_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni'' przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura. A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki, nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać, żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem. Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie. Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć. Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli? Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy, że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu, chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam. Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz. Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać. Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu zrobię później...
Aha, jestem pierwszy! Po raz pierwszy jestem pierwszy.
Teraz sobie przypomniałem, że spotkałem kiedyś "Mrufkę" w Ogame i całą flotę mi
zezłomowała. Rzeczywiście cwana z niej bestia. skomentuj
Psy też nie mówią, bo jakże, a nawet jak mówią to nie mówią, jasne! Przynajmniej
w Ankh-Morpork. skomentuj
A wiesz szanowny chakierze, że prócz ołowianego i ołowiowego istnieje w języku
polskim też ołowiAwy?
już co znaczy to znajdziesz w 5 sekund, ale poszukaj ;D skomentuj
zwyczajnie upośledzeni. Ledwo co czujemy feromony! Czasami sam się zastanawiam, w
jaki sposób potrafimy się porozumiewać. W przeciwieństwie do takich, na przykład,
ryb, mistrzów (mistrzyń?) telepatii. skomentuj
proszę dokonać w terminie 7 dni roboczych.
@golem14: Masz rację. Psy nie mówią. Szczek?
@prawie chemik: Tak, ale ołowiawy to nie kolor. W młodości interesowałem się
chemią, a jakże. Niestety, były to czasy głębokiego socjalizmu i o kupnie
jakichkolwiek odczynników nie mogłem nawet marzyć. Nawet kwas siarkowy musiałem
sobie sam robić, ale wychodził mi tylko siarkawy ;)
@Domius: ryby to mistrzowie (mistrzynie) węchu. Pstrągi ,,na węch'' trafiają do
miejsca urodzenia. skomentuj
W dziuplę pasera, to dżdżownice też muszą być telepatkami! Wyjdź no Chakier na
dwór, jak tylko przestanie dżdżyć i podpytaj. Znaczy: podmyśl. skomentuj
No to czekam na wpis o deszczu. skomentuj
Pierwszy raz jestem ósmy. "Pierwszy" to prymas, tak? A ósmy? Ósmas? Jak: Kostas
Ósmas, "Skorupiaki" sp. j., Saloniki. skomentuj
misericordiam, ale wiesz, ostatnio miałem sporo wydatków. Na przykład Karrfur
liczy sobie nieźle za bycie pierwszym w kolejce do kasy, i w ogóle.
Jeśli chodzi o ryby, to nie jesteśmy wcale tacy dużo gorsi od pstrągów;
przynajmniej mężczyźni i część kobiet potrafi "na czuja" dostać się do miejsc
takich samych jak to, z którego wyszli w momencie narodzin...
@ Jurgi: Ja to bym uważał. Dżdżownice to niebezpieczne stworzenia są. Mają tę
swoją dżdżowniczą mafię... Bardzo łatwo je sprowokować. Tak słyszałem. skomentuj
Witaj Chakier :)
Ostatnio wszędzie chodzę ostatnia :) ...chyba mam za dużo na głowie :) skomentuj
LIFO. skomentuj
Hmm... Po raz pierwszy zdazylo mi sie zauwazyc niescislosc w kapitalnych textach
chakiera. Mrowka czytala Twoje mysli na komputerze, a potem powiedziala, ze chce
odzyskac konto w plemionach, a Ty wlaczyles komputer dopiero? Ha?! No chyba, ze
na komputerze piszesz telepatycznie, nawet jak jest wylaczony (ale by to byla
oszczednosc pradu :) ) skomentuj
rzecz:
"Po chwili podeszła i zabrała stojące przede mną piwo."
Jakie to było piwo? Ta mrówka Ci coś do niego wlała/wsypała - ale tej mrówki tak
naprawdę nie było. I dręczą mnie myśli - dlaczego nie ma mrówki? Albo jest, ale
jest biała. Zresztą, nieważne. skomentuj
obliczeniową zwiększyć. były takie przyciski chyba aż do 486 czy jakoś tak. skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
Przestanę pisać jak mi pomożesz, zapłacę 50 zł.
Podbijam stawkę!!!! skomentuj
Jeśli chcesz już tak bardzo, to napisz ponownie (poprawnnie) jego nazwisko ;)
To podchodzi pod spamerstwo. Wiesz, że to jest karalne? skomentuj
seksapilu by temu wpisowi nie zaszkodziła... skomentuj
choinkę. skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
50 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam50 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
50 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam50 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
zablokowany, policja już większość osób namierzyła, macie prawo do milczenia,
koniec włamywania się na konta pocztowe, po otrzymaniu pozwu proszę udać się do
sądu Grodzkiego w celu rozpatrzenia sprawy. skomentuj
wszystkich, sprawa zostanie rozpatrzona w sądzie Grodzkim, a blog
zamknięty.Koniec włamywania się na konta pocztowe.
Życzę udanych wakacji.
komendant Krzysztof Janik. skomentuj
taki sam jakby stuknąć kamykiem w pustą gaśnicę. skomentuj
się na konta pocztowe? Tutaj w ogóle nic o tym nie ma. No cóż, w głowie chyba
nieskończoną pustkę masz... skomentuj
i podszywanie się pod inną osobę (czego jestem pewien na 99%). Oba są karalne. skomentuj
100zł?????????????????????? TERZAz ja na tym zyskam.
Chakier, ile chcesz za złamanie tych dwóch adresów e- mail???????
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła e- mail proszę wysłać na e- mail pawelcio1@interia.eu
Proszę o szybką odp.
Może zrobimy tak jak z pedro16, wysyłasz mi jedno hasło do e- mail, jak będzie
poprawne to wysyłam ci uzgodnione pieniądze, a potem ty wysyłasz mi drugie hasło
e- mail, dobra???
Cena do uzgodnienia.Proszę o szybką odp. skomentuj
do tych 2 kont e- mail.
Moja proponowana cena 500zł.
Cena do uzgodnienia.
Proszę o szybką odp. skomentuj
głębokiej szuflady skomentuj
do tych 2 kont e- mail.
Moja proponowana cena 500zł.
Cena do uzgodnienia.
Proszę o szybką odp. skomentuj
Dane użytkownika pedro16 o numerze ip 83.11.85.* zostały wysłane do urzędu ds.
wykroczeń komunikacyjno-elektronicznych. W Polsce Spam jest karany wysokimi
karami grzywny oraz karą pozbawienia wolności nawet do 3 lat. skomentuj
to siedzi i też tylko prosił na jakimś forum. No to się pogrążyłeś. skomentuj
do tych 2 kont e- mail.
Moja proponowana cena 500zł.
Cena do uzgodnienia.
Proszę o szybką odp. skomentuj
Zgódz się na to!!!!!!!!!!!!!Dam 500zł.
Odpowiedz Chakierku kochany!!!!!!!!!!!! skomentuj
Nie odzywam się, gdyż - być może ku twemu zaskoczeniu - twoje łącza internetowe
są monitorowane przez policję oraz co najmniej dwie organizacje antypirackie. Nie
mam zamiaru pozwolić, by wpadli na mój ślad. To po pierwsze primo.
Po drugie primo: nie obrażaj mnie, proszę, śmiesznymi kwotami które proponujesz.
Jeżeli odzyskuję jakieś konto - robię to za darmo, dla zabawy. Albo wcale. Cennik
prawdziwych zleceń zaczyna się od sześciu cyfr. Przed kropką.
Po trzecie primo: Masz w systemie keylogger, dlatego nawet gdybym odzyskał hasło
nie nacieszyłbyś się nim długo.
I po ostatnie primo: Jeżeli uznam że twój system jest czysty, umysł jasny, a
serce prawe - sam się do ciebie zgłoszę.
Out. skomentuj
te 2 hasła e- mail
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Na moim komputerze nie ma keyloggera, gwarantuję.
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu skomentuj
Joey jest naprawdę dr. Ramorayem z opery mydlanej? Hmm... W sumie nie wiem, czemu
mi się to teraz przypomniało. skomentuj
te 2 hasła e- mail
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Na moim komputerze nie ma keyloggera, gwarantuję.
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu skomentuj
Ciekawe, skąd ty takie rzeczy wiesz. Skąd też wiesz, że nie ma keyloggera? I nie
zawracaj pupy chakierowi. Jeśli on nie chce Ci pomóc, to Ci nie pomoże (i się
wcale nie dziwię). skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na forum.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
Jakoś wiem, a ty masz wirusa. skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
pod pewną osobę. skomentuj
policja poluje na takich jak ty.Nie musisz sam do nich zadzwonię i złożę skargę
na ciebie, nie masz ip zagwiazdkowanego.
A policja ostatnio poluje na blogi hakerskie, a to jest blog hakerski. skomentuj
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
lepiej przeczytaj jakiś wpis, to zobaczysz, że z hackingiem to ma tyle wspólnego,
co twój orzeszek w głowie z mózgiem. A poza tym, to nie odróżniasz hackingu od
crackingu. skomentuj
nie będzie chciał za Ciebie siedzieć. skomentuj
nie będzie chciał za Ciebie siedzieć. skomentuj
np. w plemionach?????????
Proszę!!!!!!!!!!
Odpowiedz. skomentuj
w plemionach:
1: gracz koniec1207 świat 29
2: gracz BTTOS świat 29
Chakierku, jak mi prześlesz hasła, które będą poprawne, to obiecuję, że nigdy już
nie napiszę na tym blogu,jeśli jednak nie dasz mi haseł, to będę zagracał blog
codziennie tysiącami wiadomości.
Hasła prześlij na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
konta
w plemionach:
1: gracz koniec1207 świat 29
2: gracz BTTOS świat 29
Chakierku, jak mi prześlesz hasła, które będą poprawne, to obiecuję, że nigdy
już
nie napiszę na tym blogu,jeśli jednak nie dasz mi haseł, to będę zagracał blog
codziennie tysiącami wiadomości.
Hasła prześlij na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
konta
w plemionach:
1: gracz koniec1207 świat 29
2: gracz BTTOS świat 29
Chakierku, jak mi prześlesz hasła, które będą poprawne, to obiecuję, że nigdy
już
nie napiszę na tym blogu,jeśli jednak nie dasz mi haseł, to będę zagracał blog
codziennie tysiącami wiadomości.
Hasła prześlij na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
konta
w plemionach:
1: gracz koniec1207 świat 29
2: gracz BTTOS świat 29
Chakierku, jak mi prześlesz hasła, które będą poprawne, to obiecuję, że nigdy
już
nie napiszę na tym blogu,jeśli jednak nie dasz mi haseł, to będę zagracał blog
codziennie tysiącami wiadomości.
Hasła prześlij na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
użytkowników, choćby dostępnych z poziomu administracji. Trzeba coś z zaistniałą
sytuacją zrobić, bo ten psychol jest naprawdę bezczelny i wnerwiający. skomentuj
Dane użytkownika adek589 zostały wysłane do Urzędu ds. Wykroczeń
Elektroniczno-Komunikacyjnych. W Polsce spam jest karalny wysokimi karami grzywny
oraz karą pozbawienia wolności do dwóch lat więzienia. skomentuj
czyli schakierowania skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:26:56 | *.*.*.* | adek589
Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 13:01:13 | 85.222.1.* | ???
Pogarszasz tylko swoją i tak beznadziejną już sytuację. Blog hakerski :D ty
lepiej przeczytaj jakiś wpis, to zobaczysz, że z hackingiem to ma tyle
wspólnego,
co twój orzeszek w głowie z mózgiem. A poza tym, to nie odróżniasz hackingu od
crackingu. skomentuj
tutaj nigdy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:26:56 | *.*.*.* | adek589
Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 13:01:13 | 85.222.1.* | ???
Pogarszasz tylko swoją i tak beznadziejną już sytuację. Blog hakerski :D ty
lepiej przeczytaj jakiś wpis, to zobaczysz, że z hackingiem to ma tyle
wspólnego,
co twój orzeszek w głowie z mózgiem. A poza tym, to nie odróżniasz hackingu od
crackingu. skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
poprawne hasła do plemion
1 gracz: koniec1207 świat 29
2 gracz: BTTOS świat 29
Przyrzekam, że więcej tutaj nie napiszę, tylko dajcie mi poprawne hasła do tych
dwóch kont w plemionach, jeśli jednak nie dacie to jutro napiszę 3 razy tyle. skomentuj
poprawne hasła do plemion
1 gracz: koniec1207 świat 29
2 gracz: BTTOS świat 29
Przyrzekam, że więcej tutaj nie napiszę, tylko dajcie mi poprawne hasła do tych
dwóch kont w plemionach, jeśli jednak nie dacie to jutro napiszę 3 razy tyle.
Hasła prześlijcie na e- mail fifi020@interia.eu. skomentuj
poprawne hasła do plemion
1 gracz: koniec1207 świat 29
2 gracz: BTTOS świat 29
Przyrzekam, że więcej tutaj nie napiszę, tylko dajcie mi poprawne hasła do tych
dwóch kont w plemionach, jeśli jednak nie dacie to jutro napiszę 3 razy tyle.
Hasła prześlijcie na e- mail fifi020@interia.eu. skomentuj
poprawne hasła do plemion
1 gracz: koniec1207 świat 29
2 gracz: BTTOS świat 29
Przyrzekam, że więcej tutaj nie napiszę, tylko dajcie mi poprawne hasła do tych
dwóch kont w plemionach, jeśli jednak nie dacie to jutro napiszę 3 razy tyle.
Hasła prześlijcie na e- mail fifi020@interia.eu. skomentuj
poprawne hasła do plemion
1 gracz: koniec1207 świat 29
2 gracz: BTTOS świat 29
Przyrzekam, że więcej tutaj nie napiszę, tylko dajcie mi poprawne hasła do tych
dwóch kont w plemionach, jeśli jednak nie dacie to jutro napiszę 3 razy tyle.
Hasła prześlijcie na e- mail fifi020@interia.eu. skomentuj
Chakier, odpisz!!!!!!!!!!Bo napiszę tutaj więcej tych tekstów. skomentuj
szantażystami walczyć ;D skomentuj
Przyrzekam!!!!!!!!!!! skomentuj
poprawne hasła do plemion
1 gracz: koniec1207 świat 29
2 gracz: BTTOS świat 29
Przyrzekam, że więcej tutaj nie napiszę, tylko dajcie mi poprawne hasła do tych
dwóch kont w plemionach, jeśli jednak nie dacie to jutro napiszę 3 razy tyle.
Hasła prześlijcie na e- mail fifi020@interia.eu. skomentuj
Bo inaczej napiszę tutaj więcej tekstów, czekam na odpowiedz do jutra do godz.
13. skomentuj
nawet błyskawicy nie było! skomentuj
Nie wiem czy wiecie, ale za ten spam chakier może was podać do sądu= ciekawe co
powiedzą wasze mamy (nie macie na 100% nawet 16 lat (raczej koło 10) więc sądzeni
będą rodzice.
PS
Za ten spam to chakier może także usunąć te WSZYSTKIE konta z plemion... skomentuj
jeśli hakier się nie odezwie do 13.00 do zasypię mu ten blog kolejnymi
komentarzami, nigdy tutaj nie napiszę jak chakier da mi te 2 hasła.
Przyrzekam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
wniesiony został wniosek do prokuratury o wszczęcie dochodzenia w sprawie
wykroczeń których tutaj dokonano. Tyczy się to głównie użytkownika adek589,
który to usiłuje dokonać "włamu" na dwa konta, oraz dokonuje aktu spamu. skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
ostrzeżenie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
jest normalne żeby być chłopcem i kochac innego ale już taki jestem... To przez
tatę. skomentuj
Przyznam, rozbawiony, że tylko jedno ciśnie mi się teraz na usta...
Chakier! Nie odrzucaj tej miłości! ;) skomentuj