Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
Feerie, cz. VI 2010-03-10 21:53
 Oceń wpis
   
_-¯ Siedzieliśmy z Wielomysłem w pubie, stopniowo zmniejszając zawartość krwi w alkoholu.
- I co dalej? - spytał, bacznie przyglądając się kropli wody spływającej po ściance swojego kufla.
- Dalej to już normalnie. Zostaliśmy odhibernowani, uciekliśmy z jaskini...
- Z jakiej znowu jaskini?
- Z jakiej? Nie wiem. Nie znam się na jaskiniach. Może to była grota? Albo jama? Taka była... hmmm... skalno-ziemna. I na podłodze było dużo liści, przywalonych niedźwiedziem.
- Aha... Czyli z normalnej - Wielomysł skinął głową i pociągnął długi łyk. Po chwili jednak zakrztusił się, prychnął, po czym - gdy skończył się atak kaszlu - spytał:
- Z jakim znowu niedźwiedziem?
- No dałbyś już spokój z tymi pytaniami. Jakbym nie z fizykiem rozmawiał, tylko z grotołazem albo zoologiem... ,,z jakiej jaskini?'', ,,z jakim niedźwiedziem?''. Na niedźwiedziach też się nie znam, ale w Polsce chyba żyje tylko jeden gatunek: niedźwiedzie brunatne. Tak więc odpowiedź na twoje pytanie brzmi: niedźwiedziem brunatnym.
- Ale co ty robiłeś w jaskini z niedźwiedziem?
- Nic z nim nie robiłem. Za to on miał pewnie konkretne plany co do mnie.
- Chciał cię pożreć?
- Gdzie tam... - żachnąłem się, co przyszło mi z niejakim trudem, gdyż dawno temu się nie żachałem i wyszedłem z wpraw - To był jeden z tych, wiesz, niedźwiedzi-ekologów.
- ??? - Wielomysł zamienił się w trzy znaki zapytania - Mógłbyś opowiedzieć po kolei?
- No dobrze - westchnąłem, dopiłem swoje piwo, zamówiłem następną kolejkę i przystąpiłem do wyjaśnień.
- Leżeliśmy zahibernowani w komputerze na ścieżce do następnego ranka. Zgodnie z moimi przypuszczeniami niedługo na szlaku pojawił się ktoś, kto mógł nas odhibernować. Pech chciał, że był to właśnie niedźwiedź-ekolog.
- Dlaczego ekolog?
- Bo najwyraźniej uwierzył w globalne ocieplenie i pałętał się zimą po górach, zamiast - jak wszystkie grzeczne misie - spać. Zabrał laptopa i zatargał do swojej jaskini. Tam go włączył. Na szczęście dla nas akurat nadszedł czas sprawdzania systemu plików, tak więc misiek - nie doczekawszy się na start systemu - uderzył w kimono. Po kilku minutach sprzęt skończył się bootować, my zaś znaleźliśmy się w jaskini z liśćmi i niedźwiedziem na podłodze.
- Zaraz zaraz, coś mi tu nie pasuje - zaprotestował Wielomysł - Coś tu nie gra... Po cholerę niedźwiedź zabierał laptopa do jaskini, i po co go włączał?
- Kto by tam zrozumiał ekologów - wzruszyłem ramionami - A wiesz, że ta cała zima to właśnie przez takie niedźwiedzie?
- Jak to?
- Tak to. Przypomnij sobie pewien fakt z jesieni zeszłego roku. Podpowiem ci, że chodziło o oświetlenie...
- Zakaz produkcji żarówek żarowych o mocy większej lub równej stu watom?
- Bingo.
- No i niby ta zima to właśnie przez te żarówki? Charyzjusz, nie bądź śmieszny...
- Pomyśl, przyjacielu. Do tej pory zimy były łagodne. Wiesz dlaczego? Bo ludzie używali stuwatówek!
- Ale...
- Żadne ale. Wszystko to dokładnie wyliczyłem - zanurzyłem palec w piwie i zacząłem kreślić na blacie moje wyliczenia - Zima. Zmrok zapada szybko, więc ludzie zapalają światła. Kilkanaście milionów gospodarstw, w każdym kilka żarówek o dużej mocy, ale małej sprawności. Większość energii, zamiast w światło, zamieniają w?
- W ciepło.
- Właśnie. Więc wyobraź sobie że przez całą zimę kilkanaście milionów gospodarstw noc w noc podgrzewa terytorium Polski mocą kilku milionów kilowatów. Każdej nocy odpychano zimę energią kilku gigadżuli. I teraz wyobraź sobie, że na mocy urzędniczego dekretu każdy musi zastąpić przepaloną setkę żarówką kilku- lub kilkunastowatową. Ilość ciepła zmniejsza się drastycznie, zimne, arktyczne fronty nie mają problemu z dotarciem aż pod Tatry i voila. Mamy zimę tysiąclecia.
- Tysiąclecia?
- A w tym tysiącleciu zdarzyła się surowsza i bardziej śnieżna zima?
- Noooo... nie - przyznał mi rację.
- Sam widzisz. A wszystko przez niedźwiedzie.
Wielomysł jednak nadal nie był do końca przekonany.
- Nie możesz wszystkiego zwalać na misie...
- Mogę, mogę... Wszyscy w internecie od dawna tak robią. Jak jakiś serwis nie działa to albo przez MiSIE albo przez brak MiSIE.
- Dobra, dobra. Ale wracając do tego co opowiadałeś - jak wydostałeś się z jaskini?
- Normalnie, wejściem.
- A nie wyjściem?
Poskrobałem się po głowie.
- Możliwe. Tak więc misiek kimał, a my z Misią i dzieciakami - w nogi. Tak żeśmy wiali, że nawet laptopa zapomniałem.
- Ale dlaczego? Może to był niegroźny miś. Wegetarianin.
- Wegetarianie nie piszą na ścianach swoich domostw ,,Kill all humans''. A tam takich napisów było pełno...
- Może to jacyś chuligani napisali... albo kibice?
- No co ty? To napisał ten zwierzak. Poznałem po charakterze pisma.
- Uhm... - Wielomysł pokiwał głową, po czym się zamyślił nad czymś głęboko - A jak trafiliście z powrotem do siebie?
- Misia przypomniała sobie że spakowała Charrisonowi trochę internetu do plecaka. Z jego pomocą ustaliliśmy swoje położenie...
- Jak?
- Stopiłem trochę śniegu do kubka od termosu. Internet, położony na wodzie, zawsze obraca się niebieskim końcem w stronę najbliższego nadajnika Wi-Fi. Zrobiliśmy ten pomiar z kilku punktów, potem prosta triangulacja...
- Ale musiałeś znać położenie nadajnika... A właściwie co najmniej dwóch, a najlepiej trzech, bo dwa nadajniki dawałyby...
- Oj, daj spokój szczegółom. Mam w portfelu zapisane położenia wszystkich nadajników w kraju, więc to nie był problem... Tak więc dostaliśmy się w zasięg nadajnika, połączyłem się z siecią...
- Przecież nie miałeś laptopa...
Spojrzałem na kolegę wymownie, tak że po chwili zorientował się, że palnął głupstwo. Od kiedy to ja, Chakier, potrzebowałem do połączenia z siecią laptopa? Dopiłem swoje piwo.
- No i tak żeśmy wrócili... - zakończyłem, podnosząc się niechętnie z barowego stołka - No, muszę lecieć, Misia się będzie niepokoić...

_-¯ Po cichu wśliznąłem się do sypialni. Miło było znów spędzić noc we własnym łóżku. Misia nie spała. Przyświecając sobie nocną lampką przeglądała jakieś foldery. Na jednym z nich dostrzegłem napis ,,Wymarzone Wakacje''.
- A może byśmy pojechali do Krynicy Morskiej? - spytała, gdy układałem się obok na poduszce.
- Oczywiście, Skarbie - odpowiedziałem machinalnie, zaś mój Intuicyjny Detektor Zagrożeń, taszcząc swoje walizki, wymknął się kuchennymi drzwiami.
 
Serwer, part VI 2009-08-04 23:24
 Oceń wpis
   
_-¯ Wstałem, a raczej obudziłem się przed świtem. Zresztą - ,,obudziłem się'' też było powiedziane na wyrost, bo większą część nocy nie zmrużyłem oka. Do późna z dołu dochodziły mnie odgłosy pijatyki, jakieś śpiewy, pokrzykiwania, a potem bójki pełne wrzasków i ciekawych, niepospolitych wulgaryzmów. Jeżeli kiedyś miałem wątpliwości co oznacza termin ,,karczemna awantura'' to właśnie tej nocy przestałem je mieć. Gdy towarzystwo na dole wreszcie uspokoiło się, już to zmorzone alkoholem, już to celnie wymierzonym ciosem w szczękę lub sztyletem w plecy - dali o sobie znać moi sąsiedzi przez ścianę. Najprawdopodobniej karczma była nie tylko lokalnym centrum usługowo-rozrywkowym, ale również towarzyskim. Najpierw dobiegało mnie jedynie cichutkie adagio poskrzypującego łóżka, które wkrótce zmieniło się w żwawe allegretto wzbogacone postukiwaniem ramy o ścianę, by po chwili przejść, poprzez allegro, vivo vivace i presto w zdyszane, pełne zduszonych sapnięć presto vivacisimo, ukoronowane serią ekstatycznych okrzyków (,,O tak!'', ,,Cudownie!'', ,,Kocham cię!'' i tak dalej. Zresztą - sami wiecie). Gdy para zza ściany wreszcie finiszowała - pogratulowałem im w duchu udanej znajomości, życzyłem dobrej nocy, i - obróciwszy się na drugi bok - spróbowałem zasnąć, jednocześnie zastanawiając się dlaczego zasypianie nazywa się wpadaniem w objęcie Morfeusza. Ja np. dużo bardziej pragnąłbym wpaść w objęcia Trinity, a nie wielgachnego murzyna. I gdy już, prawie, ogarniał mnie sen...
...obok rozległo się głośnie, miarowe chrupanie. Najwyraźniej urzędujące w deskach korniki właśnie postanowiły mieć swoją porę karmienia. Chrup... chrup... chrup... dobiegało z różnych stron. Oglądałem sobie kiedyś kornika i za Chiny Ludowe nie mogłem dociec czym to stworzenie może wydawać tak donośne dźwięki. Doszedłem do wniosku, że gdyby udało się korniki udomowić i wytresować, a następnie nauczyć wydawać odgłosy w pasmie ultradźwiękowym - byłaby to najlepsza i najtańsza forma komunikacji bezprzewodowej. Zamiast nieporęcznych, wymagających zasilania i rozległej infrastruktury telefonów komórkowych - każdy nosiłby sobie przy pasku sosnowy klocuszek z kornikiem w środku. Kornik, po odpowiednim poinstruowaniu, przekształcałby mowę na ciąg ultradźwiękowych chrupów, doskonale słyszalnych przez inne korniki w promieniu wielu mil. Rolę stacji bazowych mogłyby pełnić wysokie świerki lub rozłożyste dęby, na których zamieszkiwałyby korniki-przekaźniki. Bezkosztowo, niezawodnie i ekologicznie.
Leżąc jednak na wypełnionych trzaskami deskach łóżka nie myślałem wcale o zaawansowanym wykorzystywaniu korników w telekomunikacji. Myślałem w dużym pojemniku wypełnionym środkiem owadobójczym. Myślałem o sobie, który w masce przeciwchemicznej z szaleńczym chichotem wtłaczam w każdą szparę kłęby śmiercionośnego aerozolu. Myślałem o stopniowo zamierającym chrupaniu, które zamienia się powoli w agonalne, coraz cichsze rzężenie. Myślałem o tym, jak właściwie pisze się wyraz ,,rzężenie'' i kto taką pisownię wymyślił. Myślałem o tym, dlaczego - choć korniki, najwyraźniej najedzone, kładą się już spać - to zza ściany znowu zaczyna dobiegać rytmiczne poskrzypywanie! Aaaaa!

_-¯ Nie wiem o której zasnąłem, ale nie spałem długo. Wkrótce zaczęło świtać, a sporo przed świtem w karczmie zaczął się ruch. Kupcy szykowali się do drogi, by z samego rana zdążyć do miasta na targ. Grabarz, poskrzypując taczkami, wywoził z głównej izby tych którzy poprzedniego wieczoru nie mieli szczęścia się dobrze bawić. Staż grodzka pakowała resztę, którą nie zainteresował się grabarz (do karetki zdążającej do izby wytrzeźwień). Przestawiano ławy, przesuwano stoły, w kuchni szykowano poranny posiłek. Wiedząc, że nie dane mi będzie już zasnąć - wstałem, ubrałem się, umyłem palcem zęby i zszedłem na dół. Tam, nad miską wodnistej kaszy poczekałem na towarzysza.
Mroczne Pierogi zjawił się pół godziny później. Po podkrążonych oczach i ziemistej cerze poznałem, że również nie spał dobrze tej nocy. Ze współczuciem poklepałem go po plecach.
- I jak, wyspałeś się?
Spojrzał na mnie wymownie.
- Stary, nie zmrużyłem oka...
- Hałaśliwi sąsiedzi i korniki, co?
Tym razem zrobił zdziwioną minę.
- No co ty? Nie... nie o to chodzi. Wiesz, w nocy bawiłem się jak nigdy. Poznałem się z jedną z córek karczmarza, wpadła do mnie i... no wiesz... - zrobił minę typu ,,rozumiemy się?''.
- A mój sąsiad - podjął po chwili - całą noc był cicho jak trusia.
Spojrzał na mnie.
- Chwila, przecież za ścianą chyba ty spałeś, co? Mieliśmy pokoje obok siebie. Mam nadzieję, że nie byliśmy za głośno?
- Nieeee, prawie nic nie słyszałem - skłamałem - Mam tylko nadzieję, żeś się dobrze zabezpieczył. Rozumiesz... w tym serwerze *każdy* (zaakcentowałem mocno to słowo) może być *zarażony* (znów akcent) jakimś złośliwym *wirusem*.
- No i?
- Jak to ,,no i''? Mogłeś coś złapać!
- No co ty, przecież nie robiliśmy nic takiego!
- Już ja wiem, jakie nic takiego. Co najmniej dwa razy nic takiego.
- Nie dwa, tylko dwanaście.
- CO?!
- Dwanaście. Zrobiliśmy dwanaście rund w Dance Dance Revolution. Ta dziewczyna świetnie tańczy. Podłoga była trochę nierówna, więc matę do tańczenia rozłożyliśmy na łóżku. Stary! Jak było fajnie. Dodatkowo łóżko się trochę kiwało i skrzypiało, więc podsunęliśmy je do ściany, ale jak już się wpadło w rytm to to tylko pomagało w tańcu. Ja zrobiłem trzy rekordy, ona sześć. Przeszliśmy ,,99 Red Balloons'' w trybie Expert! Czaisz? Normalnie, wrzeszczeliśmy ze szczęścia jak dzieci!
Przybrałem obojętny wyraz twarzy, ale w gruncie rzeczy zrobiło to na mnie wrażenie. ,,99 Red Balloons'' sprawiało trudności nawet w trybie Basic, co niekiedy opłacane było otwartymi złamaniami. A co dopiero w trybie Expert! Nie zamierzałem jednak dawać po sobie poznać tego co o tym myślałem.
- No to fajnie. Jak jeszcze trochę poćwiczysz, to będziesz tak dobry jak ja. A teraz - zbierajmy się.

_-¯ Gdy wyszliśmy na zewnątrz słońce już całkiem przyjemnie grzało. Skierowaliśmy się ku celowi naszej podróży - na Mosty!
- Panie! - dobiegło mnie zduszone, starcze wołanie. Obejrzałem się. Przy progu karczmy siedział proszalny dziad, wyciągając ku mnie swą żebraczą miskę.
- Poratujcie datkiem, panie, biednego człowieka, a odwdzięczę wam się dobrą radą.
Rzuciłem staremu miedziaka, choć wcale nie byłem ciekaw co mi powie. Odwróciłem się na pięcie i miałem zamiar odejść, gdy dziad złapał mnie za rękaw.
- Nie idźcie tamtędy, panie! A jeżeli już musicie iść, to uważajcie. Uważajcie, bo...
Trochę mnie to ułapienie zdenerwowało. Czy ten żebrak nie wiedział nic o strefach w kontaktach międzyludzkich? Wyrwałem się i ruszyłem przed siebie.
- Uważajcie, bo... - usłyszałem znów podniesiony głos.
- Wiem, wiem! - odkrzyknąłem poirytowany - bo na Mostach złe siedziiiiiiiiii!!! - w tym momencie pośliznąłem się i - wywinąwszy efektownego orła - pacnąłem plecami w parujący, krowi placek.
- Uważajcie, bo z rana chłopy tamój bydełko pędzili, to i w gówno łacno wniść można. - dokończył swoją przestrogę dziadyga.
- Dziękuję wam, dobry człowieku - powiedziałem, gramoląc się z powrotem na nogi. Spiorunowałem spojrzeniem Mroczne Pierogi, który tymczasem tarzał się ze śmiechu, wyprężyłem się godnie, dumnie uniosłem głowę i - dyskretnie zerkając pod nogi - wreszcie ruszyłem dalej. Na Mosty.
 


Najnowsze komentarze
 
2016-03-27 11:01
loan offer do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Dobry dzień, Jestem MR larryt, prywatnej pożyczki Pożyczkodawca oraz współpracy finansowej[...]
 
2016-03-12 03:02
Pani Tamara Tita do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć, Nadchodzi Affordable kredytu, która zmieni twoje życie na zawsze, jestem Pani Tamara[...]
 
2016-03-11 18:49
Josephine Halalilo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć wszystkim, Gorąco polecam to wspaniałe świadectwo, że w moim życiu trzymałem miłości[...]
 
2016-02-23 21:39
pharoah do wpisu:
Wybory coraz bliżej...
Charyzjuszu! Na święte Kontinuum i Infundybułę Chronosynklastyczną - powiadam Ci: Wróć!
 
2016-02-23 18:03
janrski do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
HEJ POMOZESZ MI SIE WŁAMAC NA KONTO MOJEJ ZONY??MA TROJE DZIECI OD 10LAT DO 4 LAT MOGE JEJ[...]
 
2016-02-09 00:03
vektra es a do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Drodzy Użytkownicy, chcielibyśmy odnieść się do poruszanych na tej stronie kwestii jak i[...]
 
2016-02-04 02:07
Pani maris smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Zeznania w sprawie jak mam pożyczkę zmienić życie mojej rodziny Nazywam się Babara Curtney.[...]
 
2016-01-18 21:36
jolasia do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam czy ktoś by mógł włamać mi się na konto?
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl