Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
Rzężenie 2010-06-26 00:05
 Oceń wpis
   
_-¯ Długo nie dawałem znaku życia, lecz miało to swoje uzasadnione powody. Obronność Kraju nie może czekać. Zatem - jak Kmicic zmierzający ku Wołmontowiczom - zostałem zawrócony sprzed klawiatury własnego komputera, by służyć ojczyźnie. Niestety, nie mogę się z Państwem (a z Paniami w szczególności) podzielić swoimi przewagami na tym polu, gdyż działania te oznaczone są klauzulą ,,Tajne'', tak więc po ujawnieniu ich musiałbym zabić wszystkich czytelników tego wpisu, a na samym końcu sam siebie. Własnego życia mi nie szkoda, ale wysoce sobie cenię żywoty pt. czytelników. Tak więc zmilczę, choć miałbym na rok-dwa tematów do opisywania.
_-¯ Opiszę zatem co mnie spotkało podczas wyjazdów do zamorskich krajów, gdzie przyszło mi sławić imię Rzeczypospolitej. Nie będę się rozpisywał o programistycznym kunszcie którym zabłysłem na obczyźnie, choć może byłoby warto. Porównując moje zmagania np. do zmagań piłkarskich podczas obecnego mundialu mógłbym powiedzieć, że odniosłem sukcesy porównywalne jedynie do sukcesów Korei Północnej rozgramiającej Brazylię w meczu finałowym mistrzostw. Ale...
_-¯ No właśnie. Po raz kolejny chciałem napisać ,,ale zacznijmy od początku'', lecz uświadomiłem sobie że nadużywam tego zwrotu właściwie w każdym moim wpisie. Niestety (tego wyrazu też nadużywam), rozpoczynanie od początku weszło mi w krew, tak jak Waletowi Kier z Alicji w Krainie Czarów, który oficjalne pisma zwykł czytać poczynając od Początku, doczytywał je do Końca, i w tym momencie kończył czytanie. Tak więc, proszę wybaczyć, ale zacznę od początku.
_-¯ Siedziałem sobie przy komputerze i załatwiałem kolejne włamy pocztowe, gdy rozległo się charakterystyczne pukanie. Charakterystyczność pukania rozpoznał natychmiast mój analizator charakterystyk pukania, którego napisałem w wolnym czasie kilka lat temu. Dysponował on algorytmem heurystycznym ze sprzężeniem zwrotnym umożliwiającym uczenie się, i rozpoznawał pukanie gazownicze (profil 1), wodociągowe (profil 2), ulotkowe nachalne (profil 3a), ulotkowe spłoszone (profil 3b), ulotkowe nieistniejące (profil 3c, kiedy ulotki lądowały po prostu w skrzynce), listonoszowe niechciane (kiedy listonosz miał nadzieję, że nikogo nie zastanie), listonoszowe polecone (kiedy listonosz miał nadzieję, że nikogo nie zastanie), listonoszowe nachalne (kiedy listonosz miał nadzieję, że nikogo nie zastanie), oraz zcichapęknięte (kiedy listonosz miał nadzieję, że nikt nie zauważy pukania, gdyż nie zapukał). Ostatni profil został mylnie zakwalifikowany przez algorytm do kategorii pukań pocztowych, lecz ręcznie przeniosłem go do kategorii ABC, gdyż tak pukali jedynie agenci Agenci Bezpieczeństwa Czegokolwiek, mając nadzieję że brak pukania nie zostanie wykryty jak nie pukanie. Nieuki. Miałem więc czas by przygotować się na przybycie gości.
_-¯ - Peeeroszę wejść - krzyknąłem, dokańczając mieszanie trzeciej kawy. W tym momencie drzwi otworzyły się z cichym skrzypem i w mieszkaniu zmaterializowało się trzech agentów ABC. By być bardziej szczegółowym - oczywiście pojawili się w różnych miejscach mieszkania jednocześnie. Skrzyp drzwi miał jedynie skupić moją uwagę na sieni, ale byłem zbyt starym wyjadaczem by dać się złapać na ten podręcznikowy numer. Pierwszą filiżankę postawiłem na parapecie sypialni, drugą umieściłem w toalecie. Trzecią trzymałem w kuchni, gdyż tam - zgodnie z moimi przewidywaniami - powinien pojawić się najwyższy rangą z funkcjonariuszy agencji. Nie pomyliłem się. Na szczęście (choć być może nie powinienem tak nazywać wieloletniego doświadczenia) - porucznik dowodzący całym zespołem od razu zorientował się, z kim ma do czynienia. Bez słowa sięgnął po filiżankę i upił długi łyk:
- Dobra... sypana? - spytał.
- Rozpuszczalna - sprostowałem.
- Mmmm... Złota?
- Zielona.
- Dobry wybór... - upił jeszcze łyk, po czym odstawił naczynie na blat kuchenki - Chakier Charyzjusz? - zapytał.
- Nie - odparłem zgodnie z prawdą.
- Rozumiem - skinął głową i przez chwilę analizował coś w swojej głowie.
- Chakier, Charyzjusz? - spytał ponownie.
- Owszem - odparłem.
- Brak przecinka?
- Owszem.
- Zawsze jest Pan takim żandarmem?
- Owszem.
- Gdyż?
- Gdyż jeżeli my nie uszanujemy naszego języka, to któż go uszanuje?
- Słusznie... - potaknął i dopił swoją kawę..
- Panie Chakier, wie Pan po co tu przybyliśmy?
- Domyślam się.
- Domyślam się, że Pan się domyśla. Wie Pan...
- Wiem.
- Wiedziałem, że Pan wie. Ale rozumie Pan...
- Rozumiem.
Chwilę przygryzał dolną wargę...
- Czy...?
- Tak.
Odetchnął z ulgą. Pro-forma zadał jednak jeszcze jedno pytanie:
- Do szóstego?
- Jak cholera - powiedziałem i - uśmiechając się szeroko - uścisnęliśmy sobie dłonie. W tym momencie rozległ się kaszel dochodzący z sypialni, który wkrótce przeszedł w urywane rzężenie.
_-¯ Pognaliśmy tam, by ujrzeć sypialnianego agenta numer jeden z niekrosowanym RSem 232 owiniętym wokół szyi.

C.D.N.
 
Zakupy 2010-06-04 22:21
 Oceń wpis
   

_-¯ Ze względu na przedłużony weekend tradycyjna sobotnio-niedzielna rodzinna rozrywka została przełożona na piątkowe popołudnie. Zapakowałem zatem wszystkich do samochodu i pojechaliśmy do supermarketu. Misia - tradycyjnie - poleciała od razu do stoiska z butami. Czytałem w jednym bardzo mądrym czasopiśmie, że kupowanie butów jest jedną z najbardziej uzależniających kobiecych aktywności, gdyż łączy przyjemność kupowania elementów odzienia z pełną swobodą przebierania i wybierania rozmiarów. Kobieta nie czuje skrępowania prosząc o buty numer większe, odwrotnie niż gdyby przymierzała kostium kąpielowy czy inny element garderoby, którego numeracja liniowo zależy od wagi. A buty? Hulaj dusza, piekła nie ma... można mieć po prostu duże stopy...

_-¯ Ja jednak, razem z Charysią i Charrisonem, podreptałem na halę prosto do działu funkcji. Wiadomo - programuje się to i owo, to i funkcji się używa. A jak się używa, to się zużywa. A jak się zużywa, to zaczyna ich brakować. Nie dalej niż przedwczoraj potrzebowałem prostej funkcji kardynalnej (pisałem prostą aplikację typu klient-serwer dla episkopatu) i jak na złość nie mogłem żadnej znaleźć. Teraz więc od razu złapałem sześciopak, z doklejoną plastrem siódmą funkcją w gratisie. Wziąłem też dwie krzywe dzwonowe, które dzieci z miejsca założyły sobie na głowy i udawały, że to kapelusze. Trochę kłopotów miałem z funkcją Dirichleta, którą Misia kazała mi kupić do pizzy. Okazało się, że funkcja ta jest nigdzie ciągła, a zamierzaliśmy jej użyć zamiast sera, który podobno po podgrzaniu staje się rakotwórczy. Zrobiłem jednak kilka testów z podgrzanym serem wrzuconym do akwarium, jednak oprócz tego, że od tej pory akwaryjne ślimaki zaczęły mnie pozdrawiać słowami ,,Ciao! Bella!'' nie zaobserwowałem żadnych efektów. W szczególności - populacja raków w akwarium wciąż utrzymywała się na poziomie 0. No a wracając do funkcji Dirichleta - ostatecznie zrezygnowałem z jej zakupu i kupiłem funkcję Riemanna, która co prawda jest nieciągła w niewymiernych punktach dziedziny, ale za to jest ciągła we wszystkich niewymiernych. Trudno - najwyżej, gdy Misia przygotuje pizzę, zjemy wszystkie jej niewymierne punkty, a wymierne wyrzucimy ptaszkom do karmnika.
- Tatoooo... kupisz mi tocjent? - pociągnęła mnie za rękaw Charysia, kiedy przechodziliśmy obok stoiska z produktami Dr Eulera.
- Charysiu, przecież w zeszłym tygodniu kupiłem ci dwa. Po co ci nowy?
- Kuuuup miii! Kuuuup! Proszę, proszę, proszęproszęproszę!
- Charysiu! - spojrzałem na nią groźnie, ale niestety mała użyła w tym momencie broni ostatecznej. Jej oczy zrobiły się bardzo okrągłe i bardzo duże, a w ich kącikach zaczęły nabrzmiewać niebezpiecznie duże krople łez.
- No dobrze, zobaczę co da się zrobić - skapitulowałem i zaczepiłem przechodzącą obok ekspedientkę - Przepraszam, ile kosztuje ten tocjent?
Kobieta wymieniła cenę, a mnie wmurowało.
- Słucham?
Gdy ponownie usłyszałem to samo uniosłem ręce w teatralnym geście.
- No nie... Jak ja mam na to wszystko urobić? Podstawowa funkcja, niezbędna w każdej polskiej rodzinie kosztuje tyle co... co... co pół mojej pensji! No, prawie pół, gdybym zarabiał nie tyle co zarabiam teraz. Istnieje jednak w przestrzeni pensji pensja, której połowa równa jest cenie tego produktu. I gdybym zarabiał dokładnie tyle, moje twierdzenie byłoby całkowicie uzasadnione! - dokończyłem szybko widząc, że ekspedientka przygotowuje się do polemiki. Słysząc jednak mój wywód najwyraźniej porzuciła zamiar udowadniania mi nieprawdy.
- To bardzo dobry tocjent, proszę pana. Szwedzki, nie jakieś tam chińskie podróbki. Kompatybilny z dowolną funkcją Carmichaëla. Oczywiście mamy też chińskie - wskazała ręką na półki przy samej podłodze - ale oprócz chińskiego twierdzenia o resztach raczej do niczego się panu nie przyda. Polecam ten - podała mi estetyczne, kolorowe pudełko - jest wart swojej ceny.
- A ile kosztuje tamten? - próbowałem nie oddawać pola bez walki, jednak Charysia w tym momencie wbiła mi nóż w plecy.
- Ja chcę ten! Ja chcę ten! Taki jak w telewizorze! - wyrwała mi z ręki pudełko i wpakowała do koszyka, ja zaś sumiennie obiecałem sobie ograniczyć dzieciom dostęp do ogłupiających mediów.

_-¯ W dziale z algebrą wziąłem jeszcze kilka opakowań miejsc zerowych, zaś Charrison naciągnął mnie na funkcję holomorficzną z ładnie błyszczącymi punktami osobliwymi, po czym skierowaliśmy się do kas. Wiadomo, że przejście przez kasy stanowi punkt kulminacyjny wszelkiej maści zakupów. Małoletnich proszę teraz o nie czytanie następnego mojego wywodu, który brzmi: jeżeli łażenie po sklepie jest grą wstępną, to przejście przez kasy jest właściwym seksem. I w tym momencie albo obie strony skończą usatysfakcjonowane, albo jedna z nich zostanie bezpardonowo [wulgarne określenie stosunku płciowego].
Schody zaczęły się już przy krzywych dzwonowych. Zamierzałem je właśnie zapakować do foliówki, kiedy zauważyłem że nieprzyjemnie lepią się do dłoni. Podniosłem rękę do nosa, powąchałem, po czym skrzywiłem się z dezaprobatą.
- Przepraszam panią, ta funkcja się rozkłada - powiedziałem wyjmując produkt z powrotem na taśmę. Ekspedientka spojrzała na mnie jak na głąba.
- Ten rozkład jest normalny - stwierdziła.
- Nie nie nie, proszę pani - postanowiłem być stanowczy - kupiłem te funkcje dla dzieci, nie mam zamiaru by się zatruły nieświeżym produktem. Proszę wymienić mi te funkcje!
- Proszę pana, przecież to rozkład Gaussa!
- Przecież to mój!... - zacząłem i nie dokończyłem. Przez chwilę poczułem się jak wsiok robiący awanturę o ser pleśniowy.
- Che, che... żartowałem - próbowałem uratować twarz, jednak po poszeptach współkolejkowiczów czułem że średnio mi wyszło.
Wykładałem produkty dalej, w takt monotonnego pikania czytnika kodów, które jednak w pewnym momencie zamarło.
- Proszę pana, to równanie jest nieoznaczone - stwierdziła pani kasjerka.
Rzuciłem okiem i dostrzegłem szansę na rehabilitację nadszarpniętej reputacji.
- Oczywiście, że jest nieoznaczone, bo to równanie *diofantyczne* - powiedziałem dobitnie akcentując ostatni wyraz.
- Ja wiem, że diofantyczne - stwierdziła kasjerka - mówiłam, że nieoznaczone, bo kodu kreskowego brak. Nie mam go jak wbić na kasę, trzeba będzie odłożyć - skonstatowała i tym ostatecznie wbiła mnie w podłogę.

_-¯ Zakupy to jednak nie moja specjalność.

 
Marna arteria 2010-05-28 22:01
 Oceń wpis
   
_-¯ Kapitan Świnia poprawił sobie dołek w imponującym podbródku i dramatycznie uniósł lewą brew.
- A gdzie się podziała czarna bateria? - wygłosił swoją kwestię i zamarł, czekając na końcowy klaps.
- Cięcie! - wrzasnął reżyser, zerwał się ze swojego rozkładanego krzesełka i wymachując rękami wbiegł na plan.
- Jaka czarna bateria? Jaka, ja się pytam, czarna bateria? Ciemna materia do jasnej cholery!
- Proszę mnie nie obrażać - obruszył się Kapitan Świnia, jednocześnie posyłając głębokie spojrzenie swych błękitnoświńskich oczu przechodzącej stażystce.
- Nikogo nie obrażam, po prostu chcę by wreszcie powiedział pan odpowiednią kwestię!
- Przecież powiedziałem.
- Wcale nie!
- Proszę pana... - powiedział Kapitan Świnia, a refleksy światła zabłysły na blond szczecinie okalającej szczękę - co za różnica, ciemna materia czy czarna bateria? Przy współczesnych technikach komputerowych może pan sobie ze zgromadzonego materiału zestawić całego ,,Hamleta''. Zatem - niech da pan ludziom już odpocząć, a nie wydziera się jak dziki.
Reżyser zamrugał gwałtownie oczami, co było dosyć trudne ze względu na samą definicję mrugnięcia, i przez chwilę wyglądał jakby nie mógł nabrać powietrza.
- Ja się wydzieram?! Jak dziki?! Przecież dziki się nie wydzierają! Poza tym nie mówi się ,,dziki'', tylko Afroamerykanin! Troglodyto!
Kapitan Świnia nie zamierzał jednak dać się sprowokować. Status gwiazdora zapewniły mu bowiem nie tyle niski głos, błękitne oczy, blond szczecina i żuchwa Kirka Douglasa, co legendarne wręcz opanowanie.
- Nie mam czasu na powtarzanie ujęć, zróbmy więc tak - zaraz mam konferencję prasową. Przyśle pan tam swojego dźwiękowca, ja powiem to co pan chce żebym powiedział, on to zarejestruje, odpowiedni fachowiec wszystko zmontuje i będzie po sprawie. Dobrze?
- Ale...
- Zatem umowa stoi. A teraz pana przepraszam, muszę się przygotować do konferencji - zakończył Kapitan Świnia i podążył w stronę swojej garderoby, przy drzwiach której stała na lekko miękkich nogach widziana wcześniej stażystka. Po chwili oboje zniknęli za drzwiami.

_-¯ Odpowiedziawszy na ostatnie pytanie Kapitan Świnia przysunął się bliżej mikrofonów i poczekał, aż ucichną odgłosy migawek aparatów.
- A gdzie się podziała ciemna materia? - zadudnił swoim donośnym głosem, po czym skłonił się lekko i zakończył:
- To wszystko, dziękuję. A pani - wskazał młodą reporterkę wpatrującą się w niego zamglonymi oczyma - zapraszam do siebie na ekskluzywny wywiad.
Po tych słowach zniknął za zasłoną, zostawiając zaaferowanych dziennikarzy samych sobie.

_-¯ Jeszcze tego samego dnia w jednym z kanałów telewizyjnych nadano krótki reportaż:
- Po kilkumiesięcznym śledztwie dziennikarze PWN odkryli aferę finansową w środowisku filmowym. Znany aktor, Kapitan Świnia, na konferencji prasowej zdecydował się ujawnić ciemną stronę tej materii. Z pokładu Świniolotu mówił dla państwa (pauza) Animowany Reporter (pauza) PWN.
Następnego dnia większość dzienników krzyczała już na pierwszych stronach ogromnymi nagłówkami:
,,Rząd ukrywa deficyt materii. Czy będziemy drugą Grecją?'' - pytał retorycznie autor związany z aktualnie nie rządzącą stroną sceny politycznej, by w kolejnych wersach artykułu sam sobie na to pytanie odpowiedzieć. Oczywiście, przy obecnej polityce nie tylko będziemy drugą, ale nawet trzecią, czwartą i piątą Grecją. Artykuł kończył się wezwaniem do stworzenia komisji śledczej celem wyjaśnienia kto jest odpowiedzialny za karygodne braki ciemnej materii na obszarze kraju.
,,Rząd negocjuje z Unią dodatkowe siedem miliardów ton ciemnej materii'' - obwieszczała z kolei Gazeta Wyborna, roztaczając przed czytelnikami niezliczone korzyści z tym związane. Obywatele południowych rejonów kraju mogli od tej pory nie obawiać się zerwania słabych ani silnych oddziaływań międzycząsteczkowych. Tu z kolei końcowe akapity okraszone były historią rolnika, który co noc przykuwał się łańcuchem do łóżka przyśrubowanego z kolei do podłogi, gdyż obawiał się, że w nocy pękną ostatnie okowy grawitacji i następnego poranka obudzi się orbitując gdzieś nad Florydą.
Jedynie popularne tabloidy typu ,,Super-pospieszny'' oraz bliźniacze ,,Akt'' oraz jego anglojęzyczny odpowiednik ,,Fak'' nie za bardzo przejęły się ogólną psychozą i zamieściły wywiady z aktualnymi gwiazdami serwisów plotkarskich - Dodem i Nargilą.
W tak zwanym ,,międzyczasie'' Kapitan Świnia został aresztowany w swej rezydencji, gdzie właśnie omawiał z nowo poznaną studentką szkoły filmowej perspektywy swej (oraz jej) dalszej kariery. Postawiono mu zarzuty korupcji, działania na szkodę, mataczenia, sypania piachu w tryby, rzucania kłód oraz działania wbrew. Agenci ABC (Agencja Bezpieczeństwa Czegokolwiek) sprawnie wtłoczyli go do furgonetki, zanim zdążył kiwnąć choćby racicą.

_-¯ Tymczasem w pewnym barze, znajdującym się w niewielkiej miejscowości gdzieś na północy kraju, nikomu nieznany fizyk-empirysta demonstrował swojemu przyjacielowi ciężkie, puste pudełko.
- To ile tego masz? - spytał jego towarzysz, sięgając do kartonu dłonią i przesypując między palcami niewidzialną zawartość.
- Obliczyłem, że będzie to około jednego procenta całej materii wszechświata.
- Po co ci tyle?
- Bo ja wiem... Może na starość się przyda? Nie?
- Nie wiem. I co? Zmieściło ci się w piwnicy tyle materii?
- No, niezupełnie. Musiałem węgiel wyrzucić na podwórze, żeby miejsce zrobić. No i na poddaszu trochę upchałem. I w kuchni, w puszkach po herbacie. Jak przyjdzie pora, to trochę też w ogrodzie zakopię, na ciężkie czasy. Wiesz, jak jest.
Kompan kiwnął głową.
- A nie boisz się - zapytał po chwili - że ktoś się zainteresuje tym twoim zbieractwem?
- No coś ty... - fizyk prychnął jak kot któremu na nos spadła kropla wody - kto by tam się interesował ciemną materią?

_-¯ Kapitan Świnia leżał na brzegu pryczy zwinięty w kłębek. Nie wiedział, co ma powiedzieć w następnym odcinku...
 
Soft awakening 2010-05-22 22:04
 Oceń wpis
   
_-¯ Z góry przepraszam za krótki wpis, ale lekarz zalecił mi powolny i płynny powrót w świat komputerów. Po wydarzeniach ostatniego miesiąca, o których mam nadzieję napiszę wkrótce, zalecają mi odpoczynek i relaks, najlepiej w otoczeniu przyrody i sielskiej muzyki. No to wygoglałem sobie coś w ten deseń, czym się z Państwem chętnie podzielę:


_-¯ Zawsze lubiłem bezpretensjonalnie liryczne (żeby nie napisać discopolowe) proste utwory o miłości, z nieskomplikowaną linią melodyczną. To tyle na znak, że żyję. Czy raczej - że jeszcze nie umarłem.

_-¯ W następnym odcinku Kapitan Świnia powie: ,,A gdzie się podziała ciemna materia''?

_-¯ Oglądajcie nas w przyszły piątek o tej samej porze!
 
 Oceń wpis
   
_-¯ Odrobina komputerowej rozrywki z kategorii ,,spam''. Deep Blue mógł rozpykać Kasparowa w szachy, ale czy jakiś superkomputer poradzi sobie z polską gramatyką? Nie, nie i jeszcze długo, długo - nie.

Pozdrowienia.

Jak to czytasz, nie żal mi, bo to jest los każdego człowieka na śmierć someday.I am Robert James, naturalizowany Brytyjczyk z urodzenia i działalności handlowej z siedzibą w Wielkiej Brytanii. I zdiagnozowano O przełyku cancer.It zbezcześcił wszystkie formy leczenia, a teraz mam tylko kilka miesięcy życia, zgodnie z ekspertów medycznych. Żałuję, że nie mieszkał w szczególności moje życie tak dobrze, jak nigdy mnie nie dbał o każdy (nawet ja), ale mój handlu. Chociaż jestem bardzo dobrze robić, nigdy nie był otwarty wydany, byłem zawsze wrogo nastawieni do ludzi i uważa je jak nigdy nie mieli nadziei, stając się tak skuteczne, jak ja. Teraz wiem, że jest dużo więcej do życia nie tylko dobrobyt. Wierzę, że gdy jestem dostaje drugą szansę przyjść na ten świat, chciałbym przeżyć swoje życie inaczej, jak mam z żył. Teraz, że śmierć jest wybitny, mam woli, biorąc pod uwagę większość moich należącej do natychmiastowego i członków dalszej rodziny, jak również kilku bliskich przyjaciół. Żeby Bóg miej litość dla mnie i zaakceptować mojej duszy. Dlatego też zdecydowałem się wspierać działalność charytatywną, jest to, co chcę być zapamiętany. Jak dotąd, udało mi się dotrzeć do kilku organizacji charytatywnych w Singapurze, Malezji oraz Algierii. Teraz, gdy moje zdrowie pogorszyła się tak bardzo, nie mogę zrobić sobie więcej. Zapytałem kiedyś członkowie mojej rodziny do pomocy mi w dawaniu jałmużny do tych organizacji, catering dla mniej uprzywilejowanych w Bułgarii i Pakistanu; nie chcieli i utrzymała się do zasobów. Stąd też nie ufam im więcej, ponieważ nie wydaje się z pogardą, co mi zostało do nich.

Ostatnio w moim należącej których nikt nie zna, jest ogromny złożenia dziewięć milionów euro (9,000,000.00), że mam w bezpiecznym prowadzenia firmy w Wielkiej Brytanii, który chcę Ci zabezpieczyć i da do organizacji charytatywnych.

Proszę starać się odpowiedzieć pocztą elektroniczną na swój czas i poświęcenie, mam uchylenie dziesiąta to dla ciebie, jeśli jesteś gotowy, aby pomóc mi zrobić organizacji charytatywnej proszę podać następujące dane:

NAME:
Płeć:
ADRES:
KRAJ:
Numer telefonu:
Zawód:
NARODOWOŚĆ:
COPY SCAN dowodu tożsamości:

Niech Bóg błogosławi Ciebie i Twojej rodziny.

Z poważaniem:
James Robert
Kategoria: $$$ Komentarze (18)
 
Czas na wyniki... 2010-04-09 20:52
 Oceń wpis
   

_-¯ - Biały? - zapytał nieśmiało najwyższy doradca, po czym zarobił od króla berłem w łeb.
- Jaki biały? Skąd ci przyszło do głowy, że biały, tłuku? - rozzłościł się monarcha.
- He, tak sobie zgadłem. Miałem 50% szans na trafienie. Zgadłem? - doradca z lekkim grymasem rozmasowywał sobie ciemię.
- Nie, nie zgadłeś!
- No to czarny... Ał! A to za co?
- Za darmo!
Król zamierzył się po raz trzeci, ale powstrzymał się od ciosu. Sapnął tylko i zrezygnowany klapnął na krzesło.
- Długo mamy tak stać? - zainteresował się średni z doradców.
- Tak, do diaska! Będziecie tak stać, dopóki najniższy nie odpowie mi, jaki ma kapelusz!
- Przecież ma... - rozpoczął średni, ale w tym momencie umilkł celnie trafiony w dołek. Najwyższemu król tylko pogroził.
- Macie mu nie mówić! Sam ma zgadnąć?
- Jak mam zgadnąć, skoro sam nie widzę swojego kapelusza? Dlaczego oni nie mogą mi powiedzieć?
- Bo nie! Masz to WY-DE-DU-KO-WAĆ - ostatnie słowo władca wypowiedział wielkimi literami, dobitnie akcentując każdą sylabę.
- Jak mam wydekować..., znaczy, to co król mówił, jak nie widzę?
- Na tym właśnie polega dedukcja. Nie widzisz, a wiesz.
- Aaaa... rozumiem - wtrącił się najwyższy - Moja mama coś takiego robiła, jak byłem mały. Choć nie widziała, jak nie myłem zębów, to w jakiś sposób zawsze wiedziała że tego nie zrobiłem.
Król westchnął.
- Dobra, zacznijmy od początku. Jaki masz kapelusz?
- Ja? - spytał najwyższy doradca, odruchowo kładąc rękę na bolącym ciemieniu.
- Tak, ty. Potem będzie odpowiadał średni, na końcu najniższy. No? To jaki to kapelusz?
- Biały? Ał! Ał! Ał!!!
Król tym razem nie powstrzymywał się, jednak przy kolejnym ciosie berło nie wytrzymało spotkania z doradczą czaszką i - wydawszy smętne brzdęknięcie - pękło. Władca jednak odrzucił tylko ułamek i dalej tłukł nieszczęśnika własną pięścią, aż zabrakło mu tchu.
- Nie biały! - wrzasnął wreszcie, gdy znów udało mu się złapać oddech - I nie czarny!
- Jak to? - wtrącił się nieśmiało najniższy. Średni przezornie milczał, wiedząc że może być następny w kolejności.
- Jak to, królu? Miało być pięć kapeluszy. Dwa białe i trzy czarne. Skoro nie biały i nie czarny, to jaki? Przecież ja sam widzę, że ma...
- Milcz! I patrz przed siebie! On ma nie wiedzieć, jak ma kapelusz!
- Skoro ma nie wiedzieć, to po co król pyta? - zaryzykował jeszcze najniższy.
- Bo ma powiedzieć, że nie wie!
- Ale wtedy go król zwolni przecież. Co to za królewski doradca, który nie wie?
- Wy wszyscy jesteście tacy doradcy jak z koziej... ech... A ty co się tak patrzysz?
- Czy ja też nie wiem, jaki mam kapelusz? - spytał średni.
- Tak! Nareszcie! Pojmujecie już, matołki?
- Jasne, wybacz, władco - przytaknął najniższy, po czym dodał pospiesznie - Ja też nie wiem.
Ryk, który wydarł się z piersi monarchy, był iście królewski.
- NIE!!! TY MASZ WIEDZIEĆ!
Trzej nieszczęśnicy spojrzeli po sobie zdezorientowani. Cóż, niełatwo było być królewskim doradcą...

_-¯ Taka, mniej - więcej, była treść ukrytej przeze mnie zagadki, z którą poradziliście sobie nadzwyczaj łatwo. Następnym razem obiecuję, że przygotuję coś trudniejszego... np. treść zadania będzie napisana od tyłu.
A oto lista laureatów, w kolejności nadchodzenia rozwiązań:
1. Łukasz Obtułowicz
2. minchal
3. leszy*
4. eagle_vis
5. morr
6. Kele*
7. Krzysztof Dziądziak
8. Marcin Sochacki
9. M0rtek
10. kuklus
11. Galdrian
12. Kamil Maciejewski
13. kajoj
14. Areck
15. elmo
16. Argon
17. zh

_-¯ Dla wszystkich którzy utknęli gdzieś po drodze podaję niżej sposób zakodowania zagadki: treść zadania została zapisana jako program w Brainf*cku, następnie zgzipowana i zakodowana jako Base64. Wystarczyło zatem zdekodować, rozgzipować i uruchomić program... A właściwie wystarczyło tylko wysłać do mnie e-mail o treści ,,czarny'' ;)

_-¯ Nagrody zostały przesłane pocztą.

 
Kąkórs 2010-04-07 21:21
 Oceń wpis
   
_-¯ Zasady są proste. Troje z Was, <wazelina>Moi Kochani Czytelnicy</wazelina>, ma szansę otrzymać całkowicie za darmo wybranego przez siebie audiobooka z serwisu Nexto.pl. Oczywiście hasło ,,całkowicie za darmo'' należy potraktować - jak to w takich wypadkach bywa - z pewną rezerwą. Na świecie nie ma nic za darmo. W tym wypadku nagrodę trzeba będzie opłacić własnym czasem, poświęconym na rozwiązanie prostego zadania, którego treść zamieszczam poniżej. Ponieważ zadanie jest banalne, niech dodatkowym utrudnieniem będzie lekko zachakierowana jego treść. Rozwiązanie proszę przysłać e-mailem na mój adres. Kto pierwszy, ten lepszy. Liczy się data stempla pocztowego!
H4sIAHvZvEsAA+1bwXEjMQz7XyueXAU720jG/bdxed9kRQAkJVKWnllLSwAU
RcHO9f11v+7Xdb3v+/vrul73/b5eweO+tLeM5/3+9Ou3YQbw9AHwHSjA4ecI
PNg7yQWVoSqrjhCOyqLG1g3KyfTsmJMbDzAe0Tm24NPT0azB63IFyGdfoxhG
DgDIZNBeO4lhH3uJlMzYz4Pwnx81x4yANwKyQ92gFzAgqOfdVnn1uC51TEr8
j6GNnoyC2EodiExxh5OncQhPU7h6foGJTL72WRpJNKw/2/QDJkwzcapHTpEs
mU8UTijjshp83chnuWj9hULbgh0LR9QZ34ENK3IoAN9RZbxC6ato3yRnVK+g
8Mr+XmEGl/EcZFbLvh1+957bBCI1zvVqSyQpJIO+oOULQ7AGy1xSUJGg70p8
mrpH0/2OQ9nyexLdffBmrWz2LfeQKV06dIYxef20yiK9ilT9AUY5NTxfm/PO
bYH9djphBwRHsjzObpNH09zkEQppDkwI804XHe1dwxGADXs7E3T86TICtP85
wnCPh1cYNbKyq5zwubTsHFl//6WFT99zhfdbX9826NseiTVm6V2cVARR5jcM
Xdh5xJH+PxKJm3m1R/CMeR0ta93yDKZoTVJGcZ8AIWW4xoeczjZZJhePT9ld
EfFfDLt11I2rYmCBy8uXQZyBvrRbr06akWXEfrveUwSOJW4fKElxbAOAQBi1
0dFO7HjO4Olu/V2IL2CSIvR45uIl+8ZZ3x3Ba0jkQiso3YCi2W47DhIoDd75
XRAe8lRpCtwxkYDoWF3awuS07zzPSdxFJ4ONaOsV0pa9CZeofEvucl2ityA4
kuVxdqM8WuYEwiIVqwMhQ74tsKtkCOJgnMF3/MpTpyz2Z+sDakWlD3X9V98e
yHkZRlvgE88Y2ofdnpPmlR0BbwREx3ocA7ck8Z0lCiqd1sV9vY1RK53F+pap
jB/ny0iOCL1YTX//hJIL1By1vrS5EXAqOIdQw9iG3/+1TgsmETRoEJ/ll5/q
7hHCr14BR+7/EeVB2Gsir4Sj+YA7hVib+Ad9GBnhhsOQ9+m839kw5G7dO4nb
HAfOzudUCOWT5Tzu1gApgU1A4YUyp2QeMHw+3PJ926hf8bWcoyX8KtB5fvzX
zH0Z10EG3A31Rjic6xjwhI4iuNWZkiJM1n1Sxcd/mPf6Qsbxksoyd7wkjxB+
9ar0ZlxIdHjHS5ohkZxMH/BL6SL9FCAjrzsIL5Q5OmexcW7jsxg/t/FzG3dl
SrHTJpRFlumAcyFUTl2yyLGlC1Acsx7OdnfbMabTSyksIG8gXp/D50zGjQg+
1JGj9x0yfWKFWuS7Dal7nEI+aMiWTZvSrWuPNv+tBojiM3xhVcvjFjtAHrd4
qjoS2ZIMXHRR+7hUFS/iNrhTT1eOzs/QsbCvG6Hle74p9DW9XSXhjkPFQDRw
Lu9F87gSj2gbNz0vou0SKmaoIsxfaYXL9KU+T9S5mTpXI99VbbSEv0LRTi3D
2Ko+P0NjdRWh/cjtzhN5ZzlVqYscNZCcChCt4EyNpU7ans53pss71r3d/Vkc
LmWSDKC9D11fJ/23iceJBcNo5cROTvCpjg2mZhN8ussCcsDOV9vMSdLoy//M
/Jnz/fd+//kHNMC/GUylAAA=
 
Adventures of dBase 2010-04-01 22:24
 Oceń wpis
   
_-¯ Wpis sponsorowany.

_-¯ Ładnych kilka dni temu przedstawicielka pewnej tajemniczej agencji zwróciła się do mnie z propozycją odpłatnego napisania recenzji równie tajemniczego produktu. Ponieważ z natury brzydzę się komercją moja reakcja była lapidarna:
- Za ile?
Zaraz zaś po uzyskaniu w miarę satysfakcjonującej odpowiedzi zadałem kolejne pytanie.
- Czego dotyczyć ma recenzja? Co...
- Audio Buka - usłyszałem, zanim zdążyłem dokończyć
- ...to ma być?
Oho, robiło się, jak to mówią ,,grubo''. Wszyscy przecież pamiętamy Mroczny Cień z Dzieciństwa, Królową Chłodu i Mroku, Niosącą Postrach i Grozę Najstraszliwszą Jej Wysokość Bukę z Doliny Muminków. A teraz miałbym opisywać jej dźwiękową inkarnację. Nagle kwota, którą usłyszałem wcześniej, wydała się śmiesznie mała...
- Nie robię w Bukach - uciąłem krótko.
- Przecież pan się zgodził...
- Dwadzieścia tysięcy. I drugie dwadzieścia po robocie. Pani zapewni mi dodatkowo laboratorium, w którym będę odgrodzony od obiektu kuloodpornymi szybami. Nad moim bezpieczeństwem ma też czuwać sześciu ludzi, których wybiorę sobie spośród dwudziestu kandydatów. Mają to być niby najlepsi żołnierze GROMu. Inaczej nawet na krok nie zbliżę się do Buki, nawet w wersji audio.
- Och nie, pan mnie źle zrozumiał. Chodziło o audiobooka.
Coś cicho kliknęło mi pod czaszką. To jedna z komórek nerwowych włączyła do kontaktu wielki czerwony neon z napisem ,,LOSER!''.
- Aaaa... cha cha cha, oczywiście wiem, że chodziło o audiobooka. Tak sobie zażartowałem. Co to ma być?
- Proszę sobie coś wybrać. Najlepiej, żeby pasowało do profilu pańskiego bloga.
- Jasne, oczywiście. Hmmmm... Dawno nie pisałem o bazach danych. Macie może ,,Adventures of dBase''?
- Sprawdzę... chwileczkę... McUshinsky'ego?
- Dokładnie.
- Zaraz prześlę panu kod do pobrania książki.
- Dziękuję. Zatem - do usłyszenia.
Rozłączyłem się, po czym sprawdziłem skrzynkę pocztową. E-mail z potrzebnymi informacjami już na mnie czekał. Wpisałem wszelkie niezbędne dane, uruchomiłem pobieranie i zająłem się czymś innym.

_-¯ O całej sprawie przypomniałem sobie wczoraj, gdy mój organizer poinformował mnie o upływającym terminie. W sumie się ucieszyłem - na wieczór nie miałem zaplanowanego nic konkretnego, zaś - jak do tej pory - wszystkie książki McUshinsky'ego o bazach danych były świetne. Zapewne czytaliście Państwo ,,Revenge of the Oracle'' (polskie wydanie nosi tytuł ,,Zemsta Wyroczni''). Niezłe jest też ,,Back to SQL'' (na razie dostępne jedynie w oryginale). Jeżeli ,,Adventures of dBase'' trzymały poziom poprzednich książek serii - obiecywałem sobie wiele rozrywki na wysokim poziomie. Kliknąłem w ściągnięty wcześniej plik z archiwum i wypakowałem zawartość. Po chwili coś głucho stuknęło o podłogę.
To była moja szczęka.
Tępym wzrokiem wpatrywałem się w nowo utworzony katalog...

_-¯ ,,Kornel Makuszyński - Awantura o Basię''

_-¯ Cóż było robić. ,,Da mihi sis crustum Etruscum cum omnibus in eo'' jak mawiali Rzymianie w takich sytuacjach. Oto przyrzeczona recenzja.

_-¯ Archiwum z książką jest w formacie ZIP i zajmuje 336581640 bajtów. Po dekompresji jest to dwadzieścia osiem plików w formacie MP3, zajmujących łącznie 357376100 bajtów (336578202 w formie skompresowanej). Każdy z plików MP3 zawiera znaczniki ID3 w wersji 2.3.0 oraz strumień MPEG ADTS, layer III, v1, o przepływności 128 lub 160 kbps, dekompresowany do 44100 próbek na sekundę stereo. Nazwy plików zawierają na początku dwucyfrowy numer z wiodącymi zerami oraz pozbawione są polskich znaków, co umożliwia łatwe ich przeniesienie z zachowaniem odpowiedniej kolejności na płytę CD oraz odtworzenie w dowolnym odtwarzaczu obsługującym format MP3. Co prawda mój sprzęt zamiast nazwy utworu/tytułu rozdziału/innej pożytecznej informacji wyświetlał podczas odtwarzania jedynie tajemnicze ,,__0-__K-__A'', niemniej nie przeszkadzało mi to, jako że przez 99% czasu byłem odwrócony do wyświetlacza plecami.
Przez pierwsze kilka minut trwania książki martwiłem się, że - niestety - będę musiał powiedzieć kilka gorzkich słów o lektorce, która odczytywała kolejne zdania w sposób drewniany i monotonny. Na szczęście w miarę jak wydarzenia posuwały się do przodu, a główni bohaterowie całej awantury stawali się coraz wyrazistsi (trudne słowo) również zabarwienie emocjonalne głosu nabierało kolorów - tak więc pani Budziszowa zaczęła używać tembru odpowiedniego dla czterdziestodwuletniej ,,pani doktorowej'', a mała Basia odzywała się wesołym szczebiotem. Najlepiej chyba wychodzi jednak babcia Tańska oraz jej ,,Ja mam siedemdziesiąt lat!''. Słysząc te słowa aż nie mogę się doczekać tego wieku, gdy sam będę mógł używać takiej wymówki.
Żeby nie było zbyt różowo - niestety, kilka utworów zawiera zsamplowane zgrzyty. Początkowo sądziłem, że to moja kotka Sechmet ćwiczy swoje pazury na obiciu kanapy, jednak źródłem dźwięków okazał się właśnie audiobook. Dodatkowo np. utwór dwunasty, od 11:22 do 11:24 zawiera cichą ciszę, tak więc nie sposób wywieść z niego konkluzji którą poczyniła babcia Tańska a'propos jednego ze swych kuzynów, który skręcił sobie kark. Ciekawych zapraszam do książki :)

_-¯ Recenzja napisana dzięki Nexto.pl

_-¯ PS: Przed chwilą Charrison zaczepił mnie, kiedy będziemy słuchać ciągu dalszego. I niech to będzie końcową rekomendacją utworów autora ,,Bezgrzesznych Lat''.
 
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 |


Najnowsze komentarze
 
2016-03-27 11:01
loan offer do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Dobry dzień, Jestem MR larryt, prywatnej pożyczki Pożyczkodawca oraz współpracy finansowej[...]
 
2016-03-12 03:02
Pani Tamara Tita do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć, Nadchodzi Affordable kredytu, która zmieni twoje życie na zawsze, jestem Pani Tamara[...]
 
2016-03-11 18:49
Josephine Halalilo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć wszystkim, Gorąco polecam to wspaniałe świadectwo, że w moim życiu trzymałem miłości[...]
 
2016-02-23 21:39
pharoah do wpisu:
Wybory coraz bliżej...
Charyzjuszu! Na święte Kontinuum i Infundybułę Chronosynklastyczną - powiadam Ci: Wróć!
 
2016-02-23 18:03
janrski do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
HEJ POMOZESZ MI SIE WŁAMAC NA KONTO MOJEJ ZONY??MA TROJE DZIECI OD 10LAT DO 4 LAT MOGE JEJ[...]
 
2016-02-09 00:03
vektra es a do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Drodzy Użytkownicy, chcielibyśmy odnieść się do poruszanych na tej stronie kwestii jak i[...]
 
2016-02-04 02:07
Pani maris smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Zeznania w sprawie jak mam pożyczkę zmienić życie mojej rodziny Nazywam się Babara Curtney.[...]
 
2016-01-18 21:36
jolasia do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam czy ktoś by mógł włamać mi się na konto?
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl