Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
Feerie, cz. IV 2010-02-25 22:03
 Oceń wpis
   
_-¯ Powoli pięliśmy się w górę po zaśnieżonym szlaku, podziwiając surowe widoki ośnieżonych szczytów gór. No dobrze - lekko przesadziłem. Jedyne, co było widać to drzewa. Drzewa przed nami, drzewa za nami. I drzewa po bokach.
- Czyż nie jest pięknie? - szepnęła Misia.
- Oczywiście, skarbie - odparłem, choć - między nami mówiąc - jakoś nie podzielałem jej opinii. Z lasów nie lubiłem nawet tych w domenie Active Directory. Zresztą, czym jest las jak nie zbiorem drzew, i czymże jest drzewo jak nie spójnym grafem bez cykli? Więc - czym tu się zachwycać?

_-¯ Rozważania z dziedziny teorii grafów przerwała mi Charysia, wieszając się na mojej nodze.
- Tatusiu, nóżki mnie już bolą...
- Już niedaleko - pocieszyłem małą, choć w gruncie rzeczy miałem blade pojęcie o przebytym dystansie. Według moich obliczeń szliśmy jakieś dwa kwadranse, zaś droga na Czerwoną przełęcz powinna nam zająć czterdzieści pięć minut. Nie wiedziałem tylko, czy czas pokonywania szlaku uwzględniał to, że idzie się z dwójką małych dzieci, parą jabłuszek i sankami. Obawiałem się, że nie.
- Ja już dalej nie mogę - zawtórował siostrze Charrison.
- Nie jęcz! - ofuknąłem syna, ale zaraz dodałem łagodniej - Jak będziesz dzielnie szedł, to po powrocie policzymy sobie pierwiastki jakiegoś fajnego wielomianu. Dwudziestego stopnia!
- O! Ale fajnie! Ale, tato...?
- Tak?
- Na płaszczyźnie zespolonej?
Udałem, że się zastanawiam.
- No dobrze, niech ci będzie - uśmiechnąłem się - a teraz - marsz!

_-¯ Niestety, Charysi nie udało się przekupić nawet pozwoleniem przekształcania macierzy hermitowskich w ortogonalne (po wieczorynce). Chcąc-nie chcąc (a bardziej to drugie) musiałem ją wziąć na barana (czyli na siebie). Dalsza droga, czyli stąpanie po ośnieżonych i oblodzonych kamieniach z dzieckiem na barkach nabrała od tej pory nowego wymiaru. Powiem szczerze - zacząłem nawet odczuwać pewną przyjemność z tego, że każdy kolejny krok nie kończył się upadkiem. Misia tymczasem delikatnie asekurowała Charrisona ciągnącego za sobą sanki, które nie wiedzieć czemu zjeżdżały ze ścieżki i koniecznie chciały się zsunąć w dół stromego stoku. W ten sposób przebyliśmy następne pół godziny (nota bene przy pomocy czasowych oznaczeń odległości w przestrzeni bardzo łatwo wyjaśnić młodzieży czym jest czasoprzestrzeń, i to nieposługując się oklepanym żartem o kopaniu rowu od drzewa do obiadu).

_-¯ Tymczasem zaczęło się ściemniać.

_-¯ - Charry, gdzie my właściwie jesteśmy? - spytała Misia kwadrans później.
- Według moich obliczeń powinniśmy właśnie mijać Polanę Białego i Ścieżką Nad Reglami kierować się do wyjścia Doliny Białego.
- Ale przecież jeszcze nie doszliśmy do Czerwonej Przełęczy!
- No właśnie, takie tu to wszystko niedoorganizowane - westchnąłem, a automatyczny korektor machinalnie pokolorował mi słowo ,,niedoorganizowane'' na czerwono. Niezrażony tym ciągnąłem:
- Szlaki mają złe oznaczenia, w poprzek ścieżek co i rusz leżą jakieś drzewa, droga wyboista, nie odśnieżona...
- Śnieg zaczyna padać.
- I jeszcze śnieg zaczyna padać. Przecież w takich warunkach nie sposób delektować się świeżym górskim powietrzem i wypoczynkiem na łonie natury.
- Charyzjusz, wracajmy...
Prychnąłem.
- Uciekać? Kiedy zwyciężamy? - odparłem zasłyszanym skądś filmowym cytatem (przy czym nie wiadomo dlaczego podświadomość podsunęła mi przed oczy obraz eksplodującej Gwiazdy Śmierci), po czym sięgnąłem do plecaka.
- Nie martw się, skarbie. Zaraz się dowiem gdzie jesteśmy, ile nam zostało drogi oraz którędy do domu.
Zręcznym ruchem wyciągnąłem laptoka i uruchomiłem. Zanim skończył się bootować system operacyjny miałem już narychtowany modem GSM. Kliknąłem w przycisk połączenia, jednocześnie wyciągając z drugiej kieszeni odbiornik GPS.
- Mamy w końcu dwudziesty pierwszy wiek - podsumowałem błyskające wesoło zielone lampki obu urządzeń.

_-¯ Po kolejnych pięciu minutach wydało mi się, że lampki wcale nie błyskają tak wesoło jak mi się na początku wydawało. Animacja anteny poszukującej sygnału przestała być również taka zabawna jak wcześniej, kiedy po paru chwilach zamieniała się we wskaźnik nawiązanego połączenia. Sprawdziłem raz, drugi i trzeci łącze telefonu z komputerem - co było o tyle trudne że było bezprzewodowe. Na szczęście zapadł już zmrok, więc po ciemku mogłem dostrzec również tę długość fali elektromagnetycznej którą wytwarzał bluetooth. Było to dosyć trudne i wymagało zmrużenia oczu, ale miałem za sobą lata chakierskiej praktyki. Połączenie między urządzeniami działało bez zarzutu, a to oznaczało tylko jedno...

_-¯ Uświadomiłem to sobie i poczułem jak po plecach ścieka mi strużka zimnego potu.
1. Byliśmy sami
2. W nieznanym miejscu w górach
3. Po ciemku
4. Z dala od cywilizacji
oraz
5. BEZ INTERNETU!

_-¯ W oddali rozległo się ponure wilcze wycie.
 
Serwer, part IV 2009-07-24 21:14
 Oceń wpis
   
_-¯ Kroczyliśmy raźno, od czasu do czasu wymijając wlokące się fury z sianem i stada bydła. Ja pogwizdywałem cichutko, a Mroczne Pierogi co chwila wydawał okrzyki zdumienia. No, może nie całkiem zdumienia.
- Charyzjusz, cholera, nie można iść jakąś inną drogą? Już trzeci raz wdepnąłem w placek!
- Patrz pod nogi... - błysnąłem poradą, jednocześnie lekko przeskakując kolejną ,,minę''.
- Dobra - zgodził się niechętnie - Ała! - wrzasnął, gdy krowi ogon smagnął go po twarzy.
- ...i przed siebie też - dokończyłem przechodząc obok kolejnego stada krów. Poklepałem przyjaźnie mijaną mućkę po grzbiecie... Tak... Technologie są coraz nowocześniejsze. Pamięci masowe coraz bardziej pojemne. Procesory coraz szybsze. Tranzystory coraz mniejsze. I tylko tu - w prawdziwym wnętrzu maszyn obliczeniowych - nic się nie zmieniło. Cały czas trzeba było uważać, by nie wdepnąć w gówno.
Uwaga: Autor nie przepada za używaniem wulgaryzmów. Niestety, czasami trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Kto choć raz był we wnętrzu serwera, ten wie.

_-¯ Przystanąłem i poczekałem aż Mroczne Pierogi wytrze buty. Wyglądał mi na cokolwiek poirytowanego.
- Charyzjusz! Co to właściwie jest?
- Co? - zainteresowałem się.
- No... - zatoczył ręką dokoła - ...to.
- To? Droga. Fury z sianem. Krowy. Wozy drabiniaste wyładowane danymi. Czyli - mówiąc w skrócie - nowoczesna szyna danych współczesnego komputera.
- Co!? Przecież to jest jakieś pi*^%$one średniowiecze!
No tak. Znalezienie się w serwerze po raz pierwszy dla większości było szokiem. Ludzie spodziewali się błękitnobiałych, sterylnych świateł. Rozmazanych smug danych pędzących z oszałamiającą prędkością. A przede wszystkim smukłych, gładkolicych kobiet w lateksowych wdziankach, z dobrze wyeksponowanym biustem. Pokolenia Matrixa, psia mać...
Uwaga: Autor celowo pisze Matrixa, śmiejąc się w twarz zbrojnym oddziałom ortodoksów którzy w tym momencie z okrzykiem Pisze się Matriksa! troczą do boków broń sieczną i ruszają go ukrzyżować.

- A czego się spodziewałeś, Mroczne? - spytałem retorycznie - Błękitnobiałych, sterylnych świateł? Rozmazanych smug danych pędzących z oszałamiającą prędkością?
- Eeee... - lekko się zaczerwienił - ...raczej wiesz, tego, no... Jakichś fajnych kobitek. Takich w lateksowych wdziankach. Takich, hehe, rozumiesz, z dobrze wyeksponowanym...
- Rozumiem - przerwałem mu - Wyprowadzę cię więc z błędu. Nie znajdziesz tu niczego, co wygląda na kosmicznie nowoczesną technologię. Nowoczesna technologia została tam - machnąłem ręką w kierunku, skąd zdążaliśmy - a tu... Tu jest to, co widać - zakończyłem.
- Eeee...
- Chodź, dobrze by było dotrzeć do jakiejś wioski przed zmrokiem.

_-¯ Dalej podążaliśmy w milczeniu, ciągle przez ten sam monotonny krajobraz. To znaczy - dla niewprawnego obserwatora krajobraz wyglądałby na wciąż ten sam. Moje chakierskie oko dostrzegało jednak subtelne zmiany, na jakie wyczuliłem się podczas wielu lat praktyki w świecie komputerów: lekko ciemniejszą zieleń liści; ostrzejsze krawędzie traw; nieco dłuższe i grubsze kolce rosnących tu i ówdzie ostów; cichszy śpiew ptaków. Tak... równie dobrze ktoś mógłby postawić przy drodze wielką tablicę z napisem ,,Uwaga! Zbliżasz się do niebezpieczeństwa!''.
- Charyzjusz? - milczący od jakiegoś czasu Mroczne Pierogi wreszcie zdecydował się odezwać - Czy my przypadkiem nie zbliżamy się do niebezpieczeństwa?
- Bystry jesteś - pochwaliłem - Do tej pory nie spotkałem nikogo kto przy pierwszej bytności w serwerze bezbłędnie rozpoznawałby środowisko. Po czym poznałeś? Po kolorze liści, głosach przyrody?
- Nie. Tam jest napisane.
Wskazał ręką. Przed nami, w niewielkiej odległości przy drodze stała wielka tablica z napisem ,,Uwaga! Zbliżasz się do niebezpieczeństwa!''. No tak... Rozejrzałem się. Mijający nas przechodnie zachowywali się, jakby nigdy nic. Fury stukały kołami na kamieniach, furmani drzemali, bydło przeżuwało i znaczyło trakt końcowym produktem przemiany materii.
- Przepraszam! - zatrzymałem najbliższego wieśniaka, który mijał mnie prowadząc na postronku kozę - Co to za znak?
- To? Tu, panocku, wielgie niebezpieczeństwo beło. Wielgie. Ino już nie ma.
- Niebezpieczeństwo? A jakie?
Wzruszył ramionami, przeżegnał się, odcharknął, splunął przez lewe ramię na zły urok i dopiero wtedy odpowiedział.
- Urząd Skarbowy...
Spojrzał na mnie, spodziewając się piorunującej reakcji. Reakcja, istotnie, była, ale chyba nie taka jakiej oczekiwał. Zrezygnowany, dokończył.
- ...ale jak złe na Mosty weszło, tedy urzędniki wszystkie, hyc!, do Centralnego uciekły. Nawet kawusia na biurkach nie wystygła, a już ich nie beło. Takie szybkie. Tfu... - splunął jeszcze raz.
Pokiwałem głową.
- A wiecie może, na którym Moście złe siedzi?
- Na obu, panocku, na obu.
Na obu? W życiu nie spotkałem trolla który pilnowałby i rabował jednocześnie na dwóch mostach. Nie powiedziałem jednak nic, tylko podziękowałem za informacje, pożegnałem się i poszliśmy dalej.

_-¯ Zmierzchało się już, gdy doszliśmy do rozstaju dróg. Zgodnie z wszelkimi schematami stała tu chyląca się ze starości karczma, witająca gości skrzypieniem koślawych okiennic. Rzuciłem okiem na szyld nad drzwiami.
- Rzym - odcyfrował Mroczne Pierogi i wyraźnie się ucieszył - Hej, Charyzjusz! Popatrz, ta knajpa nazywa się zupełnie jak ta... eee... stolica Austrii!
Westchnąłem i przekląłem w duchu poziom edukacji współczesnej młodzieży.
- Grecji, idioto... - mruknąłem pod nosem i obaj weszliśmy do środka.
 


Najnowsze komentarze
 
2016-03-27 11:01
loan offer do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Dobry dzień, Jestem MR larryt, prywatnej pożyczki Pożyczkodawca oraz współpracy finansowej[...]
 
2016-03-12 03:02
Pani Tamara Tita do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć, Nadchodzi Affordable kredytu, która zmieni twoje życie na zawsze, jestem Pani Tamara[...]
 
2016-03-11 18:49
Josephine Halalilo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć wszystkim, Gorąco polecam to wspaniałe świadectwo, że w moim życiu trzymałem miłości[...]
 
2016-02-23 21:39
pharoah do wpisu:
Wybory coraz bliżej...
Charyzjuszu! Na święte Kontinuum i Infundybułę Chronosynklastyczną - powiadam Ci: Wróć!
 
2016-02-23 18:03
janrski do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
HEJ POMOZESZ MI SIE WŁAMAC NA KONTO MOJEJ ZONY??MA TROJE DZIECI OD 10LAT DO 4 LAT MOGE JEJ[...]
 
2016-02-09 00:03
vektra es a do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Drodzy Użytkownicy, chcielibyśmy odnieść się do poruszanych na tej stronie kwestii jak i[...]
 
2016-02-04 02:07
Pani maris smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Zeznania w sprawie jak mam pożyczkę zmienić życie mojej rodziny Nazywam się Babara Curtney.[...]
 
2016-01-18 21:36
jolasia do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam czy ktoś by mógł włamać mi się na konto?
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl