Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
Feerie, cz. II 2010-02-10 21:56
 Oceń wpis
   
_-¯ Zgodnie z Pierwszym Prawem Rowerzysty, brzmiącym ,,Do celu jedzie się zawsze pod górę i pod wiatr. Z powrotem tak samo'' do Zakopanego miałem pod górę. Pod wiatr pewnie też, gdyż większość padającego śniegu przyklejała się do przedniej szyby mojego auta. Dodatkowo cały czas dogryzała mi moja nawigacja samochodowa, począwszy od samego początku trasy.
- To co, jedziemy do Sopotu? - spytała zaraz po tym gdy spakowawszy około miliona przygotowanych przez Misię ubrań zimowych dla Charrisona i Charysi zająłem miejsce za kierownicą.
- Nie. Jedziemy do Zakopanego - sprostowałem.
- Oooo..., a to czemu? Przecież miał być Sopot.
- Miał, ale zmieniłem zdanie.
- Ahaaaa... jassssne... Zmieniłeś zdanie. Taaaak - podsumowała, jednak coś w jej głosie mówiło mi, że wcale nie przyjęła tego do wiadomości.
- Pantofel - dodała po chwili. Udałem, że tego nie słyszałem. Niestety, docinki na tym się nie skończyły.
- Jedziemy jedynką czy ósemką? - spytała nawigacja, gdy dojeżdżaliśmy do kolejnego skrzyżowania dróg krajowych.
- Ósemką - odparłem.
- To jaka decyzja?
- Ósemką - powtórzyłem.
Nawigacja spojrzała na mnie, jakby mnie pierwszy raz w życiu widziała na oczy.
- A pan tu od kiedy podejmuje decyzje?
Zawrzało we mnie, jednak znalazłem w sobie dość siły by nie wyrzucić z siebie ,,ciętej riposty''. W końcu z tyłu jechały dzieci, które niekoniecznie (miałem taką nadzieję!) znały dowcip o Wujku Zenku i Klaunie Prześmiewcy. Nawigacja jednak świetnie się bawiła.
- Żart, Charyzjusz, hahahaha! - zaśmiała się złośliwie przez samo 'h', choć już wcześniej zwracałem jej uwagę, że mnie to drażni. Przez chwilę panowała cisza. Już miałem nadzieję, że reszta drogi upłynie we względnym spokoju, ale gdzie tam...
- Dalej już nie możemy jechać - poinformowało mnie po pięciu minutach złośliwe pudełko.
- A to czemu?
- Popatrz, ograniczenie do siedmiu i pół tony.
- No i co z tego? Przecież osobowym jadę...
- Ale nosiłeś walizy całe rano, to musisz mieć w bagażniku ze trzynaście ton ładunku. Hahahaha! O! Uważaj, krokodyle! Hahahaha! Eh, Charyzjusz, ubaw po pachy, co nie?
- Nie! - warknąłem i wyrwałem jej wtyczkę z gniazda zapalniczki. Nawigacja lekko westchnęła, po czym jej ekran pociemniał i zgasł. Wreszcie miałem chwilę spokoju.
- STAĆ! POLICJA! - rozległo się w tym momencie. Rzuciłem okiem we wsteczne lusterko, zerknąłem na boki...
- Hahahaha! Bateryjkę mam, Charyzjusz, bateryjkę! - nawigacja znów świeciła ekranem i zaśmiewała się do rozpuku - Ale miałeś minę, mówię ci... Boki zrywać...
Obiecałem sobie, że jak tylko wrócę do domu wymienię jej firmware...

_-¯ Co do jednego nawigacja miała jednak rację. Misia przygotowała na wyprawę tyle rzeczy, że wydawało mi się że ich masa zaczyna zaginać przestrzeń wokół auta. Zresztą, nie powinno mnie to dziwić. Już jadąc na letnie wakacje przekroczyłem ładowność mojego samochodu około trzy tysiące razy. Teraz zaś każda para kąpielówek i lekkich podkoszulków została zastąpiona przez kilka zestawów ocieplanych kombinezonów, swetrów, golfów, rękawiczek, szalików, ciężkich zimowych butów, kapturów, mufek (zawsze sądziłem że mufka to zwierzę podobne do chomika), nauszników i kalesonów. Sądziłem, że gdzieś w środku mojego kufra gęstość wełnianych skarpet zbliżyłaby się do gęstości białych karłów, gdyby tylko białe karły były zbudowane ze skarpet właśnie. Kto je tam zresztą wie? Skoro według jednej z licznych teorii Wielomysła czarne dziury były zbudowane z chusteczek higienicznych, to białe karły mogły być z wełny albo włóczki. Będę to musiał z Wielomysłem przedyskutować, jak tylko wrócę do domu...

_-¯ Trzymając się Zasady Pareto przebycie ostatnich 20% zakopianki zajęło nam 80% czasu. Wlekliśmy się w ślimaczym tempie w sznurze innych samochodów, zaś jedynej rozrywki dostarczało nam liczenie aut które znalazły się w rowie. No, prawie... Było jeszcze przecież CB Radio.
- Uwaga mobile, przed Nowym Targiem najmniejsze gospodarstwo rolne.
- Najmniejsze gospodarstwo? - nie zrozumiała Misia.
- Kogut i dwa psy - wyjaśniłem.
Gratulowałem sobie w duchu, że przed wyjazdem zaopatrzyłem się w łańcuchy na koła. Dzięki temu w miarę pewnie mogłem pokonywać kolejne wzniesienia i zakręty, na co nie wszyscy niestety mieli dość odwagi.
- Koledzy, mógłby ktoś przedłużyć gdzie te misiaki stoją? Bo nie wiem czy mam zjechać, piwko sobie wypiłem...
- To po co żeś kolego w ogóle za kierownicą siadał? - zbeształa nieostrożnego jakaś koleżanka.
- Tak ślisko, że na trzeźwo strach...

_-¯ Do celu dotarliśmy późnym wieczorem. Rozpakowałem auto, łyknąłem kubek herbaty po góralsku (cherbaty niestety gospodarz nie miał) i położyłem się do łóżka. Musiałem się wyspać, gdyż następnego dnia mieliśmy zaplanowaną ciekawą wyprawę w góry...
C.D.N.
 
Serwer, part II 2009-07-19 01:09
 Oceń wpis
   
_-¯ Mroczne Pierogi wydął wargi.
- Trolla? Chcesz powiedzieć że jakiś dzieciak zaspamował mi serwer głupotami?
Pokręciłem głową.
- Nie. Ja nie mówię o takim trollu. Troll forumowy pseudotrollus bardus forumae nie jest tak trollem, nie jest nawet z nim spokrewniony. Po prostu tak się go nazywa, bo jest prościej. Tak jak z kalorią i kilokalorią. Nikt nie mówi kilokaloria, tylko kaloria. Tak samo nikt na pseudotrolla nie mówi pseudotroll, tylko troll.
- Zaraz. Jak to na kilokalorię się mówi kaloria? Bo skoro kaloria oznacza kilokalorię, to po podstawieniu będziemy mieli kilokilokalorię, a potem kilokilikilokalorię i tak bez końca.
- No tak, ale nie należy robić tego rekurencyjnie, tylko jednorazowo.
- Rekurencyjnie? To znaczy jak? Mógłbyś wytłumaczyć?
- Jasne. Ale żeby zrozumieć rekurencję trzeba najpierw zrozumieć rekurencję.
- Ok, zrozumiałem. To jak to jest z tym trollem?
- Jak mówiłem - masz trolla. Prawdziwego trolla komputerowego, trollus abacus . Nie jakiegoś idiotę który wypisuje głupawe teksty. Troll który się zalągł w twoim serwerze jest wielki, paskudny, i zapewne siedzi teraz w swojej pieczarze zażerając się cyklami procesora skradzionymi z centralnej magistrali. W komputerach często lęgną się trolle, na szczęście w większości są neutralne lub prawie neutralne. Ot od czasu do czasu pobiorą opłatę za korzystanie z north- bądź southbrigda chipsetu, ale za to bity parzystości skontrolują czy porządek na szynie PCI zaprowadzą. Niestety, zdarzają się - rzadko bo rzadko, ale jednak - trolle złe, które zamiast uczciwie zarabiać i pomagać innym zbójowaniem się trudnią. I to jest ciężka sprawa, bo troll to nie wirus. Wirus jest mały, wystarczy na niego odpowiednie wspomaganie systemu immunologicznego. Tymczasem przy trollu naturalna ochrona komputera jest żałosna żałośnie, jak coś... jak coś... - szukałem odpowiedniego słowa.
- Jak coś bardzo żałosnego? - podpowiedział Mroczne Pierogi.
- O, właśnie. Dokładnie tak. Sam widzisz - dopóki nie pozbędziemy się paskudy twój serwer będzie się tak zachowywał. Dane na szynie będą ogołacane z co bardziej wartościowych bitów, wszystko będzie działać wolniej, a jak tak dalej pójdzie to niektóre programy w ogóle przestaną działać.
- Dlaczego?
- Po prostu przestaną wysyłać swoje dane, bojąc się o ich integralność.
- Chwila, Charyzjusz! Wiesz, chyba kiedyś miałem na moim komputerze domowym taką sytuację... Zainstalowałem Widnows, i na początku chodził doskonale, ale potem jakby tak zwołowaciał, zwolnił, zaczął dłużej się bootować, programy się jakoś tak niechętnie uruchamiały... Nie potrafiłem na to poradzić, zrobiłem więc reinstall i wszystko zaczęło znowu śmigać, a potem znów się zepsuło! W końcu kupiłem lepszy komputer, a stary dałem serwerom do zabawy.
Pokiwałem głową.
- Zatem wszystko jasne. Zachowanie komputera modelowo pasuje do przypadku trolla. Nowy, świeży system nie wiedział jeszcze nic o zagrożeniach na szynie. Programy uruchamiały się i komunikowały ze światem, pierwsze przypadku utraty danych biorąc za normalne. Kiedy jednak stało się jasne że liczba przekłamanych informacji znacznie przekracza dopuszczalną normę, a zestaw przesłanych bajtów po raz kolejny wrócił bez wszystkich jedynek zagrabionych przez trolla - nabrały podejrzeń i stały się niechętne do podejmowania ryzyka. Uruchamiały się wolniej i pracowały wolniej, bo nie wszystkie bajty chciały iść na magistralę. Dało się wysłać tylko te najodważniejsze. Kiedy jednak i tych zabrakło twój system przestał po prostu działać. Reinstalując wszystko zasiliłeś go w nowe dane i programy nieświadome zagrożeń. I wszystko kręciłoby się tak dalej w ustalonym rytmie, ale przestałeś go używać. Szlak napadany przez trolla opustoszał. Pewnie zdechłby z głodu, ale komputerem zaczęły bawić się serwery - znalazł nowy obiekt swojego zbójeckiego procederu. Porzucił stare hardware i po prostu przeniósł się do niego - pokazałem palcem osowiały serwer.
- Da się coś zrobić?
- Gdyby się nie dało, oszczędziłbym ci wywodów. Musimy po prostu ubić trolla i po sprawie.
- Ubić? Jak? Dasz mu jakieś lekarstwo?
- Ech. Mówiłem ci przecież. Troll to nie wirus. Musimy po prostu wejść do serwera, odnaleźć trolla i zakatrupić. Jak Boewulf Grendela.
- Kim była Grendela Boewulf?
- Duńską playmate z sierpnia 1997.
- Miała trolla w komputerze? W chipsecie?
- Nie. W myszce.
Mroczne Pierogi przybrał wyraz twarzy jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. Po chwili poczerwieniał.
- W... myszce? Znaczy, hehe, na angielski to będzie... w kotku?
- W komputerowej myszce, zboczeńcze!
- Aha. I ona załatwiła trolla? A jak?
- Wyrzuciła myszkę.
Mroczne Pierogi poskrobał się po głowie.
- No tak, ale ja serwera nie mogę wyrzucić. Szkoda go trochę. Słuchaj, a jak dam mu myszkę, to troll w nią wskoczy?
- Nie. Zadomowił się już w środku. Pewnie siedzi teraz na mostku południowym. Musimy po prostu tam wejść i go załatwić. Idziesz ze mną?
- Eeee...
- No co? Boisz się? Nie pękaj, najwyżej umrzesz. Who wants to live forever?
- Eeee... a ile trwa jedno ever?
- Dwa miliardy lat.
- Czyli four ever to będzie...
Dokonałem pobieżnych obliczeń w pamięci, ale niestety na 32 bitach ostatni bit wyskoczył mi poza zakres.
- To będzie zdecydowanie bardzo dużo. - wybrnąłem z sytuacji.
- No dobra. To idę.
- Spoko. To daj jeszcze kawałek kartki, list napiszę do Misi.
- List? Nie możesz wysłać e-maila?
- Póki co testament wysłany e-mailem nie jest wiążący.
- Te... - Mroczne Pierogi zaczerpnął tchu - Testament?
- Na wszelki wypadek, gdyby jednak troll okazał się lepszy od nas. Ale nie bój nic. Niepowodzenia się co prawda zdarzają, ale gra jest warta świeczki.
- Aha. A na czym polegają niepowodzenia?
- Na byciu wyplutym z wnętrza naprawianego komputera.
- Tylko tyle? No to spoko. Po co testament?
- Bo wypluwanie odbywa się na raty. Najpierw leci twoja głowa, cała reszt potem. W jednym lub więcej kawałkach.
Mroczne Pierogi zbladł, a może tylko mi się tak zdawało.
- Ekhm... a często zdarzają się takie wyplucia?
- Bo ja wiem... - tym razem ja poskrobałem się po łepetynie - tak raz na dziesięć razy. To znaczy raz na dziesięć razy to się nie zdarzają. Czyli prawdopodobieństwo sukcesu jest jak jeden do dziesięciu.
Ponieważ kumpel zbladł tak bardzo, że obawiałem się iż jego rejestry bieli na twarzy za chwilę się przekręcą, położyłem mu uspokajającym gestem dłoń na ramieniu.
- Ej! Nie pękaj! Przecież jestem Charyzjusz Chakier! Ze mną szanse powodzenia całej operacji są nieporównywalnie większe!
Uspokajający gest zadziałał.
- Co najmniej jak jeden do ośmiu - dodałem pod nosem.
 
Chasłologia, cz. II 2009-02-27 00:36
 Oceń wpis
   
_-¯ W poprzedniej części chasłologii omówiłem hasła zawierające imiona. Dzisiejszy wpis dotyczyć będzie wybierania haseł w oparciu o osoby - zarówno realne jak i wymyślone. Zapraszam do lektury.

_-¯ Przykładowe hasła z tej kategorii to ,,Krzyś_to_ibis'', ,,DonekDonek'', ,,dominator300'', ,,CKN7.62mm'', ,,batman1robin'' czy ,,JamJestB0nd''. Generalna zasada klasyfikacji jest taka jak w przypadku imion, jednak dochodzą tutaj dodatkowe czynniki. Po pierwsze - posiadacz takiego hasła ma niewątpliwie rozbudowane ego. Nie wystarcza mu samo imię, o nie! Czuje się lepszy od innych użytkowników, które swoje hasła tworzą jedynie w oparciu o imiona. Postawię dolary przeciwko orzechom, że 95% uczestników programów typu ,,Taniec z gwoździami'' czy ,,Na koniu śpiewają'' używa takiego schematu. Pierwsze rozpoznanie zatem to egocentryzm, ekstrawertyzm i megalomania. Jedyny wyjątek od schematu stanowi wspomniane w poprzedniej części ,,CharyzjuszChakier''.

_-¯ Od ogółów przejdę do szczegółów i dokładnie omówię podane wcześniej przykłady rzeczywistych haseł. Co się rzuca w pierwszym to oczywiście użycie podkreśleń. Abstrahując od samej treści - podkreślenia świadczą o zaawansowanej grzybicy, łojotokowym zapaleniu skóry i drożdżakach. Sama postać, do której hasło nawiązuje - jest tylko podświadomie postawionym wykrzyknikiem i kropką nad ,,i'' - i dobitnie świadczy o tym że użytkownik ma łupież.

_-¯ Drugi z przykładów jest czytelną diagnozą uszkodzenia płata czołowego, w którym - jak wiadomo - umiejscowiony jest ośrodek mowy. Powtarzanie zwrotów w pisaniu jest niczym innym jak psychomotorycznym jąkaniem się. Powtarzanie zwrotów w pisaniu jest niczym innym jak psychomotorycznym jąkaniem się. Dodatkowo - jak wiadomo - osobnik w środowisku znany jako ,,Donek'' sam ma problemy z mową i jak do tej pory niepoprawnie artykułuje niektóre głoski, co jest niejako znakiem rozpoznawczym partii do której należy. Powtarzanie zwrotów w pisaniu jest niczym innym jak psychomotorycznym jąkaniem się.

_-¯ Identycznie jest w kolejnym przypadku, jednak tu dochodzą jeszcze problemy z własną osobowością oraz niespłacalnym kredytem. Tego typu hasła zwykle są wynikiem błędnie wpisanych zwrotów typu ,,domator'', ,,miłośnik kotów'' czy ,,hodowca pelargonii''. Szczególnie w tym ostatnim przypadku często jako hasło używane jest słowo ,,Pudzian''. Jeżeli hasło zakończone jest liczbą - oznacza ona liczbę lat przez które udałoby się spłacić kredyt, gdyby przeznaczać na to dochody wszystkich mieszkańców bloku.

_-¯ ,,CKN7.62mm'' to czytelny podpis romantyka-awangardzisty (w odróżnieniu od romantyka-konserwatysty, który użyłby raczej ,,10:20AM''). Liczby orientacyjnie pozwalają określić kiedy nastąpi kolejna próba samobójcza lub śmierć na suchoty. Miłośnicy Cypriana Kamila Norwida określają ją precyzyjnie jako liczbę zmiennoprzecinkową w miesiącach, licząc od daty ustawienia hasła. Zwolennicy Adama Mickiewicza zadowalają się określeniem godziny, jednak bez podania konkretnej daty. Być może ma to związek z faktem, że konserwatysta nigdy nie będzie romantykiem.

_-¯ Od osób rzeczywistych i historycznych przejdźmy do postaci fantastycznych. ,,batman1robin'' to przykład zagubienia w otaczającej rzeczywistości. Z jednej strony ,,batman'' - milioner otoczony nowoczesną technologią. Z drugiej - ,,robin'' - banita z lasu Sherwood, posługujący się drewnianym łukiem i żyjący w mrokach średniowiecza. Mają oni jednak cechę wspólną - obaj walczyli z niesprawiedliwym i złym światem, w którym przyszło im żyć. Posiadacza hasła opartego o podany schemat tylko krok dzieli od chwycenia za siekierę i rozpoczęcia krótkotrwałej (acz spektakularnej) walki z systemem, z której - jeżeli szczęście dopisze - można będzie obejrzeć migawki w popularnych serwisach informacyjnych, włącznie z momentem zasuwania worka na zwłoki.
Ciekawostką w omawianym przykładzie jest fakt użycia jedynki w środku. Ze stuprocentową pewnością można na tej podstawie stwierdzić, że użytkownik jest somnambulikiem lubiącym pierogi z grzybami.

_-¯ Ostatnie hasło wygląda dosyć ciekawie, gdyż stanowi alfanumeryczną twincase'ową wariację na temat osoby George'a Roberta Lazenby'ego. Już sam fakt że do napisania poprzedniego zdania trzeba było użyć trzech pojedynczych apostrofów świadczy o tym, że mamy do czynienia z dewiantem co najmniej średniego szczebla, psychopatą, seryjnym mordercą bądź zamachowcem-samobójcą. Lub wszystkimi tymi osobami na raz. Tylko osobnicy tego pokroju używają zmanglowanej nazwy karabinu AK-47 jako hasła. Na szczęście w tym przypadku algorytm był bardzo prosty i sprowadzał się do następujących kroków:
1. AK-47
2. Zachodni ,,konkurent'' AK-47? MK16.
3. W obu nazwach powtarza się ,,K''. Po wyrzuceniu otrzymujemy M16
4. 1 jest podobne do I. Otrzymujemy MI6
5. MI6 to oczywiście wywiad brytyjski, którego najbardziej znanym agentem jest...
6. James Bond.
7. Dodatkowa gra literowo-cyfrowa i mamy wynik. AK-47 -> JamJestB0nd.

_-¯ W następnym odcinku przedstawię kolejne schematy haseł, jak również postaram się odpowiedzieć na pytania p.t. Czytelników, n.p. w jaki sposób bezpiecznie używać hasła ,,CharyzjuszChakier'' - tak, by nikt go nie odgadł.
 
Nowa nadzieja II 2008-04-04 22:48
 Oceń wpis
   

_-¯ No i stało się. Doszedłem do najbardziej mrocznego, tajemniczego i zatrważającego momentu instalacji linuska - partycjonowania dysków. Ludowe podania i legendy określały ten proces jako coś w rodzaju pierwotnej inicjacji, procesu który oddziela mężczyzn od chłopców. Wyjaśniałoby to po części fakt, że linuska nie instalują kobiety - po prostu nie przeszłyby procesu partycjonowania. Wpatrywałem się w planszę z opisem kolejnego kroku dobrych kilkanaście minut. Trwało to tak długo, że zaczęło mi się wydawać że na białym tle zaczynam dostrzegać kobiecą sylwetkę, która bezgłośnie szepce do mnie ,,No... Chakierze...? Uczyń ten krok... dalej...''.

inst1



_-¯ Czułem się jak Paul Atryda, który właśnie jest poddawany próbie Bene Gesserit. Jeżeli się cofnę - zginę. Jeżeli wytrzymam - będzie mi dane osiągnąć poziom świadomości nieznany do tej pory chakierom. Uważnie, raz za razem przestudiowałem wszystkie napisy. W mojej głowie kilka głosów toczyło ożywioną dyskusję:
- Dane na wybranym dysku zostaną usunięte! - szeptał skrzekliwy, błotnisty głos.
- Ale dopiero, gdy potwierdzisz... - odezwał się mocny głos rozsądku.
- Naprawdę chcesz zastosowania zmian? - mówił ten pierwszy, formułując słowa w ten sposób że słyszałem Reset! Wciśnij Reset!
- Chcesz zastosowania zmian - skwitował ten drugi.
- Chcę zastosowania zmian? - spytałem sam siebie. Po czym wcisnąłem klawisz. Dalej!

inst1



_-¯ Stało się. Napis ,,formatowanie partycji'' na pasku postępu powoli zabarwiał się jasno-ciemnym szkarłatem w tempie pulsu odczuwalnego w moich skroniach. Wydawało mi się, że to krew z moich żył spływa by go napełnić do stu procent. Wiedziałem jednak, że właśnie przekroczyłem Rubikon, że nie ma już odwrotu. Z otępienia wyrwało mnie pojawienie się kolejnego ekranu.

inst1



_-¯ Hasło administratora? Cóż. Piece of cake. Pan Mieczysław (dla znajomych: Mietek, dla znajomych chakierów: M13T3C), zarządca w naszym bloku znał mnie na tyle dobrze, że zdradził mi swoje hasło od razu. Nie wiedziałem tylko, po cholerę instalka linuska potrzebuje hasła Pana Mietka.

inst1



_-¯ Kolejne kroki też były łatwe (użytkownik i jego hasło). System przystąpił do instalacji. W pewnym jednak momencie poczułem dziwne świerzbienie w ustach, jakby chodziło po nim stado mrówek. Pobiegłem w te pędy do łazienki i z wywalonym jęzorem przyjrzałem się sobie w lustrze - na moim języku pojawiały się, kreślone niewidzialną ręką, jakieś dziwne znaki! Przez chwilę stałem osłupiały, po czym w nagłym przebłysku kobiecej intuicji wróciłem do komputera. No tak! Właśnie trwało ,,zapisywanie języka''. Wrażliwszym oszczędzę szczegółów co się działo przy ,,instalacji jądra''

inst1



_-¯ Instalacja trwała ładnych parę chwil. Z przekąsem zauważyłem, że przebąkiwanie MS o podbieraniu przez linuska ich kodu nie były bezpodstawne - instalator, obliczając czas do końca procesu najwyraźniej zerżnięty był z Visty. Początkowo proces miał trwać 45 minut, za kwadrans ten czas wydłużył się do godziny - zupełnie jak w Viście! A za kolejny kwadrans czekała mnie niespodzianka...

inst1

_-¯ Quiz matematyczny! Linuskowe cwaniaki zamiast ogranych kluczy przedstawiły pod koniec procesu instalacji kilka zadań matematycznych. Prostych, lecz z pewnością skomplikowanych na tyle by zrazić nie-chakierów i nie-charyzjuszy. Ponieważ byłem podekscytowany wizją bliskiego końca procesu instalacji odpowiedziałem tylko na trzy najprostsze pytania, co jednak było wystarczające by przejść dalej. Wreszcie pojawiła się upragniona informacja...

inst1

_-¯ Instalacja zakończona. Z bijącym sercem po raz ostatni wcisnąłem klawisz ,,Dalej''. To, co zobaczyłem po chwili było jak ,,Gwiezdne Wrota''. Portal do innego życia. Drzwi do nowego świata. Musiałem tylko zebrać w sobie dość odwagi, by przez nie przejść...

inst1
 
Robaki w Labiryncie II 2007-06-26 23:57
 Oceń wpis
   
_-¯ Nie chodzi tu bynajmniej o dwa robaki w labiryncie, lecz o drugą część smutnej historii mego uzależnienia. A sądziłem już, że jestem 'czysty'...

_-¯ Po wcześniej opisanych zmaganiach z bandą paskudnych robali przez chwilę myślałem, że już po wszystkim. Veni, vidi, vici. Wychodziłem z założenia, że skoro wygrałem raz, to wygram i drugi, i każdy kolejny - dlatego nie było sensu grać. Więc nie grałem. Byłem przykładnym mężem, ojcem i chakierem. Dbałem o żonę, bawiłem się z dziećmi, włamywałem na serwery internetowe. Słowem - sielanka.

_-¯ Mniej więcej w zeszły wtorek postanowiłem zrobić w domu 'dzień bez komputera' - odpowiednik 'dnia bez papierosa' dla nałogowych palaczy. Na wszelki wypadek pozbierałem z przydomowej serwerowni wszystkie kable zasilające, wyniosłem do ogrodu i wrzuciłem do kompostownika, po czym zalałem wszystko szybkoschnącym betonem - tak, na wszelki wypadek gdyby moja wola nie okazała się dość silna.

_-¯ No, ale któż mógł przewidzieć że komputer okaże się tego dnia niezbędny mojemu dziecku. Konkretnie - syn oczekiwał niezwykle ważnego e-maila. To znaczy może nie bardzo ważnego, ale nalegał, bym umożliwił mu odebranie poczty... Choć może nie wyrażam się precyzyjnie, gdyż syn nie ma jeszcze założonej skrzynki pocztowej. Ale dajmy na to, że tego dnia by sobie chciał założyć, po to - by otrzymać niezwykle ważny e-mail. Przecież nie mogłem tak ubezwłasnowolniać własnego syna!
W sumie to jednak nie chciał on zakładać skrzynki. W ogóle nie chciał się bawić komputerem. Lecz przecież to jeszcze dziecko, a ja jestem jego ojcem. To do mnie należał osąd, co jest dla niego dobre, a co nie. I doszedłem do wniosku że na pewno tego dnia przyda mu się komputer...
Trzydzieści minut później z pomocą pożyczonego młota pneumatycznego kułem już stygnącą betonową skorupę. W końcu 'dzień bez komputera' mógłbym zrobić sobie kiedy indziej. Po kolejnych dwóch godzinach nareszcie zasiadłem przed monitorem.

_-¯ I wtedy mnie trafiło. Robiąc rutynowy obchód internetu kątem oka zauważyłem nowy tytuł na stronie 'Top 25 Tower Defense Games'. Gra nazywała się 'Temple Defender'. Była dosyć nisko w rankingu. 'Skoro jest nisko, jest pewnie prosta. Przejdę ją w kwadrans' - pomyślałem i zdecydowałem się poświęcić kwadrans by poprawić sobie samopoczucie.

_-¯ Fragment o moich zmaganiach pominę, zbyt przypomina te opisane poprzednio. Każdy kolejny poziom okupiony był kilkoma godzinami spędzonymi przed komputerem. A poziomów było naprawdę dużo...

_-¯ W weekend żona zadzwoniła do elektrowni by odcięli prąd. Baterii w laptopie starczyło raptem na dwie godziny grania, po czym zostałem wygnany do koszenia trawnika (kosiarka na nieszczęście była spalinowa). Była godzina 14:37... ...O 21:22, gdy na dobre zaczął zapadać zmrok byłem zmuszony przerwać. Co prawda całego trawnika nie skosiłem, udało mi się za to doskonale odtworzyć wygląd labiryntu, ze wszystkimi jego pułapkami i meandrami. Piaskownica robiła za świątynię, zaś niewielki dziecinny namiot był wejściem, z którego wychodziły robaki. Wieże usypałem z wykoszonej w ścieżkach labiryntu trawy, zaś ich zasięg oznaczyłem kamieniami.

_-¯ Następnego dnia żona wykręciła z kosiarki świece, mnie zaś umówiła na jakąś terapię. Zamówiła również kilku facetów z firmy ogrodniczej, którzy zniszczyli mój pieczołowicie odtworzony labirynt i po prostu skosili trawę. Wpadłem w rozpacz, jednak nie na długo - w rogu ogrodu odkryłem bowiem niewielkie mrowisko. Z pomocą ogrodowego szpadelka, węża do wody oraz kilku patyków i kamieni zrobiłem miniaturę labiryntu. Wpuszczone do środka mrówki, koniki polne oraz żuki idealnie odgrywały role robaków, którymi w końcu były. Udało mi się nawet znaleźć kilka ślimaków do obsadzenia ról bossów w bonusowych poziomach - kolesi powolnych, ale niezwykle silnych i śmiertelnie niebezpiecznych... Niestety - moje robaki nie chciały za cholerę poruszać się wyznaczonymi ścieżkami w kierunku świątyni, tylko - łamiąc wszelkie reguły - łaziły wzdłuż i w poprzek labiryntu... Załamałem się.

_-¯ Na nic zdał się mój chytry plan, by w jednym z dużych marketów zajmujących się sprzedażą sprzętu elektronicznego poprzesuwać pudła tak, by zmusić klientów do przesuwania się zgodnie z labiryntowym schematem. Przygotowałem nawet kilka specjalnie ustawionych pudeł z telewizorami, które miały imitować ataki wież (pudła miały spaść przy trąceniu ich przez przechodzące robaki, symulując atak pociskiem). Niestety, ochrona wyrzuciła mnie już podczas trwania pierwszego levelu...

_-¯ Teraz wiem, że jestem uzależniony. Że mam obsesję. Codziennie chodzę na zajęcia terapeutyczne, które kosztują fortunę - wiem jednak, że to dla mojego dobra. Lekarz powiedział, że czynię duże postępy. Zresztą, chodzę tam z ochotą. Tak się śmiesznie składa, że jeżeli założyć że recepcja to wejście dla robaków, zaś gabinet psychologa to świątynia - to droga koło laboratorium analiz oraz rentgena jest prawie identyczna z labiryntem! Jutro zapytam doktora, czy nie miałby nic przeciwko temu by w gabinecie zabiegowym umieścić smoczą wieżę drugiego poziomu...
 


Najnowsze komentarze
 
2016-03-27 11:01
loan offer do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Dobry dzień, Jestem MR larryt, prywatnej pożyczki Pożyczkodawca oraz współpracy finansowej[...]
 
2016-03-12 03:02
Pani Tamara Tita do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć, Nadchodzi Affordable kredytu, która zmieni twoje życie na zawsze, jestem Pani Tamara[...]
 
2016-03-11 18:49
Josephine Halalilo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć wszystkim, Gorąco polecam to wspaniałe świadectwo, że w moim życiu trzymałem miłości[...]
 
2016-02-23 21:39
pharoah do wpisu:
Wybory coraz bliżej...
Charyzjuszu! Na święte Kontinuum i Infundybułę Chronosynklastyczną - powiadam Ci: Wróć!
 
2016-02-23 18:03
janrski do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
HEJ POMOZESZ MI SIE WŁAMAC NA KONTO MOJEJ ZONY??MA TROJE DZIECI OD 10LAT DO 4 LAT MOGE JEJ[...]
 
2016-02-09 00:03
vektra es a do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Drodzy Użytkownicy, chcielibyśmy odnieść się do poruszanych na tej stronie kwestii jak i[...]
 
2016-02-04 02:07
Pani maris smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Zeznania w sprawie jak mam pożyczkę zmienić życie mojej rodziny Nazywam się Babara Curtney.[...]
 
2016-01-18 21:36
jolasia do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam czy ktoś by mógł włamać mi się na konto?
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl