Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
 Oceń wpis
   
_-¯ Takim pytaniem rozpoczął ze mną rozmowę przy piwie mój przyjaciel - pingwiniarz.
- Nooo... normalnie. Bierzesz i instalujesz - wyjaśniłem rzeczowo. - Albo idziesz do syna sąsiada i on Ci zainstaluje. Instalowanie Windows to umiejętność którą posiada każdy syn sąsiada. Nawet przysłowie chyba jakieś na ten temat się ukuło.
- Tak? A jakie?
- Nie pamiętem. Było coś na początku o instalowaniu Windows, a kończyło się na ,,posiada każdy syn sąsiada''. Rymuje się, więc musiało to być przysłowie.
- Znam jedynie kilku sąsiadów, i oni na dodatek nie mają synów.
- Oj, daj spokój. Tak się tylko mówi, żeby zaznaczyć że instalacja Windows jest tak prosta, że poradzi sobie z nią nawet dziecko.
- No ja sobie chyba nie poradzę.
- Nie obraź się, ale Wy, wyznawcy Pingwina, jesteście genetycznie nieprzystosowani do Windows. Inaczej od dawna byście go z zadowoleniem używali, zamiast klepać tasiemcowe zaklęcia w czarną konsolę tekstową. Na czym utknąłeś?
- Na razie jeszcze nie zacząłem. Tak tylko pomyślałem, że mogą być problemy, to postanowiłem się zabezpieczyć zawczasu. No i przygotowałem parę pytań. Po pierwsze: skąd ściągnąć? Znaczy, z jakich serwerów najszybciej idzie?
- http://www.razorwire... hej! Ściąganie Windowsów jest nielegalne! Trzeba kupić!
- Kupić? Znaczy, z gazetą?
- Nie. Kupić w pudełku.
- A nie mogę płyty pożyczyć od kumpla?
- Możesz, ale taka instalacja będzie nielegalna. Musisz kupić licencję. Do licencji dodadzą Ci płytę.
- A dużo to kosztuje?
- Windows XP Professional, wersja Box, jakieś, bo ja wiem... Pewnie z kafla.
Tu musiałem przerwać i poklepać mojego kolegę po plecach, bo zachłysnął się piwem. Odzyskał oddech po kilku chwilach. Bałem się, że zacznie jak większość pingwiniarzy marudzić, ale w jego głosie usłyszałem entuzjazm.
- Łał (ang. wow)! To musi być mega full wypas wyczesany systemik. Pewnie dorzucają do tego pełen pakiet świetnego oprogramowania. Firewall?
- Yyyy... prawie.
- Antywirus?
- Nie całkiem.
- Pakiet biurowy?
- Niestety... nie.
- Komplet narzędzi developerskich? Wiesz... kompilatory, IDE... Tak?
- Obawiam się, że nie ma.
- Zaawansowane aplikacje multimedialne? Obróbka grafiki, dźwięku, video?
- Zaraz... niech się zastanowię... Chyba coś jest. MS Paint i Windows Media Player. Acha! I Notatnik jeszcze jest. I może edytować pliki większe niż 64KB!
Niestety, entuzjazm mojego przyjaciela chyba trochę przygasł. Wciąż jednak widać było, że jest pozytywnie nastawiony do nowego systemu.
- Słuchaj, Charyzjusz, a nie masz jakiejś wersji Live tych Windowsów? Wiesz, tak żebym zbootował, popatrzył co i jak...
Popatrzyłem tylko na niego wymownie. Ach, ci pingwiniarze. Czego to się zachciewa...
- A jest wersja polska? - zapytał po dłuższej chwili ciszy.
- Oczywiście!
- A niemiecka?
- Pewnie!
- To świetnie. Wiesz, tak z tymi Windowsami wyjechałem bo piszę pewien programik dla jednego Niemca, i on zażyczył sobie wersję na Windę. Nie będzie problemów żeby przełączyć język, jak przyjdzie obejrzeć?
- Nieee.... w ogóle. No, może trochę. Właściwie to mogą być problemy. Tak, będą problemy. Na 100% będzie z tym problem, a właściwie to nie da się tego zrobić. Chyba że sobie załatwisz MUI, ale tego nie można sobie, ot tak, kupić. Najlepiej będzie jak odżałujesz na niemieckie Windowsy, i będziesz się przebootowywał.
Kolega nie był zachwycony. Nasmarował tylko coś na kartce na której notował
- A jak ze sterownikami? Są? Bo pod Linuksem, to wiesz, różnie bywa.
- Pod Windows są wszystkie sterowniki na świecie. Nie powinieneś się o to martwić. Jedyny problem, gdy nie będziesz miał na płycie instalacyjnej sterownika do swojego kontrolera dysków. Wtedy jedynie będziesz musiał ściągnąć sterownik, nagrać na dyskietkę i poinformować o tym instalator.
- No dobra, ale w moim kompie nie ma stacji dyskietek...
- To też nie problem. Są odpowiednie narzędzie, takie jak np. nLite. Z ich pomocą przygotujesz odpowiednią płytę, a z obsługą poradzi sobie nawet syn sąsiada.
- Pójdzie to pod Linuksem?
- Eeeee... Nie. Wiesz co? Kup sobie jakiś tani komputer z preinstalowanym Windowsem, i na nim przygotujesz sobie instalkę na docelową maszynę. Nieźle to wymyśliłem, prawda?
- Tia... - odrzekł ale coś w jego głosie mówiło mi, że wcale tak nie myśli...
Ponieważ skończyło nam się piwo, zapłaciliśmy i każdy udał się w swoją stronę...

_-¯ Kilka dni temu jego nick znikł z kanału IRC na którym zwykł był przesiadywać i do dziś się nie pojawił. Wiem jednak, że chłopak sobie poradzi. W końcu nie trzeba być dużym chakierem by przywrócić linuksowy bootloader w miejsce tego wyciętego przez instalator Windows... bo chyba mu o tym wspominałem?
 
Fama volat 2007-09-28 00:27
 Oceń wpis
   
_-¯ Wydawało mi się, że o moim niedawnym schakierowaniu jednego z wiodących banków wie tylko nieliczna grupka wtajemniczony... A tymczasem w sieci już zrobiono o tym film...


PS. Przepraszam za sformułowanie 'w sieci już zrobiono o tym film', ale wiadomo przecież że miałem na myśli 'w sieci umieszczono już film oparty na tych wydarzeniach', a sformułowanie ma 25 znaków mniej.

PS2. Jak zwykle napisy dla osób nie władających językiem angielskim.
 
(2*b) || !(2*b) 2007-09-25 23:22
 Oceń wpis
   
_-¯ Dziwny tytuł? Bynajmniej. Proszę go zapamiętać, gdyż jest to matematyczny zapis najsłynniejszego w literaturze pytania. A jednocześnie klucz, by poznać na to pytanie odpowiedź.

_-¯ Hamletowskie ,,Być albo nie być''... Suma rozterek bytu zaklęta w kilku prostych słowach. Kwintesencja nierozstrzygalnego wyboru pomiędzy bólem a pragnieniem istnienia. Wyboru, którego - wydawałoby się - słuszności nikt z Nas nigdy nie może być pewny. Zapis Wielkiej Niewiadomej...

_-¯ Los sprawił, że to pytanie postawiłem sobie w sobotni wieczór, gdy jedna z uroczych koleżanek mojej żony dzień wcześniej zaprosiła mnie na mocno kameralny wieczór:
- Bądź... - wyszeptała zmysłowo, kończąc naszą telefoniczną rozmowę.
Małżonka z maleństwami akurat wyjechała do swojej mamy, lecz pozostały problemy natury moralnej. ,,Być albo nie być'' - tłukło się po mojej głowie. ,,Czy być, a potem mieć wyrzuty sumienia, czy też nie być, a potem do końca życia żałować? Podobno najbardziej żałuje się rzeczy, których się NIE zrobiło...'' zastanawiałem się wciąż i wciąż, a czas mijał.

_-¯ Gdy do umówionego terminu spotkania zostało już tylko kilka godzin w akcie desperacji zacząłem studiować dzieła wielkich myślicieli z domowej biblioteczki. Kant, Hegel, Platon, Diogenes, Nietzsche, Heidegger... Im więcej czytałem, tym czułem się głupszy. Na szczęście na półce oznaczonej ,,Dzieła Wybitne'' znalazłem pozycję, która rozwiązała mój problem. ,,Lingwistyka kognitywna w kognitywistyce subsymbolicznej''; autor: Charyzjusz Chakier.

_-¯ Nie musiałem czytać opasłego tomiszcza, boć sam je napisałem. Oszczędziło mi to cennego czasu. Zamiast tego usiadłem przed komputerem i zgodnie ze wskazówkami zawartymi w dziele jąłem matematycznie modelować mój problem:
1. Pojechać na imprezkę do fajnej koleżanki?
- wyodrębnij problem (rozdział 2 pt. ,,Jak wyodrębniać problemy egzystencjalne), czyli
2. Pojechać na imprezkę?
- abstrahuj od czasoprzestrzeni (rozdział 4 pt. ,,Jak uciec z pułapki czterech wymiarów''), czyli
3. Być na imprezce?
- określ alternatywę (rozdział 3 pt. ''Teoria strun, czyli rzeczywistość alternatywna za ścianą''), czyli
4. Być czy nie być na imprezce?
- poszukaj wzorców z przeszłości, w celu łatwiejszego zidentyfikowania problemu oraz jego rozwiązania (rozdział 8 pt. ,,Wszystko już było''), czyli
5. Być albo nie być?
- sięgnij do źródeł (również rodział 8), czyli
6. To be, or not to be?
- zrzuć ograniczenia języka (rozdział 22 pt. ,,Obchodzenie ograniczeń lingwistycznych w kognitywistyce multidyscyplinarej''), czyli
7. 2 b or not 2 b

_-¯ Ostatni zapis da się łatwo przełożyć na dowolny język programowania (w tytule użyłem zapisu w C).

_-¯ A oto wynik: dla dowolnego 'b' odpowiedź na Hamletowskie pytanie zawsze brzmi 1.

PS. Od kilku dni pracuję nad zamodelowaniem pytania o sens życia. Gotowy wzór zamieszczę prawdopodobnie w kolejnym wpisie...
 
Kod Jarosława 2007-09-23 23:52
 Oceń wpis
   
_-¯ Niedzielne poranki bywają urocze. Szczególnie, gdy pociechy nocują u dziadków... Rozkoszowałem się właśnie perspektywą błogiego leniuchowania, gdy sypialniane drzwi wleciały do środka razem z futryną.

_-¯ Nie zdążyłem podnieść ręki, by przetrzeć zaspane oczy, a już leżałem przyciśnięty twarzą do podłogi. Ktoś klęczał mi na plecach, a między łopatkami czułem lufę pistoletu automatycznego. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że nawet nie zdążyłem się przestraszyć. Zaczynałem się właśnie zastanawiać czy nie naraziłem się komuś ostatnimi włamaniami, gdy dobiegł mnie wesoły głos:
- Niespodzianka!
Niewidzialny napastnik ustąpił z moich pleców, tak że mogłem się odwrócić. W otworze który został po wyrwanych ładunkiem wybuchowym drzwiach stał Mariusz. Ech... on zawsze uwielbiał takie ,,practical jokes''. Pamiętałem, jak na imprezie zorganizowanej z okazji objęcia przez niego kierownictwa w CBA kazał swoim ludziom dla żartu wpaść na linach przez okno i aresztować kilku gości. Potem reszta zaproszonych mogła na wielgachnych telewizorach oglądać, jak tamci pocą się na improwizowanych przesłuchaniach. Wszyscy zaśmiewali się do łez...

- Gość w dom, Bóg w dom - rzekłem gramoląc się z podłogi - Może kawy? - zaproponowałem.
- Nie ma czasu na kawę - Mariusz spoważniał. Uśmiech wywołany udanym dowcipem znikł jak zdmuchnięty.
- Coś się stało? Coś poważnego? - domyśliłem się błyskotliwie.
Mariusz podszedł do mnie i spojrzał mi prosto w oczy:
- Zaginął kod Jarosława.
Nogi się pode mną ugięły...

Kod Jarosława

- Czy chodzi o ten... o ten projekt?
Mariusz skinął głową. Pociemniało mi przed oczami...
Projekt o kodowej nazwie A.L.I.K. (Autokracja, Lustracja, Inwigilacji Katalizacja) był jednym z najtajniejszych i najpilniej strzeżonych programów. Jak mógł zaginąć? Nie mieściło się to w mojej głowie.
Wyraz mojej twarzy musiał być naprawdę żałosny, gdyż Mariusz położył mi uspokajającym gestem dłoń na ramieniu:
- Nie jest tak źle. Po prostu dane zostały zaszyfrowane, ale Jarosław zapomniał kod. Podobno spotkał się wcześniej z Aleksandrem przed jego wylotem na Ukrainę i nieźle się bawili. Efekt był taki, że na drugi dzień Aleksander lekko się kiwał, a Jarosław zapomniał kod...
- Próbowaliście ataku brutalnego? - spytałem.
- Na Jarosława? - wytrzeszczył na mnie oczy. - Nooo... nie wiem. Ale w sumie możesz mieć rację. Jak go chłopaki przycisną, to pewnie w końcu wszystko wyśpiewa. A w razie jakby go trochę posiniaczyli to Lech może na jakiś czas zastąpić. Maciek! Do mnie! - rzucił przez ramię do czekających za jego plecami ludzi.
- Poczekaj! Chodziło mi o sprawdzenie przestrzeni haseł... Zresztą, nieważne - burknąłem, bo nie znalazłem w jego twarzy zrozumienia. - Próbowaliście standardowych haseł?
- ???
- No, data urodzenia, numer telefonu, imię dziewczyny...
- Przestań się czepiać!
- Och, sorry. Zapomniałem. Wymieniałem tylko standardowe kierunki poszukiwań. Jak długi jest klucz?
- Cholernie długi. Dłuższy niż Roman...
Parsknęliśmy śmiechem. Nie śmialiśmy się jednak długo, gdyż sytuacja była naprawdę poważna. Mariusz wyjął z teczki laptoka.
- Tutaj masz osobisty laptok Jarka z zaszyfrowanym kodem. Musisz to złamać, bo wybory za pasem. Liczymy na Ciebie.

_-¯ Zostawił mnie samego. Uruchomiłem komputer. Musiałem pochwalić Jarosława za dobry gust - był to najnowszy model MacBooka. Odnalazłem archiwum z projektem A.L.I.K. Wyskoczył monit o hasło...

_-¯ Pomyślałem chwilę. Zebrałem wszystkie fakty które posiadałem. Kod Jarosława. Dłuższy niż Roman. Nie imię dziewczyny...

_-¯ Zgadłem po kwadransie. Jarek to jednak przebiegła bestia! Gdybym nie był chakierem, w życiu bym na to nie wpadł.

Dla Państwa którzy czują się mocnymi Chakierami zamieszczam hasło Jarosława zakodowane... hasłem Jarosława. Algorytm to des-ede3-cbc. O sukcesach w zdekodowaniu proszę się pochwalić w komentarzach! Osoba, która uczyni to pierwsza wygra niezapowiedzianą wizytę ekipy Mariusza o szóstej rano :)

A poniżej kod:
U2FsdGVkX18C1XzukmLMB4n1qMQtKNzl/O6aemjBBAI=
 
Fajne balony :) 2007-09-22 14:48
 Oceń wpis
   
_-¯ No i znowu mnie złapało. Wygrzebawszy się z moich poprzednich uzależnień, o których mogli Państwo przeczytać tutaj oraz tutaj, znowu wpadłem. Przyznam się ze wstydem, że poniekąd na moje własne życzenie. Ale tak to jest jak się szuka seksu w internecie... No i znalazłem...

_-¯ Link ,,fajne balony'' brzmiał obiecująco, ale tego, co ukazało się moim oczom po kliknięciu, się nie spodziewałem.


_-¯ Przedstawiona powyżej gra należy do klasycznego już chyba gatunku 'tower defense', z tym że rolę wrednych stworów pełnią tu kolorowe baloniki, które należy pęc (pisownia zamierzona, bo pęcnie balona to proces bardzo krótki, co powinno znaleźć odwzorowanie w długości wyrazu). Baloników jest kilka rodzajów, a charakteryzują się one tym, że balony poziomu N+1 trzymają w sobie balony poziomu N, tak więc np. do pęcnia balona niebieskiego potrzeba dwóch trafień, po po pierwszym zamienia się on po prostu w balon czerwony.

_-¯ Gra jest dosyć prosta, nie udało mi się jednak jej skończyć nie tracąc żadnego z pięćdziesięciu dostępnych 'żyć'. Jeżeli komuś się to uda prosiłbym gorąco o opis strategii!

Oryginalna strona gry
 
Atak siłowy 2007-09-17 23:25
 Oceń wpis
   
_-¯ Dziś chciałbym przybliżyć Państwu specyfikę jednego z podstawowych rodzajów chakierskich ataków: ataku siłowego (ang. brute force attack), oraz obrony przed nim. Na ten rodzaj ataku podatne są prawie wszystkie algorytmy kryptograficzne, z wyjątkiem stworzonego przez japońskiego kryptologa Ensei Tankado systemu ,,Cyfrowa Twierdza'', w którym zastosował on zaawansowaną, nowoczesną technikę łańcuchów mutacyjnych. Ale zacznijmy od początku...

_-¯ Pierwszy udokumentowany, zakończony sukcesem atak siłowy miał miejsce około piątego wieku p.n.e. Ówczesny historyk grecki Herodot wspomina w swym dziele o karawanie kupieckiej, która podróżowała z Aten do Miletu. Swe kosztowności kupcy wieźli w kosztownej i masywnej szkatule, zamkniętej na skomplikowany zamek szyfrowy z niespotykanym jak na owe czasy kluczem długości 0.025 stadionu. Pech chciał, że karawana wpadła jednak w ręce zbójców, zaś wszyscy kupcy zginęli. Herszt bandy, nie widząc innej możliwości dostania się do kupieckiego skarbu przystąpił do ataku siłowego, który przy mocy maszyny łamiącej o mocy równej siedemdziesiąt pięć maczugoramion trwał trzy dni. Trzeciego dnia trwania ataku brutalnego rozbójnicy zyskali pełny dostęp do zasobów skrzyni, rozbijając jej zamek.
Podczas ataku na karawanę udało się jednak zbiec niektórym sługom, którzy zawiadomili straże niedalekiego już (odległego o dwa dni drogi) Miletu. Zbójcy, obciążeni zdobyczą nie byli w stanie ujść pogoni. Wkrótce zostali doścignięci i rozbici.
Ironią losu jest, że bandyci mogli wejść w posiadanie złota niemal natychmiast, gdyż przy jednym z martwych kupców znaleziono klucz do szkatuły. O fakcie tym poinformowano jednak wodza rozbójników dopiero po tym, gdy wydał on polecenie ataku siłowego w celu złamania klucza. Gorliwi zbójcy złamali więc klucz, czyniąc go bezużytecznym...

_-¯ Również w mitologii odnajdziemy ślady używania ataku siłowego. Wystarczy np. wspomnieć Tezeusza, który za pomocą tego rodzaju ataku uzyskał dostęp do zabezpieczonych przez Ajgeusa głazem miecza i sandałów.

_-¯ Inny, ciekawy przypadek udanego ataku siłowego datuje się na czasy trzeciej krucjaty. W 1194 roku żołnierze Ryszarda Lwie Serce przechwycili posłańca z pismem do Saladyna, który wydostał się z oblężonej Akki (posłaniec, nie Saladyn). Pismo było zaszyfrowane, a królewscy kryptolodzy mimo ataku siłowego (przez dwa tygodnie okładano pergamin kijami) nie zdołali go odcyfrować. W tym momencie objawił się jednak kolejny z wielu talentów Ryszarda, który polecił swym kryptologom przystąpić do ataku brutalnego, ale pośredniego, to znaczy obić nie list, ale posłańca. Rezultatem było pozyskanie odszyfrowanej treści pisma już po kilku godzinach.

_-¯ Tyle tytułem wstępu i teorii, teraz przejdźmy do praktyki. Wiemy już, że na atak siłowy podatne jest wszystko i wszyscy. Niektóre, twardsze algorytmy wytrzymają łamanie dłużej, inne poddadzą się już po samej demonstracji narzędzi. Czy jest zatem skuteczna obrona przed atakiem siłowym? Oczywiście. Niech za przykład posłuży historia która przytrafiła się mi nie tak dawno...

_-¯ Wracałem nocnym autobusem z chakierskiego spotkania u znajomych, gdzie wspólnie próbowaliśmy złamać państwowy monopol spirytusowy za pomocą przygotowanych przez owych znajomych domowej roboty spirytualiów. Akcja udała się w stu procentach (chociaż znajomy twierdził że jedynie w 78%, po trzeciej destylacji). Wracałem zatem autobusem, gdy przyrodzona mi kobieca intuicja poinformowała mnie o niebezpieczeństwie. Odemknąłem jedno oko i zlustrowałem otoczenie. Rzeczywiście, w moją stronę zmierzało dwóch napakowanych dresów. Jeden z nich w dłoni... przepraszam, w łapie trzymał kij do bejsbola (nie, nie do baseballa, taki by się złamał). Czułem, że będą chcieli uzyskać dostęp do mojego portfela, zegarka i komórki. Podniosłem firewall i ustawiłem go na politykę DROP
- Ty! Gościu! - doszedł mnie pierwszy ICMP Ping Request. Nic nie odpowiedziałem.
- Facet! Ej! - spróbowali ponownie. Także i tym razem nie udzieliłem odpowiedzi. Jak być stealth, to stealth... Czułem jednak że oni wiedzą, że tam jestem, pomimo tego że nie odpowiadam na ich pakiety. Może wysniffowali ślady mojej wizyty u znajomych? Na przegryzienie mentosa było jednak już za późno... Postanowiłem zmienić politykę na REJECT.
- Kolo! - jeden z nich chciał mnie klepnąć w ramię, ale strzepnąłem jego dłoń.
- Zasoby niedostępne. - odrzekłem z godnością. Ten z bejsbolem uśmiechnął się tylko krzywo i mocniej ścisnął kij. Na jego klacie dostrzegłem gruby, złoty łańcuch... ,,Czyżby łańcuch mutacyjny?'' - przemknęło mi w panice przez głowę. Jeżeli tak, byłbym zgubiony, pozbawiony możliwości kontrataku... Na szczęście dres kiwnął się, a łańcuch lekko się rozbujał. Szybko obliczyłem w pamięci parametry ruchu łańcucha mutacyjnego... Ufff... To nie był ten. Okres bujania oraz długość i liczba użytych ogniw sugerowały raczej pozłacaną, dziewięćdziesięcioośmioprocentową miedź.
Chwilowa ulga którą poczułem minęła jednak w mgnieniu oka, gdy spostrzegłem że obaj szykują się do ataku brutalnego. Wziąwszy pod uwagę ich siłę łamania nie miałbym wielkich szans, wytrzymałbym pewnie z pięć sekund, włączając w to trzysekundowy sprint na tył autobusy... W tym jednak momencie przyszedł mi do głowy szatański pomysł...
- Bileciki do kontroli!!! - wydarłem się na nich gwałtownie się prostując i prezentując otwarty portfel z tkwiącą w foliowej kieszonce kartą stałego klienta sklepu ,,Smyk''. Na karcie była narysowana kolorowa lokomotywa, która - miałem nadzieję - skojarzy im się z komunikacją miejską. Brzęk tłuczonego szkła w drzwiach przez które się ewakuowali upewnił mnie, że miałem rację.

_-¯ Konkluzja jest stara jak świat: najlepszą obroną jest atak. Jeżeli ktoś stosuje atak brutalny, najlepiej jest zastosować prewencyjny atak jeszcze bardziej brutalny, nawet z zastosowaniem środków zagłady ostatecznej. Takich jak legitymacja kontrolera MZK.
 
Układ 2007-09-14 00:13
 Oceń wpis
   
_-¯ Telefon zadzwonił rano, bardzo rano. Po sygnale dzwonka poznałem, że sprawa jest poważna. Tylko jedna osoba mogła dzwonić z numeru, do którego był przypisany ten sygnał. Jarosław.

_-¯ Błyskawicznie sięgnąłem ręką po komórkę i odebrałem. Sen był już tylko odległym wspomnieniem, gdyż dawka adrenaliny która wydzieliła się w moim organizmie mogłaby postawić na nogi mumię Ramzesa Pierwszego.
- Jestem - rzuciłem w słuchawkę.
- Musimy porozmawiać. Sytuacja jest poważna. Bądź u mnie w gabinecie za dwanaście sekund.
Zanim mój rozmówca odłożył słuchawkę naciskałem już klamkę drzwi gabinetu. ,,Całe szczęście że wczorajszego wieczoru Jarosław zaprosił mnie na małe party w związku z premierą nowego spotu wyborczego'' - pomyślałem. Dodatkowo pozwolił mi u siebie w kancelarii przenocować, gdyż byłem tak zmęczony że nie mogłem wracać samochodem. Spałem w niewielkim pokoiku sąsiadującym z jego gabinetem. Gdyby nie to pewnie nie zdążyłbym na czas, i spóźnił o co najmniej trzydzieści sekund.
- Gdzie idziesz? - spytała mnie z posłanka wczoraj poznana posłanka.
- Sprawy wagi państwowej. Nie zrozumiesz tego, skarbie. - zdążyłem jeszcze rzucić przez ramię, nim zamknąłem za sobą drzwi.

_-¯ Jarosław siedział za biurkiem w swojej standardowej, urzędowej pozycji, trzymając obie ręce na blacie. Tajemnicą Poliszynela było, że takie zachowanie zostało mu z czasów gdy pracował w Urzędzie Skarbowym, w gabinecie gdzie były straszne przeciągi, które zwiewały mu z biurka wszystkie papiery.
- Nie buduj zdań poczwórnie złożonych, bo mało kto je zrozumie, Charyzjusz - rzucił od niechcenia. Ech, czytał we mnie jak w otwartej księdze.
- O co chodzi? - spytałem.
- Chodzi o układ - odparł. Szczerze mówiąc, byłem dosyć zaskoczony. Nie, żebym nie słyszał o Układzie, ale sądziłem że Układ jest dla ludzi 'z zewnątrz'. Taka współczesna wersja Chrześcijan którzy podpalili Rzym... Kimś, kogo trzeba rzucić na pożarcie lwom. Może jednak Jarosław nie był tak błyskotliwy, jak do tej pory sądziłem?
- Za dużo sobie pozwalasz, Charyzjusz - stanowczy głos przerwał moje dywagacje - To, że czytałeś ,,Quo Vadis'', oraz to, że nie wiesz czym jest Układ nie upoważnia cię do głupawego publicznego podważania mojego autorytetu.
- Ale ja wcale... - próbowałem się bronić, lecz przerwał mi gestem dłoni.
- Charyzjusz, daj spokój. Wiem że masz jakiegoś tam bloga na którym z całą pewnością opiszesz nasze dzisiejsze spotkanie, rozmowę którą przeprowadziliśmy oraz akcję którą dla mnie wykonasz. Nie chciałbym by twoi Czytelnicy przeczytali o tym, że czasami głupoty ci chodzą po głowie.
- Prze..praszam - wybąkałem tylko, czerwieniąc się ze wstydu. Ten człowiek wiedział wszystko!
- Możesz napisać, że wiem wszystko. Bo wiem. Wiem wszystko, oprócz tego czego nie wiem. Ha ha ha! - chciał mi dać przyjacielską 'sójkę' w bok, lecz oddzielał nas szeroki blat biurka. Skinął więc tylko na schaba z BORu, by dał mi przyjacielskiego kuksańca w jego imieniu.

_-¯ Gdy odzyskałem przytomność Jarosław właśnie strofował ochroniarza, że miał na myśli coś innego niż atak łokciem na nerki. Za karę niedomyślny agent ochrony musiał pozbierać książki i ustawić na powrót regał na który poleciałem po 'szturchnięciu'. Po chwili zauważył (Jarosław), że lepiej się czuję. Nachylił się do mnie i oświadczył tonem nieznoszącym sprzeciwu:
- Znajdź Układ. Masz dwie godziny.
- Ale jak go poznam? - spytałem rozpaczliwie. Plecy bolały jakby ktoś mi wbił w nie gwóźdź i metodycznie nim wiercił.
- Weź CoxTral, przestanie boleć. I nie pisz, że czytam w tobie jak w otwartej księdze, bo to oklepane do urzygu. Po prostu robisz miny jakby plecy bolały cię tak, jakby ktoś wbił w nie gwóźdź i metodycznie nim wiercił. A Układ poznasz jak go zobaczysz. To tak jak w tym powiedzeniu, że nie wie się, czego się szuka, bo się tego jeszcze nie znalazło.
- Ale...
- I nie cytuj mnie przeciwko mnie, o zdaniach poczwórnie złożonych. Podpuściłem cię. Zdania poczwórnie złożone są jak krasnoludki.
- Małe w czerwonych czapeczkach?
- Nie zrozumiesz. Idź do pokoju obok. Masz tam przygotowany bezpieczny tunel do internetu. Poprowadzi cię w miejsce gdzie ostatnio widziano Układ.

_-¯ Dalsza rozmowa nie miała sensu, chyba że chciałbym być dalej wdeptywany w błoto. Nie chciałem jednak. Posłusznie udałem się do wskazanego pomieszczenia. Obok komputera widniało otwarte wejście do tunelu SSH ze standardowym szyfrowaniem 256-bit. Odruchowo sprawdziłem certyfikaty, na okoliczność ataku man-in-the-middle. Moja przezorność została wynagrodzona - za biurkiem rzeczywiście czaił się lekko łysiejący mężczyzna w średnim wieku. Ochrona poradziła sobie z nim w ćwierć sekundy. Dopiero potem okazało się że był to jakiś tech instalujący nowego switcha. Cóż... dobrze że chociaż zdążył go zainstalować.
Autoryzowałem się i wszedłem do tunelu. Na wszelki wypadek zabezpieczyłem się przed fragmentacją pakietów ustawiając odpowiednio wysokie MTU, gdyż nie ma nic gorszego gdy po drugiej stronie tunelu wychodzi Wasz tułów, zaś nogi zostają skierowane do Australii i tam giną po przekroczeniu TTL. Lepiej podróżować w całości.

_-¯ Jak wspominał Jarosław wyszedłem w miejscu gdzie ostatnio był widziany Układ. Prawdę mówiąc spodziewałem się jakiejś wysokiej klasy speluny, gdzie podejrzani biznesmeni kupowaliby skorumpowanych polityków. Jakież było moje zdziwienie, gdy wylądowałem u Lecha. Wyjście z tunelu zamontowano bezpośrednio w jego gabinecie, ale niefachowo, wysoko nad podłogą, tak że wychodząc rymnąłem całym ciężarem na tyłek. Prosto przed gablotą z napisem ,,UKŁAD''. W gablocie leżała malutka kartka z napisem ,,Arsene Lupin''...
- Gdzie on jest? Którędy uciekł? Kiedy to się stało? - zasypałem Lecha gradem pytań.
- Spokojnie, Charyzjusz - ujął mnie pod ramię. Układ jest tam gdzie trzeba.
- Ale Jarosław...
Spojrzał na mnie z dezaprobatą.
- A mój brat mówił, że taka z ciebie inteligentna bestia... Cóż. Może nie jest tak błyskotliwy na jakiego wygląda...
W tym momencie zadzwonił telefon. Lech odebrał. Dobiegły mnie tylko strzępy słów:
- Wiem... Wcale sobie nie pozwalam... Nie, tak, czytałem ,,Quo Vadis''... Niczego nie podważam!
Trzask odkładanej słuchawki. Wraca Lech. Widać pot na jego twarzy.
- Czasami wydaje mi się, że czyta we mnie jak w otwartej księdze... - rzuca w przestrzeń. Dzwoni telefon.
Znów słyszę urywki rozmowy:
- Urzygu? Nie ma takiego słowa! Co z tego, że oklepane! Skąd wiesz, że bolą mnie plecy?

_-¯ Lech wrócił po kilu minutach.
- Ok, wracaj do posłanka, gdzie czeka posłanka. Hi hi... - zaśmiał się.
- A co z układem?
- Jest w dobrych rękach. Nie martw się.
Zaniemówiłem.
- Arsene Lupin to Gentleman Włamywacz. Przekaże Układ ludziom, a oni go zamontują w komputerach. I o to nam chodzi... Spójrz...

uklad


Wolno skinąłem głową... Przypomniały mi się darmowe płyty rozprowadzane z prawicową prasą i zrozumiałem jak rozegrano poprzednie wybory...

Uaktualnienie: nie wiem czemu czasami ilustracja do tekstu nie wczytuje się... Układ działa?
 
 Oceń wpis
   
_-¯ Oto cztery najlepsze (moim zdaniem) bramki, które dane mi było oglądać podczas trwania tego spotkania. Materiał pochodzi z serwisu pl.wikipedia.org
bramki. logiczne.

 
1 | 2 |


Najnowsze komentarze
 
2016-03-27 11:01
loan offer do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Dobry dzień, Jestem MR larryt, prywatnej pożyczki Pożyczkodawca oraz współpracy finansowej[...]
 
2016-03-12 03:02
Pani Tamara Tita do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć, Nadchodzi Affordable kredytu, która zmieni twoje życie na zawsze, jestem Pani Tamara[...]
 
2016-03-11 18:49
Josephine Halalilo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć wszystkim, Gorąco polecam to wspaniałe świadectwo, że w moim życiu trzymałem miłości[...]
 
2016-02-23 21:39
pharoah do wpisu:
Wybory coraz bliżej...
Charyzjuszu! Na święte Kontinuum i Infundybułę Chronosynklastyczną - powiadam Ci: Wróć!
 
2016-02-23 18:03
janrski do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
HEJ POMOZESZ MI SIE WŁAMAC NA KONTO MOJEJ ZONY??MA TROJE DZIECI OD 10LAT DO 4 LAT MOGE JEJ[...]
 
2016-02-09 00:03
vektra es a do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Drodzy Użytkownicy, chcielibyśmy odnieść się do poruszanych na tej stronie kwestii jak i[...]
 
2016-02-04 02:07
Pani maris smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Zeznania w sprawie jak mam pożyczkę zmienić życie mojej rodziny Nazywam się Babara Curtney.[...]
 
2016-01-18 21:36
jolasia do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam czy ktoś by mógł włamać mi się na konto?
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl