Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
Wpis o deszczu. 2009-06-27 21:45
 Oceń wpis
   

_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni'' przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura. A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki, nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać, żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem. Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie. Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć. Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli? Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy, że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu, chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam. Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz. Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać. Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu zrobię później...

 
 

Komentarze

2009-06-27 22:03:23 | *.*.*.* | Domius
Re: Wpis o deszczu. [0]
Aha, jestem pierwszy! Po raz pierwszy jestem pierwszy.

Teraz sobie przypomniałem, że spotkałem kiedyś "Mrufkę" w Ogame i całą flotę mi
zezłomowała. Rzeczywiście cwana z niej bestia. skomentuj
2009-06-27 22:25:53 | 79.163.150.* | golem14
Re: Wpis o deszczu. [84]
Psy też nie mówią, bo jakże, a nawet jak mówią to nie mówią, jasne! Przynajmniej
w Ankh-Morpork. skomentuj
2009-06-27 22:49:56 | 89.75.167.* | prawie chemik
Re: Wpis o deszczu. [0]
A wiesz szanowny chakierze, że prócz ołowianego i ołowiowego istnieje w języku
polskim też ołowiAwy?
już co znaczy to znajdziesz w 5 sekund, ale poszukaj ;D skomentuj
2009-06-27 22:50:36 | *.*.*.* | Domius
Powiedzmy to sobie szczerze: w porównaniu do świata zwierzęcego jesteśmy
zwyczajnie upośledzeni. Ledwo co czujemy feromony! Czasami sam się zastanawiam, w
jaki sposób potrafimy się porozumiewać. W przeciwieństwie do takich, na przykład,
ryb, mistrzów (mistrzyń?) telepatii. skomentuj
2009-06-27 22:54:58 | *.*.*.* | chakier
@Domius: Gratuluję bycia pierwszym. Opłata za bycie pierwszym wg. cennika. Wpłaty
proszę dokonać w terminie 7 dni roboczych.
@golem14: Masz rację. Psy nie mówią. Szczek?
@prawie chemik: Tak, ale ołowiawy to nie kolor. W młodości interesowałem się
chemią, a jakże. Niestety, były to czasy głębokiego socjalizmu i o kupnie
jakichkolwiek odczynników nie mogłem nawet marzyć. Nawet kwas siarkowy musiałem
sobie sam robić, ale wychodził mi tylko siarkawy ;)
@Domius: ryby to mistrzowie (mistrzynie) węchu. Pstrągi ,,na węch'' trafiają do
miejsca urodzenia. skomentuj
2009-06-27 23:34:56 | 80.54.22.* | Jurgi
No to nie tylko mrówki… [0]
W dziuplę pasera, to dżdżownice też muszą być telepatkami! Wyjdź no Chakier na
dwór, jak tylko przestanie dżdżyć i podpytaj. Znaczy: podmyśl. skomentuj
2009-06-28 01:50:15 | 79.186.113.* | Kamyck
Re: Wpis o deszczu. [0]
No to czekam na wpis o deszczu. skomentuj
2009-06-28 09:26:17 | 83.27.16.* | leniuch102
Ósmy! [1]
Pierwszy raz jestem ósmy. "Pierwszy" to prymas, tak? A ósmy? Ósmas? Jak: Kostas
Ósmas, "Skorupiaki" sp. j., Saloniki. skomentuj
2009-06-28 11:43:24 | *.*.*.* | Domius
@ Chakier: A czy mogę liczyć na jakąś zniżkę? Albo raty? Sorry za argumentum ad
misericordiam, ale wiesz, ostatnio miałem sporo wydatków. Na przykład Karrfur
liczy sobie nieźle za bycie pierwszym w kolejce do kasy, i w ogóle.

Jeśli chodzi o ryby, to nie jesteśmy wcale tacy dużo gorsi od pstrągów;
przynajmniej mężczyźni i część kobiet potrafi "na czuja" dostać się do miejsc
takich samych jak to, z którego wyszli w momencie narodzin...

@ Jurgi: Ja to bym uważał. Dżdżownice to niebezpieczne stworzenia są. Mają tę
swoją dżdżowniczą mafię... Bardzo łatwo je sprowokować. Tak słyszałem. skomentuj
2009-06-28 12:30:24 | *.*.*.* | infolinka
Re: Wpis o deszczu. [2]
Witaj Chakier :)

Ostatnio wszędzie chodzę ostatnia :) ...chyba mam za dużo na głowie :) skomentuj
2009-06-28 14:28:23 | 78.8.193.* | boski szymon
już nie teraz ja jestem ostatni skomentuj
2009-06-28 23:01:13 | *.*.*.* | chakier
Prawie uwierzyłem. Ja jestem ostatni, a jak wiadomo ostatni będą pierwszymi.
LIFO. skomentuj
2009-06-28 23:07:56 | 86.25.222.* | kwolkan
Re: Wpis o deszczu. [6]
Hmm... Po raz pierwszy zdazylo mi sie zauwazyc niescislosc w kapitalnych textach
chakiera. Mrowka czytala Twoje mysli na komputerze, a potem powiedziala, ze chce
odzyskac konto w plemionach, a Ty wlaczyles komputer dopiero? Ha?! No chyba, ze
na komputerze piszesz telepatycznie, nawet jak jest wylaczony (ale by to byla
oszczednosc pradu :) ) skomentuj
2009-06-29 00:04:15 | 83.18.7.* | hghjgjg
pewnie włączył drugi komp, każdy prawdziwy chakier ma przynajmniej 2 skomentuj
2009-06-29 11:42:42 | *.*.*.* | zawias
Oj, tak późno napisałeś, dopiero niedawno przeczytałem. Dziwi mnie taka jedna
rzecz:
"Po chwili podeszła i zabrała stojące przede mną piwo."
Jakie to było piwo? Ta mrówka Ci coś do niego wlała/wsypała - ale tej mrówki tak
naprawdę nie było. I dręczą mnie myśli - dlaczego nie ma mrówki? Albo jest, ale
jest biała. Zresztą, nieważne. skomentuj
2009-06-29 12:24:06 | 162.116.29.* | jachu.ka
może za tym drugim razem nie włączył kompa tylko ten przycisk TURBO, zeby moc
obliczeniową zwiększyć. były takie przyciski chyba aż do 486 czy jakoś tak. skomentuj
2009-06-29 13:46:43 | 83.25.52.* | pedro16
Hakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-29 13:46:52 | 83.25.52.* | pedro16
Hakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-29 13:47:01 | 83.25.52.* | pedro16
Hakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-29 13:47:11 | 83.25.52.* | pedro16
Hakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-29 13:47:49 | 83.25.52.* | pedro16
Hakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-29 13:47:57 | 83.25.52.* | pedro16
Hakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-29 13:48:07 | 83.25.52.* | pedro16
Hakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-29 13:48:15 | 83.25.52.* | pedro16
Hakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-29 13:48:24 | 83.25.52.* | pedro16
Hakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-29 13:48:32 | 83.25.52.* | pedro16
Hakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-29 13:49:04 | 83.25.52.* | pedro16
Błagam!!!!!!!!!!!! Pomóż mi!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Odpowiedz jak najszybciej!!!!! skomentuj
2009-06-29 13:49:13 | 83.25.52.* | pedro16
Hakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-29 13:49:23 | 83.25.52.* | pedro16
Hakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-29 13:49:51 | 83.25.52.* | pedro16
Hakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-29 13:50:19 | 83.25.52.* | pedro16
Hakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-29 13:50:28 | 83.25.52.* | pedro16
Hakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-29 13:50:36 | 83.25.52.* | pedro16
Hakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-29 13:50:44 | 83.25.52.* | pedro16
Hakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-29 13:50:52 | 83.25.52.* | pedro16
Hakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-29 13:51:01 | 83.25.52.* | pedro16
Hakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-29 13:52:50 | 83.25.52.* | pedro16
Będę pisał, dopóki mi nie pomożesz chakier!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Przestanę pisać jak mi pomożesz, zapłacę 50 zł.
Podbijam stawkę!!!! skomentuj
2009-06-29 20:10:52 | *.*.*.* | zawias
Chakier nie jest na sprzedaż.
Jeśli chcesz już tak bardzo, to napisz ponownie (poprawnnie) jego nazwisko ;)
To podchodzi pod spamerstwo. Wiesz, że to jest karalne? skomentuj
2009-06-29 20:47:05 | 89.75.147.* | Blogomotive
Fajne, ale zamiast Mrówki ja bym tu widział Muchę. Dajmy na to: Annę. Odrobinka
seksapilu by temu wpisowi nie zaszkodziła... skomentuj
2009-06-29 22:16:10 | 85.222.1.* | kijek
No cóż... pedro16 dołączył do grona dzieic, które dostały neostradę 2 bit/w pod
choinkę. skomentuj
2009-06-30 10:49:18 | 79.186.18.* | pedro16
Sam dostałeś neostradę pod choinkę. skomentuj
2009-06-30 10:50:26 | 79.186.18.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 10:50:57 | 79.186.18.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 10:51:30 | 79.186.18.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
50 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam50 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 10:51:50 | 79.186.18.* | pedro16
Podbiłem stawkę na 50zł. skomentuj
2009-06-30 10:51:58 | 79.186.18.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 10:52:10 | 79.186.18.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
25 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 25 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 10:53:04 | 79.186.18.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
50 zł.
zł. Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam50 zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 10:53:47 | 79.186.18.* | pedro16
Ostatecznie 100zł za złamanie hasła tych dwóch graczy plemion. skomentuj
2009-06-30 10:54:48 | 79.186.18.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 10:55:07 | 79.186.18.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 10:56:47 | 79.186.18.* | pedro16
Błagam, Charyzjusz Chakier pomóż mi!!!!!!!!!!!!!!!!Zapłacę 100zł!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-06-30 10:56:57 | 79.186.18.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 10:57:05 | 79.186.18.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 10:57:14 | 79.186.18.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 10:57:23 | 79.186.18.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 10:57:30 | 79.186.18.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 10:57:38 | 79.186.18.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 12:49:08 | 162.116.29.* | jachu.ka
jakiś pedryl16 zchakował chakiera? :O skomentuj
2009-06-30 13:34:34 | 87.105.84.* | boski szymon
chakier wytnij dzieciaka 100pln? a Twoją robotę to obraza majestatu skomentuj
2009-06-30 15:41:21 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:41:30 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:41:38 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:41:47 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:42:08 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:42:16 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:42:24 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:42:32 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:42:43 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:42:52 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:43:00 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:43:08 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:43:17 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:43:25 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:43:33 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:43:59 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:44:06 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:44:14 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:44:21 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:44:29 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:44:37 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:44:45 | 83.11.85.* | pedro16
Charyzjusz Chakier, błagam, odpowiedz mi!!!!!!! Nigdy mi jeszcze nie
odpowiedziałeś. Potrzebuję, abyś się włamał na
konto gracza w plemionach, hasło podaj jak najszybciej na fifi020@interia.eu,
pomóż mi!!!!!!!!! Okradł mnie podstępem!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Support nic nie poradzi~!!!!!!!
gracz koniec1207 świat 29
A i jest jeszcze drugi gracz BTTOS który mnie podstępem okradł.Zapłacę za BTTOS
100 zł.
Prześlij na fifi020@interia.eu hasło koniec1207 ,razem z swoim numerem konta
bankowego.Jak
hasło będzie poprawne to natychmiast przesyłam 100zł., a potem ty przesyłasz mi
hasło BTTOS. Powiedz kiedy złamałeś hasło koniec1207.Napisz wtedy poprawne hasło
na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-06-30 15:50:05 | 83.11.86.* | małopolska policja
Sprawa trafi za 2 tygodnie do prokuratury, a po jej rozpatrzeniu blog zostanie
zablokowany, policja już większość osób namierzyła, macie prawo do milczenia,
koniec włamywania się na konta pocztowe, po otrzymaniu pozwu proszę udać się do
sądu Grodzkiego w celu rozpatrzenia sprawy. skomentuj
2009-06-30 15:54:39 | 83.11.86.* | małopolska policja
A pedro16, czyli ja to szef małopolskiej policji, namierzyliśmy już prawie
wszystkich, sprawa zostanie rozpatrzona w sądzie Grodzkim, a blog
zamknięty.Koniec włamywania się na konta pocztowe.
Życzę udanych wakacji.
komendant Krzysztof Janik. skomentuj
2009-06-30 17:41:13 | 89.75.147.* | Blogomotive
Założę się, że gdyby punkąć palcem w głowę tego miszcza Pedro16, to dźwięk byłby
taki sam jakby stuknąć kamykiem w pustą gaśnicę. skomentuj
2009-06-30 22:35:01 | *.*.*.* | zawias
Czuję, że on nie przestanie spamować. skomentuj
2009-06-30 22:42:54 | 79.186.15.* | małopolska policja
Pożyjemy, zobaczymy, pozwy za 2 tygodnie do was dojdą. skomentuj
2009-07-01 00:48:02 | 85.222.1.* | ???
Dziecko, pospamuj sobie na numer GG 100997, jak Ci się w domu nudzi. Włamywanie
się na konta pocztowe? Tutaj w ogóle nic o tym nie ma. No cóż, w głowie chyba
nieskończoną pustkę masz... skomentuj
2009-07-01 01:29:07 | 89.75.147.* | wielkopolska policja
My również przyłączamy się do obławy. skomentuj
2009-07-01 07:59:07 | *.*.*.* | zawias
Dobra, nie spamujcie. Teraz to jest prowokacja. skomentuj
2009-07-01 10:38:41 | 85.222.1.* | ???
Aha i taka mała poprawka. Ja tutaj widzę tylko 2 przestępstwa. Jest to spamowanie
i podszywanie się pod inną osobę (czego jestem pewien na 99%). Oba są karalne. skomentuj
2009-07-01 11:10:03 | 79.191.3.* | >???????
??????? skomentuj
2009-07-01 11:19:48 | 79.191.3.* | >???????
Dajcie sobie spokój, nie spamujcie skomentuj
2009-07-01 11:36:56 | 79.191.3.* | >???????
Przynajmniej 500zł za złamanie hasła przez chakiera, a ty pedro16 za
100zł?????????????????????? TERZAz ja na tym zyskam.
Chakier, ile chcesz za złamanie tych dwóch adresów e- mail???????
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła e- mail proszę wysłać na e- mail pawelcio1@interia.eu
Proszę o szybką odp.
Może zrobimy tak jak z pedro16, wysyłasz mi jedno hasło do e- mail, jak będzie
poprawne to wysyłam ci uzgodnione pieniądze, a potem ty wysyłasz mi drugie hasło
e- mail, dobra???
Cena do uzgodnienia.Proszę o szybką odp. skomentuj
2009-07-01 12:10:14 | 85.222.1.* | ???
I kto tu spamuje... skomentuj
2009-07-01 16:40:08 | 79.191.5.* | >???????
Dobra, powiedzmy, że spamuję, ale chcę wiedzieć za ile chakier może mi dać hasła
do tych 2 kont e- mail.
Moja proponowana cena 500zł.
Cena do uzgodnienia.
Proszę o szybką odp. skomentuj
2009-07-01 16:52:10 | 79.191.193.* | Prokurator z Pomorza
Chakier, 500zł i hasło do negaron@plemiona.pl, a schowam pzoew do bardzo
głębokiej szuflady skomentuj
2009-07-01 16:59:01 | 79.191.5.* | >???????
Nie spamuj mądralo. skomentuj
2009-07-01 18:54:58 | 83.5.93.* | >???????
Dobra, powiedzmy, że spamuję, ale chcę wiedzieć za ile chakier może mi dać hasła
do tych 2 kont e- mail.
Moja proponowana cena 500zł.
Cena do uzgodnienia.
Proszę o szybką odp. skomentuj
2009-07-01 19:24:18 | 79.186.72.* | Antyspam-Bot
Re: Wpis o deszczu. [94]
Dane użytkownika pedro16 o numerze ip 83.11.85.* zostały wysłane do urzędu ds.
wykroczeń komunikacyjno-elektronicznych. W Polsce Spam jest karany wysokimi
karami grzywny oraz karą pozbawienia wolności nawet do 3 lat. skomentuj
2009-07-01 19:29:34 | 79.186.107.* | Spacja
Haha... A co dopiero próba dokonania włamania na konto?... Chłopie Mój kumpel za
to siedzi i też tylko prosił na jakimś forum. No to się pogrążyłeś. skomentuj
2009-07-01 20:18:40 | 83.5.93.* | >???????
Dobra, powiedzmy, że spamuję, ale chcę wiedzieć za ile chakier może mi dać hasła
do tych 2 kont e- mail.
Moja proponowana cena 500zł.
Cena do uzgodnienia.
Proszę o szybką odp. skomentuj
2009-07-01 20:24:44 | 83.5.93.* | >???????
Chakierku kochany, odpowiedz, proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zgódz się na to!!!!!!!!!!!!!Dam 500zł.
Odpowiedz Chakierku kochany!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 09:46:11 | *.*.*.* | chakier
Szanowny Natręcie.
Nie odzywam się, gdyż - być może ku twemu zaskoczeniu - twoje łącza internetowe
są monitorowane przez policję oraz co najmniej dwie organizacje antypirackie. Nie
mam zamiaru pozwolić, by wpadli na mój ślad. To po pierwsze primo.
Po drugie primo: nie obrażaj mnie, proszę, śmiesznymi kwotami które proponujesz.
Jeżeli odzyskuję jakieś konto - robię to za darmo, dla zabawy. Albo wcale. Cennik
prawdziwych zleceń zaczyna się od sześciu cyfr. Przed kropką.
Po trzecie primo: Masz w systemie keylogger, dlatego nawet gdybym odzyskał hasło
nie nacieszyłbyś się nim długo.
I po ostatnie primo: Jeżeli uznam że twój system jest czysty, umysł jasny, a
serce prawe - sam się do ciebie zgłoszę.
Out. skomentuj
2009-07-02 11:02:41 | 79.186.21.* | >???????
Moje łącza nie są monitorowane przez policję, jak nie chcesz pieniędzy to daj mi
te 2 hasła e- mail
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Na moim komputerze nie ma keyloggera, gwarantuję.
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu skomentuj
2009-07-02 11:03:27 | 79.186.21.* | >???????
I daj mi cennik zleceń. skomentuj
2009-07-02 11:09:42 | *.*.*.* | Domius
Pamięta ktoś odcinek "Przyjaciół", w którym jakaś wariatka sądziła, że (aktor)
Joey jest naprawdę dr. Ramorayem z opery mydlanej? Hmm... W sumie nie wiem, czemu
mi się to teraz przypomniało. skomentuj
2009-07-02 11:27:28 | *.*.*.* | adek589
??????????? skomentuj
2009-07-02 11:28:14 | *.*.*.* | adek589
Moje łącza nie są monitorowane przez policję, jak nie chcesz pieniędzy to daj mi
te 2 hasła e- mail
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Na moim komputerze nie ma keyloggera, gwarantuję.
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu skomentuj
2009-07-02 11:30:38 | 85.222.1.* | ???
"Moje łącza nie są monitorowane przez policję"
Ciekawe, skąd ty takie rzeczy wiesz. Skąd też wiesz, że nie ma keyloggera? I nie
zawracaj pupy chakierowi. Jeśli on nie chce Ci pomóc, to Ci nie pomoże (i się
wcale nie dziwię). skomentuj
2009-07-02 11:31:06 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na forum.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:31:53 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:43:14 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:44:25 | *.*.*.* | adek589
Do ???.
Jakoś wiem, a ty masz wirusa. skomentuj
2009-07-02 11:45:02 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:45:08 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:45:18 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:45:26 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:45:32 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:45:43 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:45:51 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:46:04 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:46:11 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:46:19 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:46:28 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:46:36 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:46:42 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:46:49 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:46:56 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:47:02 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:47:09 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:47:15 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:47:21 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:47:28 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:47:36 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:47:47 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:47:54 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:48:04 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:48:12 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:48:19 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:48:29 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:48:37 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:48:43 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:48:50 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:48:56 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:49:03 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:49:09 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:49:16 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:49:26 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:49:34 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:49:42 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:49:51 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:49:58 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:50:05 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:50:15 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:50:22 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 11:59:36 | 85.222.1.* | ???
Nie, tak nie będzie. Ja dzwonię na policję, że spamujesz, a także podszywasz się
pod pewną osobę. skomentuj
2009-07-02 12:08:25 | *.*.*.* | adek589
pod jaką osobę????????? skomentuj
2009-07-02 12:11:13 | *.*.*.* | adek589
Nie masz się czym chwalić, to dzwoń, tylko nie zapomnij, że to blog hakerski, a
policja poluje na takich jak ty.Nie musisz sam do nich zadzwonię i złożę skargę
na ciebie, nie masz ip zagwiazdkowanego.
A policja ostatnio poluje na blogi hakerskie, a to jest blog hakerski. skomentuj
2009-07-02 12:11:59 | *.*.*.* | adek589
A pod kogo się podszywam?????? skomentuj
2009-07-02 12:13:09 | *.*.*.* | adek589
Chakierku kochany!!!!!!!!!!!!!!!!Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!! Zgódz
się!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Prześlij mi te 2 hasła e- mail.
pawel.wróbel@innogames.de
negaron@plemiona.pl
Hasła prześlij na e- mail pawelcio1@interia.eu lub podaj na blogu.
I daj cennik zleceń.
Proszę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Odpowiedz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-02 12:18:30 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:18:45 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:18:53 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:19:01 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:19:13 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:19:26 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:19:47 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:20:01 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:20:16 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:20:26 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:20:33 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:20:50 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:21:06 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:21:15 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:21:23 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:21:32 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:21:42 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:22:09 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:22:18 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:22:27 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:22:36 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 12:26:56 | *.*.*.* | adek589
Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-02 13:01:13 | 85.222.1.* | ???
Pogarszasz tylko swoją i tak beznadziejną już sytuację. Blog hakerski :D ty
lepiej przeczytaj jakiś wpis, to zobaczysz, że z hackingiem to ma tyle wspólnego,
co twój orzeszek w głowie z mózgiem. A poza tym, to nie odróżniasz hackingu od
crackingu. skomentuj
2009-07-02 13:42:55 | *.*.*.* | adek589
żal mi cię, i co mi zrobisz, jestem na komputerze kolegi. skomentuj
2009-07-02 14:16:32 | 85.222.1.* | ???
Wiesz... gdy odwiedza kolegę, to on raczej powie, gdzie mieszkasz, bo na pewno
nie będzie chciał za Ciebie siedzieć. skomentuj
2009-07-02 14:16:33 | 85.222.1.* | ???
Wiesz... gdy odwiedza kolegę, to on raczej powie, gdzie mieszkasz, bo na pewno
nie będzie chciał za Ciebie siedzieć. skomentuj
2009-07-02 15:14:18 | 79.186.41.* |
Chakier, a mógłbyś polecić jakiś dobry program do łamania haseł w grach online
np. w plemionach?????????
Proszę!!!!!!!!!!
Odpowiedz. skomentuj
2009-07-02 18:29:14 | *.*.*.* | adek589
Obiecuję, nie napiszę tutaj w ogóle, tylko niech Chakier włamie się na te 2 konta
w plemionach:
1: gracz koniec1207 świat 29
2: gracz BTTOS świat 29
Chakierku, jak mi prześlesz hasła, które będą poprawne, to obiecuję, że nigdy już
nie napiszę na tym blogu,jeśli jednak nie dasz mi haseł, to będę zagracał blog
codziennie tysiącami wiadomości.
Hasła prześlij na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-07-02 18:30:02 | *.*.*.* | adek589
Przyrzekam, nie napiszę tutaj w ogóle, tylko niech Chakier włamie się na te 2
konta
w plemionach:
1: gracz koniec1207 świat 29
2: gracz BTTOS świat 29
Chakierku, jak mi prześlesz hasła, które będą poprawne, to obiecuję, że nigdy
już
nie napiszę na tym blogu,jeśli jednak nie dasz mi haseł, to będę zagracał blog
codziennie tysiącami wiadomości.
Hasła prześlij na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-07-02 18:30:23 | *.*.*.* | adek589
Przyrzekam, nie napiszę tutaj w ogóle, tylko niech Chakier włamie się na te 2
konta
w plemionach:
1: gracz koniec1207 świat 29
2: gracz BTTOS świat 29
Chakierku, jak mi prześlesz hasła, które będą poprawne, to obiecuję, że nigdy
już
nie napiszę na tym blogu,jeśli jednak nie dasz mi haseł, to będę zagracał blog
codziennie tysiącami wiadomości.
Hasła prześlij na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-07-02 18:30:35 | *.*.*.* | adek589
Przyrzekam, nie napiszę tutaj w ogóle, tylko niech Chakier włamie się na te 2
konta
w plemionach:
1: gracz koniec1207 świat 29
2: gracz BTTOS świat 29
Chakierku, jak mi prześlesz hasła, które będą poprawne, to obiecuję, że nigdy
już
nie napiszę na tym blogu,jeśli jednak nie dasz mi haseł, to będę zagracał blog
codziennie tysiącami wiadomości.
Hasła prześlij na e- mail fifi020@interia.eu skomentuj
2009-07-02 19:02:06 | *.*.*.* | adek589
zrób to jak najprędzej. skomentuj
2009-07-02 19:32:19 | *.*.*.* | Domius
Chakier, nie wierzę, że nie ma tu opcji usuwania komentarzy albo banowania
użytkowników, choćby dostępnych z poziomu administracji. Trzeba coś z zaistniałą
sytuacją zrobić, bo ten psychol jest naprawdę bezczelny i wnerwiający. skomentuj
2009-07-03 08:24:12 | 79.186.68.* | Antyspam-Bot
Antyspam [65]
Dane użytkownika adek589 zostały wysłane do Urzędu ds. Wykroczeń
Elektroniczno-Komunikacyjnych. W Polsce spam jest karalny wysokimi karami grzywny
oraz karą pozbawienia wolności do dwóch lat więzienia. skomentuj
2009-07-03 09:56:52 | 81.168.185.* | boski szymon
oraz namawianie do popełnienia przestępstwa
czyli schakierowania skomentuj
2009-07-03 11:04:37 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj

2009-07-02 12:26:56 | *.*.*.* | adek589
Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj

2009-07-02 13:01:13 | 85.222.1.* | ???
Pogarszasz tylko swoją i tak beznadziejną już sytuację. Blog hakerski :D ty
lepiej przeczytaj jakiś wpis, to zobaczysz, że z hackingiem to ma tyle
wspólnego,
co twój orzeszek w głowie z mózgiem. A poza tym, to nie odróżniasz hackingu od
crackingu. skomentuj
2009-07-03 11:05:59 | *.*.*.* | adek589
Domius, sam jesteś psycholem, niech hakier poda mi te 2 hasła to nie napiszzę
tutaj nigdy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-03 11:06:33 | *.*.*.* | adek589
-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj

2009-07-02 12:26:56 | *.*.*.* | adek589
Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj

2009-07-02 13:01:13 | 85.222.1.* | ???
Pogarszasz tylko swoją i tak beznadziejną już sytuację. Blog hakerski :D ty
lepiej przeczytaj jakiś wpis, to zobaczysz, że z hackingiem to ma tyle
wspólnego,
co twój orzeszek w głowie z mózgiem. A poza tym, to nie odróżniasz hackingu od
crackingu. skomentuj
2009-07-03 11:10:16 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:10:26 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:10:38 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:10:49 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:11:00 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:11:12 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:11:21 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:11:29 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:11:32 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:11:43 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:11:54 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:12:06 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:12:16 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:12:30 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:12:42 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:12:52 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:13:07 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:13:17 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:13:26 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:13:41 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:13:51 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:14:03 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:14:13 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:14:22 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:14:32 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:14:41 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:14:50 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:15:01 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:15:14 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:15:27 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:15:37 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:15:46 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:15:56 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:16:10 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:16:22 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:16:34 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:16:45 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:17:01 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:17:38 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:17:52 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:18:02 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:18:12 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:18:22 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:18:34 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:18:46 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:18:57 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:19:07 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:19:18 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:19:30 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:19:41 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa. Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz. No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów. Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-03 11:23:02 | *.*.*.* | adek589
Nie będzie problemu, już więcej tu nie napiszę, tylko niech chakier napisze mi 2
poprawne hasła do plemion
1 gracz: koniec1207 świat 29
2 gracz: BTTOS świat 29
Przyrzekam, że więcej tutaj nie napiszę, tylko dajcie mi poprawne hasła do tych
dwóch kont w plemionach, jeśli jednak nie dacie to jutro napiszę 3 razy tyle. skomentuj
2009-07-03 11:23:42 | *.*.*.* | adek589
Nie będzie problemu, już więcej tu nie napiszę, tylko niech chakier napisze mi 2
poprawne hasła do plemion
1 gracz: koniec1207 świat 29
2 gracz: BTTOS świat 29
Przyrzekam, że więcej tutaj nie napiszę, tylko dajcie mi poprawne hasła do tych
dwóch kont w plemionach, jeśli jednak nie dacie to jutro napiszę 3 razy tyle.
Hasła prześlijcie na e- mail fifi020@interia.eu. skomentuj
2009-07-03 11:23:53 | *.*.*.* | adek589
Nie będzie problemu, już więcej tu nie napiszę, tylko niech chakier napisze mi 2
poprawne hasła do plemion
1 gracz: koniec1207 świat 29
2 gracz: BTTOS świat 29
Przyrzekam, że więcej tutaj nie napiszę, tylko dajcie mi poprawne hasła do tych
dwóch kont w plemionach, jeśli jednak nie dacie to jutro napiszę 3 razy tyle.
Hasła prześlijcie na e- mail fifi020@interia.eu. skomentuj
2009-07-03 11:24:02 | *.*.*.* | adek589
Nie będzie problemu, już więcej tu nie napiszę, tylko niech chakier napisze mi 2
poprawne hasła do plemion
1 gracz: koniec1207 świat 29
2 gracz: BTTOS świat 29
Przyrzekam, że więcej tutaj nie napiszę, tylko dajcie mi poprawne hasła do tych
dwóch kont w plemionach, jeśli jednak nie dacie to jutro napiszę 3 razy tyle.
Hasła prześlijcie na e- mail fifi020@interia.eu. skomentuj
2009-07-03 11:24:48 | *.*.*.* | adek589
Nie będzie problemu, już więcej tu nie napiszę, tylko niech chakier napisze mi 2
poprawne hasła do plemion
1 gracz: koniec1207 świat 29
2 gracz: BTTOS świat 29
Przyrzekam, że więcej tutaj nie napiszę, tylko dajcie mi poprawne hasła do tych
dwóch kont w plemionach, jeśli jednak nie dacie to jutro napiszę 3 razy tyle.
Hasła prześlijcie na e- mail fifi020@interia.eu. skomentuj
2009-07-03 11:25:57 | *.*.*.* | adek589
Chakier, odpisz!!!!!!!!!!!!!!Wiem, że potrafisz to zrobić!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Chakier, odpisz!!!!!!!!!!Bo napiszę tutaj więcej tych tekstów. skomentuj
2009-07-03 11:39:16 | 93.122.64.* | nowy_czytelnik
zamach na Chakiera :D hahahaah xD to Ci, Panie przyszło z bojówkami i
szantażystami walczyć ;D skomentuj
2009-07-03 12:05:19 | *.*.*.* | adek589
Nic tutaj nie napiszę nigdy, tylko hakier podaj mi te 2 hasła!!!!!!!!
Przyrzekam!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-03 12:06:01 | *.*.*.* | adek589
Nie będzie problemu, już więcej tu nie napiszę, tylko niech chakier napisze mi 2
poprawne hasła do plemion
1 gracz: koniec1207 świat 29
2 gracz: BTTOS świat 29
Przyrzekam, że więcej tutaj nie napiszę, tylko dajcie mi poprawne hasła do tych
dwóch kont w plemionach, jeśli jednak nie dacie to jutro napiszę 3 razy tyle.
Hasła prześlijcie na e- mail fifi020@interia.eu. skomentuj
2009-07-03 12:08:02 | *.*.*.* | adek589
Chakier!!!!!, do ciebie mówię odpisz!!!!!!!!!
Bo inaczej napiszę tutaj więcej tekstów, czekam na odpowiedz do jutra do godz.
13. skomentuj
2009-07-03 19:39:16 | 82.139.41.* | mipi
dżizzzz.... aż mnie mysz rozbolała od kręcenia rolką... a to tylko deszcz był!
nawet błyskawicy nie było! skomentuj
2009-07-03 22:21:59 | 77.254.90.* | Locien The Great
Re: Wpis o deszczu. [15]
Nie wiem czy wiecie, ale za ten spam chakier może was podać do sądu= ciekawe co
powiedzą wasze mamy (nie macie na 100% nawet 16 lat (raczej koło 10) więc sądzeni
będą rodzice.


PS
Za ten spam to chakier może także usunąć te WSZYSTKIE konta z plemion... skomentuj
2009-07-04 10:23:47 | *.*.*.* | adek589
Ja mam 18 lat, kolega ma 16 lat. skomentuj
2009-07-04 10:24:28 | *.*.*.* | adek589
Proszę bardzo!!!!!! Mam przy sobie 2 kolegów i jesteśmy w domu kolegi,
jeśli hakier się nie odezwie do 13.00 do zasypię mu ten blog kolejnymi
komentarzami, nigdy tutaj nie napiszę jak chakier da mi te 2 hasła.
Przyrzekam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-04 18:43:46 | 79.186.74.* | Administrator-Bblog
Administracja BBlog nie może pozwolić sobie na takie zachowanie, dla tego
wniesiony został wniosek do prokuratury o wszczęcie dochodzenia w sprawie
wykroczeń których tutaj dokonano. Tyczy się to głównie użytkownika adek589,
który to usiłuje dokonać "włamu" na dwa konta, oraz dokonuje aktu spamu. skomentuj
2009-07-04 19:05:49 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-04 19:06:00 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-04 19:06:14 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-04 19:06:26 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-04 19:06:37 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-04 19:06:51 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-04 19:07:02 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-04 19:07:15 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-04 19:07:26 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-04 19:07:38 | *.*.*.* | adek589
_-¯ Padał deszcz. Od kilku dni ciągle, nieubłaganie lał się z nieba tą samą
monotonną strugą szarych kropel. Niebo wciąż zasnute było jednolitą, grubą
warstwą chmur ołowianego koloru. Odwróciłem się w stronę kuchni:
- Misia! Piszę się ,,ołowianego'' czy ,,ołowiowego''?
- A w jakim kontekście? Bo np. żołnierzyk może być ołowiany, a akumulator
kwasowo-ołowiowy. Więc możesz pisać tak i siak.
- W kontekście chmur. Że ołowianego koloru. Czy ołowiowego?
- Ołowianego.
- Dlaczego?
- Bo jakby były w kolorze cyny, to by były cynowego koloru, a nie cynowianego.
- Ale gdyby były w kolorze róż, to by były różanego, a nie różowiowego.
- A są w kolorze róż?
- Nie.
- To pisz ołowianego.
Cóż, to był jakiś argument.
- Dobra - zgodziłem się.
Uwaga: Wszystkim czytelnikom którzy zwrócili uwagę na to, że w tekście sprytnie
przemyciłem seksistowski samczy stereotyp p.t. ,,miejsce kobiety jest w kuchni''
przyznaję jeden punkt za spostrzegawczość.
Wróciłem do pisania. Deszcz - jest. Chmury - są. Co by tu jeszcze? Może jakaś
błyskawica? E, nie. Błyskawica oznacza, że coś się dzieje. Burza. Ulewa.
Wichura.
A mnie chodziło raczej o to, by wytworzyć atmosferę jednostajności, szarówki,
nudy i ogólnej beznadziei. Tak więc błyskawica nie. Co można by jednak dopisać,
żeby było jeszcze bardziej nudno i beznadziejnie? Przemówienie polityka w
telewizorze? Rachunki w skrzynce? Brak internetu?
- Napisz, że rynny chlupocą - odezwał się głos koło mnie.
Rozejrzałem się dookoła. Misia była w kuchni (teraz brak punktów, bo teraz to
już
każdy wie). Ja przy komputerze. Charysia bawiła się na górze nowym debuggerem.
Kto zatem się odezwał?
- Ja - powiedział niewidzialny ktoś.
Zastanowiłem się przez chwilę. Nie przypominałem sobie, bym wypowiadał swoje
myśli na głos, ktoś jednak odpowiadał na moje niewypowiedziane pytania.
- Tu popatrz, na biurko po lewej. Tu jestem!
Spojrzałem. Na kartce papieru siedziała mała czarna mrówka.
- Zdziwiony? - powiedziała mrówka.
- Nie - skłamałem.
- Skłamałeś.
Zaniemówiłem. Wpatrywałem się w małego owada kilka dobrych chwil i odniosłem
wrażenie, że on robi to samo.
- Mrówki nie mówią - wykrztusiłem wreszcie.
- Nikt nie twierdzi, że mówią. To byłoby niewykonalne już chociażby ze względu
na
to, że nie posiadamy żadnych - jak wy to określacie - narządów mowy.
- Ale ja cię słyszę!
- Ech, Charyzjusz. Taki duży, a taki głupi. To, że mnie słyszysz wcale nie
oznacza, że muszę mówić.
- Znaczy, masz syntezator jakiś, tak?
- Nie, cymbale! Jak się upijesz i widzisz białe myszki to myślisz że twoi
znajomi
puszczają je z holoprojektora?
- Ale wtedy to są urojenia takie.
- No właśnie. Wtedy twój otumaniony alkoholem mózg sam je sobie roi.
Nieufnie spojrzałem na stojącą obok mnie szklankę. Czyżbym się czymś zatruł?
- Niczym się nie zatrułeś głąbie.
- Wypraszam sobie! - burknąłem, bo cała sytuacja coraz bardziej przestawała mi
się podobać.
- No dobra. Przepraszam. Już ci to wszystko wytłumaczę, choć nie sądziłam że
będzie to potrzebne. Ale OK, po kolei, jak dziecku. Jak ktoś do ciebie mówi, to
wytwarza falę dźwiękową. Dociera ona do twojego ucha i jest przekształcana w
ciąg
impulsów nerwowych, które docierają do twojego mózgu. To sprawia, że słyszysz.
No
więc ja robię to samo, tyle że bez tych wszystkich komplikacji na początku.
- Znaczy, mówisz bezpośrednio w moim mózgu?
- Bingo, przyjacielu.
- Ale jakim cudem?
- Jakim cudem, jakim cudem. Najzupełniej normalnie. Każda mrówka tak umie.
Musiałem wyglądać komicznie: facet siedzący przed komputerem i gadający do
kartki
papieru.
- Chwila. Jak to ,,każda mrówka tak umie''?
- Słuchaj, Chakier. Byłeś kiedyś w lesie?
Wytężyłem pamięć i przywołałem niewyraźnie obrazy z dzieciństwa. Las. Coś się mi
kołatało... Las. Zbiór... drzew. Co to jest drzewo? To spójny graf bez cykli...
- Nie spójny graf bez cykli, geeku, tylko taka duża roślina. Wygląda jak... jak
drzewo - podpowiedziała mrówka.
No tak. Wakacje u babci, rzeka, i to coś za rzeką. Las. Chodziłem tam i
zbierałem
patyki, z których potem zbudowałem na polanie nieduży komputer i grałem na nim w
Counter Strike'a. Niestety, potem ktoś z mojego komputera zrobił ognisko.
- Byłem w lesie. I co? - podsumowałem rozmyślania.
- Widziałeś kiedyś mrowisko?
Tak. Pamiętałem mrowisko. Spory kopiec pełen niedużych pracowitych owadów.
Bardzo
lubiłem je oglądać.
- Widziałem.
- Były w nim mrówki?
- Były.
- Mocno hałasowały?
- Słucham?
- Pytam, czy hałasowały.
- Nie rozumiem...
- Mój Boże... A koleżanki mówiły, że podobno taki inteligentny człowiek z
ciebie.
Pytam, czy w tym mrowisku szumiało, huczało, brzęczało?
- Nooo... Nie.
- No to już rozumiesz?
- Eeeee... Nie.
Przez chwilę wydawało mi się, że mrówka załamuje ręce w geście ,,ale mi się
debil
trafił''. Na szczęście uświadomiłem sobie, że to niemożliwe. Mrówki przecież nie
mają rąk.
- Widzisz, chłopcze, w mrowisku żyją tysiące mrówek. Wyobrażasz sobie ten
harmider który by powstał gdybyśmy musiały komunikować się werbalnie? Dlatego u
nas mechanizmy komunikacji wyewoluował w coś lepszego. I porozumiewamy się
bezpośrednio, bez tej całej zabawy w drgania powietrza. Musisz się tego nauczyć.
Ma to całą masę zalet, włącznie z tą, że można prowadzić uprzejmą konwersację
przy stole bez przerywania żucia. Rozumiesz już?
Wolno pokiwałem głową. Więc to... stworzenie mówi bezpośrednio do moich myśli?
Zaraz, a skąd ono...
- Zaraz, a skąd wiedziałaś co wtedy, wcześniej pomyślałem? Skąd wiedziałaś
wtedy,
że skłamałem? Umiesz czytać w myślach?
- Nie. Umiem tylko pisać w myślach.
- To skąd wiedziałaś?
- Bo napisałeś to w komputerze! Przeczytałam na ekranie!
Przeniosłem wzrok na monitor. Rzeczywiście. Siedziałem, pisałem o deszczu,
chmurach, a potem zacząłem pisać o mrówce. Uśmiechnąłem się. Cwana z niej była
bestia, z tej mrówki.
- Dzięki - powiedziała.
Już miałem spytać, za co dziękuje, ale na szczęście się powstrzymałem. Przecież
to, że jest cwana, też napisałem. Spróbowałem pozbierać myśli.
- Właściwie, to skąd się tu wzięłaś?
- Pada na dworze, to pomyślałam że przeczekam u ciebie. Zresztą - interes mam.
Konto mi buchnęli w ,,Plemionach''. Mógłbyś je odzyskać?
- Spoko. Jaki login?
- ,,Mrufka''
- Spoko.
Włączyłem komputer, zapuściłem program. Po chwili konto było moje.
- Tylko nie pisz tego tam! Bo mi znowu przejmą. Tu, na kartce mi napisz.
Ołówkiem. A potem zetrzyj.
Napisałem. Poczekałem. Starłem.
- Dzięki. Dobra, to ja już nie przeszkadzam. Chyba się przejaśnia, to sobie
pójdę. Jakbyś miał kiedyś jakieś większe przetwarzanie równoległe, to daj znać.
Kilka milionów nas jest, każda wrzuci kawałek na swojego pececika to pójdzie jak
burza.
- OK
- Z kim rozmawiasz? - dobiegło mnie z kuchni.
- Z nikim - spróbowałem się wykręcić.
- Przecież słyszę.
- Z mrówką - przyznałem niechętnie.
Misia wyjrzała przez drzwi i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Po chwili podeszła
i zabrała stojące przede mną piwo.
- Na dzisiaj masz już dość - zakomenderowała.
- Ale ja naprawdę! Tu siedziała. Stała. Na kartce.
Misia przyłożyła mi rękę do czoła, po czym zajrzała w oczy.
- Dobrze, jasne. Idź się już połóż spać.
Wiedziałem, że dyskusje i przekonywania nie mają sensu, więc potulnie zwlokłem
się z krzesła i pomaszerowałem do sypialni. Ach, te kobiety. A wpis o deszczu
zrobię później... skomentuj
2009-07-04 19:08:11 | *.*.*.* | adek589
Chakier, to twoje ostatnie
ostrzeżenie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! skomentuj
2009-07-04 19:45:16 | 79.186.74.* | adek598
Przyznaję się... te konta są kontami chłopaka w którym się kocham. Wiem że to nie
jest normalne żeby być chłopcem i kochac innego ale już taki jestem... To przez
tatę. skomentuj
2009-07-05 00:28:35 | 83.5.250.* | Rivo
Re: Wpis o deszczu. [1]
Przyznam, rozbawiony, że tylko jedno ciśnie mi się teraz na usta...

Chakier! Nie odrzucaj tej miłości! ;) skomentuj
2009-07-05 10:06:40 | 79.186.72.* | Kamyck
Nie :P To ja "zachakierowałem" adkowi konto ;) Patrz po zakresie ip :D skomentuj
2009-07-20 02:21:14 | 86.202.135.* | ffatman
Chyba Szczekn tylko albo inny Gołowan, skomentuj
2009-07-20 02:24:07 | 86.202.135.* | ffatman
co z psów nie mówią a mówią do głowy, golemie14sty. skomentuj
 


Najnowsze komentarze
 
2016-03-27 11:01
loan offer do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Dobry dzień, Jestem MR larryt, prywatnej pożyczki Pożyczkodawca oraz współpracy finansowej[...]
 
2016-03-12 03:02
Pani Tamara Tita do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć, Nadchodzi Affordable kredytu, która zmieni twoje życie na zawsze, jestem Pani Tamara[...]
 
2016-03-11 18:49
Josephine Halalilo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć wszystkim, Gorąco polecam to wspaniałe świadectwo, że w moim życiu trzymałem miłości[...]
 
2016-02-23 21:39
pharoah do wpisu:
Wybory coraz bliżej...
Charyzjuszu! Na święte Kontinuum i Infundybułę Chronosynklastyczną - powiadam Ci: Wróć!
 
2016-02-23 18:03
janrski do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
HEJ POMOZESZ MI SIE WŁAMAC NA KONTO MOJEJ ZONY??MA TROJE DZIECI OD 10LAT DO 4 LAT MOGE JEJ[...]
 
2016-02-09 00:03
vektra es a do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Drodzy Użytkownicy, chcielibyśmy odnieść się do poruszanych na tej stronie kwestii jak i[...]
 
2016-02-04 02:07
Pani maris smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Zeznania w sprawie jak mam pożyczkę zmienić życie mojej rodziny Nazywam się Babara Curtney.[...]
 
2016-01-18 21:36
jolasia do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam czy ktoś by mógł włamać mi się na konto?
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl