Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
Mroczne Widmo! 2008-03-29 16:01
 Oceń wpis
   
_-¯ ,,Mroczne Widmo'' - tym terminem Stefan określał linuska. Początkowo nie wiedziałem dlaczego, jednak przedwczoraj Stefan pokazał mi jednego, zainstalowanego przez zespół jego ekspertów w najtajniejszym z tajnych laboratoriów.
- Rzeczywiście, mroczny i widmowy - skwitowałem obraz który ujrzałem na ekranie komputera.
- A nawet Mroczny i Widmowy - uzupełniłem po chwili namysłu.
Podszedłem do monitora i lekko przeciągnąłem palcem po kineskopie, zbierając z niego grubą warstwę kurzu i brudu.
- Popatrz, Stefan - wskazałem przetarte miejsce - tutaj nie wygląda już tak mrocznie. Może po prostu macie brudny monitor?
- Nie wygląda mrocznie, ale za to bardziej zwidmowiał.
- Zwidmowiał, bo mam palce tłuste, i trochę zasmarowałem Wam ekran masłem. To stąd to widmowe smużenie. Ale jak się zrobi tak... - poplułem na mankiet flanelowej koszuli i elegancko doczyściłem fragment kineskopu - ... to proszę. Nie ma kurzu, nie ma tłuszczu - ani mrocznie, ani widmowo. Rzekłbym, że jasno i wyraźnie nawet. I kolorowo. Taka Jasna Kolorowa Wyrazistość - zakończyłem z uśmiechem.
- Jasna Wyrazistość? Charyzjusz, kryptonimem naszych działań antylinuskowych nie może być ,,Jasna Kolorowa Wyrazistość''! To brzmi jak tytuł kolejnego odcinka bajki ,,Małe kucyki''! ,,Mroczne Widmo'' było doskonałe, ale oczywiście Ty musiałeś przyjść tutaj z tym swoim rękawem i wszystko zepsułeś!
- Sam chciałeś mi to pokazać - zaprotestowałem.
- Tak! Ale nie musiałeś się od razu pchać z łapami i psuć mi mroczność i widmowość! I co ja teraz zrobię? - prawie załkał.
- Opanuj się, Stefan. Po prostu podłączycie inny brudny monitor.
Stefan rozpromienił się.
- Tak! Oczywiście! Ha! Charyzjusz, Ty to masz jednak łeb na karku!
- Moglibyście go też posmarować masłem, co dałoby dodatkowy efekt widmowości.
- Doskonały pomysł!
- I może nakichać na niego?
- Hmmmm... Nakichać chyba jednak nie. ,,Mroczne Widmo Upstrzone Kropelkami Wydzieliny Błon Śluzowych Nosa'' brzmi rzeczywiście przerażająco, ale to chyba nie to o co nam chodziło. Psuje gotycki klimat oryginalnego terminu.
- Jaki klimat? - nie zrozumiałem.
- Gotycki.
- Znaczy, z łukiem ostrym i sklepieniem krzyżowo-żebrowym?
- Nie... Gotycki to znaczy taki... mroczny.
- Aha. Zatem ,,Mroczne Widmo'' jest bardzo gotyckie. Ale samo ,,Mroczne'' byłoby gotyckie w stu procentach.
- Ale samo ,,Mroczne'' nie może być. Mroczne musi być coś.
- To może ,,Mroczne Gotyckie Widmo''? Jest dwa razy bardziej gotyckie, moim zdaniem.
- Nie. Niech zostanie, jak jest. Ale zostawmy kwestię nazewnictwa. Jak Ci idzie chakierowanie linuska - zmienił temat.
- Na razie czytam literaturę fachową na jego temat. Niedługo zamierzam go samodzielnie zainstalować.
- Uważaj. To piekielnie niebezpieczne.
- Ale Wam jakoś się udało - wskazałem komputer.
- Tak, ale u nas robiło to siedmiu najlepszych specjalistów przez dwa tygodnie. A Ty jesteś sam. Chakier, nawet nie wyobrażasz sobie jak piekielnie skomplikowany jest proces instalacji tego czegoś.
- Trochę już wiem. Przeczytałem w kilku opisach z internetu.
- Nie polegaj na nich. Nie jest tam napisane ani słowa o tym co najgorsze. No, ale jesteś najlepszy, więc dasz radę - poklepał mnie po plecach.
- Dam radę... - powtórzyłem jakby dla siebie.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę o różnych biznesowych sprawach, o tym czy Marta w ,,Złotopolskich'' zejdzie się z Tomkiem i kiedy wreszcie zaczną puszczać reklamy dodów z Lodą, po czym każdy wrócił do siebie i swoich zajęć...

_-¯ Nie przyznałem się Stefanowi, że próbowałem zainstalować linuska od dobrego tygodnia. Straciłby wiarę w mój profesjonalizm, gdyż niestety utknąłem już na pierwszym ekranie:

instalator

Gdzie Ci pokręceni linuskowi dranie ukryli klawisz ,,Dalej''?!
 
Mroczne widmo? 2008-03-26 23:30
 Oceń wpis
   
_-¯ Jedna z pierwszych zasad pola walki mówi ,,poznaj swego wroga''. Odpaliłem zatem goglarkę i wklepałem w pole wyszukiwania ,,linusk''. Rezultat nie zdziwił mnie szczególnie - chłopaki od Steve'a już działali i na tym polu, tak że pierwszy link prowadził do ich strony firmowej. Dla formalności kliknąłem w podany link i pobieżnie zapoznałem się z materiałami. Poskrobałem się po głowie i z uwagą obejrzałem efekt tej operacji zgromadzony pod paznokciami. Niestety, żółto-szaro-blade drobinki łupieżu, lekko nasiąknięte łojem nie dodały mi inwencji. Cholera, skoro było tak dobrze, to czemu Steve aż tak się tego czegoś obawiał? Co było źródłem lęku Steve'a?
W tym momencie wkurzyłem się, sięgnąłem po telefon i wykręciłem jego numer. Dosyć długo czekałem, nim ktoś po drugiej stronie odbierze.
- Halo? - dobiegł mnie zaspany głos.
- Cześć, Steve, mam jedno pytanie. Nie przeszkadzam? - dodałem dla formalności.
- Charyzjusz! Czy Ty wiesz która jest godzina?
Spojrzałem na zegarek.
- Po dwudziestej trzeciej - odparłem.
- Ale tutaj! Jak u Ciebie jest po dwudziestej trzeciej, to tutaj jest trzecia rano!
- Nie, Steve. U Ciebie jest coś koło szóstej po południu. Liczysz strefy czasowe nie w tą stronę...
W słuchawce na chwilę pojawiła się cisza, po czym zmieniła się w skonfundowany głos Steve'a.
- No tak. Masz rację. Przepraszam. Zawsze mi się myli... No i to stąd ten mój wcześniejszy zaspany głos. Nigdy nie wiem, czy jak do mnie dzwonisz to u mnie jest później czy wcześniej.
- Zapisz sobie gdzieś.
- W porządku. Ale - mówiłeś, że w jakiej sprawie dzwonisz?
- W sprawie zapisu odmiany twojego imienia.
- Hę?
- Wiesz, wkurza mnie to że kończy się na samogłoskę i muszę pisać ten apostrof.
- Co proponujesz?
- Stiwen? Stiwen, Stiwena, Stiwenowi, Stiwena, ze Stiwenem, o Stiwenie...
- Nie podoba mi się.
- Stiw?
- Jeszcze gorzej.
- To może Stefan?
- Jakoś tak prostacko...
- No co ty. Był taki polski król, nazywał się właśnie Stefan. Stefan Batory. Zbudował największy polski transatlantyk.
- W porządku. W takim razie może być Stefan.
- No to fajnie. To idę brać się za tego linuska.
- Powodzenia.
- Dam mu niezły wycisk.
- Świetnie.
- Jak z nim skończę, nie będzie wiedział gdzie góra a gdzie dół.
- Już mu współczuję.
- Dostanie za swoje.
- Chakier?
- Pożałuje, że się w ogóle urodził.
- Chakier?
- Normalnie, jeszcze przez wiele lat matki będą tym wydarzeniem straszyć małe systemiątka operacyjne...
- Chakier!!!
Opamiętałem się.
- Tak?
- Może byś wreszcie wziął się do roboty, zamiast [...] bez sensu?
- Zamiast co bez sensu? Sorry, coś mi wypikało Twoje wyrażenie...
- Mam Ci przeliterować?
- Jeżeli to nie kłopot...
Stefan przeliterował.
- Ach! Powiedziałeś [...]
- Być może. Teraz mnie coś wypikało...
- Przeliterować?
- Nie! Weźże się cholera wreszcie zabierz za pracę! Miałeś zachakierować linuska, a przez tę durną rozmowę kolejny wpis poświęcisz na... na... na to co się wypikuje o niczym!
- No sorry, Stefan, ale jakoś muszę wyrobić limit słów, a nie mam talentu Orzeszkowej i nie umiem barwnie i rozwlekle opisywać przyrody. Gdybym umiał to mógłbym trzy odcinki machnąć o tym co widzę za oknem. A wiesz, co widzę za oknem?
- Nie.
- To mnie spytaj.
- Co widzisz za oknem.
- Śnieg pada...
- I?
- I to wszystko.
Stefan milczał chwilę.
- No, rzeczywiście kiepsko u Ciebie z opisami. Gdybyś Ty pisał ,,Nad Niemnem'' zmieściłbyś się w jakichś szesnastu stronach...
- A skąd wiesz? Czytałeś ,,Nad Niemnem''?
- Tam zaraz czytałem - w głosie Stefana dało się wyczuć lekkie zażenowanie - opracowanie sobie kupiłem takie małe w księgarni, żeby tylko wiedzieć co i jak...
- Nie przejmuj się. W dzisiejszych czasach nikt już tego chyba nie czytuje - pocieszyłem go.
- No, to jak będzie z tym linuskiem? - podjął przerwany wątek.
- Biorę się za niego od jutra. Ale-ale, powiedz mi Stefan, ale tak szczerze. Czego wy się właściwie tak boicie?
- Nie wiem, czy powinienem...
- Mnie możesz powiedzieć.
- A nie wypaplesz?
- Za kogo Ty mnie masz? - obruszyłem się.
- No dobra. To posłuchaj...

_-¯ Stefan powiedział.

_-¯ Trzy godziny później Misia podeszła do komputera, wyłączyła monitor, wyjęła z mojej dłoni słuchawkę telefonu, starła starannie dużą plamę śliny która wąskim strumyczkiem wciąż sączyła mi się z otwartej paszczy, po czym wzięła pod ramię i delikatnie zaprowadziła do łóżka. Położony na wznak ciągle wpatrywałem się w sufit szeroko otwartymi ze zdumienia oczami. A może oczyma?
 
Mroczne widmo... 2008-03-24 01:25
 Oceń wpis
   
_-¯ Nie wiem czemu Steve wybrał akurat ten lokal, ale nie pytałem go o to. Gdy wszedłem - siedział za niewielkim stolikiem w kącie sali i sączył (jak oszacowałem po liczbie pustych szklanek) czwarte już piwo. Podszedłem bez słowa i usiadłem na krześle naprzeciwko.
- Charyzjusz... jest problem - wybąkał znad szklanki piwa marki której tu nie wymienię, gdyż ten postępek uczyniłby mnie bardzo bogatym człowiekiem, ale jednocześnie musiałbym zamknąć bloga.
- Steve... - odpowiedziałem znad szklanki piwa marki Mocny Full, która nie wiedzieć skąd pojawiła się w mej dłoni, nim moje pośladki na dobre dotknęły siedziska. No, ale $500k piechotą nie chodzi.
- Rozumiesz... Wyrosła nam przeszkoda. - Steve przypalił sobie papierosa marki MralBolo zapalniczką Pippo. Strzepnął niedbale popiół, tak że fragmenty szarego pyłu przylgnęły do jego nienagannego garnituru od Majjego.
- Rozumiem. - przytaknąłem, jednocześnie wyjmując telefon marki [TO JEST MIEJSCE NA TWOJĄ REKLAMĘ] i przygotowując się do wprowadzenia do jego pamięci najważniejszych danych.
- Jaki masz zegarek? - zagadnąłem
- Szwajcarski
- Szwajcarski to może być ser. I to pod warunkiem, że pochodzi ze Szwajcarii. A ja pytam o zegarek.
- A co Cię obchodzi mój zegarek, Charyzjusz?
- Takie tam... hobby - skłamałem.
- Charyzjusz? Chyba nie zamierzasz urządzić na swoim blogu jakiegoś reklamowego kotła?
- Ależ skąd! Za kogo Ty mnie masz!
- Uffff... kamień z serca. By the way, wiesz, że większość szwajcarskich serów teraz wytwarza się w Chinach?
- ????
- Rozumiesz, koszty. Szwajcarski ser wytwarzany w Szajcarii kosztuje około 1500% tego co szwajcarski ser wytwarzany w Chinach. Wliczając transport. Fenomen, nie?
- No.
- Nie odpowiadaj monosylabami. Jeszcze Twoi czytelnicy pomyślą, że jesteś głąb.
- Ależ owszem.
- Już lepiej. Kelner!
Atrakcyjna brunetka podeszła do naszego stolika i trzasnęła Steve'a z liścia w papę.
- Za co!? - zaprotestował.
- Nie ,,Za co!?'' tylko ,,Za co?!'' głąbie. Znak zapytania przed wykrzyknikiem. A poza tym to naganne wołać na kelnera ,,kelner'' szczególnie jeżeli kelnerem jest kelnerka. To seksizm i dyskryminacja. I molestowanie.
- Ale ja tylko chciałem zamówić piwo...
- To zamawiaj pan, byle szybko. Nie mam całego dnia.
- Jedno piwo.
Kelnerka stężała w wyczekującej pozie.
- Piwo? Jedno? - Steve zauważył, że keg wymaga dodatkowych uprawnień. Nie dało to spodziewanych rezultatów.
- Może za mało się dookreśliłeś - podpowiedziałem usłużnie.
- Jedno piwo ciemne dla Steve'a - wypowiedział w stronę kelnerki. Nic. Zero reakcji.
- Jedno piwo cie... - przerwał, gdyż złapałem go za rękę
- Poczekaj. Nie możesz się autoryzować raz za razem. Poczekaj na prompt.
Steve poczekał.
- Co dla panów? - kelnerka odezwała się po trzydziestu sekundach.
- Dla mnie jeszcze jedno [TO JEST MIEJSCE NA TWOJĄ REKLAMĘ] a dla kolegi [TO JEST MIEJSCE NA JEGO REKLAMĘ]. I orzeszki.
Steve zamachał gwałtownie rękami.
- Hej, stop! Zbyt dużo mam do stracenia by zamawiać [TO JEST MIEJSCE NA JEGO REKLAMĘ]. Wywalą mnie na zbity pysk gdyby to się ukazało. Chakier,, chyba tego nie opublikujesz?
- W życiu...
- Och... To dobrze wiedzieć, że jesteś profesjonalistą
- Jestem.
- Fajnie.
- No
- Aha
- Uhm
- Uważaj, popiół wleciał ci do kufla
- Jasne. Zdrowie. Uhm... Szlag!
- Mówiłem
- Nie. To ja mówiłem.
- Prawda. Ale przejdźmy do rzeczy. Mamy jeden kłopot. Mały. A właściwie duży. Znaczy... średni. Średni kłopot.
- Sprzedaż Visty?
- Co?
- Czy to sprzedaż Visty?
- Och... Nie. Visty nic nie uratuje. Nie opublikujesz tego co powiem?
- To zależy co powiesz.
- Że Vista to chłam...
- Nie dosłyszałem..
- VISTA TO CHŁAM!
- ???
- Nie będę się kłócił ze znakami zapytania. Zresztą to nie jest moją misją. Chodzi o to, byś zdusił naszą konkurencję.
Połykany właśnie śledzik stanął mi w gardle.
- Konkurencję? - wykrztusiłem plując resztkami słodko-słonego śledziowego filetu.
- To Wy macie jakąś konkurencję? - dodałem, gdy atak kaszlu minął. - Chyba nie chodzi o te śladowe egzemplarze Maców?
- Y-y
- Sony PlaneStation?
- Y-y-y
- YBox 720? Chwila. Przecież to Wasze...
- Y-y-y-y
Za dużo było tych 'y' jak na jeden raz.
- To o co chodzi?
- Linusk
Przeżuwana kiełbaska obróciła się w moim przełyku o 360°, ba! o całe 720°
- Co/ - wykrztusiłem.
- Nie nacisnąłeś Shifta...
- Co? - poprawiłem się.
- Linusk - powtórzył Steve. I dodał - zaczaruj jakoś tego śledzika w kiełbaskę, inaczej ktoś się domyśli że pleciesz. No, ale uznajmy że tego nie powiedziałeś.
- Ten system dla Geeków? On ma być konkurencją? Ta czarna konsola? No weź mnie nie rozśmieszaj... To już DOS mógłby być... -
przerwałem w momencie gdy Steve położył rękę na mojej dłoni.
- Znasz tę wyliczankę Ghandiego? - spytał?
- Tę że najpierw ignorują, potem wyśmiewają, potem walczą i tak dalej? - upewniłem się.
- Aha. Właśnie jesteśmy na etapie ,,i tak dalej''
- O kur[ zmielone w ustach przekleństwo ]
- Nie mów ,,zmielone''. Nie mówi się ,,zmielił'' tylko ,,zmełł''.
- To co? Zmielony to jaki?
- Zmełty?
- Niech będzie zmełty. A może zmlony?
- Zmełty.
- Nieważne. Linusk Wam zagraża?
- Aha...
- A ja mam niby...
- Zchakieruj go. Zniszcz. A my zajmiemy niszę...
- Skoro tak to przedstawiasz... - zgodziłem się

_-¯ Zapłaciłem rachunek (Steve, okazało się, miał kartę która pokrywała jedynie zakupy w cukierni) i wróciłem do domu. Ten Linusk śmierdział mi bardzo, ale cena zaoferowana przez Steve'a tłumiła i ten smród. Miałem tylko nadzieję, że tego nie będę żałował...
 
 Oceń wpis
   
_-¯ Jak było do przewidzenia - Hwast po ostatnim trzepaniu skóry zaczął się odgryzać. Byłem na to przygotowany, jednak muszę przyznać że kilka godzin temu Hwast był o krok od osiągnięcia celu. Atak typu ,,wałek do CIASTa'' chybił jedynie o kilka bajtów. Na kilku zrzutach poniżej prezentuję jego skutki:

atak1

atak1

_-¯ Za pomocą czerwonej elipsoidy oznaczyłem interesujące fragmenty zrzutów. Tak jest, proszę Państwa. Hwast na krótką chwilę pozbawił mnie całkowicie dostępu do mojego bloga. Wiem, że brzmi to strasznie, ale o mały włos jutrzejszy wszechświat byłby wszechświatem bez nowych wpisów Charyzjusza Chakiera. Przerażające, prawda?

_-¯ Na szczęście sam w swoim życiu przeprowadziłem wiele ataków typu CIAST, gdyż sam je wymyśliłem (CIAST oznacza tyle co Chakier's Invisible Attack, Streaming Technique). Jak sama nazwa wskazuje, technika tego ataku polega na użyciu odpowiednio zamaskowanego strumienia danych. Banalne w swej prostocie, jednak zatrważająco skuteczne. Szacuję, że obecnie około 40% komputerów światowego internetu podatnych jest na pierwotną wersję CIASTa.
Hwast jednak (ku mojemu zaskoczeniu) posłużył się modyfikacją tej techniki, nazywaną VAWEC (Virtualized Application With Encrypted Channel), który do generowania wcześniej wspomnianego ,,niewidzialnego'' strumienia danych używa wirtualnej aplikacji z szyfrowanym kanałem. Brzmi to dla niewtajemniczonych cokolwiek skomplikowanie, ma jednak głęboki sens: niezwritualizowane aplikacje, działające w przestrzeni realnej nie mają przecież dostępu do szyfrowanych kanałów, potrzebnych do ukrycia strumienia...
Oprócz modyfikacji VAWEC (zwanej w środowiskach chakierów ,,wałkiem do CIASTa'' - stąd tytuł wpisu) istnieją oczywiście również inne ciekawe przeróbki. Macowiec - z powodzeniem stosowany do ataku na komputery Macintosh; Drożdź's CIAST, czyli tzw. ,,CIASTo Drożdżowe'', od nazwiska znanego polskiego chakiera - autora tej techniki - Maurycego Drożdża; SerNIC - CIAST z wykorzystaniem szeregowo połączonych kart sieciowych (Serialized Network Interface Cards), i tak dalej, i tak dalej. Wszystkich odmian CIASTa jest oczywiście znacznie więcej - ja wymieniłem jedynie te najpopularniejsze.

_-¯ Hwast był od sukcesu o krok, na szczęście jako autor CIASTa dysponowałem też odpowiednią techniką obrony. Polegała ona na postawieniu na drodze ataku specjalnie spreparowanego jądra systemu operacyjnego, nieposiadającego żadnego ABI. Wymyślony i napisany przeze mnie ,,Zero-Access Kernel Against Live Encrypted CIASTs'' to doskonały środek przeciwdziałający CIASTom wszelkich odmian. Jak widać z sukcesem zadziałał również przeciwko atakowi Hwasta, czego najlepszym dowodem jest to, że znów mogę do Państwa pisać.

_-¯ Niestety, przykrym skutkiem zaistniałej sytuacji jest fakt, że premiera Tibia Thiefa, czyli mojego narzędzia do ultymatywnego chakierowania kont Tibii znów się opóźni. Przepraszam wszystkich zainteresowanych i obiecuję, że gotowy program będzie udostępniony do ściągnięcia jeszcze przed świętami. Na marginesie zaś proszę również administratorów bbloga o lepsze zabezpieczanie się przed CIASTem...
 
Rebus komputerowy 2008-03-16 14:18
 Oceń wpis
   
_-¯ Witam Państwa. W ramach relaksu przygotowałem rebus o tematyce komputerowej, niezbyt trudny - taki, by również nie-chakierzy byli w stanie go rozwiązać. Prawidłowe odpowiedzi na kartkach pocztowych proszę przesyłać do końca marca na moją skrzynkę e-mailową. Wśród tysiąca pierwszych osób zostanie rozlosowany fabrycznie nowy plik z kompletem bajtów.

rebus komputerowy

Źródła grafik: 1, 2
 
 Oceń wpis
   
_-¯ Wczorajszo-dzisiejsze zamieszanie związane z zaginięciem mojego poradnika pt. ,,Jak przejmować konta na Tibii'' kolejny raz uświadomiło mi jak ważne jest regularne wykonywanie kopii zapasowych cennych danych. Gdyby nie wyrobiony przez lata nawyk, by wszystkie istotne informacje przechowywać w kilku dobrze zabezpieczonych kopiach - zapewne oryginalna treść ,,Poradnika...'' przepadłaby na zawsze. Na szczęście, parafrazując znane powiedzenie o czekistach - chakierem się nie bywa, chakierem się jest.

_-¯ W tym miejscu chciałbym się Państwu pochwalić, że swego czasu na własne potrzeby opracowałem nowoczesny i nowatorski mechanizm tworzenia kopii zapasowych, który postaram się zaprezentować w paru słowach. Jak wiadomo - powszechną praktyką tworzenia backupu jest co jakiś czas tworzenie pełnej kopii zbioru posiadanych danych (np. co miesiąc). Następnie, bazując na tym zbiorze nieco częściej tworzy się kopie różnicowe (np. co tydzień), a bazując na kopiach różnicowych jeszcze częściej tworzy się kopie przyrostowe (np. codziennie). Zestaw: kopia pełna + kopia różnicowa + kopia przyrostowa umożliwia nam odtworzenie zbioru danych z dowolnego dnia. Mechanizm ten działa bardzo dobrze, ale ma następujące uciążliwe ograniczenia:
  • trzeba stworzyć dane, które chcemy zbackupować
  • do momentu wykonania pierwszego backupu dane nie są chronione
W tym momencie ktoś mógłby powiedzieć, że przecież taka jest naturalna kolej rzeczy. Miałby rację. Jednak wymyślony przeze mnie mechanizm backupu eliminuje także te niedogodności! Opracowałem go wspólnie z moim przyjacielem, profesorem Wielomysłem Nigdziebądziem, światowej sławy fizykiem-praktykiem. Bazuje on na wyprowadzonych przez Wielomysła równaniach czasoprzestrzeni urojonej, gdzie t2 = -1. Nie chcąc się wdawać w szczegóły powiem Państwu w skrócie, że wynika z tego mniej więcej tyle, że skoro dzisiejsza kopia - w przypadku utraty danych jutro - może stać się pojutrzejszymi danymi, to proces ten jest symetryczny na osi czasu względem punktu wykonania kopii! Zatem, nie jest ważne czy z punktu poniedziałkowych danych patrzymy poprzez wtorkowy backup na dane środowe, czy vice-versa. Pozwala nam to właściwie wyeliminować zmienną określającą czas z procesu backupowania. A skoro kopie bezpieczeństwa do tej pory były funkcją w czasie właśnie, a czas (jak to przed chwilą udowodniliśmy) - można pominąć, zatem nie jest ważne kiedy stworzymy kopię, ale gdzie. Z wyników równań oraz symulacji, które prowadzimy wspólnie z Wielomysłem póki co wychodzi, że najodpowiedniejszym miejscem jest kuchnia - ale o tym napiszę innym razem.

_-¯ Skoro zatem nie jest ważne kiedy, nie ma również relacji ,,co było pierwsze? dane, czy kopia''? Zatem - i tu proszę się złapać mocno krzeseł - fakt zaistnienia kopii danych nie wymaga wcześniejszego zaistnienia tych danych oryginału!, gdyż zależność wcześniej-później nie istnieje, co wynika bezpośrednio ze wzorów. Ergo - można (i na tym opiera się mój mechanizm) najpierw stworzyć kopię danych, by potem te dane z tej kopii odtworzyć. Dla odróżnienia od zaprezentowanych wcześniej rodzajów kopii bezpieczeństwa nazwałem takie niezależnie w czasie kopie odpowiednio: ubytkowe, sumowe i puste. Podkreślę to jeszcze raz: możemy je utworzyć w dowolnym momencie, nawet nie posiadając danych, nazwijmy je ,,bazowych'', które chcielibyśmy zabezpieczyć. Tylko tyle i aż tyle...

_-¯ Tak też postąpiłem w przypadku mojego, wspomnianego na wstępie, ,,Poradnika...''. Najpierw stworzyłem kopię pustą, potem kopię sumową z zeszłego weekendu, a następnie kopię ubytkową. Dodatkową zaletą tak przeprowadzonego procesu backupowania jest fakt, że wcale żadnego poradnika nie musiałem pisać. Odtworzyłem go po prostu ze wspomnianych kopii bezpieczeństwa!
 
How to Irritate People 2008-03-12 22:28
 Oceń wpis
   
_-¯ Chwila oddechu od chakierskiej codzienności (czy też codziennej chakierskości). Krótki poradnik jak przejmować konta na Tibii (ang. ,,How to Irritate People'')

 
 Oceń wpis
   
_-¯ Odrzuciłem bezużytecznego już pendraka i zacisnąłem pięści. Skoro Bad Sectory chciały się napić chakierskiej krwi - drogo za nią zapłacą. Nie miałem co prawda dużego doświadczenia w walce wręcz, lecz na dysku mojego domowego komputera spoczywała kompletna kolekcja filmów z Brucem Lee. To musiało wystarczyć...
Cofnąłem się kilka kroków i przyjąłem klasyczną pozycję ,,Małego Smoka'', jaką zapamiętałem z filmu ,,Wściekłe Pięści''. W tym momencie napastnicy zatrzymali się. Cień lekkiego zdziwienia przemknął przez mój umysł - czyżbym nie doceniał swojego Fu? W tej samej sekundzie jednak moje wątpliwości rozwiały się, gdy usłyszałem kroki...

_-¯ Głuche, dudniące kroki. Takie, jakie wydawać mógłby pełnowymiarowy Transformers kroczący po stalowym parkiecie w butach do stepowania. Wielki, metalowy kolos w pancernej, najeżonej ćwiekami zbroi. Zapewne w prawej ręce trzymałby olbrzymich rozmiarów miecz, lewe przedramię miałby zaś zamienione w wylot lufy działa o obłędnym kalibrze. Prawie widziałem czerwone, fosforyzujące źrenice które lśniły w czarnej szczelinie przyłbicy... Ale... Po cóż robotom przyłbica?
Nie zdążyłem sobie odpowiedzieć na to pytanie, gdyż zza zakrętu wyłoniła się sylwetka. Z satysfakcją skonstatowałem, że wyglądała dokładnie tak jak wnioskowałem na podstawie odgłosów kroków. Zgadzało się wszystko, z wyjątkiem butów do stepowania. Pośród rozstępujących się Bad Sectorów (miażdżąc te, które nie zdążyły uskoczyć) szedł ku mnie wielki, metalowy kolos w pancernej, najeżonej ćwiekami zbroi. W prawej ręce trzymał olbrzymich rozmiarów miecz, lewe przedramię miał zaś zamienione w wylot lufy działa o obłędnym kalibrze. Spojrzałem w czerwone, fosforyzujące źrenice, lśniące w czarnej szczelinie przyłbicy... No tak, mogłem się tego spodziewać.
- General Failure... - przywitałem kolosa, gdy ten zatrzymał się kilka kroków przede mną.
- Nieprawda! - zahuczało w odpowiedzi - To ja jestem General Failure!
- Właśnie to powiedziałem.
- Nie! Powiedziałeś tylko ,,General Failure''. I to takim tonem, jakim Jan Kowalski mówi o sobie ,,Jan Kowalski''.
- A Ty skąd możesz wiedzieć jakim tonem Janowie Kowalscy mówią o sobie ,,Janowie Kowalscy''?
- Nie zmieniaj tematu, Charyzjuszu Chakierze.
- Znasz mnie?
- Oczywiście, Hora... yyy... Znam.
- Hora?
- Chciałem tylko powiedzieć, że Twoja godzina nadeszła. A ,,hora'', to po łacinie godzina. Przygotuj się na śmierć - czerwone oczy błysnęły złowrogo.
- A czemu nie załatwisz mnie swoimi Bad Sectorami? Niepotrzebnie się fatygowałeś, Generale...
- Chcę na własne oczy zobaczyć Twoją śmierć. Ale skoro chcesz, moje Bad Sectory mogą Cię najpierw trochę zmiękczyć...
Wykonał niezauważalny gest dłonią. Było to o tyle dziwne, że choć sam gest był niezauważalny ja go jednak zauważyłem. Zauważyły go również Bad Sectory, jednak akurat to mnie specjalnie nie zdziwiło. W końcu był to gest skierowany do nich, i gdyby to one miałyby go nie zauważyć wykonywanie go nie miałoby sensu. W tym samym momencie wydarzyło się kilka rzeczy jednocześnie:
1. Pierwsze szeregi Bad Sectorów sprężyły się i wystartowały do skoku.
2. General Failure uśmiechnął się z przekąsem. Oczywiście na tyle, na ile pozwalała jego wykuta w metalu twarz, skryta pod centymetrowej grubości blachą przyłbicy.
3. Ja dokonałem przemyśleń na temat niezauważalności gestów oraz wyrazu twarzy Generala, jednocześnie cofając się o pół kroku.
4. Walkie-talkie szczęknęło krótkim ,,Gotowe'' - to Kontroler zameldował o wykonaniu zadania...

_-¯ Czas zwolnił. Podziękowałem mu za to w myślach, gdyż pozwoliło mi to na dokładniejsze opisanie rozgrywających się dokoła zdarzeń, które trwały raptem ułamki sekund. W czasie który potrzebny jest na powiedzenie pierwszej sylaby zdania ,,Fourth disk of second RAID1 array set as faulty'' lecące ku mnie Bad Sectory zblady i zamigotały, jak żarówka która za chwilę ma się przepalić. W następnej chwili zprzeźroczyściały (wiem, że nie ma takiego słowa, ale one to właśnie zrobiły) i nim zdążyłem pomyśleć ,,disk removed from array'' zmieniły się w obłoki szybko niknącego, zielonkawego dymu.

_-¯ ,,Teraz albo nigdy'' pomyślałem i skoczyłem.

_-¯ General Failure ryknął i podniósł lufę ramienia, która już rozjarzała się błękitnym światłem.

_-¯ Ciąłem jednym ruchem, płynnie wydobywając template zza pleców i wykorzystując ten zamach do wzmocnienia impetu uderzenia. Wylądowałem tuż przed stopami Generała, amortyzując upadek przewrotem przez bark. Przeturlałem się pomiędzy jego szeroko rozstawionymi nogami, zatrzymując się w przyklęku. Obróciłem template szybkim ruchem i pchnąłem. W górę, za siebie. Puściłem rękojeść. Template zawisło w powietrzu, chwiejąc się lekko.

_-¯ Minęły trzy nieznośnie długie oddechy. Wreszcie wstałem.
- I... didn't expect that - wyrzęził General Failure.
- Fatal exception - powiedziałem głośno, a mój głos zabrzmiał tak, jakby Shao Kahn oznajmiał właśnie kolejne ,,Flawless Victory'' w turnieju Mortal Kombat. Odwróciłem się. General Failure chwiał się jeszcze przez moment, by za chwilę runąć z łoskotem przed siebie. Poczekałem, aż jego wentylatory przestaną się kręcić, po czym wyszarpnąłem template z martwego ciała.

_-¯ Gdy to uczyniłem korytarze rozświetliły się nitkami nowych połączeń. Wyglądało więc na to, że to mój były przeciwnik pochłaniał zaginioną moc trójki. Jak się jednak tu znalazł? Kto go tu przysłał? I czy rzeczywiście pragnął podszkolić mnie w łacinie?

_-¯ W drodze na górę wpadłem jedynie do Kontrolera, złożyć mu gratulacje. Oczywiście - znowu wszedł w swoją rolę i nawet mnie nie zauważył. Napisałem mu więc podziękowanie na żółtej karteczce i przykleiłem na wewnętrznej stronie drzwi jego gabinetu - może zauważy, gdy będzie wychodził, kończąc zmianę? Tylko czy Kontrolerzy Przerwań pracują w systemie zmianowym? Nim zdążyłem się dobrze nad tym zastanowić wychodziłem już z włazu. 10pth podał mi dłoń.
- Co tak długo? Nie było Cię cały kwadrans. Zaczynaliśmy się już martwić. I co tam ciekawego było?
- W sumie... nic. Takie tam, rutynowe sprzątanie.
- No to fajnie, bo w szóstce i dziewiątce właśnie zrobiło się to samo. Załatwimy to od razu?
Nie myślałem nawet chwili.
- Jasne. Czemu nie?

_-¯ Template tkwił na swoim miejscu...
 
1 | 2 |


Najnowsze komentarze
 
2016-03-27 11:01
loan offer do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Dobry dzień, Jestem MR larryt, prywatnej pożyczki Pożyczkodawca oraz współpracy finansowej[...]
 
2016-03-12 03:02
Pani Tamara Tita do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć, Nadchodzi Affordable kredytu, która zmieni twoje życie na zawsze, jestem Pani Tamara[...]
 
2016-03-11 18:49
Josephine Halalilo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć wszystkim, Gorąco polecam to wspaniałe świadectwo, że w moim życiu trzymałem miłości[...]
 
2016-02-23 21:39
pharoah do wpisu:
Wybory coraz bliżej...
Charyzjuszu! Na święte Kontinuum i Infundybułę Chronosynklastyczną - powiadam Ci: Wróć!
 
2016-02-23 18:03
janrski do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
HEJ POMOZESZ MI SIE WŁAMAC NA KONTO MOJEJ ZONY??MA TROJE DZIECI OD 10LAT DO 4 LAT MOGE JEJ[...]
 
2016-02-09 00:03
vektra es a do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Drodzy Użytkownicy, chcielibyśmy odnieść się do poruszanych na tej stronie kwestii jak i[...]
 
2016-02-04 02:07
Pani maris smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Zeznania w sprawie jak mam pożyczkę zmienić życie mojej rodziny Nazywam się Babara Curtney.[...]
 
2016-01-18 21:36
jolasia do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam czy ktoś by mógł włamać mi się na konto?
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl