Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
Tryblogia, odcinek 387 2008-05-21 01:17
 Oceń wpis
   
_-¯ 80 kilo cukierków! Nie miałem bladego pojęcia na co komu taka ilość słodyczy. Niemniej jednak Blogomotive najwyraźniej zapałał niezmierzoną miłością do małych nadziewanych czekoladek, zapakowanych we fioletowe sreberka.
- Szorować mi do bankomantu, frajerzy, a brykę biorę w zastaw! - wydarł się zwalisty typ, kwitując rozpaczliwe próby Blogomotive uregulowania płatności kartą kredytową Agrobanku Piaseczno. Szczęściem, zdążyłem wyjąć palec wskazujący z kółka breloczka, gdyż inaczej razem z kluczykami zostałoby mi zabranych kilka kości śródręcza. Miejsca na negocjacje najwyraźniej nie było.
- Chociaż weźmy cukierki - trzeźwo stwierdził Leniuch, pakując sobie kilka garści do kieszeni. Poszedłem w jego ślady, jednocześnie wkładając sobie parę czekoladek do ust. Skondensowana słodycz natychmiast rozlała się po podniebieniu, a lepkie nadzienie wypełniło wszystkie dziury w zębach.
W tym momencie przed sklep zaparkował jakiś samochód. Szyba od strony pasażera odsunęła się z cichym szumem elektrycznych silniczków, zaś ze środka wychyliła się nalana twarz.
- Wanna lift, mate? - spytał przybysz.
W pierwszym odruchu chciałem rzucić jakimś grubaśnym dowcipasem, typu że nie potrzebujemy ani wanny, ani windy, lecz po błyskawicznym namyśle (z których jestem znany) stwierdziłem, że w sumie w takich okolicznościach przyrody transport jak najbardziej by się przydał. Koleś wyglądał mi trochę na pedofila, ale w sumie cała nasza trójka miała już swoje lata - więc czego się bać?
- Jez, ofkohs - wypaplałem przez zaklejające mi usta nadzienie. Razem z Leniuchem zaczęliśmy ładować się do bryki. Rozejrzeliśmy się za Blogomotive. Stał, wpatrując się w nieznajomego jak w słońce, a jego żuchwa z każdą chwilą niebezpiecznie oddalała się od czaszki. Leniuch, z lekka poirytowany całą sytuacją zamachał do niego, nakazując zająć miejsce w aucie.
- What about your friend? - spytał nasz nowy kierowca.
- He łil łoh - rzucił gniewnie Leniuch. Najwyraźniej również jemu cukierkowe nadzienie skutecznie sparaliżowało aparat mowy.
- He will what?
- Łil łoh. Baj fooh. Piechota. Andechstend? - wyjaśnił Leniuch, cały czas mocując się z krępującą usta lepką słodyczą.
- Blogo, wsiadaj! - krzyknąłem - Nie mamy czasu! Zresztą, stoisz na miejscu parkingowym, a właśnie jakiś dziadek chce tam zaparkować swoją... O mój Boże!!!
W tym momencie Blogomotive uniósł się w powietrze, wykonał artystyczny obrót i zwalił się kilka metrów za parkującym właśnie autem. Cała nasza trójka (czyli ja z Leniuchem i nieznajomy) wystrzeliliśmy ze swoich miejsc, by pognać na miejsce wypadku.
Blogomotive leżał rozciągnięty na betonowej płycie parkingu. Wyglądało na to, że nie oddycha.
Tymczasem zza kierownicy parkującego auta wytoczył się, uporczywie mrugając oczami... Kłonica! Potoczył po nas mętnym wzrokiem, po czym przeniósł go na leżące ciało.
- O! To ci chcieli mnie zabić na rowerze! - pokazał ciało palcem - Ale kto z Mieciem wojuje, od Miecia ginie - stwierdził filozoficznie.
- Panie Mieczysławie, potrącił Pan człowieka w stanie upojenia alkoholowego - wyjaśnił delikatnie Leniuch.
- Sami leźli pod koła! Poza tym, nie wiedziałem, że są pijani! - Kłonica przybrał agresywną postawę, czknął i zwalił się z powrotem na siedzenie kierowcy.
- Dogadajmy się. A ja - nigdy nie jeżdżę po alkoholu - wybąkał jeszcze, podnosząc jedną z walających się po aucie pustych flaszek po piwie, ozdobionych identycznym hasłem, po czym zapadł w sen....

_-¯ Blogomotive jęknął.
- Guys, c’mon, wake him up - powiedział nieznajomy. Podeszliśmy do poszkodowanego i nachyliliśmy się z troską.
- Blogo! Wstawaj! - profesjonalnie potrząsnąłem nieprzytomnym za ramiona, aż potylicą kilka razy uderzył w beton. Bez rezultatu.
- Blogo! Wstawaj! - Leniuch przystąpił do cucenia również ze znawstwem, wymierzając kilka policzków. Nic.
- I'll try... - anglojęzyczny kierowca Focusa odsunął nas stanowczym gestem, i... przystąpił do reanimacji metodą usta-usta.
Tymczasem Mieczysław Kłonica najwyraźniej ocknął się z pijackiej drzemki. Otworzył tylną klapę swojego auta i wyciągnął z niego jakiś pojemnik. Dźwignął go z trudem, poczynił w naszym kierunku kilka chwiejnych kroków, po czym... rymnął jak długi. Pojemnik wysunął mu się z rąk, przewrócił i otworzył, z wnętrza zaś wysypały się pliki pięćdziesięciozłotówek. Zdębiałem, i mechanicznie wpakowałem sobie do ust kolejną czekoladkę.
- W milionerach żem wygrał - odparł Kłonica widząc nasze pytające spojrzenia.
W tym samym momencie zza moich pleców dobiegło głośnie westchnienie. To Blogomotive, odzyskawszy przytomność, przeniósł rozmarzone spojrzenie z oczu nieznajomego na stos banknotów.
- Wygląda na to, że mamy za co odkupić te cukierki - wychrypiał, po czym znów odpłynął.
- What did he say? What did he say? - zainteresował się Angol.
- Nozing - wybąkałem, znów kalecząc mą nienaganną dykcję kleistym nadzieniem.

_-¯ Razem z Leniuchem otaksowaliśmy wzrokiem stos banknotów. Za cukierki powinno starczyć... Właśnie zabieraliśmy się za sprzątanie, gdy pod sklep podjechał kolejny samochód. Było to... BMW M6! Ze środka wysiadło czterech schabów i raźnym krokiem udało się do wnętrza sklepu. Drzwi do auta pozostawili otwarte...
 
Tryblogia, odcinek 586 2008-05-13 18:58
 Oceń wpis
   

_-¯ Przyglądałem się z roztargnieniem łusce, którą trzymałem w ręku... W głowie wciąż czułem lekki szum, spowodowany wczorajszą zabawą w ,,kto wypije więcej''. Niestety, nie pamiętałem, kto wygrał. Ostatnim wspomnieniem, które przywołałem z lekko zamglonej pamięci, był Blogomotive który kicał dookoła w jakimś czarnym kombinezonie typu ,,unisex'' i udawał komandosa - efekt wypicia mieszaniny szamponu przeciwłupieżowego, wina owocowego ,,Tur'' i siedemdziesięcioprocentowego ,,Rasputina'', czyli drinku ,,Rambo''. Potem jednak Blogomotive spróbował panterką sforsować bramę, lecz niestety niezbyt precyzyjnie wymierzył skok i przylutował w umieszczony nad nią czerep martwej krowy, co definitywnie wyłączyło go z zabawy tego wieczoru...
Ponownie spojrzałem na łuskę. To przecież...
- Ha, wiem! - palnąłem się otwartą ręką w czoło - patrzcie, chłopaki - wcisnąłem spłonkę, która z cichym klikiem odsunęła się odsłaniając małe złącze USB.
- Na śmierć zapomniałem, że poleciłem Pannie Erudycji przygotować dla Was jakieś suweniry, a te pendraki w kształcie łusek od UZI to hit sezonu. Musiały po prostu wypaść na siedzenie gdy wysiadałem - nie dopiąłem torby po wyjęciu z niej laptoka. Proszę - podałem jeden Leniuchowi, a drugi przekazałem w ręce Blogomotive - A z tej drugiej strony, gdzie jest miejsce po pocisku, mają zamontowaną temperówkę do ołówków - wyjaśniłem, gdy rozległo się ciche syknięcie i Blogomotive zaczął ssać palec.

_-¯ Reszta poranka upłynęła spokojnie, na sennym snuciu się po obejściu Leniucha, wymiany uwag na tematy kulturalne (dowiedziałem się, że Jenna Jameson zmniejszyła sobie piersi!) oraz sączeniu serwatki i soku z kiszonych ogórków. Wreszcie koło południa nabrałem dość sił, by na serio zmierzyć się z chakierowaniem systemu iDrive...
- Blo? Daj kluczyki do auta, podrasuję Ci lekko oprogramowanie - zagadnąłem.
Blogomotive z ociąganiem sięgnął do kieszeni i niechętnie wręczył mi breloczek.
- Tylko uważaj! Nie namieszaj za bardzo...
- No coś Ty! - obruszyłem się - Przecież mnie znasz.
- No właśnie...
Nie zamierzałem się jednak dłużej przekomarzać. Zabrałem kluczyki i podreptałem do samochodu, który stał w miłym chłodzie garażu. W moim ręku błysnęła płytka z Vistą, a w moje usta błysnęły śnieżnobiałym uśmiechem (efekt wypicia mieszaniny kwasu octowego, ,,whisky samoróbki'' ze słabo przedestylowanego zacieru oraz przeterminowanej bejcy, czyli drinku ,,Amant''). BMW błysnęło światłami i przystąpiłem do działania...

_-¯ Po dwóch godzinach wszystko było skończone. Z dumą ogarnąłem wzrokiem ekran iDrive, który pysznił się feerią barw i bogactwem ikon. W rogu radośnie wyskakiwały dymki tooltipów. Taaaa... Teraz można było tym nareszcie pojeździć. Zawołałem Blogo i Leniucha.
- Ladies... Eeeee... Znaczy, Gentlemen, oto macie zaszczyt zobaczyć pierwszy na świecie, w Europie i w Polsce w pełni profesjonalny, zintegrowany, multimedialny, interoperacyjny oraz sieciocentryczny komputerowy system wspomagania jazdy. Zapraszam do testów - szerokim gestem wskazałem otwarte drzwi.
- To gdzie pojedziemy? - zagadnął Blogo, sadowiąc się za kółkiem. Ja zająłem miejsce pasażera z przodu by służyć razie czego pomocą w obsłudze tego cudo inżynierii oprogramowania, zaś z na tylnej kanapie legł Leniuch. Wyglądało na to, że on najbardziej odczuwał skutki dnia wczorajszego, gdyż chyba po głównej rundzie konkursu w piciu urządził sobie pozaligowe rozgrywki ze swoim znajomym, Benonem.


- To gdzie jedziemy? - ponowił pytanie Blogomotive i zerknął w tylne lusterko na Leniucha, który jednak wciąż leżał na kanapie z półprzymkniętymi oczami i wyrazem szlachetnego cierpienia na twarzy. Blogomotive również to zauważył i wyciągnął w jego kierunku wyjętą z kieszonki na piersi paczkę tabletek przeciwbólowych.
- Weź to - poradził.
Ja również sięgnąłem do kieszonki.
- Potrzebujesz czegoś silniejszego - powiedziałem i wyciągnąłem rękę w tył. Leniuch z wysiłkiem odemknął jedno oko i taksował oba opakowania.
- Wezmę Ibuprom - zdecydował wreszcie. Po dwóch sekundach siedział już rozluźniony i uśmiechnięty, a ból zniknął.


- Skoro nie możecie się zdecydować zaprezentuję Wam Panowie pierwszy i nie jedyny, unikalny feature tego cacuszka. Tryb ,,Tour'' który przewiezie Nas po okolicy. - wybrałem z konsoli odpowiednią ikonkę, odklikałem trzy okienka potwierdzeń i wreszcie tryumfalnie wcisnąłem OK. Rozległo się ciche warczenie motoru...
- Przecież go nie zapalałem! - krzyknął Blogomotive. Uśmiechnąłem się tylko.
- Zdejmij ręce z kierownicy, bo będziesz przeszkadzał - uprzedziłem, kiedy auto leciutko ruszyło do przodu...
...
OMG! Do przodu!
...
ŁUP!
...
Z nieprzyjemnym chrupnięciem samochód oparł się o ścianę garażu, posypało się jakieś szkło. Blogomotive wraz z Leniuchem wyskoczyli momentalnie, jak zaś starałem się opanować wyjątkową sytuację w systemie, gdyż samochód cały czas wiercił kołami. ,,Masz awarię'', ,,Niebezpieczeństwo zerwania przyczepności'', ,,Wypadek!'' wyskakiwały kolejne dymki, ja zaś odklikiwałem je w szaleńczym tempie by dostać się do okna pozwalającego zamknąć system. Po kilku sekundach udało mi się. Wysiadłem i podszedłem do kompanów, którzy z grobowymi minami wpatrywali się w rozlewającą się pod zderzakiem kałużę...
- Chłodnica? - spytałem niepewnie.
- Gorzej - odparł Leniuch.
- Olej? Przewody paliwowe?
- Jeszcze gorzej - powiedział i podniósł z podłogi odłamek szkła.
- Balon winiaku poooszedł się... - nie dokończył, zwiesiwszy smutno głowę. Zaraz jednak wyraźnie się ożywił.
- Ha! Ale szczęście - to był ten skwaśniały!
Atmosfera wyraźnie się rozluźniła, zaraz jednak doskoczył do mnie Blogomotive.
- Coś Ty narobił?
- Eeee... sorry, Nie skalibrowałem GPSu. Bo widzicie, stara nawigacja była ustawiona na geoidę WGS-84 i podawała w systemie UTM, cywilnym, ja zaś sądziłem że skoro jesteśmy w Polsce to lepiej będzie użyć odwzorowania Krassowskiego, geoidy Pulkowo-42 i zwykłych współrzędnych geograficznych typu długość-szerokość kodowanych na float'cie. Potem jednak doszedłem do wniosku, że trzeba by użyć doouble'a, ale jak to przerabiałem to gdzieś musiałem o jeden minus za dużo wpisać i zamiast na północ auto ruszyło na południe...
- Ja mam garaż otwierany na zachód - zauważył Leniuch.
- Whatever - zbyłem go staropolskim zwrotem - Jedziemy dalej?
- Dobra, ale ja prowadzę - zastrzegł Blogomotive.
- W porządku - wiedziałem że w tym stanie nie mam co nalegać - wyłączę system automatycznego kierowania, a inne cudowności zaprezentuję Wam na trasie.
Blogomotive kiwnął głową i po chwili wyjechaliśmy na drogę. Na pierwszym skrzyżowaniu Blogomotive zapytał:
- W lewo, w prawo czy prosto?
- W prawo, pojedziemy po prowiant do sklepu - zdecydował Leniuch.
Blogomotive jednak nie ruszał.
- Czekamy na coś? - spytałem po chwili, gdy auto nadal nie jechało.
- Chyba coś się zepsuło - wystękał Blogomotive, kręcąc kierownicą i bucząc silnikiem - nie mogę ruszyć.
- Bieg wrzuć - poradził Leniuch.
- Nie potrzebuję porad z tylnej kanapy! - zezłościł się Blogomotive - wrzuciłem już! Zresztą to automat!
- Ach, pasy! - postukałem palcem w informację na ekranie.
- Mam zapięte - poinformował Blogo.
- Ja też - dodał Leniuch.
- No tak, ale auto jest na pięć osób. Musi być zapięte pięć pasów. Nie ma jeszcze sterowników do wykrywania liczby pasażerów, więc system zakłada komplet - wyjaśniłem.
Leniuch pozapinał wszystkie pasy z tyłu, auto jednak nadal nie ruszało.
- Och, szlag... - zakląłem pod nosem - Zapomniałem aktywować - poinformowałem współpasażerów.
- Co?
- System zapomniałem aktywować - wyjaśniłem - Chwila, pójdzie raz-dwa - dodałem wyciągając laptoka i łącząc się z internetem.
...
Po kwadransie Blogomotive wraz z Leniuchem zaczęli wykazywać lekkie oznaki zniecierpliwienia.
- Chakier, pospiesz się! Żółwie nam się rozbiegną! - pohukiwali mi nad uchem. Amatorzy, nie rozumieli jak ważną i niezbędną czynnością jest aktywacja systemu. Była to również czynność niezwykle skomplikowana i wykonalna jedynie na wysokiej klasy systemach operacyjnych. Nie znałem, na ten przykład, żadnego makówkarza, linuksiarza, czy beesdowca który potrafiłby zaktywować swój pseudo-os. A na Viście czy XPeku wszystko hulało. Nie można było się tylko pomylić przy wpisywaniu numerka...
- No i cholera pomyliłem się przez Was przy wpisywaniu numerka! - krzyknąłem wreszcie zirytowany, gdy kolejny raz system poinformował mnie że numer licencji nie jest prawidłowy. No ale jak ja się mogłem skupić w takich warunkach! Na szczęście po kolejnej półgodzinie udało się pomyślnie zakończyć wszelkie procedury i mogliśmy ruszyć w dalszą drogę.

_-¯ Jednak jak pech, to pech. Nie dane nam było przejechać nawet tysiąca metrów, gdy z przydrożnych krzaczorów wytoczył się na drogę jakiś chłop, kurczowo trzymający się roweru. Blogomotive depnął w hamulec, jednocześnie wykonując manewr kierownicą. Chwilę później usłyszeliśmy głuche ,,DUP!'', a na maskę spadło pojedyncze rowerowe koło. Blogomotive zbladł...
- Zabiłem człowieka - jęknął.
Leniuch obejrzał się do tyłu.
- Ech, masz szczęście, że Kłonica o tej porze już pijany, to i nic mu się nie stało.
Rzeczywiście, za autem stał - wciąż lekko się kiwając i trzymając rowerową kierownicę - sprawca całego zamieszania. Blogomotive wybiegł z samochodu.
- Nic się Panu nie stało! - wykrzyknął raczej z radości niż spytał. Wydawało mi się, że zaraz ucałuje chłopa w oba policzki. Ten spojrzał na niego, mrugając uporczywie.
- Przeparkuj Pan te samochody, całą drogęś zastawił... Rowerem nie mogę się przecisnąć pomiędzy... - wskazał palcem BMW. Trzymana w jednej ręce kierownica gibnęła się na bok, co przyciągnęło jego uwagę.
- Oszszszszlag. Jakiś ch... mi rower podpie...... - w prostych słowach skwitował brak pozostałych elementów roweru.
- Blogo! Wsiadaj i jedziemy dalej. Nic mu nie będzie! Bo sklep nam zamkną - zawołał Leniuch. Blogomotive, trochę się ociągając i wciąż oglądając za siebie, wrócił za kierownicę.
- Czemu ten złom nie zwolnił i nie skręcił? - zapytał, gdy już trochę oddaliliśmy się z miejsca wypadku.
- Eeee... może ma powietrze w przewodach paliwowych? Znaczy, hamulcowych? I kierowniczych? - podpowiedziałem. Szczęściem dla mnie Blogomotive zareagował emocjonalnie i wysiadł z samochodu, tak że ja mogłem w spokoju pokasować wszystkie komunikaty. ,,Wykryto nagły skręt kierownicy, mogący doprowadzić do straty przyczepności. Kontynuować?'', ,,Podjęto próbę nagłego hamowania. Nagłe hamowanie może być nieprzyjemne i doprowadzić do kolizji z pojazdem jadącym za Tobą. Jeżeli to Ty podjąłeś próbę nagłego hamowania wciśnij OK'' i jeszcze kilka. Czasami wydawało mi się że projektanci tego systemu powinni pokładać większą ufność w inteligencję użytkownika...

_-¯ Tymczasem zajechaliśmy przed sklep i weszliśmy do środka. Sprzedawczyni, spostrzegłszy Blogomotive zareagowała szerokim uśmiechem.
- Zamówiłam dla Pana 80 kilo tych cukierków w sreberkach. Zapakować?

C.D.N.?

Części postępne
Części naprzednie

 
Tryblogia, odcinek 733+ 2008-05-07 20:01
 Oceń wpis
   
_-¯_-¯_-¯ Prolog _-¯_-¯_-¯

_-¯ Siedziałem w swoim gabinecie w CharChak Cyber Solutions, Software & Development®, gdy rozdzwonił się telefon. Od jakiegoś czasu przestało mnie dziwić, że telefony rozdzwaniają się akurat wtedy, kiedy siedzę u siebie w gabinecie i akurat tnę w robaki w labiryncie. Odebrała, jak zwykle, panna Erudycja.
- Niestety, Prezesa jest obecnie na zebraniu - wygłosiła standardową formułkę. Każdy średni inteligentny rozmówca zrozumiałby, że ma się rozłączyć. Język standardowych formułek telefonicznych jest prosty i klarowny, znacznie prostszy niż mowa ciała, kiedy to musisz domyślać się czy rozmówca zakładając nogę na nogę demonstruje nonszalancję, separację, czy po prostu chce mu się siku.
Rozmówca jednak chyba nie był średnio inteligentny, gdyż panna Erudycja wciąż trzymała słuchawkę przy uchu. Zauważyła, że przyglądam jej się z zaciekawieniem i wykonała w moim kierunku kilka rozpaczliwych gestów. Wyciągnąłem dłoń po aparat, co spotkało się z wyrażeniem wyraźnego wyrazu ulgi (tylko panna Erudycja tak umiała - zrobić trzy rzeczy z ,,wyra'' na początku).
- Jakiś pan, chyba z prasy, z pisma ,,Błogi młotek'' - wyszeptała. Wziąłem słuchawkę.
- Charyzjusz Chakier, słucham?
- Cześć. To ja.
- Blogomotive?
- No a kto?
- No to nie mów, ,,to ja''. Ja mogę mówić, że to ja, bo ja to w końcu ja. A Ty jesteś Blogomotive. Zresztą zawsze jak piszesz na swoim blogu o sobie, to piszesz ,,Blogomotive''. Jak chcesz darmową wejściówkę na ważny show, mówisz ,,Blogomotive''. Nie mówisz ,,to ja''.
- Mówiłem ,,Blogomotive'', ale Twoja sekretarka chyba mnie nie czytuje...
- Chyba jej nie odpowiada profil Twojego bloga. Gdybyś pisał więcej np. na temat wibracji wywoływanych turbosprężarką i ich wpływu na pozbywanie się cellulitisu...
- Dobra. Napiszę, ale innym razem. Co robisz w długi weekend majowy? Nie wybrałbyś się ze mną do Leniucha?
- Jakiś nowy lokal? Ale pić przez trzy dni... nie wiem, czy dam radę...
- To mój kumpel, głąbie. Natura. Świeże powietrze. Przyroda.
- Internet? - upewniłem się.
- Ile chcesz. I wiesz co - zniżył głos do konspiracyjnego szeptu - zabierzemy tam ze sobą coś ekstra... Hi hi hi...
Poskrobałem się po głowie. To ,,Hi hi hi'' brzmiało tak, jakby dwóch kolegów pierwszej klasy gimnazjum właśnie odkrywało uroki ,,Playboya''. Zaintrygowało mnie to.
- Dobra. Wchodzę w to.
- Świetnie. Podjadę po Ciebie. Na zrazie.
Oddałem telefon i wróciłem do przerwanej gry. Robaki zeżarły znaczną część moich umocnień, tak więc miałem duuużo do nadrobienia.

_-¯_-¯_-¯ _-¯_-¯ _-¯_-¯_-¯

_-¯ Dzień wyjazdu na wielką majówkę wreszcie nadszedł. Pech chciał, że poprzedniego wieczoru miałem rodzinną imprezę, na której ciotka Leokadia popisywała się swoim kulinarnym talentem. Nie chcąc urazić ciotki grzecznie pochłaniałem wszystko, co podtykała mi na talerz.
- Jedz jedz, Charyzjuszku. Ty zawsze byłeś taki bledziutki mizerotek. Proszę, jeszcze tatarka? - monologowała, nakładając mi kolejną porcję surowego mięsa. Skończyło się niestrawnością i gigantycznym rozwolnieniem...
Blogomotive przyjechał punktualnie. Ostrożnie wsiadłem, bacząc by nie wykonywać zbyt gwałtownych ruchów. (reklama)Stoperan(/reklama) wziąłem kilka minut temu i jeszcze nie zaczął działać, tak więc całą uwagę musiałem poświęcić na odpowiednie napięcie zwieracza. Wsiadając zaczepiłem o jakiś występ.
- Hak - kiwnął głową Blogomotive w kierunku wystającego zadziora. Uwolniłem kurtkę.
- Blo... - chciałem się przywitać, lecz nagły skurcz jelit odebrał mi mowę. Zamknąłem tylko oczy, oblałem się zimnym potem i rozpocząłem pełne cierpienia oczekiwanie, aż leki zaczną działać.

...
Zaczęły
...

- To gdzie jest to coś ekstra? - zagadnąłem po kwadransie
- Hę? - Blogomotive najwyraźniej nie zrozumiał.
- Miało byś coś ekstra.
- No przecież jest! - zatoczył przed sobą łuk ręką. Podążyłem za nią wzrokiem.
- Masz na myśli te nowe kilka kilometrów A4?
- Auto, Chakier, auto!
Przyjrzałem się znowu drodze przed nami.
- I to niejedno... - skwitowałem
- Auto którym jedziemy! Toż to bejca M6! 507 koni!
- Mogliby dać jeszcze 5, to by była przynajmniej okrągła liczba... I co? I o auto tyle szumu? Co w nim jest takiego, co mogłoby mnie zainteresować?
- iDrive
- Słucham?
- iDrive
- Widzę. I po co te anglicyzmy. Ja nie drive, bo ja nie mam kierownicy przed sobą, tylko Ty masz. Do tej pory prowadzenie auta nie przeszkadzało Ci w gadaniu, a teraz ja Cię o coś pytam, a Ty tylko ,,I drive...''
- Nie ,,I drive'', tylko ,,iDrive''. To auto ma nowoczesny system komputerowy, którym mógłbyś się pobawić.
Zaświeciły mi się oczy.
- Taki do chakierowania?
- Aha... - Blogomotive pstryknął gałką przy kierownicy i ekran, który do tej pory brałem za bezprzewodowy terminal kasy z McDonald'sa ożył. Ja także ożyłem.
- Ale fajnie! - ucieszyłem się - Ciekawe, czy uda się na tym zainstalować Vistę...
Zagłębiłem się natychmiast w poznawanie tajników nowego systemu. Temperatura na zewnątrz, ciśnienie i wilgotność powietrza, średnie spalanie... Kogo to interesuje? Widok z tylnej kamery. A gdzie widok z przedniej?
- Blogomotive?
- Tak?
- To auto nie ma przedniej kamery?
- Nie.
- To skąd kierowca ma wiedzieć, co ma z przodu, jak parkuje?
- Szyba jest.
Zastanowiłem się chwilę...
- Chytrze to wymyślili - skwitowałem i ponownie zagłębiłem się w gąszcz opcji iDrive. Właśnie majstrowałem w parametrach jakiegoś dynksa, gdy auto zauważalnie zwolniło.
- To nie ja! - krzyknąłem, podnosząc obie ręce do góry, tak by widać było że już nie dotykam klawiatury. Jednocześnie gorączkowo przebiegałem ekran wzrokiem w poszukiwaniu jakiejś opcji typu 'Undo'. Auto, do tej pory mknące dynamicznie jechało teraz z prędkością motoroweru typu ,,Komar''. Wciąż zachowując maksymalny dystans do konsoli iDrive (żeby nie było na mnie) rzuciłem kątem oka na Blogomotive. Siedział za kółkiem wyraźnie poirytowany.
- Chyba auto się zepsuło. Może trzeba zatankować? - rzuciłem błyskotliwie.
Blogomotive zgrzytnął zębami.
- Albo oleju dolać - kontynuowałem rozważania. W tym momencie zauważyłem snującą się przed nami ciężarówkę.
- Dlaczego jej nie wyprzedzisz? - spytałem
- Bo dobrze nie widzę drogi.
Przeraziłem się.
- Matko! I Ty w takim stanie prowadzisz auto? Jak mogłeś w ogóle usiąść za kółkiem, skoro masz słaby wzrok.
- Chodzi o to... - Blogomotive próbował mi wytłumaczyć, lecz przerwałem mu nim na dobre zaczął.
- Cicho. Będę mówił Ci, co ja widzę, a Ty jakoś spróbuj się zatrzymać i nie wpaść do rowu. Przed nami jedzie ciężarówka. Z naprzeciwka jedzie samochód dostawczy...
Nie dokończyłem. Blogomotive pstryknął w jakiś guzik na konsoli i słowa, które właśnie wypowiadałem wtłoczyło mi z powrotem do paszczy. Pociemniało mi na moment w oczach, zdążyłem jednak jeszcze zauważyć że wskazówka elektronicznego akcelerometru skacze do pozycji 13g. Nieźle. Spojrzałem przed siebie - ciężarówki ani samochodu dostawczego już nie było. Auto zaczęło zwalniać. Najwyraźniej Blogomotive wziął sobie do serca moje uwagi, by nie prowadzić mając wadę wzroku i zamierzał się zatrzymać. Teraz rozumiałem, czemu swego czasu publikował serię zdjęć swego lewego oka. Próbował wmówić sobie, że wszystko jest w porządku - zapewne wadę miał w drugim, prawym.
- Dasz sobie radę z jednym okiem? - zagadnąłem, jednocześnie zagłębiając się w parametry czasowego wyłącznika oświetlenia. Zabawne - można było ustawić je tak, by światło wewnątrz paliło się jeszcze przez jakiś czas po zamknięciu drzwi.
Nagle usłyszałem głuchy łomot, jakby coś ciężkiego upadło na drogę przed nami. Autem zakołysało. Włączyłem podgląd z tylnej kamery. Malejąc wraz ze wzrostem odległości w wirze miniaturowego tornada kończył obracać się... kombajn Bizon!
Odprowadzałem go wzrokiem, póki nie zniknął za wzniesieniem drogi i zabrałem się za grzebanie w opcjach nawigacji. Mapa taka, mapa śmaka, widok zorientowany geograficznie, widok zorientowany zgodnie z kierunkiem jazdy auta, znajdowanie adresów, wyznaczanie tras, głos lektora. Wszedłem w ostatnią opcję. Do wyboru: Helga, Greta, Gertruda, Helmut, Hans i Gunter. Zrezygnowałem z przestawiania czegokolwiek obawiając się że mogę wybrać gorzej niż już jest.
- Depnij mu, tak żeby dym z kółek poszedł - poradziłem, lekko znudzony dłużącą się podróżą.
- Nie da rady. System antypoślizgowy, antybuksujący i antykoncepcyjny dostosują prędkość kątową kół do aktualnych parametrów ogumienia i nawierzchni. W tym aucie nie da się zerwać przyczepności. No, dojeżdżamy - zakończył skręcając w jakąś leśną dróżkę.
- Guzik tam, nie da się - prychnąłem i sięgnąłem po płytkę z Vistą - Zainstaluję Ci system o możliwościach adekwatnych do parametrów tego auta - obiecałem i zacząłem szperać w poszukiwaniu złącza serwisowego, w które zaraz wpiąłem swojego laptoka. Wkrótce ekran konsoli iDrive rozjarzył się zachęcającymi kolorami instalatora, po czym... auto się zatrzymało. Czyżby Vista odnotowała na swoim koncie kolejny rozłożony sprzęt?
Zastanawiałem się właśnie, czy prysnąć czy próbować się tłumaczyć, gdy zza zakrętu powoli wytoczył się traktor...

Odcinek wczorajszy
Odcinek jutrzejszy
 


Najnowsze komentarze
 
2016-03-27 11:01
loan offer do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Dobry dzień, Jestem MR larryt, prywatnej pożyczki Pożyczkodawca oraz współpracy finansowej[...]
 
2016-03-12 03:02
Pani Tamara Tita do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć, Nadchodzi Affordable kredytu, która zmieni twoje życie na zawsze, jestem Pani Tamara[...]
 
2016-03-11 18:49
Josephine Halalilo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć wszystkim, Gorąco polecam to wspaniałe świadectwo, że w moim życiu trzymałem miłości[...]
 
2016-02-23 21:39
pharoah do wpisu:
Wybory coraz bliżej...
Charyzjuszu! Na święte Kontinuum i Infundybułę Chronosynklastyczną - powiadam Ci: Wróć!
 
2016-02-23 18:03
janrski do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
HEJ POMOZESZ MI SIE WŁAMAC NA KONTO MOJEJ ZONY??MA TROJE DZIECI OD 10LAT DO 4 LAT MOGE JEJ[...]
 
2016-02-09 00:03
vektra es a do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Drodzy Użytkownicy, chcielibyśmy odnieść się do poruszanych na tej stronie kwestii jak i[...]
 
2016-02-04 02:07
Pani maris smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Zeznania w sprawie jak mam pożyczkę zmienić życie mojej rodziny Nazywam się Babara Curtney.[...]
 
2016-01-18 21:36
jolasia do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam czy ktoś by mógł włamać mi się na konto?
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl