewnością nie potrafił nawet dobrze kompresować...
 
 Oceń wpis
   

_-¯ Przeczytałem uważnie informację. Raz. Drugi raz. Jedenasty raz. Nie ulegało wątpliwości, zdanie ,,policja ma zyskać możliwość zdalnego sprawdzania zawartości twardych dysków'' cały czas tam było. Przez cały czas nadziejałem (czyli łudziłem nadzieją, tylko szybciej) się, że to jednak pomyłka. Błąd w druku. Przekłamanie. Dziennikarska kacz... Dziennikarski donald. Przełączyłem się na pulpit komunikacyjny i wywołałem M1m00ha.
- 370. Czytałeś mój wpis? - zagaiłem.
- 1
- link też?
- 1
- I co ty na to? Myślisz, że to fałszywka?
- 0
- Prawda?!
- 1
- zOMG!
- 1
Rozłączyłem się. Zresztą M1m00h chyba nie był w nastroju do rozmowy. Ale... Nie! To przecież nie mogła być prawda! Pamiętam siebie samego, gdy pierwszy raz udało mi się przeszukać zdalnie dysk twardy polonistki. Okupione to było tygodniami pracy. Grzebaniem w śmietnikach, podsłuchiwaniem rozmów, zdobywaniem informacji o rodzinie, znajomych i ulubionych zwierzętach. Musiałem założyć fikcyjne konto na serwisie randkowym, udawać, że ją podrywam, wysłać spreparowane zdjęcia zeskanowane z ,,Bravo Girl po czterdziestce'' i zainstalować tą drogą Back Orifice. Nie było mowy o żadnym ,,zyskiwaniu możliwości''! Cholera jasna! To byłaby nieuczciwa konkurencja!
Chwyciłem za konwencjonalny telefon i zadzwoniłem do ministra, któremu nie tak dawno pomogłem odzyskać zaginione gigabajty. Odebrała sekretarka.
- Charyzjusz. Mam sprawę do Antka.
- Już łączę.
Chwilę w słuchawce brzmiała denerwująca melodyjka, którą modnie jest teraz umieszczać w centralkach. Po chwili minister odebrał.
- Słucham?
- 370 Antek, co jest z tą policją? - wypaliłem.
Chwilę trwało milczenie.
- Co to znaczy trzysta siedemdziesiąt Antek?
- Nie trzysta siedemdziesiąt, tylko 370 - poprawiłem - I nie to jest ważne. O co chodzi z tą policją?
- Z jaką policją?
- Z tą, co ma zyskać możliwość zdalnego sprawdzania zawartości twardych dysków. To jakiś żart?
Usłyszałem, jak minister uśmiechnął się.
- Żaden żart. Komisja Europejska da im taką możliwość.
Sapnąłem.
- Ale jak? Słuchaj, ja też bym chciał! - krzyknąłem w słuchawkę.
- Uchwali się ustawę czy tam uchwałę i już.
- Chyba żartujesz! Tak nie można! Nie da się, ot, uchwalając coś manipulować rzeczywistością!
W tym momencie poczułem zimne palce na swojej szyi.
- I find your lack of faith disturbing... - usłyszałem w słuchawce. Pociemniało mi w oczach, lecz po chwili wrażenie ucisku ustąpiło.
- Wpadnij do mnie do biura jutro wieczorem. Coś ci pokażę - powiedział Antek i odłożył słuchawkę.
Opadłem na fotel, skołowany, zdezorientowany i spocony. Jutro wieczorem... Nie mogłem wytrzymać z ciekawości.

_-¯ Ponieważ ,,wieczór'' był dość rozmytym terminem pognałem do ministerstwa już o piętnastej. Antoni przyjął mnie od razu.
- Widzisz, Charyzjusz - zaczął przechadzając się wzdłuż biurka z rękami założonymi z tyłu - świat się zmienia. Kiedyś człowiek sądził, że świat wykreowali bogowie, ale tak nie jest. Rzeczywistość tworzymy sami. A ściślej rzecz biorąc - przynajmniej po tej stronie oceanu tworzy ją Komisja Europejska.
Antek zrobił efektowną pauzę, zastygając za biurkiem z rękami opartymi o blat, po czym kontynuował wziąwszy do ręki jakiś kwit.
- Powiedz mi, Charyzjusz, wiesz co to jest ślimak?
- Eeee... - rozpocząłem elokwentnie, gdyż nie spodziewałem się takiego pytania - Taki tam... bezkręgowiec. Znaczy - mięczak.
Minister roześmiał się.
- Błąd! Widzisz - zamachał papierem który trzymał w ręku - tą oto dyrektywą ślimak stał się rybą śródlądową!
Szczęka opadła mi na dywan.
- Przecież... To wymagałoby lat badań! Szeregu modyfikacji z zakresu inżynierii genetycznej na poziomie jakiego jeszcze nie opanowaliśmy! Żeby przekształcić ślimaka w rybę...
- Don't underestimate the power of the force...
Znów poczułem lodowatą dłoń zaciskającą się na mej krtani. Wrażenie minęło tak szybko jak się pojawiło.
- Ale-ale, co powiesz na mały pokaz? - zaproponował Antek.
- Bardzo chętnie - przytaknąłem.
Minister podszedł do biurka i poszperał w szufladzie. Po chwili wyciągnął jakiś formularz.
- Znasz zapewne prawo powszechnego ciążenia Newtona, prawda? - powiedział gryzmoląc coś na papierze - Choć nie mam takiej mocy jak cała Komisja Europejska, to jednak ten dokument wystarczy by anulować je na obszarze tego pomieszczenia...
Trzasnęła przystawiana pieczątka i w tym momencie poczułem, że przestaję ważyć. Szarpnąłem się w fotelu i ten ruch wypchnął mnie w powietrze. Poszybowałem pod sufit. Tymczasem Antoni lewitował leciutko za biurkiem.
- Uważaj - ostrzegł, po czym przedarł papier.
Grzmotnąłem o ziemię aż mi świeczki stanęły w oczach. Niezdarnie wdrapałem się z powrotem na fotel i przysunąłem go na jego dawne miejsce (na skutek mojego nagłego ruchu również on trochę odpłynął).
- Whisky? - zaproponował Antek, widząc w jak opłakanym stanie psychicznym jestem.
Pokręciłem przecząco głową i pogrążyłem się w myślach. Po chwili dźwignąłem się na nogi.
- Czyli, jeżeli KE uzna że policja ma zyskać możliwość zdalnego sprawdzania zawartości twardych dysków, to...
- To tak się stanie.
- Nawet pod DOSem?
- Nawet.
- Nawet na komputerach odłączonych od sieci?
- Nawet.
- Nawet na...
Antoni podszedł do mnie, chwycił za ramiona i potrząsnął.
- Charyzjusz. Ty nie rozumiesz. W komunikacie nie ma nic o komputerach. Jest mowa o twardych dyskach. Komputery nie mają tu nic do rzeczy...
Upadłbym, gdyby Antoni mnie nie podtrzymał.
- Zdalne... sprawdzenie... dysków... Bez sieci, bez komputera?
Minister powoli skinął głową.

_-¯ Opuściłem gabinet jak we śnie. Właściwie to nie wiem, jak i kiedy trafiłem do domu. Położyłem się spać z mocnym bólem głowy.

_-¯ Wstałem z mocnym postanowieniem. Wstąpię do policji. A wtedy... All your base are belong to us! Ha Ha Ha Ha!

 
 Oceń wpis
   

_-¯ Alarm włączył się niespodziewanie. Zresztą - od tego przecież był. Rozjaśniana jedynie poświatą nielicznych aktywnych ekranów centrala chakierowania w moim biurze momentalnie skąpana została w czerwonym świetle lamp sygnałowych. Zawyły syreny, których dźwięk zmieszał się z pospiesznym tupotem stóp personelu, zajmującego stanowiska bojowe. Uniosłem lewą brew, jak to mam w zwyczaju gdy coś mnie zaskakuje, i spojrzałem na ekran. Macierz sygnalizowała jakiś niezwykle ważny komunikat. Wciąż siedząc w obrotowym fotelu na kółkach odepchnąłem się lewą nogą i podryfowałem w kierunku konsoli sterowania dźwiękiem, by wyłączyć syreny i odgłosy stóp personelu. Kiedyś, dawno temu nagrałem je w weekend i przez pewien czas wydawało mi się zabawne, że włączeniu alarmu towarzyszył harmider (który potem zgrabnie przerobiłem na charmider) i gwar, jakbym w pomieszczeniu nie był sam, a zajmowało je co najmniej kilkanaście osób. Potem przywróciłem normalne oświetlenie, bo któż normalny ma zamiar w sytuacji awaryjnej pracować przy krwistoczerwonych lampach. W końcu potoczyłem się do Macierzy, czyli mojego głównego komputera.
- Pokaf fiadomośf - zakomenderowałem pakując sobie jednocześnie do ust porcję solonych orzeszków.
- Wiadomość? - upewniła się maszyna.
- Ta. Jej treść.
- Och. Jeżeli chodzi o to, to jej Teść się nazywa Świekr, czyli to Twój Ojciec. Ale moim zdaniem ważniejsze byłoby przeczytanie ważnej wiadomości.
- Przecież powiedziałem, że pokaż jej treść! - wykrzyczałem cokolwiek poirytowany.
- Nie ma sensu krzyczeć. Rozumiem i bez krzyku. Tak więc Nieść to syn Twojego brata lub siostry...
- Ale ja wcale nie pytałem o Nieścia!
- Teścia?
- NIE!
- Świeścia?
- Daj spokój! Wiadomość czytaj! Przypominać więzy rodzinne jest teraz nie pora!
- Skoro pytasz, to córka ze związków Twojego rodzeństwa rzeczywiście nazywa się Nieściora.
- Szlag mnie zaraz trafi!
- Oj dobrze, dobrze. Tak się tylko droczę. Już wyświetlam wiadomość.

_-¯ Ekran zamigał, po czy wyświetlił kilka zdań. Nagłówek informował, że dane zostały zebrane przez sondę Chakier78 monitorującą obszary płytkiego internetu. Treść zawierała jeden link: All your base are belong to us!

 
5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |


Najnowsze komentarze
 
2016-03-27 11:01
loan offer do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Dobry dzień, Jestem MR larryt, prywatnej pożyczki Pożyczkodawca oraz współpracy finansowej[...]
 
2016-03-12 03:02
Pani Tamara Tita do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć, Nadchodzi Affordable kredytu, która zmieni twoje życie na zawsze, jestem Pani Tamara[...]
 
2016-03-11 18:49
Josephine Halalilo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć wszystkim, Gorąco polecam to wspaniałe świadectwo, że w moim życiu trzymałem miłości[...]
 
2016-02-23 21:39
pharoah do wpisu:
Wybory coraz bliżej...
Charyzjuszu! Na święte Kontinuum i Infundybułę Chronosynklastyczną - powiadam Ci: Wróć!
 
2016-02-23 18:03
janrski do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
HEJ POMOZESZ MI SIE WŁAMAC NA KONTO MOJEJ ZONY??MA TROJE DZIECI OD 10LAT DO 4 LAT MOGE JEJ[...]
 
2016-02-09 00:03
vektra es a do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Drodzy Użytkownicy, chcielibyśmy odnieść się do poruszanych na tej stronie kwestii jak i[...]
 
2016-02-04 02:07
Pani maris smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Zeznania w sprawie jak mam pożyczkę zmienić życie mojej rodziny Nazywam się Babara Curtney.[...]
 
2016-01-18 21:36
jolasia do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam czy ktoś by mógł włamać mi się na konto?
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl