Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
Czas na wyniki... 2010-04-09 20:52
 Oceń wpis
   

_-¯ - Biały? - zapytał nieśmiało najwyższy doradca, po czym zarobił od króla berłem w łeb.
- Jaki biały? Skąd ci przyszło do głowy, że biały, tłuku? - rozzłościł się monarcha.
- He, tak sobie zgadłem. Miałem 50% szans na trafienie. Zgadłem? - doradca z lekkim grymasem rozmasowywał sobie ciemię.
- Nie, nie zgadłeś!
- No to czarny... Ał! A to za co?
- Za darmo!
Król zamierzył się po raz trzeci, ale powstrzymał się od ciosu. Sapnął tylko i zrezygnowany klapnął na krzesło.
- Długo mamy tak stać? - zainteresował się średni z doradców.
- Tak, do diaska! Będziecie tak stać, dopóki najniższy nie odpowie mi, jaki ma kapelusz!
- Przecież ma... - rozpoczął średni, ale w tym momencie umilkł celnie trafiony w dołek. Najwyższemu król tylko pogroził.
- Macie mu nie mówić! Sam ma zgadnąć?
- Jak mam zgadnąć, skoro sam nie widzę swojego kapelusza? Dlaczego oni nie mogą mi powiedzieć?
- Bo nie! Masz to WY-DE-DU-KO-WAĆ - ostatnie słowo władca wypowiedział wielkimi literami, dobitnie akcentując każdą sylabę.
- Jak mam wydekować..., znaczy, to co król mówił, jak nie widzę?
- Na tym właśnie polega dedukcja. Nie widzisz, a wiesz.
- Aaaa... rozumiem - wtrącił się najwyższy - Moja mama coś takiego robiła, jak byłem mały. Choć nie widziała, jak nie myłem zębów, to w jakiś sposób zawsze wiedziała że tego nie zrobiłem.
Król westchnął.
- Dobra, zacznijmy od początku. Jaki masz kapelusz?
- Ja? - spytał najwyższy doradca, odruchowo kładąc rękę na bolącym ciemieniu.
- Tak, ty. Potem będzie odpowiadał średni, na końcu najniższy. No? To jaki to kapelusz?
- Biały? Ał! Ał! Ał!!!
Król tym razem nie powstrzymywał się, jednak przy kolejnym ciosie berło nie wytrzymało spotkania z doradczą czaszką i - wydawszy smętne brzdęknięcie - pękło. Władca jednak odrzucił tylko ułamek i dalej tłukł nieszczęśnika własną pięścią, aż zabrakło mu tchu.
- Nie biały! - wrzasnął wreszcie, gdy znów udało mu się złapać oddech - I nie czarny!
- Jak to? - wtrącił się nieśmiało najniższy. Średni przezornie milczał, wiedząc że może być następny w kolejności.
- Jak to, królu? Miało być pięć kapeluszy. Dwa białe i trzy czarne. Skoro nie biały i nie czarny, to jaki? Przecież ja sam widzę, że ma...
- Milcz! I patrz przed siebie! On ma nie wiedzieć, jak ma kapelusz!
- Skoro ma nie wiedzieć, to po co król pyta? - zaryzykował jeszcze najniższy.
- Bo ma powiedzieć, że nie wie!
- Ale wtedy go król zwolni przecież. Co to za królewski doradca, który nie wie?
- Wy wszyscy jesteście tacy doradcy jak z koziej... ech... A ty co się tak patrzysz?
- Czy ja też nie wiem, jaki mam kapelusz? - spytał średni.
- Tak! Nareszcie! Pojmujecie już, matołki?
- Jasne, wybacz, władco - przytaknął najniższy, po czym dodał pospiesznie - Ja też nie wiem.
Ryk, który wydarł się z piersi monarchy, był iście królewski.
- NIE!!! TY MASZ WIEDZIEĆ!
Trzej nieszczęśnicy spojrzeli po sobie zdezorientowani. Cóż, niełatwo było być królewskim doradcą...

_-¯ Taka, mniej - więcej, była treść ukrytej przeze mnie zagadki, z którą poradziliście sobie nadzwyczaj łatwo. Następnym razem obiecuję, że przygotuję coś trudniejszego... np. treść zadania będzie napisana od tyłu.
A oto lista laureatów, w kolejności nadchodzenia rozwiązań:
1. Łukasz Obtułowicz
2. minchal
3. leszy*
4. eagle_vis
5. morr
6. Kele*
7. Krzysztof Dziądziak
8. Marcin Sochacki
9. M0rtek
10. kuklus
11. Galdrian
12. Kamil Maciejewski
13. kajoj
14. Areck
15. elmo
16. Argon
17. zh

_-¯ Dla wszystkich którzy utknęli gdzieś po drodze podaję niżej sposób zakodowania zagadki: treść zadania została zapisana jako program w Brainf*cku, następnie zgzipowana i zakodowana jako Base64. Wystarczyło zatem zdekodować, rozgzipować i uruchomić program... A właściwie wystarczyło tylko wysłać do mnie e-mail o treści ,,czarny'' ;)

_-¯ Nagrody zostały przesłane pocztą.

 
 Oceń wpis
   
_-¯ Witam. Na początek dwie informacje: zła i dobra. Ta zła jest taka, że pomyliłem się podając kwotę którą potrzeba wpłacić na moje konto, by pobrać $100 tysięcy. Nie wynosi ona $1k, tylko $5k. Jak się o tym dowiedziałem zaraz z oburzeniem napisałem do firmy zajmującej się prawną obsługą spadku, i powiedziałem im co o tym myślę. I teraz dobra informacja: ze względu na to, że mój zmarły... eeee... krewny bardzo długo korzystał z ich usług zgodzili się zniżyć opłatę do 3$k! Zaoszczędziłem dla Was dwa tysiące! Brakujące dwa wpłaćcie tak szybko jak to możliwe, bo jeszcze tamci gotowi się rozmyśleć!

_-¯ A teraz kolejne informacje: jestem coraz bliżej pozyskania $7 milionów za pomoc Pani Lolly Stevens w odzyskaniu pieniędzy jej zmarłego ojca. Napisałem do niej list. Aha - proszę nie komentować mojego angielskiego. Uczę się go dopiero od tygodnia... Albo nie - komentujcie. Łatwiej zapamiętam w których miejscach robię błędy
Hello Ms. Lolly
First of all, please excuse my English. It's not as good as I'd like it to be.
Second, let me offer you my depest condolences on the loss of your father. I'll try to help you and regain your money. I live outside the UK, luckily, but my former girlfriend lives there. Could it be an obstacle?
You wrote about difficulties with clothing - I could contact her and ask her if she could give you some clothes she didn't use. As far as I remember she lives in London, too :)

I think that's all for now.
Greetings
Charyzjusz Chakier

Następnie spróbowałem się skontaktować z adwokatem, ale - głuptasek - źle wpisałem jego adres. Spanikowany napisałem do Pani Lolly kolejny list:
Hello, something's wrong!
I've tried trhee times to contact your lawyer, but I couldn't! My e-mail box first responded with "Error 503: Service unavalaible", and when I managed to send the e-mail after a few tries I received following message in return:

> This is a collection of reports about email delivery
[ cały log serwera ]
> Subject: I'm sent by Lolly Stevens
> Hello
>
> My name is Charyzjusz Chakier. I get in touch with Ms. Lolly Stevens and offered her my help on
> regaining her father's money. She asked me if I could contact you, and here I am :)
>
> How could we get the money from Security company?
>
> Greetings
> Charyzjusz Chakier

Is something wrong with you lawyer's address? Does he have another one I could use?

Please, answer
Charyzjusz Chakier

Na moje ogromne szczęście Pani Lolly skontaktowała się ze swoim adwokatem. Niestety, póki co nie określiła się czy chce nosić używane ubrania po mojej byłej dziewczynie :(
Dostałem list następującej treści:
Hello Charyzjusz,

How are you doing today. You made a mistake with his email adress, his correct email address is markigie@googlemail.com but you got something else. I will inform him to contact you now. I hope you work with him to complete this project very soon, please let me know when you hear from Mr. Igie. Thanks

Lolly Stevens

Skontaktował się również ze mną Pan Barrister Markson Igie. I wiecie co? On wcale nie ma na pierwsze imię "Barrister" ;)
From : The Principal Attorney
Markson & Co (Legal Practitioners).
4 allen way avenue, Victoria Island, London. England

Attn. Sir,

Good day, My name is Barrister Markson Igie, I was the attorney to Mr. Chico Stevens before he died, that is Ms. Lolly Stevens father.

I am so glad that you are willing to help this family and I want you to know that there is no RISK involved in this and it is LEGAL. We contacted the security company in Holland which the funds were deposited by Mr. Chico Stevens, in order to claim the funds but they refused our claim because they needed us to provide a foreign benefiary who will assist us with the claim.

They requested this because Mr. Chico Stevens was murdered by some group of people and they might be trying to claim his funds too, so because of security reasons they refused anyone within UK even the family. But the family can provide somebody outside UK to help them. Thsi was a big problem because the family do not have any relations outside UK but I told Ms. Stevens to seek for help till she found you.

I will need you to please send me your personal informations again, I will need your:
Full Name
Address
Phone Number
Fax Number (If Any)

I will need this before I can give you the security company informations because this will show me that you are really serious and ready to help this family. A copy of this will also be forwarded to the Security Company in Holland too before you contact them so that they will know that we have accepted you as the beneficiary to Mr. Chico Stevens funds.

Here is my personal informations below:
Full Name: Barrister Markson Igie.
Office Address: 4 allen way avenue, Victoria Island, London. England
Telephone: +447031742579
Email: Marksonigie@googlemail.com

Please let me know if you need any other information about me.Please Call me as soon as you get this if you can or email me back. Always write Lolly she is so nice let her know what you have in mind okay? Thank you.

Best Regards,
Barrister Markson Igie. B, B.L,
Markson & Co (Legal Practitioners).
4 allen way avenue, Victoria Island, London. England

Oczywiście odpisałem prędziutko. Kolejny krok na drodze do fortuny!
Kategoria: $$$ Komentarze (10)
 
Na poziom zero 2008-04-16 19:57
 Oceń wpis
   
_-¯ Jest takie stare chakierskie przysłowie ,,Jak się chakier spieszy, to się core-dump cieszy''. Jechałem sobie wygodnie szyfrowanym tunelem do Ratmount, gdy właśnie uświadomiłem sobie, że za moment przyjdzie mi boleśnie przekonać się o jego prawdziwości. Dlaczego? Ano dlatego...

_-¯ ŁUBUDU!!!

_-¯ No właśnie. Na śmierć zapomniałem że w Ratmount Stefan kazał pozamykać wszystkie porty do SSH, odkąd przez jeden z takich portów uciekła od niego żona wraz z kochankiem. A ja właśnie używałem tunelu SSH. Pakiet ze mną w środku grzmotnął w zamknięty port z dużą prędkością, aż mi świeczki stanęły w oczach. Na szczęście drzwi nie zablokowały się na skutek uderzenia, tak więc nie miałem większych problemów z wysią... wysiądzeniem. Wysiąściem. Z opuszczeniem miejsca. Nieco chwiejnym krokiem (wciąż dzwoniło mi w uszach od zderzenia) ruszyłem wzdłuż ściany zamkniętych portów, od czasu do czasu niektóre opukując. Znów miałem fart - już osiemdziesiątka była otwarta. Drzwi uchyliły się lekko i przywitało mnie lekko poirytowane spojrzenie jakiegoś niedogolonego osobnika. Na szyi dyndała mu plastikowa plakietka z napisem ,,IIS8 (uczę się)''.
- Ja do Stefana - przedstawiłem sprawę.
- 404 - odwarknął osobnik i zatrzasnął port. Zapukałem jeszcze raz.
- Muszę się zobaczyć ze Stefanem.
- 404 - i znów głuchy odgłos zamykanego połączenia. Przyznam szczerze, że koleś zaczynał mnie irytować. Postanowiłem spróbować z nim po chakiersku. Zapukałem ponownie.
- GET /download.asp?item=charyzjusz_chakier&destination=gabinet_stefana
Osobnik spojrzał na mnie trochę innym wzrokiem. Zniknął w głębi portu i po chwili wrócił z naręczem kwitów, które zaczął niespiesznie kartkować. Trwało to chwilę. Wreszcie znów podniósł na mnie wzrok.
- 403 - poinformował mnie flegmatycznie, trzaskając drzwiami. Tego było już za wiele. Jestem spokojnym chakierem, ale nie cierpię kiedy mam do czynienia ze zbiurokratyzowanymi urzędasami nie rozumiejącymi powagi sytuacji. Wziąłem dwa głębokie oddechy i z czarującym uśmiechem na ustach stuknąłem krótkim angielskim pukiem (nauczyłem się go będąc na seminarium w Londynie, gdzie prowadziłem wykłady z chakierowania kontynentalnego)
- Knock Knock. Knock.
Port otworzył się. Osobnik ponownie wyjrzał z wewnątrz. Moja lewa pięść huknęła go w jego prawą skroń. Zatoczył się do tyłu, a ja korzystając z okazji wszedłem do środka, pomagając mu jednocześnie miękko usiąść pod ścianą. Spojrzałem mu w oczy i doszedłem do wniosku, że minie trochę nim odzyska przytomność. Cóż. Wziąłem jedną z jego list dostępu i nabazgrawszy na czystej stronie ,,500'' powiesiłem na zewnątrz - przynajmniej dadzą mu w spokoju dojść do siebie. Sam zaś ruszyłem do gabinetu Stefana.

_-¯ Dotarłem tam po kwadransie. Stefan jak zwykle siedział przy swoim kompie i grał w pasjansa. Na mój widok poderwał się na równe nogi.
- Charyzjusz! Co tak długo! Czekam i czekam, przecież wiesz że każda chwila jest bezcenna!
- Było nie zamykać dwudziestki dwójki. Wiesz, że zawsze nią jeżdżę.
- Wiem, wiem. Przepraszam. Ale myślałem że przyjedziesz dwudziestką trójką.
- Telnetem?
- Pewnie. Ja tak zawsze dojeżdżam do pracy.
- I nie boisz się?
- Czego?
- Nooo... że Cię podsłuchają...
- No coś Ty, Charyzjusz. Przecież i tak wszyscy wiedzą, że jestem Stefanem.
- No niby racja. No ale widzisz Stefan, ja nie mogę sobie pozwolić na taki komfort. Nikt nie wie, że jestem Charyzjuszem. I niech tak zostanie.
Skinął głową w zamyśleniu...
- Chwila, Charyzjusz. Jak to nikt nie wie. Przecież ja wiem.
- No dobra. Nikt nie wie, oprócz nas dwóch.
- I Bill wie.
- Oprócz nas trzech, chciałem powiedzieć.
- I Horacjusz.
- Oprócz nas trzech i Horacjusza nie wie nikt. I niech tak zostanie.
- I Irek.
- Stefan, czy Ty chcesz mnie zdenerwować? Powiedz lepiej gdzie te kernele i jak się tu dostały.
- Na poziomie 0 są. A jak się dostały... no nie wiem...
- Jak to ,,nie wiem''? Chcesz mi powiedzieć że byle kernel może wleźć na poziom zero, a Ty nie wiesz jak się tam dostał?
- No bo... one... tak jakby...
No tak. Mogłem się tego domyślić. Rozejrzałem się po gabinecie Stefana, w poszukiwaniu ostatecznego dowodu, i wkrótce go znalazłem. Z kosza na śmieci wystawało kilka zgniecionych puszek po piwie.
- Znowu ściągałeś filmiki i oglądałeś pornografię - bardziej stwierdziłem niż spytałem.
- Charyzjusz, to nie tak jak myślisz. To było niechcący. Znalazłem takiego torrenta i tam było napisane że to przyspieszy mój komputer. Więc ściągnąłem, rozpakowałem i ze środka wylazły te... te stwory.
- A jak się wydostały na zewnątrz? Przecież nie powinny wydostać się poza konto z ograniczeniami.
Stefan tylko spuścił wzrok. Był to surrealistyczny widok - szef największej na świecie firmy komputerowej stojący w pozycji karconego ucznia.
- Nie pracowałeś chyba na koncie administratora?
Stefan mocniej wbił wzrok w podłogę, jednocześnie nakręcając na palec róg swojej marynarki.
- Zapomniałem się przelogować - wybąkał w końcu.
- Aha - udałem, że mu wierzę. Ech... Wszyscy użyszkodnicy są tacy sami, niezależnie od wieku, płci i zajmowanego stanowiska. Na posługiwanie się komputerem powinno wydawać się prawo jazdy. Nie był to jednak czas na takie przemyślenia - mleko się wylało, a Charyzjusz Chakier jest tu po to, żeby to posprzątać.
- Nie martw się. Mleko się wylało, ale Charyzjusz Chakier jest tu po to, żeby to posprzątać - powiedziałem na głos, gdyż bardzo spodobała mi się utworzona właśnie złota myśl.
- E? - Stefan nie zrozumiał
- Powiedziałem, że mleko się wylało, i że Charyzjusz Chakier jest tu po to, żeby to posprzątać - powtórzyłem.
- Jakie mleko?
- metafora, Stefan.
- Nie trzymam mleka w metaforach.
- metafora to taka... taka... takie powiedzenie czegoś w inny sposób.
- Myślałem że to takie naczynie.
- To amfora.
- Aha. To co mówiłeś?
- Użyłem metafory do opisania czynu skutkującego nieprzyjemnymi konsekwencjami i przedstawiłem siebie jako czynnik usuwający je.
- Znaczy, dasz kernelom w ryj?
- No.
- To czemu nie powiedziałeś tak od razu?
Pomyślałem chwilę.
- Nie mogę używać takich wyrażeń. Pewnie gdy będę to opisywał na blogu będę musiał zamiast ,,w ryj'' napisać ,,w ryj''. To nieco miękcej. I krócej. Twoje ,,w ryj'' ma osiem liter i tak naprawdę do końca nie wiem, czy pisze się to razem, czy osobno.
- No dobrze... To... Czyli... Może... Może mógłbyś już zacząć?
- Mógłbym.

_-¯ Obaj podeszliśmy do drzwi prywatnej Stefanowej windy, której drzwi rozsunęły się z lekkim szmerem.
- Jedziesz ze mną? - spytałem, jednocześnie łowiąc jego spłoszone spojrzenie.
- Eeeee...
- W porządku. Zresztą i tak pewnie byś się nie przydał. Tam pewnie będą potrzebne specjalne umiejętności.
- Układam pasjansa poniżej minuty - żachnął się
- Chodziło mi o umiejętności innego typu. Gdybym nie wrócił za pół godziny wiesz, co robić.
- Wiem.

_-¯ Wcisnąłem przycisk oznaczony cyfrą ,,0''. Po chwili poczułem lekki ucisk w żołądku gdy winda, wciąż przyspieszając, pomknęła w górę.
Na poziom zero.
 
 Oceń wpis
   
_-¯ Premiera Visty była... nie. Nie napiszę 'porażką'. No ale do kategorii sukcesów też zaliczać jej nie należy. Jednak mimo tego ,,potknięcia'' konkurencja MS wciąż ślamazarzy się daleko, daleko w tyle za gigantem. Jak to możliwe?

_-¯ Lepszy (?), bezpieczniejszy (??) i szybszy (???!) system okazał się być wręcz przeciwnie. Mimo to nikt nie zaobserwował odpływu niezadowolonych użytkowników do konkurencji. Rynkowy tort wciąż jest pokrojony po staremu. Zastanowiło mnie to, zaciekawiło i skłoniło do małego śledztwa. Jak ONI to robią?

_-¯ Chwyciłem za telefon i wykręciłem numer do Steve'a. Po sekundzie jednak rozłączyłem się. Telefon do Stanów o tej porze, na łączach miłościwie nam panującej *cji *skiej kosztowałaby mnie fortunę. Pogrzebałem trochę w folderze 'chakier-tools' i odszukałem TeleProxyFindera który wyszukiwał otwarte centrale telefoniczne. Po dwóch minutach miałem już cztery prefiksy, z pomocą których mogłem dzwonić w dowolne miejsce świata, płacąc jak za połączenie lokalne. Oszczędność - ważna rzecz.

_-¯ Ponownie wybrałem numer Steve'a, tym razem poprzedzając go prefiksem. Odebrał po trzech sygnałach. Nie dałem mu czasu nawet na przywitanie:
- Yo, Steven. Masz dla mnie chwilę czasu?
W słuchawce zaległa cisza, która się nieco przedłużyła...
- Kto mówi? - Steve brzmiał jakbym wyrwał go z głębokiego snu.
- Chakier.
- Ach... Chakier... Chakier, wiesz która jest godzina?
- Która?
- To przecież ja pytam, która.
- Aaaa... Nie, no, bo wiesz, bo chyba cię z łóżka wyrwałem. Zresztą na wszystkich amerykańskich filmach widziałem, że jak się dzwoni do Stanów z Europy to rozmówca w Stanach na bank śpi. No i jak się tego kogoś obudzi to ten ktoś mówi 'wiesz która jest godzina?' i wtedy się odpowiada 'która?' i on wtedy mówi 'późna!' no i się przeprasza, że sprawa pilna i przechodzi do rzeczy. Myślałem, że chcesz właśnie w ten sposób zacząć.
- Nie... Zegarek mi stanął po prostu. A z tymi filmami to masz rację - taka tajna uchwała Kongresu jest, żeby ludzi edukować podprogowo. W ten sposób uczymy o strefach czasowych. No, ale przejdź do rzeczy.
- Ej, nie zapytasz nawet, co u mnie słychać?
- No dobra. Co u Ciebie słychać?
- W porządku. A u Ciebie?
- Również. Możesz już powiedzieć o co chodzi?
Pokrótce wytłumaczyłem.
- Ha ha ha, więc to Cię gnębi. Wiesz, to nie jest do opowiedzenia przez telefon. Wpadnij do mnie pojutrze do biura. Dobranoc.
Jego tajemnicze rozbawienie tylko wzmogło moją ciekawość. Dwa dni później posłusznie zameldowałem się w jego biurze.

_-¯ Steven przyjął mnie jak zwykle, siedząc za swoim wielgachnym biurkiem, gryząc ciacho i grając w pasjansa na komputerze. Postanowiłem poczekać, aż skończy. Z podziwem patrzyłem na jego ośmiordzeniowe cacuszko, wyposażone w dwie wysokowydajne karty graficzne pracujące w trybie SLI i 16GB RAM. Wydawało się, że można prawie dotknąć emanującej z tego potwora mocy. Zerknąłem na ekran - ruch przekładanych kart był prawie idealnie płynny. Jedynie czasami system zatrzymywał się na sekundę by wysłać kolejne porcje danych na swapa. Cóż, w końcu pasjans był puszczony w trybie TrueColor, to i wymagania systemu wzrosły. Na szczęście rozdzielczość ekranu nie była zbyt wysoka, bo powyżej 1024x768 Vista mogłaby zarżnąć również demona prędkości który stał na biurku.

_-¯ Radosne 'TaDa!' oznajmiło że wszystkie karty znalazły się już na swoich miejscach. Steve odwrócił się w moim kierunku. Chyba dopiero teraz mnie spostrzegł, gdyż niezauważalnie się zdziwił. Po chwili jednak rozjaśnił się w uśmiechu.
- Yo! Charyzjusz. Nadal ciekawy? He he he...
- Hit me.
Zanim zdążyłem zareagować trzasnął mnie krzesłem.
- Dziwny jesteś - skonstatował.
Zebrałem się z podłogi i pomasowałem obolałe plecy
- Tak się tylko mówi, Steve. Taki staropolski zwrot 'wal, stary'. Znaczy tyle co 'mów'.
- To czemu nie powiesz 'mów'? Przecież krócej jest.
- Krócej niż co? - podpuściłem go, i dał się nabrać.
- 'Hit me.'
Teraz ja przyłożyłem mu taboretem. Był remis. Poczekałem aż wstanie.
- Nie słyszałeś apostrofów? - wystękał z wyrzutem w głosie.
- Nie. Ale dzięki że mnie informujesz, będę wiedział jak to zapisać. Możesz zatem już mi opowiedzieć o tej waszej tajnej broni? Skinął głową po czym nacisnął guzik interkomu.
- Przygotujcie mi windę T
- ??? - wyraziłem zdziwienie - nowy systemik?
- Nie. Tak będzie szybciej niż schodami.

_-¯ Nie wiem ile pięter zjechaliśmy, ale trochę to trwało. W końcu kabina zatrzymała się. Kiedy drzwi się rozsunęły moim oczom okazała się olbrzymia hala.
- Otóż to! - Steve tryumfalnie powiódł ręką dookoła.
- Co? - nie zrozumiałem - chciałeś mi pokazać waszą tłocznię płyt?
- Tak. To nasza tajna broń.
- Dobrze się czujesz, Steven?
Steve cichutko się zaśmiał. Pokazał ręką na ścianę, gdzie wisiał oprawiony w złote ramki wycinek artykułu z jakiejś gazety: ,,... poniosła wielomiliardowe straty z powodu piractwa'' udało mi się odczytać koniec tytułu. W głowie zapaliła mi się malutka żaróweczka, która po chwili eksplodowała oślepiającym światłem.

_-¯ Zrozumiałem.

_-¯ Steven śmiał się już na całe gardło, trzymając się za trzęsący się brzuch. Zrozumiałem, dlaczego MS nie obawia się konkurencji. W tej tłoczni nie wytwarzano płyt z ICH oprogramowaniem. Produkowano płyty z pirackim oprogramowaniem konkurencji. Przeniosłem wzrok spowrotem na artykuł w ramce. Zwrot ,,wielomiliardowe straty'' pył zaznaczony żółtym markerem i obwiedziony na czerwono. To tak hamowali rozwój innych!
- Jak rozprowadzacie płyty? - spytałem
- Nie rozprowadzamy ich, składujemy o tam, w kącie - przestał się śmiać i wzruszył ramionami - Zresztą, po co rozprowadzać? Cała sprawa by się wydała i mielibyśmy nieprzyjemności. A tak - jak tylko taki Novell zaczyna nam podskakiwać - dotłaczamy kilka milionów płyt z ich płatną wersją Suse i znów mają straty. Buahahahahaha.... Sam to wymyśliłem!
Pokiwałem głową. Nie na darmo to właśnie ten człowiek kierował tą korporacją. Z nim na czele MS skazany był na sukces.

_-¯ Wróciliśmy do windy. Droga powrotna przebiegła w milczeniu, gdyż ja wciąż trawiłem jeszcze otrzymane informacje. Odezwałem się dopiero, gdy mieliśmy wysiadać.
- Steven?
- Tak?
- Mógłbym o tym napisać na swoim blogu?
Zawahał się na chwilę, po czym się uśmiechnął.
- Jasne, stary. Ale i tak Ci nikt nie uwierzy ;)
 
 Oceń wpis
   
_-¯ Tytuł nawiązuje do starego dowcipu, który - pamiętam - był przebojem pierwszych tygodni marca w moim przedszkolu, gdy chodziłem do starszaków (grupa "Muchomorki"). Sam dowcip zaś brzmiał tak:
Pewnego pięknego dnia w Niebiesiech zepsuła się Brama, którą Święty Piotr wpuszczał duszyczki do Raju. Zatem - w ramach ustawy o Zamówieniach Publicznych został rozpisany przetarg, w ramach którego wybrany miał zostać wykonawca nowej Bramy. Zgłosiło się trzech oferentów:
Niemiec złożył ofertę za milion euro. Wiadomo: niemiecka solidność i najlepsze materiały kosztują.
Turek złożył ofertę za pół miliona euro. Atrakcyjna cena wynikała z 'dostatecznej' jakości materiałów oraz względnie taniej siły roboczej.
Polak złożył ofertę za dwa i pół miliona euro. Oferta nie była niczym umotywowane, więc zainteresowany Święty Piotr poprosił o dodatkowe wyjaśnienia. Polak spojrzał Piotrowi w oczy i wyszeptał:
- Milion dla Ciebie, milion dla mnie, a za pół miliona Turek nam bramę zrobi...

_-¯ Przydługi ten wstęp jest wprowadzeniem do pewnej rozmowy, którą (niechcący!) podsłuchałem w windzie. Stronami rozmowy był przedstawiony Państwu w poprzednim wpisie rzutki marketingowiec (M) oraz bliżej mi nieznany przedstawiciel (P) rządowego Funduszu Implementowania Unowocześnionej Telekomunikacji. Rozmowa miała mniej-więcej następujący przebieg (zapis z nagrania z dyktafonu, który zawsze mam przy sobie):

... PING (odgłos zatrzymującej się windy)
pszszszszk (otwierają się drzwi, do kabiny wchodzą P oraz M)
P: .... skopiować do folderu, a ona na to - przecież tam są moje ikony!
M: Buahahahahaha, doskonałe! Dawno tak się nie uśmiałem. Opowiem w domu żonie to mi nie uwierzy...
(do mnie) O, cześć Charyzjusz. Możesz wcisnąć trzydzieści dziewięć? Dziękuję.
pszszszszk (drzwi się zamykają, winda rusza)
M: To jak, weźmiecie od nas to oprogramowanie?
P: Musimy ogłosić przetarg. Zgodnie z ustawą.
M: No to to ja wiem. Pytam, czy zdecydujecie się na nasze rozwiązania.
P: Przecież powiedziałem, że przetarg ma być.
M: (wzrusza ramionami) Przetarg to nie problem. A na co chcecie ogłosić przetarg, znaczy, mniej więcej?
P: No, że ma być dostarczone siedemset licencji na oprogramowanie do transferu i szyfrowania danych.
M: No to nasz Secure Send się nadaje do tego idealnie. Zejdziemy Wam z ceny do $1899 za sztukę. A dla Ciebie - premia.
P: Drogo. Good Privacy Guard jest sporo tańszy.
M: O ile tańszy?
P: O jakieś $1799 za sztukę.
M: Wiesz, ale niestety oferta Good Privacy Guard zostanie odrzucona...
P: ???
M: ...gdyż Good Privacy Guard nie jest Secure Sendem...
P: ???
M: Gdyż moim zdaniem lepiej jak ogłosicie przetarg na dostarczenie siedmiuset licencji na oprogramowanie... Secure Guard ...do transferu i szyfrowania danych. I żeby nie było niedomówień: produkcji firmy PING (odgłos zatrzymującej się windy)
P: No ale przecież tylko Wy jesteście producentem Secure Guarda?
M: (patrzy mu przeciągle w oczy)
pszszszszk (drzwi się otwierają, P oraz M wychodzą)

_-¯ Wczoraj na okólnik w dziale oprogramowania spłynęła radosna wiadomość. Wszyscy dostaniemy premie, gdyż wygraliśmy prestiżowy przetarg na oprogramowanie do transferu i szyfrowania danych.
 
 Oceń wpis
   
_-¯ W związku z moją ostatnią wizytą w Paryżu przypomniał mi się następujący dowcip: Dwie piękne blondynki postanowiły po raz pierwszy odwiedzić plażę nudystów. W pewnym momencie jedna z nich spostrzegła, że...
Zresztą, obejrzyjcie Państwo sami:
 
Włam na microsoft.com 2007-03-30 22:26
 Oceń wpis
   
_-¯ W ramach relaksu włamałem się dziś na microsoft.com. Właściwie powinienem napisać 'uzyskałem dostęp', gdyż zwrot 'włamać się' zapewne kojarzy się Państwu z zamaskowanym oprychem z łomem w ręku. Tymczasem nowoczesne chakierowanie to partia szachów, a nie okładanie się kijami baseballowymi.

_-¯ Oczywiście - nie było łatwo. Strona giganta z Redmond była chroniona potrójną ścianą ognia, ścianą wody oraz klasyczną, podwójnie tynkowaną ścianą z pustaków. Mechanizmy zabezpieczeń skonfigurowane były jako stos FIFO. Tak. Spece z MS grali jak Spasski. Ale ja byłem jak Fischer.

_-¯ Po pierwsze - za pomocą odpowiednio spreparowanego pakietu ICMP zmieniłem delegację domeny na DNSie na arabską. Wchodząc teraz z przeglądarki internetowej wymusiłem kodowanie RTL (od prawej do lewej), co na skutek błędu w Security Managerze witryny spowodowało jednoczesne odwrócenie stosu z FIFO na LIFO. Zatem zamiast stosu firewall/waterwall/airbrickwall miałem airbrickwall/waterwall/firewall. Pierwszy krok został uczyniony.

_-¯ W następnej kolejności zabrałem się za rozbrajanie airbrickwalla, czyli ściany z pustaków. Tutaj z pomocą przyszedł mi klasyczny 'ping'. Konfigurując częstotliwość bitową na bardzo niską, zestrojoną jednocześnie z charakterystyką ściany pustaków udało mi się wejść z nią w rezonans. Teraz wystarczyła tylko chwila cierpliwości... Ze spokojem obserwowałem jak z każdym kolejnym pakietem amplituda drgań ściany wzrasta. Ping... ping... ping... ping... Poszedłem sobie zrobić kawę. Gdy wrzucałem właśnie trzecią kostkę cukru głuchy rumor dobiegający z komputera poinformował mnie, że pierwsza zapora runęła.

_-¯ 1:0 dla mnie, pomyślałem, i zabrałem się za waterwall. Zabezpieczenie to wprowadzono niedawno, a jego prekursorem był oddział Microsoftu w Niemczech, choć niektórzy twierdzą, że Niemcy ściągnęli waterwall od Polaków.
Zamiast jednak wdawać się w tego typu spory przybliżę Państwu zasadę działania waterwalla (w niemieckim oryginale: wasserwalla). Otóż zabezpieczenie to składa się z kompleksu połączonych siecią wanien, wypełnionych wodą. Woda, wraz z pakietami danych może w tym kompleksie swobodnie cyrkulować (tworząc tzw. waterflow oraz dataflow), jednak przy każdym przejściu ze zbiornika do zbiornika każdy z pakietów jest monitorowany. Przy najlżejszym podejrzeniu nieautoryzowanego dostępu do wanny (wykonanej z żeliwa) podawane jest napięcie, i BUM! Wszystkie pakiety zostają usmażone.
Pewne sukcesy w dezorientowaniu wasserwalli odniosła grupa PacketStorm, preparując atak który nazwali PacketJaccuzi. Polegał on wysyłaniu do wanien dużej liczby tzw. bubble-packets, czyli datagramów z silnie skompresowaną, rozległą 'pustą' informacją, np. z samymi zerami, spacjami, lub z projektami ostatnich ustaw. Podczas badania taka informacja musi zostać zdekompresowana, a ponieważ jej objętość przekracza (zgodnie z zamierzeniem) rozmiar buforów skanerów waniennych zostaje uwolniona w postaci bąbla, który skutecznie, na jakiś czas, zakłóca działanie systemu. Grupie PacketStorm udało się w ten sposób oszukać systemy złożone z maksymalnie dwóch wanien. Ja jednak (jak zbadałem za pomocą traceroute) miałem ich po drodze szesnaście.

_-¯ Z przeprowadzonych przeze mnie obliczeń matematycznych wynikało niezbicie, że zarówno zestaw ścian ognia, jak i ścian wody w konfiguracji Microsoftu są nie do pokonania. W tym momencie jednak przypomniałem sobie zasadę, którą w czasie podstawówki wbijała mi do głowy matematyczka, pragnąc objaśnić zasadę odejmowania liczb ujemnych. Minus z minusem daje PLUS.
Zatem - jeżeli firewalle są nie do przejścia (minus) oraz waterwalle są nie do przejścia (minus), to firewalle z waterwallami są jak najbardziej do przejścia! Gdyby tak przeprowadzić ataki z dwóch kierunków na raz...

_-¯ Tak też zrobiłem - i znów nieoceniony okazał się stary-dobry ping. Ustawiłem rozmiar pakietów na ciut-ciut większy, niż akceptowalny przez obydwa systemy, i przystąpiłem do ataku z obu kierunków. Każdy kolejny pakiet, uderzając w systemy zabezpieczeń, spychał je ku sobie. Z dwóch stron zaczęły zbliżać się do siebie ogień i woda... Poszedłem po drugą kawę. Głośne 'psssssssss' i kłąb pary z serwerowni nie dały czekać na siebie długo.

_-¯ W tym momencie miałem pełny, nieograniczony niczym dostęp do zasobów www Microsoftu. Ponieważ jednak nie miałem przygotowanej żadnej strony z 'defacementem' (zresztą, nie jestem wandalem) postanowiłem pozostawić serwis w stanie nienaruszonym. Nie wierzycie Państwo? Proszę zatem sprawdzić stronę korporacji... Jeżeli przestawiłem choć jeden bit, to nie nazywam się Charyzjusz Chakier.

A nazywam się.
 
 Oceń wpis
   
_-¯ Dziś w mojej Galerii XXX kolejne zdjęcie. Japonki które uprzyjemnią relaks w gorące, letnie wieczory.

Japonki na gorące wieczory


Liczba wczorajszych odsłon bloga: 15529
 
1 | 2 |


Najnowsze komentarze
 
2017-06-30 05:56
DANIELS LOAN COMPANY do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć, Mam na imię Adam Daniels. Jestem prywatny pożyczkodawca, który dają kredyt prywatnych[...]
 
2017-06-27 11:05
Mr Johnson Pablo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć,           Czy potrzebujesz pożyczki? Możesz się rozwiązywać, kiedy dojdziesz. Jestem[...]
 
2017-06-27 06:09
greg112233 do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam wszystkich, jestem Greg z Gruzji, jestem tutaj dać Zeznania na Jak po raz pierwszy[...]
 
2017-06-21 16:10
Iwona Brzeszkiewicz do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Czesc, kochanie. Czy wciaz szukasz pomocy. Nie szukaj dalej, poniewaz senator Walter chce i[...]
 
2017-06-15 14:20
kelvin smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Brak zabezpieczenia społecznego i brak kontroli kredytowej, 100% gwarancji. Wszystko, co musisz[...]
 
2017-06-13 06:20
Gregs Walker do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Uwaga: Jest to BOOST CAPITAL CENTRAL TRUST FINANCE LIMITED. Oferujemy wszelkiego rodzaju[...]
 
2017-06-13 06:09
Gregs Walker do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Uwaga: Jest to BOOST CAPITAL CENTRAL TRUST FINANCE LIMITED. Oferujemy wszelkiego rodzaju[...]
 
2017-06-09 16:42
George cover.. do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witamy w programie Fba loaninvestment Czasami potrzebujemy gotówki w nagłych wypadkach i[...]
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl