Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
Znowu narozrabiałem... 2007-03-14 23:21
 Oceń wpis
   
_-¯ Niepomny nauczki którą dostałem w ostatni piątek - dzisiaj (za namową tego samego znajomego) znów bawiłem się w giełdę. Nad moją 'karierą' inwestora musi jednak wisieć jakieś fatum, gdyż znowu narozrabiałem...

WIG20

_-¯ Cały dzień jednym okiem śledziłem wykresy rozmaitych indeksów, drugie poświęcałem pracy, trzecim zaś czytałem literaturę poświęconą giełdzie: "Zawód - Inwestor Giełdowy", "Giełda dla opornych", "Nauka gry na giełdzie w weekend" oraz "Albo byk, albo odwyk". Mój znajomy-inwestor, który zresztą ze mną pracuje, cały czas komentował rozwój sytuacji, naiwnie sądząc że coś z tego zrozumiem - do mych uszu docierały jedynie strzępy wyrażeń w stylu 'testujemy minima', 'zamykamy lukę', 'próba wybicia górą z trójkąta' etc... Moje natarczywe pytania, czy mogę już coś kupić zbywał krótkim 'Poczeka, zawodowcy kupują na zamknięciu'. Nie czułem się oczywiście jak zawodowiec, ale cierpliwie czekałem. No i się doczekałem...
- WIG20 chyba odbije, na dzień-dobry weź cztery, pięć spółek które mają największy udział w indeksie. Zaczekaj na mnie z zatwierdzeniem zlecenia, muszę sobie zrobić kawę - stwierdził, i wyszedł.
Mnie jednak nie chciało się czekać. Nazwy pól formularza zresztą były jasne i przejrzyste: maksymalna cena zakupu, liczba akcji, PKC... Co to jest PKC?
Oczywiście - Google wie wszystko. PKC - Perth and Kinross Council. Brzmiało poważnie, więc na wszelki wypadek zaznaczyłem. Sprawdziłem aktualne ceny spółek które chciałem kupić, wpisałem cenę maksymalną o 5% wyższą od aktualnej, odpowiedni wolumen, zaznaczyłem PKC i zatwierdziłem zlecenie. Zostało przyjęte.
Po chwili wpadłem na genialny pomysł, że przecież mógłbym złożyć zlecenie na dziesięć razy więcej akcji zastrzegając sobie dziesięć razy mniejszą cenę... A nuż mi się uda? Kliknąłem 'Złóż zlecenie' ponownie, zamiast kilkuset akcji z każdej ze spółek wpisałem kilka tysięcy, oczywiście maksymalną cenę zastrzegłem dziesięć razy mniejszą. Dla pewności zaznaczyłem jeszcze PKC i kliknąłem 'Wykonaj'. Zlecenie zostało przyjęte...
Postanowiłem iść za ciosem. Złożyłem również zlecenia na kilkanaście tysięcy akcji po cenie sto razy mniejszej oraz, tam gdzie było to możliwe - na kilkaset tysięcy akcji po cenie kilku groszy. Oczywiście za każdym razem zaznaczałem PKC...

_-¯ Potem znajomy tłumaczył mi, że 'ta biała świeczka to twoja robota'. Nie mam pojęcia, o co mu chodziło?
 
The Bishop! 2007-03-11 22:59
 Oceń wpis
   
_-¯ Special effects by the Moderator of the Church of Scotland

 
 Oceń wpis
   
_-¯ W dwa dni po publikacji mojego programu liczba pobrań przekroczyła 1000000, co nieco mnie zaskoczyło, gdyż licznik odwiedzin bloga przez ten czas zliczył ich nieco ponad sześćdziesiąt tysięcy. Tajemnica wyjaśniła się rychło gdy sprawdziłem chakierskie fora i serwisy, które zlinkowały się bezpośrednio do binarek. Skromność nie pozwala mi przytaczać tutaj cytatów z artykułów omawiających moje narzędzie, dość wspomnieć że wiodący portal zajmujący się kryptoanalizą uznał Omnicrypt za największe dotychczasowe osiągnięcie w dziedzinie technik szyfrów.

_-¯ Przypomnę tylko podstawowe cechy Omnicrypta:
1. Ukrywa informacje w dowolnym pliku
2. Plik z ukrytą informacją jest nieodróżnialny od oryginału (zgadzać się będą wyniki wszystkich wykonanych algorytmów 'mieszających' (md5, sha1 etc.)
3. Odporny na atak brute-force (!!! tak jest !!!)

_-¯ W związku z Omnicryptem dostałem oczywiście tysiące listów, w tym też od wielkich korporacji programistycznych. Prezes pewnego koncernu z Redmond (pragnący zachować anonimowość) oferował mi trzy miliardy dolarów za wyłączność na użycie technologii omnicrypta w ich kolejnym produkcie. Inny korespondent, podpisujący się 007 oferował mi (dość oryginalnie) dożywotnie dostawy Martini za wprowadzenie 'backdoora' umożliwiającego deszyfrację na uniwersalne hasło 'Spectre'. Oczywiście w obu przypadkach odmówiłem.

_-¯ Omnicrypt nie jest przecież na sprzedaż.

PS. Ponieważ jestem zwolennikiem upowszechniania nowoczesnych technologii udostępniłem źródła Omnicrypta, a jednocześnie nie złożyłem wniosku patentowego, by wszyscy mogli korzystać bez obaw z tej zaawansowanej technologii. Liczę się jednak z tym, że różnej maści cwaniaki wyciągną po nią rękę. Proszę się jednak nie martwić - wiem, że urzędy patentowe nie dadzą się nabrać oszustom. Gdyby było inaczej już dawno ktoś uzyskałby np. patent na 'dwuklik'
 
Niebezpieczna zabawa 2007-03-10 00:22
 Oceń wpis
   
_-¯ Ufff... Dziś były emocje jak na rybach. Nie wiem co mnie podkusiło by pobawić się systemem informatycznym warszawskiej giełdy. Może ta perspektywa weekendu za pasem. Dość, że spociłem się prawie tak bardzo jak podczas wizyty harcerki z ciasteczkami.

_-¯ Zaczęło się niewinnie. Znajomy, któremu akurat rozładował się telefon komórkowy poprosił mnie o pomoc w realizacji zapisów na akcje wynikających z prawa poboru. Początkowo zaniepokoiłem się, że chcą go wziąć w kamasze, jednak szybko wytłumaczył mi, że zupełnie o inny pobór tu chodzi. Zapewne większość z Państwa uśmiechnie się w tym miejscu z politowaniem, ale proszę mi wybaczyć - kompletnie nie znam się na giełdzie - do niedawna myślałem że bessa to ostatni model Volkswagena. Ale do rzeczy - generalnie chodziło o to, że system informatyczny biura maklerskiego z którego korzystał ów znajomy nie zezwalał na wykonanie wspomnianej wcześniej operacji przez internet. Trzeba było zadzwonić na infolinię, a na drodze ku temu stały dwie przeszkody. Pierwszą była opisana już 'padnięta' bateria w komórce, drugą zaś dosyć niefortunne nazwisko znajomego. Mam nadzieję, że wybaczy mi ujawnienie, że brzmi ono Jan Niewiem. W związku z powyższym większość rozmów przez wszelkiego typu infolinie kończy się na następującej wymianie zdań:
- Poproszę Pana o nazwisko
- Jan Niewiem
- Ależ musi Pan wiedzieć!
- Jan Niewiem
- Proszę sobie nie żartować. Jeżeli nie poda Pan nazwiska, nie będę mogła/mógł (polityczna poprawność) przyjąć zgłoszenia.
- JAN NIEWIEM!
- stuk. bip bip bip bip bip....
Jak Państwo widzą sprawa wydawała się beznadziejna... jak jednak mówi stare chińskie przysłowie: nie szukaj wiatru tam gdzie idą do snu ryby, lecz tam gdzie orły budują gniazda.
Zgodziłem się zachakierować (za jego zgodą) jego rachunek maklerski i złożyć dyspozycję z pominięciem infolinii. Całą operację wykonałem o godzinie 14.25... A potem:
WIG

Po piętnastu minutach znajomy, cały w skowronkach poinformował mnie że wartość jego portfela właśnie się podwoiła, za kolejne pięć minut poinformował mnie że już jest do przodu 300%, i że jeszcze takiej jazdy nie widział. 'Co za zbieg okoliczności, że zdążyłeś złożyć zlecenie tuż przed tą jazdą' - wykrzyczał do mnie rozradowany przez telefon. I w tym momencie coś mnie tknęło...
Włamałem się na powrót do systemu WARSET i ze zgrozą stwierdziłem, że na konto znajomego złożyłem zapis... nie na X tysięcy, ale MILIONÓW akcji! Ponieważ 'przy okazji' przełamałem prostą blokadę na limit debetu na koncie, wychodziło na to że aktualnie jest circa sześćset baniek na minusie... Pociemniało mi na chwilę w oczach, lecz zaraz wziąłem się w garść. Była punktualnie 15.00
Siedem minut zajęło mi uzyskanie dostępu do baz danych spółki która robiła emisję i zmianę liczby akcji o trzy rzędy wielkości. Osiemnaście minut zakładałem dodatkowe trzysta dwadzieścia jeden kont wirtualnych akcjonariuszy, oferujących po absurdalnie niskich cenach 'wyprodukowane' przed chwilą przeze mnie miliony akcji... Kolejne piętnaście minut zakładałem dodatkowe konta fikcyjnym bytom, które owe akcje miały skupić. Dwadzieścia minut dałem rynkowi by zareagował na zaistniałą sytuację... Ponieważ do 'normy' trochę zabrakło, ostatnie dziesięć milionów akcji nagrałem na płytę i... wrzuciłem do niszczarki. Była 16.10. Zlikwidowałem fikcyjne konta, skorygowałem wartość zlecenia i przystąpiłem do zacierania śladów... Analitycy będą Państwu tłumaczyć dzisiejszą sytuację dywergencą między danymi makroekonomicznymi a otwarciem na giełdach USA, ale proszę w to nie wierzyć. Przecież teraz Państwo wiedzą, jak było Naprawdę
 
Omnicrypt 2007-03-08 23:50
 Oceń wpis
   
_-¯ Dziś cały dzień nudziłem się śmiertelnie, gdyż jak zwykle w drugie czwartki miesiąca musiałem dokonać rutynowej kontroli bitów parzystości, a co za tym idzie wypełnić stosy kwitów. Ponieważ kwity należały do kategorii 'niejawne', musiałem wypełniać je ubrany w ciemny prochowiec, kapelusz i ciemne okulary, a po wszystkim komisyjnie zniszczyć, by nie wyciekły przypadkiem do prasy. Pomyślałem sobie wówczas, że dobrze by było mieć bezpieczne narzędzie do utajniania. Bezpieczne i wydajne... Coś, co ukryłoby informację równie dyskretnie jak metody stonogograficzne, a jednocześnie było równie 'pojemne' co klasyczna kryptografia. I wtedy właśnie wpadłem na genialny pomysł napisania uniwersalnego utajniacza wszystkiego w czymkolwiek. Panie i Panowie, oto Omnicrypt we własnej osobie!

Windows: omnicrypt.exe
Linux: omnicrypt

_-¯ Program jest zarazem prosty, genialny i potężny. Potrafi ukryć KAŻDĄ informację w JAKIMKOLWIEK pliku. Dodatkowo, plik-nośnik nie będzie poddany ŻADNYM wykrywalnym modyfikacjom. Omnicrypt ukryje przepis na wasze ulubione ciasto w obrazie instalacyjnym Windows Vista, lub obraz instalacyjny Visty w liście, który napisaliście do cioci. Stumegabajtowy plik zostanie schowany w Waszym imieniu, lub przeciwne - Wasze imię zostanie umieszczone dyskretnie w stu megabajtach danych. Możliwości są nieograniczone...

_-¯ Program posiada trzy tryby działania: szyfrowanie, deszyfrowanie oraz 'tworzenia klucza'. Tworzenie klucza jest właściwym procesem ukrywania informacji - po podaniu nazwy pliku 'ukrywającego' oraz nazwy pliku 'ukrywanego' Omnicrypt wygeneruje klucz, który należy zachować i strzec, gdyż bez niego ukryta informacja na zawsze przepadnie. Gdy będziemy chcieli kiedyś ją wydobyć - będzie trzeba uruchomić Omnicrypta z parametrem deszyfrowania, oraz z podanymi nazwami pliku 'ukrywającego' oraz pliku-klucza. Proste, prawda?

_-¯ Dla demonstracji potencjału Omnicrypta ukryłem jego kod źródłowy w wierszu Stonoga Jana Brzechwy. Wraz z odpowiednim kluczem, z pomocą Omnicrypta można wydobyć tę informację. Dodam, że program jest prawie dwa razy dłuższy niż wiersz, i mimo to - nie stosując żadnej kompresji - Omnicrypt elegancko go ukrył, nie zostawiając na oryginalnym tekście praktycznie żadnych śladów!

Niemożliwe? ...
??? Nie znam takiego słowa.
 
Złośliwe oprogramowanie 2007-03-06 21:24
 Oceń wpis
   
_-¯ Wszyscy Państwo zapewne zetknęli się z terminem 'złośliwe oprogramowanie', a niektórzy zapewne mieli również wątpliwą przyjemność doświadczyć jego działania. Na początek może jednak uściślijmy, czym jest złośliwe oprogramowanie: otóż jest to oprogramowanie które charakteryzuje wątpliwe poczucie humoru oraz zachowania aspołeczne. Oprogramowanie tego typu często pochodzi z rozbitych archiwów, bądź z pakietów patologicznych. Z dużym prawdopodobieństwem można założyć że było kompilowane kompilatorem w stanie upojenia oraz linkowane z rozwiązłymi bibliotekami (w slangu informatycznym określa się je jako 'biblioteki dzielone', gdyż może mieć je każdy). Skutek takich warunków wytworzenia jest tylko jeden: oprogramowanie, które tyle wycierpiało w procesie wczesnej asemblacji za cel życiowy postawiło sobie szkodzenie i dokuczanie innym programom oraz użytkownikowi.

_-¯ Pochylając się z troską nad smutnym losem kawałków kodu, które zapowiadały się na niezłe programy graficzne czy edytory tekstu, a skończyły w najbardziej zapuszczonych czeluściach internetu postanowiłem otworzyć przytułek dla tego typu software'u. Kod, który kradnie kody do kont bankowych po resocjalizacji może przecież uczyć dzieci matematyki. Niepostrzeżenie instalujący się zdalny serwer z warezami po odbyciu ze mną kilku sesji nie tylko przestał rozpowszechniać nielegalne oprogramowanie, ale również zaoferował się jako zapasowy serwer pocztowy. Dwa, złapane przeze mnie na gorącym uczynku keyloggery po cyklu sesji terapeutycznych zgodziły się wspomagać naukę pisania na klawiaturze w pobliskiej szkole. Za darmo! Program szyfrujący nieświadomym użytkownikom twarde dyski co prawda jeszcze nie zaprzestał swych nagannych praktyk (jest w trakcie terapii), ale po mych usilnych perswazjach przestał używać losowo generowanych kluczy na rzecz mądrych i pouczających sentencji, w stylu "Myj zęby", "Pij mleko" czy też "Pamiętaj o wyłączeniu komputera przed pójściem spać, gdyż gdy komputer pracuje w nocy to zużywa energię elektryczną, a co za tym idzie potęguje efekt cieplarniany od którego stopnieją lody na biegunach i wszyscy się potopimy". Z tej ostatniej sentencji był zresztą bardzo dumny, gdyż wymyślił ją sam po obejrzeniu programu w telewizji (pozwalam im na oglądanie audycji edukacyjnych).

_-¯ Niestety, w nie wszystkich przypadkach resocjalizacja kończy się sukcesem. Parę dni temu miałem przykry przypadek programu szyfrującego który podczas pierwszego seansu próbował zaszyfrować mi plik z credentialsami, a gdy za karę zmniejszyłem mu rozmiar pamięci wirtualnej - udając, że idzie do toalety uciekł przez otwarte okno ze zdalnym terminalem. Na odchodnym pogroził, że zachakieruje mi bloga.
Ne szczęścia, gdy nia petrzył, udeło mi się podmianić jago zastew funkcji dastrukcyjnych ne niagroźna funkcja swepująca i przastewiejąca litary, z dodetkowym opóźnianiam. Newat gdyby ów progrem wrócił i chcieł mi zeszkodzić, musiełby się wziąć z przatwerzenia neprewdę dużago fregmantu takstu, by móc choć w części wykorzysteć swój ogreniczony przaza mnia potancjeł dastrukcyjny.
Gdibi jadnek któragoś dnye zeuweżily Peństwo ża Wesza taksti negla zeczineją wiglądeć dzywnya czi taż nyazrozumyela, gdibi zeczęly znejdoweć zdenye z poprzastewyenimy znekemy - mogą bić Peństwo pawny ża jast to włeśnya robote tago nyaszczęśnyke, któri w tan sposób pregnya zemenyfastoweć swój żel do śwyete. Proszę go nya krziwdzyć, nya szczuć fyrawellam czi entiwyrusam. Nejlapyaj, gdi zwebyą go Peństwo do a-meyle, zemkną w zełącznyku y wiślą do mnya, e je posterem syę wiprowedzyć go 'ne ludzy'.
Pemyętejcya - prugrem taż człuwyak. Nya rudzy syę złi, ela zusteja oksztełtuweni przaz śruduwysku w którim żija y precoja.
 
 Oceń wpis
   
_-¯ Będąc abonamentem (czy czymś takim, nigdy nie potrafiłem rozróżnić) pewnej płatnej telewizji 'prywatnej' (specjalnie to podkreślam, by odróżnić ją od pewnej bezpłatnej (ha, ha) telewizji 'publicznej', bez skojarzeń proszę) oraz dysponując ostatnimi czasy wolnym okiem oraz uchem udało mi się zapoznać z kilkoma filmami sensacyjnymi, thrillerami oraz paroma z gatunku tzw. 'kina akcji' (przemyśleniom wynikłym po obejrzeniu jednego z nich poświęciłem poprzedni wpis. Przyznaję, miła to była odskocznia od codziennej rutyny. Po seansach przyszedł jednak czas na refleksję, która niestety nie okazała się wesoła...

_-¯ Normalny film, dla normalnego człowieka (nie mówię tu o wydumanych i intelektualnie wykręconych tworach typu 'Rocky' z Sylvestrem Stallone, ale np. 'Rambo III' z tymże) posiada normalnego bohatera pozytywnego oraz normalnego bohatera negatywnego (oczywiście normalność tego drugiego jest relacją do płaszczyzny ogółu bohaterów negatywnych występujących we wszechświecie, a ich negatywizm z kolei relacją do normalności podmiotu normalizującego). Akcja normalnego filmu zawiązana jest wokół konfliktu BP z BN i relacjonuje tego konfliktu przebieg, ubarwiona mniejszą lub większą liczbą wybuchów. Na końcu filmu BN ginie z ręki BP, wszyscy się cieszą, zrelaksowany widz - identyfikujący się z BP - może z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku poświęcić się na powrót prozie życia codziennego. Gdzież więc ta niewesoła konkluzja?

_-¯ Ano - właśnie do niej zmierzam. Po obejrzeniu kolejnej pozycji z gatunku wyżej wymienionych uświadomiłem sobie, że BN są jak ropa naftowa. Na razie nie odczuwamy ich braku, ale kiedyś się skończą! Rabunkowa gospodarka BN, którą prowadzą wielkie studia filmowe już dawno powinna zwrócić uwagę organizacji ekologicznych. Inaczej BN mogą wyginąć, jak dinozaury! Weźmy np. takiego Jamesa Bonda. Jeżeli przyjmiemy, że na jeden bondowski film przypada jeden uśmiercony BN możemy sobie wyobrazić skalę zjawiska oraz zachwianie w ekosystemie wywołane samą tylko serią o Bondzie. Ponad dwudziestu BN gryzie piach, a Bond nadal ma się doskonale! Wychodząc ze starochińskiego założenia, że w naturze powinna istnieć równowaga między Jin i Jang, pierwiastkiem męskim i żeńskim, ciemnością i światłem, ruchem i statyką, ple ple ple itp. dochodzimy do tego, że również relacja pomiędzy BN a BP powinna pozostać w równowadze. Niestety, jak jest - każdy widzi.

_-¯ A do czego to doprowadzi? Mianowicie do tego, że Wasze, drodzy Czytelnicy, dzieci nie będą mogły obejrzeć sobie odświeżającego 'Delta Force'. Nie zrelaksują się przy 'Commando', nie wypoczną przy 'Street Fighterze'. Zamiast tego zostaną im do oglądania potworki w rodzaju '8½' Felliniego czy też 'Pies andaluzyjski' Buñuela. Wiem, że większość z Was zadrżała wyobrażając sobie tę wizję, ale taka może być przyszłość. Póki co jednak leży ona w Waszych rękach - chrońcie zatem i dbajcie o wszystkie znane Wam czarne charaktery.
 
 Oceń wpis
   
_-¯ Dziś będzie coś z zupełnie innej beczki. Pomysł na dzisiejszy (choć właściwie dziś jest już jutro, więc powinienem napisać 'wczorajszy' wpis) naszedł mnie kiedy obejrzałem Pewien-Film-Który-Nie-Był-Taki-Zły-Na-Jaki-Wskazywałby-Jego-Tytuł. Specjalnie nie ujawniam tytułu, by nie być posądzonym o kryptoreklamę. A gdzie kryptocośtam, tam zaraz zaroi się od kryptologów, kryptografów, nekromantów lub zwyczajnych hien cmentarnych, czego najzwyczajniej w świecie staram się unikać.
Jednakowoż, dla czytelników którzy lubią intelektualne zagadki - garść szczegółów, na tyle dokładnych by naprowadzić na właściwy trop, i na tyle ogólnych bym mógł się wybronić w sądzie oskarżony o to krypto- co wyżej. Tak więc:
1. Tytuł ma liczebnik w nazwie.
2. Główny bohater prawie przez cały czas ma na sobie garnitur i śnieżnobiałą koszulę, tylko w niektórych scenach dyskretnie skropioną kroplami krwi (np. gdy właśnie załatwił dwa tuziny osiłków z ochrony 'tego złego').
3. Scena finałowej walki z 'tym złym' trwa równie długo co scena walki ze wspomnianymi tuzinami osiłków. Niestety, tamci padali po jednym celnym kopie w twarz, a 'ten zły' musi ich zebrać conajmniej kilkanaście, w międzyczasie oczywiście intensywnie się odgryzając, czym wpędza Bogu ducha winnego widza w stan przedzawałowy - gdyż, odwrotnie do poprzednich scen, bohater słania się na nogach zebrawszy jeden celny cios od 'tego złego', kiedy w scenie z osiłkami przyjął na klatę konwój białoruskich tirów i nic mu nie było... Zastanawiam się, czy to dobra wskazówka, gdyż ten schemat powielają chyba wszystkie tzw. 'filmy akcji'.
4. No i wygadałem się. To jest tzw. 'film akcji'.
5. W jednej ze scen pościgów autobus jest ścigany przez skuter. Wodny. Na autostradzie.
6 I na tym koniec, i tak się rozpisałem.
Koniec zagadek, wróćmy do tytułu. Jaki jest najniebezpieczniejszy zawód świata?

_-¯ Oczywiście - pilot samolotu pasażerskiego.

_-¯ Powiedzmy sobie szczerze - we wszystkich filmach z gatunku sensacyjnych, a w szczególności tych rozgrywających się w przestworzach - pilot jest murowanym kandydatem do zejścia. Albo łyknie trującego gazu przez przewody tlenowe, albo dostanie kulkę przed misją (a jego sobowtór - w trakcie misji), albo dostanie kulkę 'klasycznie', by uwiarygodnić żądania 'tych złych', albo dostanie kulkę 'w ostatniej chwili', gdy 'ci źli' będą próbować doprowadzić do pata, czyli: my nie żyjemy, ale wy też nie będziecie żyć. Albo dostanie kulkę 'przez przypadek'...
Z tą ostatnią ewentualnością wiąże się spostrzeżenie, że pilot samolotu pasażerskiego jest istotą niesłychanie pechową. W innych filmach, gdy główny bohater gania się z całą masą wrażych osób po ażurowej konstrukcji np. dźwigu bądź schodów przeciwpożarowych - ich kule zawsze trafią w stopień, poręcz, słupek albo inny wspornik. Pilot samolotu pasażerskiego dostanie przypadkową kulkę nawet gdyby leciał akurat nad niezaludnionymi obszarami ciemnej strony księżyca. Wydaje mi się, że nie potrzeba wielkich nakładów by dowieść tego naukowo.
Reasumując: Rodzice! Jeżeli Wasze dziecko ciągnie do latania - poślijcie je do NASA bądź np. do szkoły latania bojowego na myśliwcach. Latanie cywilne to wyrok!
 


Najnowsze komentarze
 
2016-03-27 11:01
loan offer do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Dobry dzień, Jestem MR larryt, prywatnej pożyczki Pożyczkodawca oraz współpracy finansowej[...]
 
2016-03-12 03:02
Pani Tamara Tita do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć, Nadchodzi Affordable kredytu, która zmieni twoje życie na zawsze, jestem Pani Tamara[...]
 
2016-03-11 18:49
Josephine Halalilo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć wszystkim, Gorąco polecam to wspaniałe świadectwo, że w moim życiu trzymałem miłości[...]
 
2016-02-23 21:39
pharoah do wpisu:
Wybory coraz bliżej...
Charyzjuszu! Na święte Kontinuum i Infundybułę Chronosynklastyczną - powiadam Ci: Wróć!
 
2016-02-23 18:03
janrski do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
HEJ POMOZESZ MI SIE WŁAMAC NA KONTO MOJEJ ZONY??MA TROJE DZIECI OD 10LAT DO 4 LAT MOGE JEJ[...]
 
2016-02-09 00:03
vektra es a do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Drodzy Użytkownicy, chcielibyśmy odnieść się do poruszanych na tej stronie kwestii jak i[...]
 
2016-02-04 02:07
Pani maris smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Zeznania w sprawie jak mam pożyczkę zmienić życie mojej rodziny Nazywam się Babara Curtney.[...]
 
2016-01-18 21:36
jolasia do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam czy ktoś by mógł włamać mi się na konto?
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl