_-¯ Ze względu na przedłużony weekend tradycyjna sobotnio-niedzielna rodzinna rozrywka została przełożona na piątkowe popołudnie. Zapakowałem zatem wszystkich do samochodu i pojechaliśmy do supermarketu. Misia - tradycyjnie - poleciała od razu do stoiska z butami. Czytałem w jednym bardzo mądrym czasopiśmie, że kupowanie butów jest jedną z najbardziej uzależniających kobiecych aktywności, gdyż łączy przyjemność kupowania elementów odzienia z pełną swobodą przebierania i wybierania rozmiarów. Kobieta nie czuje skrępowania prosząc o buty numer większe, odwrotnie niż gdyby przymierzała kostium kąpielowy czy inny element garderoby, którego numeracja liniowo zależy od wagi. A buty? Hulaj dusza, piekła nie ma... można mieć po prostu duże stopy...
_-¯ Ja jednak, razem z Charysią i Charrisonem, podreptałem na halę prosto do działu funkcji. Wiadomo - programuje się to i owo, to i funkcji się używa. A jak się używa, to się zużywa. A jak się zużywa, to zaczyna ich brakować. Nie dalej niż przedwczoraj potrzebowałem prostej funkcji kardynalnej (pisałem prostą aplikację typu klient-serwer dla episkopatu) i jak na złość nie mogłem żadnej znaleźć. Teraz więc od razu złapałem sześciopak, z doklejoną plastrem siódmą funkcją w gratisie. Wziąłem też dwie krzywe dzwonowe, które dzieci z miejsca założyły sobie na głowy i udawały, że to kapelusze. Trochę kłopotów miałem z funkcją Dirichleta, którą Misia kazała mi kupić do pizzy. Okazało się, że funkcja ta jest nigdzie ciągła, a zamierzaliśmy jej użyć zamiast sera, który podobno po podgrzaniu staje się rakotwórczy. Zrobiłem jednak kilka testów z podgrzanym serem wrzuconym do akwarium, jednak oprócz tego, że od tej pory akwaryjne ślimaki zaczęły mnie pozdrawiać słowami ,,Ciao! Bella!'' nie zaobserwowałem żadnych efektów. W szczególności - populacja raków w akwarium wciąż utrzymywała się na poziomie 0. No a wracając do funkcji Dirichleta - ostatecznie zrezygnowałem z jej zakupu i kupiłem funkcję Riemanna, która co prawda jest nieciągła w niewymiernych punktach dziedziny, ale za to jest ciągła we wszystkich niewymiernych. Trudno - najwyżej, gdy Misia przygotuje pizzę, zjemy wszystkie jej niewymierne punkty, a wymierne wyrzucimy ptaszkom do karmnika.
- Tatoooo... kupisz mi tocjent? - pociągnęła mnie za rękaw Charysia, kiedy przechodziliśmy obok stoiska z produktami Dr Eulera.
- Charysiu, przecież w zeszłym tygodniu kupiłem ci dwa. Po co ci nowy?
- Kuuuup miii! Kuuuup! Proszę, proszę, proszęproszęproszę!
- Charysiu! - spojrzałem na nią groźnie, ale niestety mała użyła w tym momencie broni ostatecznej. Jej oczy zrobiły się bardzo okrągłe i bardzo duże, a w ich kącikach zaczęły nabrzmiewać niebezpiecznie duże krople łez.
- No dobrze, zobaczę co da się zrobić - skapitulowałem i zaczepiłem przechodzącą obok ekspedientkę - Przepraszam, ile kosztuje ten tocjent?
Kobieta wymieniła cenę, a mnie wmurowało.
- Słucham?
Gdy ponownie usłyszałem to samo uniosłem ręce w teatralnym geście.
- No nie... Jak ja mam na to wszystko urobić? Podstawowa funkcja, niezbędna w każdej polskiej rodzinie kosztuje tyle co... co... co pół mojej pensji! No, prawie pół, gdybym zarabiał nie tyle co zarabiam teraz. Istnieje jednak w przestrzeni pensji pensja, której połowa równa jest cenie tego produktu. I gdybym zarabiał dokładnie tyle, moje twierdzenie byłoby całkowicie uzasadnione! - dokończyłem szybko widząc, że ekspedientka przygotowuje się do polemiki. Słysząc jednak mój wywód najwyraźniej porzuciła zamiar udowadniania mi nieprawdy.
- To bardzo dobry tocjent, proszę pana. Szwedzki, nie jakieś tam chińskie podróbki. Kompatybilny z dowolną funkcją Carmichaëla. Oczywiście mamy też chińskie - wskazała ręką na półki przy samej podłodze - ale oprócz chińskiego twierdzenia o resztach raczej do niczego się panu nie przyda. Polecam ten - podała mi estetyczne, kolorowe pudełko - jest wart swojej ceny.
- A ile kosztuje tamten? - próbowałem nie oddawać pola bez walki, jednak Charysia w tym momencie wbiła mi nóż w plecy.
- Ja chcę ten! Ja chcę ten! Taki jak w telewizorze! - wyrwała mi z ręki pudełko i wpakowała do koszyka, ja zaś sumiennie obiecałem sobie ograniczyć dzieciom dostęp do ogłupiających mediów.
_-¯ W dziale z algebrą wziąłem jeszcze kilka opakowań miejsc zerowych, zaś Charrison naciągnął mnie na funkcję holomorficzną z ładnie błyszczącymi punktami osobliwymi, po czym skierowaliśmy się do kas. Wiadomo, że przejście przez kasy stanowi punkt kulminacyjny wszelkiej maści zakupów. Małoletnich proszę teraz o nie czytanie następnego mojego wywodu, który brzmi: jeżeli łażenie po sklepie jest grą wstępną, to przejście przez kasy jest właściwym seksem. I w tym momencie albo obie strony skończą usatysfakcjonowane, albo jedna z nich zostanie bezpardonowo [wulgarne określenie stosunku płciowego].
Schody zaczęły się już przy krzywych dzwonowych. Zamierzałem je właśnie zapakować do foliówki, kiedy zauważyłem że nieprzyjemnie lepią się do dłoni. Podniosłem rękę do nosa, powąchałem, po czym skrzywiłem się z dezaprobatą.
- Przepraszam panią, ta funkcja się rozkłada - powiedziałem wyjmując produkt z powrotem na taśmę. Ekspedientka spojrzała na mnie jak na głąba.
- Ten rozkład jest normalny - stwierdziła.
- Nie nie nie, proszę pani - postanowiłem być stanowczy - kupiłem te funkcje dla dzieci, nie mam zamiaru by się zatruły nieświeżym produktem. Proszę wymienić mi te funkcje!
- Proszę pana, przecież to rozkład Gaussa!
- Przecież to mój!... - zacząłem i nie dokończyłem. Przez chwilę poczułem się jak wsiok robiący awanturę o ser pleśniowy.
- Che, che... żartowałem - próbowałem uratować twarz, jednak po poszeptach współkolejkowiczów czułem że średnio mi wyszło.
Wykładałem produkty dalej, w takt monotonnego pikania czytnika kodów, które jednak w pewnym momencie zamarło.
- Proszę pana, to równanie jest nieoznaczone - stwierdziła pani kasjerka.
Rzuciłem okiem i dostrzegłem szansę na rehabilitację nadszarpniętej reputacji.
- Oczywiście, że jest nieoznaczone, bo to równanie *diofantyczne* - powiedziałem dobitnie akcentując ostatni wyraz.
- Ja wiem, że diofantyczne - stwierdziła kasjerka - mówiłam, że nieoznaczone, bo kodu kreskowego brak. Nie mam go jak wbić na kasę, trzeba będzie odłożyć - skonstatowała i tym ostatecznie wbiła mnie w podłogę.
_-¯ Zakupy to jednak nie moja specjalność.
Jak nadejdzie czas egzaminów i matur w życiu twych dzieci, rychło zamiast funkcji
będą chciały szybko dostać jakieś dysfunkcje. Rodowodowe, oczywiście, znaczy:
potwierdzone papierkiem od specjalisty - dysfunkcjonisty. skomentuj
punktach dziedziny, ale za to jest ciągła we wszystkich niewymiernych"
Coś tu nie tak chyba miało być. skomentuj
@Jurgi: Niech no tylko spróbują. skomentuj
Ciągi są niezłe do pizzy. BTW: kupiłem ostatnio fajny nóż do pizzy. Kroi ją nie
po średnicy, a po tangensie. Ciekawy efekt, można gościom zaimponować. BTW2:
Rispekt za ten wpis ;) skomentuj
"Okazało się, że funkcja ta jest nigdzie ciągła"
Matematycznie OK, ale językowo nie - w języku polskim obowiązuje zasada
podwójnego przeczenia.
Tak, tak, wiem, że to głupie :-^ skomentuj
Masz nauczkę żeby z dziećmi na zakupy nie chodzić. skomentuj
w dipolowym i mi źle wydali resztę. skomentuj
Jakoś widzę, że ostatnie wpisy nieco odbiegają od Twojego standardowego stylu.
Nie udaję, że jestem tym trochę zniesmaczony.
Kiedy zrobisz coś bombowego? (chodzi mi np. o leczenie serwera czy coś) skomentuj
Chyba będę musiał zatrudnić nowego murzyna... skomentuj
Może mój pomysł ciebie uratuje. Przeglądając kiedyś stare wpisy i komentarze
często znajdowała pytanie: Jak stałeś się chakierem?
Więc idąc tym tropem ciekawy byłby opis twojej drogi do stania się chakierem.
Więc jak chcesz może skorzystać z mojego pomysłu, ale to twój blog, twoje
miejsce, twoje zabawki. skomentuj
Może mój pomysł ciebie uratuje. Przeglądając kiedyś stare wpisy i komentarze
często znajdowała pytanie: Jak stałeś się chakierem?
Więc idąc tym tropem ciekawy byłby opis twojej drogi do stania się chakierem.
Więc jak chcesz może skorzystać z mojego pomysłu, ale to twój blog, twoje
miejsce, twoje zabawki. skomentuj
Potem zrobi się jeszcze jakiegoś spin-offa i crossovera, np. Charyzjusz Chakier
vs Predator :) skomentuj
I oto kolejny raz uratowałam jakiś światek ;).
Wybacz mi podwójny komentarz ale wiesz jak to nieraz bywa z kiepskim połączeniem. skomentuj
Trzy-Ha, coś o wyborach, (jak Ci się) powodzi... skomentuj
Chakier, znasz jakieś mnemotechniki na temat kodowania base64? skomentuj
Gratulacje!! skomentuj
najnowszych wpisach. Gratulacje są tak samo zagmatwane jak wszystko, ale skoro
poczta chodzi wolno, to gdzie i jak mam wysłać gratulacje, kwiaty, laurke? ;) skomentuj
P.S. Sorry za brak polskich znakow, ale piszez mojego chakierskiego
Blackbebeberry skomentuj
@ranks_29 :(: Proszę nie dodawać buziek, bo jak dostawiam dwukropek to potem
niewiadomoocochodzi (patrz obok)
@matrach: Po prostu skojarz z czymś każdy symbol, np. Charysia zapamiętuje kody
base64 za pomocą nazw swoich pluszaków.
@nowy_czytelnik: Bo ja wiem czy mam ochotę grzebać w tym bagnie jakim są wybory? skomentuj
popisywała bym się pod petycjami rekami i nogami.
Już miałam dzisiaj rano, pisać komentarz o tym że myślałam że kolega miał z
pewnością na myśli o legalizacji tak zwanego cudownego zielska. No i moje
przewidywania się sprawdziły. skomentuj
lubię najbardziej - w Twoim normalno nienormalnym świecie. A jeśli chodzi o
tematy na czasie to... może przeprowadziłbyś wywiad z kilkoma użytkownikami
należącymi do tych 10-u% ludzkości, która nadal i wciąż używa Internet Explorera
6? ;> Napewno chętnie by o tym opowiedzieli (my byśmy jeszcze chętniej
poczytali), a ty mógłbyś wskazać im jedyną właściwą drogę... Może by mnie ktoś
wreszcie przekonał do zmiany przeglądarki... skomentuj
subtelny spirytyzm, troszkę byś wspomniał o tym, jak Bill Gates rwie włosy z
głowy... Ale i ja zapewniam, że to jest Twój i tylko Twój blog, więc jeśli sobie
życzysz, nie będę się wtrącać :) skomentuj