Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
Robaki w labiryncie III 2009-09-20 15:04
 Oceń wpis
   
_-¯ Dużo wody w Wiśle upłynęło od mojego ostatniego starcia z robakami. Ponad dwa lata. Choć straciłem mnóstwo czasu i pieniędzy, to jednak wyleczyłem się z robaczanej obsesji. To znaczy - tak sądziłem. Niestety, kilka dni temu otrzymałem niewinnie wyglądający e-mail, a w nim ten link. Koszmar powrócił.

_-¯ Na bok poszły wszystkie zaplanowane chakierowania, koszenie trawnika, wypad do kina z dziećmi czy romantyczna kolacja z Misią. Właśnie opracowuję kolejną strategię, analizuję stosunek siły do kosztów czy szybkostrzelności do zasięgu. Mój pokój oblepiony jest zabazgranymi wydrukami z potyczek, na których "na gorąco" wynotowuję słabe punkty które doprowadziły do porażki w takim czy owakim levelu. Podłogę zaściełają wykresy z planami rozwoju ekonomicznego na kolejnych poziomach. Wiem, że trzydziestego piątego nie przejdzie się bez co najmniej trzech czterowiązkowych wież laserowych o najwyższej mocy, bo tylko taka siła będzie zdolna "na bieżąco" rozprawić się z prawie setką nieustępliwie maszerujących niebieskich piechociarzy. W trzydziestym ósmym trzeba wzmocnić tylny pas obrony, gdyż piechota otrzyma wsparcie w postaci śmigłowców. Zatem gdy lasery będą miały pełne ręce (?) roboty z siłami lądowymi, bez dodatkowej, wielkokalibrowej i szybkostrzelnej niespodzianki lotnictwo nie niepokojone pokona całą zaplanowaną drogę. I Game Over. No a potem jeszcze czołgi. I quady. I niszczyciele. I mechy... Aaaaaaaaaaaaaaa!

7s


_-¯ Niestety, cały czas się nie udaje. Choć za każdym razem jest coraz lepiej, choć coraz częściej misja kończy się sukcesem, to zawsze jest jedno ,,ale''. Zawsze ktoś przechodzi.

es


 
 Oceń wpis
   
_-¯ Przyznaję się bez bicia: zaniedbałem ostatnio swoją Galerię XXX, oj, zaniedbałem. Na szczęście nie ma tego złego, czego by nie można jeszcze bardziej zepsuć. Tak więc w ramach resuscytacji, rekolekcji i renowacji - oto apetyczne zdjęcie paru babeczek w przezroczystych falbankach. Spójrzcie tylko na te cudownie słodkie krągłości!

babeczki

_-¯ Po prostu palce lizać...
 
 Oceń wpis
   

_-¯ Po mojej ostatniej publikacji dotyczącej cyklu ,,Kobiety w Sieci'' dostałem od Państwa (a właściwie: od Panów) masę listów. Okazało się, że to co dla wprawnego chakierskiego oka jest jasne i przejrzyste - dla innych już niekoniecznie. Zamieszczam zatem ten materiał jeszcze raz - tym razem z obszernym opisem.

netkobieta, z opisem
 
Kobiety w Sieci 2008-09-20 23:17
 Oceń wpis
   

_-¯ Internet to nie tylko Charyzjusz Chakier. Pragnąc iść z duchem równouprawnienia przedstawiam Państwu pierwszy wpis z cyklu ,,Kobiety w Sieci''. Dzisiaj interesująca sylwetka osoby, którą spotkałem penetrując (!) zasoby głębokiego (!!!) internetu. Proszę zwrócić uwagę na doskonałe równoważenie we wszystkich węzłach ;)

netkobieta
Oryginał
 
 Oceń wpis
   
_-¯ Zdecydowałem się ujawnić, do tej pory nie publikowane, dokumentalne zapisy z wizyty Adolfa Hiltera w Anglii. Ponieważ dokument jest po angielsku, przygotowałem wersję z napisami.
 
Wirusy w Linuksu 2007-07-12 23:19
 Oceń wpis
   
_-¯ Ech, stary jestem, a głupi. Dałem się nabrać na 'marketing-speech' linuksowych zealotów, zapewniających mnie że program Linux jest odporny na wirusy. Ale może zacznę od początku...

_-¯ Jak każdy szanujący się chakier mam pokaźną hodowlę wirusów, które trzymam w dobrze obfirewallowanym sandboksie za potrójną ścianą ognia, z dostępem jedynie emacsem przez sendmail. Pech jednak chciał, że kilka dni temu po karmieniu moich pupili nie domknąłem wszystkich portów dostępowych i tałatajstwo jakoś zdołało wydostać się na zewnątrz. Jak wiadomo - nieszczęścia chodzą parami, tak więc wydarzenie to miało miejsce akurat wtedy kiedy uczestniczyłem w międzynarodowej konferencji chakierów w Kalkucie, tak więc zanim wróciłem do domu robactwo dosłownie opanowało mój dom. Zaniepokoiłem się już przy furtce, gdy okazało się że moja skrzynka pocztowa jest totalnie zapchana ulotkami reklamującymi tanie generyki viagry oraz niebywałe okazje inwestycyjne na tokijskiej giełdzie (o porno-stronach nie wspominając). Po otworzeniu (otwarciu?) drzwi wejściowych wpadłem zaś na kilkunastoterabajtowy stos torrentów. Były tak spasione że nawet nie miały siły przede mną uciekać... ba! niektóre nawet nie przerwały seedowania, poświęcając mej osobie jedynie przelotny integrity-check. Gdybym nie miał przy sobie laptoka z pendrakiem ze sprzętowym przekierowaniem do /dev/null to pewnie wejście do środka zajęłoby mi cały dzień...
Gdy uporałem się z torrentami moim oczom ukazało się istne pandemonium. Wirusy były wszędzie. Na szafie, na lampie, w bootsektorze, w prywatnych folderach mojej żony oraz w szufladzie z bielizną. Duża część z nich zdążyła pootwierać już sobie backdoory korzystając ze wszystkich dostępnych mediów, włączając w to gaz oraz wodociągi. Kilka co sprytniejszych nawiązało nawet łączność wykorzystując zwykłą pocztę. Jeszcze przez kilka dni musiałem odprawiać listonoszy przynoszących polecone dla panów Email Worm oraz Win32 Ray. Z ciekawości przyjąłem jedną z takich przesyłek, w której znajdował się po prostu zakodowany base64 pakiet UDP. Przez chwilę nawet zastanawiałem się czy złamać przyjętą przeze mnie politykę DROP dla tego typu pakietów i nie odpisać nadawcy żeby się cmoknął w... nos, ale w końcu zdrowy rozsądek zwyciężył. Na kopercie nasmarowałem 'adresat nieznany' i wrzuciłem do skrzynki na najbliższej poczcie...

_-¯ Uporządkowanie domu zajęło mi ponad tydzień, łącznie z reformatowaniem parkietu oraz powtórną instalacją glazury. A ponieważ to co zdarzyło się raz może się wydarzyć ponownie - postanowiłem się zabezpieczyć przed tego rodzaju niespodziankami. Krótki wywiad wśród znajomych chakierów naprowadził mnie na ślad ponoć doskonałego programu Linux, który jest odporny na wirusy. Jeden z szanowanych przeze mnie (do niedawna) chakierowych góró stwierdził autorytatywnie: 'w Linuksu nie ma wirusów!'

_-¯ Szczęściem, stary ze mnie chakier, i doświadczony. Nie uwierzyłem więc na słowo, lecz przed powierzeniem bezpieczeństwa swojego domostwa nieznanemu programowi przeprowadziłem kilka testów. Ich wynik sprawił, że znajomość z owym góró uznałem za zakończoną...
Test był genialny w swej prostocie. Zainstalowałem program Linux (nie obyło się bez problemów, na szczęście zaopatrzyłem się wpierw w specjalizowane dostępne na rynku czasopisma o Linuksu, opisujące proces instalacji tego niezwykle skomplikowanego oprogramowania) i uruchomiłem. Przebootowałem się do Windows i sprawdziłem jego partycje programem antywirusowym - wirusów rzeczywiście nie było...
Ucieszyłem się, ale była to radość przedwczesna, gdyż nadszedł czas na drugi etap mojego testu. Przekopiowałem na partycję z Linuksu część moich folderów z Windows. Przeskanowałem jeszcze raz... I co?

I znalazło na tej partycji od cholery wirusów!!!

_-¯ Piszę to ku przestrodze dla wszystkich tych, którzy wciąż wierzą w magiczne sposoby zabezpieczenia swojego komputera poprzez instalację nikomu nie znanych 'innowacyjnych' programów. Nic nie zastąpi codziennego reboota i comiesięcznego reinstalla... A Linux nigdy nie był, nie jest, i nie będzie wolny od wirusów. Było ich tam dokładnie tyle, ile skopiowałem...
 
W walce ze SPEKULACJĄ 2007-07-02 00:10
 Oceń wpis
   
_-¯ Mimo wzrostu zaopatrzenia Państwowych Domów Towarowych w materiały włókiennicze w sklepach panuje wciąż jeszcze tłok i ścisk. Dlaczego?
Oto odpowiedź: Państwowa Komisja Specjalna wykryła przyczyny paniki i trudności. Wzmożony nacisk zorganizowanych elementów spekulacyjnych oraz masowe wykupywanie towarów były powodem zła. Towary wprost ze sklepów wędrują do zakonspirowanych melin, by stać się źródłem zysku spryciarzy. Wełna sukienkowa, stuprocentowa wełna ubraniowa, jedwabie. Ileż rodzin okradziono!? Lecz wszystko ma swój kres!
Niedobitki kapitalistyczne, spekulanci, paserzy, specjaliści od handlu łańcuszkowego, panikarze, wyzyskiwacze... Zajmie się nimi Komisja Specjalna.
Towary powrócą do sklepów. Całkowite powodzenie akcji Komisji Specjalnej zależy od nas wszystkich.

_-¯ Walczymy ze SPEKULACJĄ!


_-¯ UWAGA! To jest STARY materiał ARCHIWALNY! Piszę na wszelki wypadek, gdyby komuś ton wypowiedzi wydał się znajomy...
 
Robaki w Labiryncie II 2007-06-26 23:57
 Oceń wpis
   
_-¯ Nie chodzi tu bynajmniej o dwa robaki w labiryncie, lecz o drugą część smutnej historii mego uzależnienia. A sądziłem już, że jestem 'czysty'...

_-¯ Po wcześniej opisanych zmaganiach z bandą paskudnych robali przez chwilę myślałem, że już po wszystkim. Veni, vidi, vici. Wychodziłem z założenia, że skoro wygrałem raz, to wygram i drugi, i każdy kolejny - dlatego nie było sensu grać. Więc nie grałem. Byłem przykładnym mężem, ojcem i chakierem. Dbałem o żonę, bawiłem się z dziećmi, włamywałem na serwery internetowe. Słowem - sielanka.

_-¯ Mniej więcej w zeszły wtorek postanowiłem zrobić w domu 'dzień bez komputera' - odpowiednik 'dnia bez papierosa' dla nałogowych palaczy. Na wszelki wypadek pozbierałem z przydomowej serwerowni wszystkie kable zasilające, wyniosłem do ogrodu i wrzuciłem do kompostownika, po czym zalałem wszystko szybkoschnącym betonem - tak, na wszelki wypadek gdyby moja wola nie okazała się dość silna.

_-¯ No, ale któż mógł przewidzieć że komputer okaże się tego dnia niezbędny mojemu dziecku. Konkretnie - syn oczekiwał niezwykle ważnego e-maila. To znaczy może nie bardzo ważnego, ale nalegał, bym umożliwił mu odebranie poczty... Choć może nie wyrażam się precyzyjnie, gdyż syn nie ma jeszcze założonej skrzynki pocztowej. Ale dajmy na to, że tego dnia by sobie chciał założyć, po to - by otrzymać niezwykle ważny e-mail. Przecież nie mogłem tak ubezwłasnowolniać własnego syna!
W sumie to jednak nie chciał on zakładać skrzynki. W ogóle nie chciał się bawić komputerem. Lecz przecież to jeszcze dziecko, a ja jestem jego ojcem. To do mnie należał osąd, co jest dla niego dobre, a co nie. I doszedłem do wniosku że na pewno tego dnia przyda mu się komputer...
Trzydzieści minut później z pomocą pożyczonego młota pneumatycznego kułem już stygnącą betonową skorupę. W końcu 'dzień bez komputera' mógłbym zrobić sobie kiedy indziej. Po kolejnych dwóch godzinach nareszcie zasiadłem przed monitorem.

_-¯ I wtedy mnie trafiło. Robiąc rutynowy obchód internetu kątem oka zauważyłem nowy tytuł na stronie 'Top 25 Tower Defense Games'. Gra nazywała się 'Temple Defender'. Była dosyć nisko w rankingu. 'Skoro jest nisko, jest pewnie prosta. Przejdę ją w kwadrans' - pomyślałem i zdecydowałem się poświęcić kwadrans by poprawić sobie samopoczucie.

_-¯ Fragment o moich zmaganiach pominę, zbyt przypomina te opisane poprzednio. Każdy kolejny poziom okupiony był kilkoma godzinami spędzonymi przed komputerem. A poziomów było naprawdę dużo...

_-¯ W weekend żona zadzwoniła do elektrowni by odcięli prąd. Baterii w laptopie starczyło raptem na dwie godziny grania, po czym zostałem wygnany do koszenia trawnika (kosiarka na nieszczęście była spalinowa). Była godzina 14:37... ...O 21:22, gdy na dobre zaczął zapadać zmrok byłem zmuszony przerwać. Co prawda całego trawnika nie skosiłem, udało mi się za to doskonale odtworzyć wygląd labiryntu, ze wszystkimi jego pułapkami i meandrami. Piaskownica robiła za świątynię, zaś niewielki dziecinny namiot był wejściem, z którego wychodziły robaki. Wieże usypałem z wykoszonej w ścieżkach labiryntu trawy, zaś ich zasięg oznaczyłem kamieniami.

_-¯ Następnego dnia żona wykręciła z kosiarki świece, mnie zaś umówiła na jakąś terapię. Zamówiła również kilku facetów z firmy ogrodniczej, którzy zniszczyli mój pieczołowicie odtworzony labirynt i po prostu skosili trawę. Wpadłem w rozpacz, jednak nie na długo - w rogu ogrodu odkryłem bowiem niewielkie mrowisko. Z pomocą ogrodowego szpadelka, węża do wody oraz kilku patyków i kamieni zrobiłem miniaturę labiryntu. Wpuszczone do środka mrówki, koniki polne oraz żuki idealnie odgrywały role robaków, którymi w końcu były. Udało mi się nawet znaleźć kilka ślimaków do obsadzenia ról bossów w bonusowych poziomach - kolesi powolnych, ale niezwykle silnych i śmiertelnie niebezpiecznych... Niestety - moje robaki nie chciały za cholerę poruszać się wyznaczonymi ścieżkami w kierunku świątyni, tylko - łamiąc wszelkie reguły - łaziły wzdłuż i w poprzek labiryntu... Załamałem się.

_-¯ Na nic zdał się mój chytry plan, by w jednym z dużych marketów zajmujących się sprzedażą sprzętu elektronicznego poprzesuwać pudła tak, by zmusić klientów do przesuwania się zgodnie z labiryntowym schematem. Przygotowałem nawet kilka specjalnie ustawionych pudeł z telewizorami, które miały imitować ataki wież (pudła miały spaść przy trąceniu ich przez przechodzące robaki, symulując atak pociskiem). Niestety, ochrona wyrzuciła mnie już podczas trwania pierwszego levelu...

_-¯ Teraz wiem, że jestem uzależniony. Że mam obsesję. Codziennie chodzę na zajęcia terapeutyczne, które kosztują fortunę - wiem jednak, że to dla mojego dobra. Lekarz powiedział, że czynię duże postępy. Zresztą, chodzę tam z ochotą. Tak się śmiesznie składa, że jeżeli założyć że recepcja to wejście dla robaków, zaś gabinet psychologa to świątynia - to droga koło laboratorium analiz oraz rentgena jest prawie identyczna z labiryntem! Jutro zapytam doktora, czy nie miałby nic przeciwko temu by w gabinecie zabiegowym umieścić smoczą wieżę drugiego poziomu...
 
1 | 2 |


Najnowsze komentarze
 
2016-03-27 11:01
loan offer do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Dobry dzień, Jestem MR larryt, prywatnej pożyczki Pożyczkodawca oraz współpracy finansowej[...]
 
2016-03-12 03:02
Pani Tamara Tita do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć, Nadchodzi Affordable kredytu, która zmieni twoje życie na zawsze, jestem Pani Tamara[...]
 
2016-03-11 18:49
Josephine Halalilo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć wszystkim, Gorąco polecam to wspaniałe świadectwo, że w moim życiu trzymałem miłości[...]
 
2016-02-23 21:39
pharoah do wpisu:
Wybory coraz bliżej...
Charyzjuszu! Na święte Kontinuum i Infundybułę Chronosynklastyczną - powiadam Ci: Wróć!
 
2016-02-23 18:03
janrski do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
HEJ POMOZESZ MI SIE WŁAMAC NA KONTO MOJEJ ZONY??MA TROJE DZIECI OD 10LAT DO 4 LAT MOGE JEJ[...]
 
2016-02-09 00:03
vektra es a do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Drodzy Użytkownicy, chcielibyśmy odnieść się do poruszanych na tej stronie kwestii jak i[...]
 
2016-02-04 02:07
Pani maris smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Zeznania w sprawie jak mam pożyczkę zmienić życie mojej rodziny Nazywam się Babara Curtney.[...]
 
2016-01-18 21:36
jolasia do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam czy ktoś by mógł włamać mi się na konto?
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl