Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
 Oceń wpis
   

_-¯ Dzwonek oderwał Stormlady od laptoka. Spojrzała na zegarek - dochodziła dwudziesta druga. Kto mógł ją niepokoić o tej porze? Przez chwilę wahała się, czy w ogóle podejść do drzwi, czy może udawać że nikogo nie ma w domu. Dzwonek jednak zabrzęczał ponownie, natarczywiej. Jak gdyby sugerując że dzwoniący dobrze wie, że Stormlady jest w domu, oraz że nie odejdzie, dopóki ona mu nie otworzy.
Z lekką niechęcią wstała od komputera, zablokowała starannie ekran i podążyła w stronę drzwi. Przechodząc obok na wpół otwartej garderoby przystanęła. Szósty zmysł, kobieca intuicja radziła, by jednak nie otwierać. Stormlady podeszła do drzwi i rzuciła okiem na videofon - na zewnątrz stała Chelena Choża, w towarzystwie jakichś trzech, obcych postaci.
,,Czego ona może chcieć ode mnie, i dlaczego przychodzi bez Charyzjusza?'' pomyślała, jednocześnie machinalnie naciskając przycisk zwalniania zamka.

_-¯ Drzwi otworzyły się z hukiem.

- A nie mówiłam? - szepnęła w umyśle kobieca intuicja.
Gdyby Stormaldy stała bliżej, niewątpliwie impet rzuciłby nią na ścianę. A tak - została rzucona na podłogę, i nie przez impet ale przez jedną z postaci które wdarły się do środka. Po chwili w polu widzenia pojawiła się Chelena. Uśmiechała się krzywo i jakoś tak paskudnie.
- Borys, posadź ją tam i przywiąż! - poleciła.
Napastnik do tej pory przygniatający Stormlady ciałem zsunął się z niej i szarpnięciem postawił na nogi. Powlókł do wskazanego przez Chelenę fotela i fachowo skrępował ręce za plecami. Dwóch pozostałych w tym czasie ustawiło jakiś przenośny reflektor i kamerę. Stormlady szarpnęła się, sznury jednak trzymały mocno.
- Czy to jakiś żart? - spytała trochę rozpaczliwie, gdyż nic innego nie przychodziło jej do głowy. Od czasu gdy siedziała na tym fotelu przed komputerem, do momentu w którym również na nim siedziała, tyle że skrępowana, minęło co najwyżej sześćdziesiąt sekund. Chelena tymczasem podeszła do niej i stanęła z tyłu. Zaczęła mówić w stronę kamery.
- Drogi Charyzjuszu, gdzieś słyszałam takie oto powiedzenie: ,,Nawet w piekle nie legnie się furia równa złości wzgardzonej kobiety'', chyba na ,,Piratach z Karaibów''
- To powiedział Szekspir. - sprostowała Stormlady i natychmiast tego pożałowała, gdyż otrzymała mocny cios w głowę.
- Nie psuj mi występu, skarbeńku, - wysyczała Chelena - a czy Szekspir to powiedział, będziesz mogła się rychło o tym przekonać, bo będziesz miała okazję zapytać go osobiście.
- Ja nie muszę się przekonywać, ja to wiem.
Oczekiwała kolejnego ciosu, jednak ten nie spadł. Chelena mówiła dalej.
- Tak więc, drogi Charyzjuszu, niejaki Szekspir w ,,Piratach z Karaibów'' powiedział, to co powiedział. Nie chce mi się powtarzać. Twój pech polega na tym, że obróciłeś tę furię przeciwko sobie. Zanim Cię zabiję, zabiorę Ci wszystko, co Ci najbliższe...

_-¯ Siedziałem w jednym z pomieszczeń byłej organizacji L.U.7. Chelena zostawiła mnie tu, usadowionego przed szumiącym monitorem. Ze mną, z bronią wycelowaną w moją głowę, zostało dwóch strażników z cheleniej organizacji Andioff, czy raczej - jak się okazało - Orion. Gorączkowo poszukiwałem metod wydostania się, jednak jak do tej pory mój umysł coraz bardziej utwierdzał mnie w przekonaniu, że sytuacja jest beznadziejna. SuperMałpy zostawiłem w komputerze. Płyta z Widnowsem się roztrzaskała. Namacałem w kieszeni Pendraka i potrząsnąłem nim delikatnie - coś cicho zagrzechotało. Lufa kolnęła mnie w plecy.
- Nie ruszać się! - usłyszałem warknięcie.
- Lekarstwa muszę wziąć! Jeżeli Panna Chelena chce, bym na własne oczy obejrzał koniec świata, a jak kojfnę wam tutaj bo nie wziąłem leków, i to przez was, to nie wiem kto będzie miał bardziej przes.... - ugryzłem się w język. ,,Bez wulgaryzmów!'' - zestrofowałem się w myślach, trochę może zbyt gwałtownie, jednak cała sytuacja trochę mnie zdenerwowała. Dodatkowo irytował mnie fakt, że edytor podkreśli mi pewnie na czerwono wyraz ,,zestrofować''.
Tymczasem powoli wyciągnąłem z kieszeni pendraka i z bijącym sercem wytrząsnąłem sobie jego zawartość na dłoń. Powietrze zeszło ze mnie jak z przekłutego balonu - nie było tam nic wartościowego. Pusty katalog, pół popsutego wirusa, parę linków symbolicznych skopiowanych z jakichś linusków. Żeby chociaż jakiś porządny klucz kryptograficzny, którym mógłbym trzasnąć w łeb pilnujących mnie strażników. Żeby chociaż umowa licencyjna Visty, którą mógłbym użyć do usmażenia im mózgów. Nic. NIC!
Gapiłem się w niemym zdumieniu na leżącą na mej dłoni mizerię, gdy znowu poczułem szturchnięcie.
- Bierzesz Pan te leki, czy nie?
- Zaraz. - odparłem i zamarkowałem połykanie pustego katalogu, po czym wszystko starannie wrzuciłem na powrót do pendraka. W tym momencie śnieżący monitor zamrugał i pojawił się na nim obraz. Zmroziło mnie.
Na ekranie dobrze widziałem przywiązaną do krzesła Stormlady, za którą stała Chelena. Mówiła do kamery.
- Drogi Charyzjuszu, gdzieś słyszałam takie oto powiedzenie: ,,Nawet w piekle nie legnie się furia równa złości wzgardzonej kobiety'', chyba na ,,Piratach z Karaibów''
,,To powiedział Szekspir!'' warknąłem w myślach. Stormlady, która tę samą opinię wyraziła głośno zarobiła cios w głowę. Zamknąłem oczy, uspokoiłem oddech. Muszę ją uratować, przecież musi być jakiś sposób. linki!
Bandziory za mną zainteresowały się przekazem video, toteż moje ponowne manipulacje przy pendraku nie wywołały już poszturchiwania bronią. Drżącymi rękami wyłowiłem linuksowe linki symboliczne. Zdążyć, muszę zdążyć!
Drżącymi palcami, dyskretnie, nawinąłem kawałek czasoprzestrzeni dokoła palca wskazującego i wepchnąłem ją w luźny koniec linku. Udając, że drapię się za uchem lekkim pstryknięciem wyekspediowałem go za siebie. Wylądował w progu, za plecami strażników z Oriona. Dobra nasza. Tymczasem zebrałem drugą porcję czasoprzestrzeni, wetkałem w drugiego linka i umieściłem sobie pod siedzeniem. Za mną coś głośno łomotnęło. Więc plan się powiódł!
Na odgłos upadającego ciała drugi ze strażników odwrócił się w kierunku dźwięku. Poderwałem się i trzasnąłem go pięścią za uchem. Nie dość skutecznie. Ryknął tylko i skierował broń w moim kierunku. Nie wykonałem jednego ruchu. Stałem i uśmiechałem się bezczelnie. To go zastanowiło, zatrzymało, ale tylko na moment. Ściągnął palcem język spustu. Krzesło z nieprzyjemnym trzaskiem wylądowało na jego głowie.
Za nim stał Charyzjusz Chakier.
- Jesteś najlepszy! - pokazałem na niego palcem i roześmiałem się.
- Nie, to Ty jesteś najlepszy! - odwzajemnił gest.
- Uznajmy więc, że jestem najlepszy - odparłem. Uśmiechnął się.
- Tuneluj, bo wywołamy anomalię czasoprzestrzenną. - polecił.
Skinąłem głową i rzuciłem się w skonstruowany przed chwilą most Einsteina-Rosena. Świat zawirował i uspokoił się.

_-¯ Stałem w progu pomieszczenia, w którym przed chwilą siedziałem. Przede mną miałem dwóch strażników z Oriona. Gapili się na monitor. Przed nimi, na krześle, siedział Charyzjusz Chakier.
Nie namyślając się długo chwyciłem za krzesło, które przetunelowało razem ze mną i walnąłem bliższego z drabów. Zwalił się z głuchym łomotem. Drugi natychmiast odwrócił się w moim kierunku. W tym momencie siedzący do tej pory Charyzjusz poderwał się i trzasnął go w łeb. Strażnik znów się odwrócił. Widziałem, jak celuje we mnie (czyli w niego), i jak ,,drugi ja'' uśmiecha się bezczelnie. Krzesło ponownie opadło. Ciało również.
- Jesteś najlepszy - Charyzjusz pokazał na mnie i roześmiał się.
- Nie, to Ty jesteś najlepszy! - odwzajemniłem gest.
- Ustajmy więc, że jestem najlepszy - powiedział. Uśmiechnałem się.
- Tuneluj, bo wywołamy anomalię czasoprzestrzenną. - poleciłem.
Skinął głową i rzucił się w widoczny nad jego krzesłem most Einsteina-Rosena. Zniknął. Krzesło również.
- Tak więc, drogi Charyzjuszu, niejaki Szekspir w ,,Piratach z Karaibów'' powiedział, to co powiedział. Nie chce mi się powtarzać. - dobiegło mnie z monitora. Rzuciłem się do któregoś z ciał, by wymacać krótkofalówkę, telefon, lub jakiś inny komunikator. Tymczasem Chelena kontynuowała.
- Twój pech polega na tym, że obróciłeś tę furię przeciwko sobie. Zanim Cię zabiję, zabiorę Ci wszystko, co Ci najbliższe...
Znalazłem przekaźnik Gaga-Dudu.
- Cheleno! Stój! - wydarłem się z całych sił. Zielona lampka zamigała kilka razy i zmieniła kolor na czerwony. Poniżej pojawił się ozdobiony wesołymi emotikonkami napis: ,Aktualnie serwery są przeciążone, prosimy o spróbowanie za kilka chwil''.
- Charyzjuszu, pożegnaj swoją Stormlady. - powiedziała Chelena z ekranu i zaprezentowała wyciągniętą nie-wiadomo-skąd olbrzymią giwerę. Skamieniały patrzyłem, jak wycelowuje ją w oparcie fotela. Puściła oko w stronę kamery. Błysnęło.
- Nie... - powiedziałem prawie bezgłośnie. Kamera wykonała zbliżenie na bezwładne ciało leżące na podłodze. Po chwili w kadrze pojawiła się znowu twarz Cheleny.
- A teraz zajmę się Twoją rodziną... - oznajmiła, po czym ekran zgasł. Ja już jednak tego nie oglądałem - pędziłem overbandem w stronę domu.

 
Zdążyć z pomocą 2007-11-08 22:26
 Oceń wpis
   
_-¯ To miał być dzień jak co dzień. Siedziałem sobie właśnie i oglądałem tańczące Japoneczki gdy zadzwonił telefon. Przezornie nie odebrałem, gdyż ostatnimi czasy dzwoniące telefony zwiastowały wszelkiego rodzaju nieszczęścia. Niestety, wyręczyła mnie moja sekretarka, panna Erudycja:
- CharChak Cyber Solutions, Software & Development® - zaszczebiotała do słuchawki. Zawsze dziwiło mnie, w jaki sposób tak szybko udaje jej się wymówić to ®. Mnie - choć próbowałem wiele razy - udawało się wymówić co najwyżej ™. Odwróciłem się w jej stronę, gotów na przyjęcie słuchawki, lecz zamiast spodziewanego ,,Tak, już daję szefa'' usłyszałem tylko zduszony okrzyk, telefon zaś wysunął się z jej dłoni i upadł na posadzkę.
- Czy wszystko w porządku? - zapytałem idiotycznie, a zamiast jakiejkolwiek odpowiedzi dostałem tylko przerażone spojrzenie rozszerzonych, ciemnych oczu. Tym ciemniejszych, że kontrastujących z pobladłą nagle twarzą.
Zdałem sobie sprawę, że niczego od niej się nie dowiem. Zerknąłem na bazę telefonu - lampka połączenia była wciąż aktywna. Wcisnąłem przycisk głośnego mówienia. Przyjemna cisza gabinetu natychmiast wypełniła się buczeniem, jazgotem i wrzaskiem:
- Charyzjusz! Charyzjusz! Odbierz!
- Halo! Jestem! Kto mówi!?
- R4Z0r\/\/|R3!
- Kto? Mam jakieś zakłócenia na linii!
- Razorwire! Jesteś nam potrzebny! Potrzebujemy wsparcia!
- Zadzwoń po M37+D0W|\|4. Ja trochę zajęty jestem.
- Po kogo?
- Po Meltdowna.
- Meltdown... już tu jest. A raczej był. - w głosie Razorwire'a dał się wyczuć smutek. Nie zwróciłem jednak na to należytej uwagi.
- No daj mi spokój. Jak Meltdownowi się nie chce Ci pomagać to ja mam teraz gnać i Cię niańczyć? Co się stało? Switch Ci się spalił? LOL.
- ...
- Razorwire?
- ...
- Halo? Jesteś tam?
- ... Jestem. Meltdown nie żyje.
- Słucham? Możesz powtórzyć? LOL, wydawało mi się, że powiedziałeś 'Meltdown nie żyje'.
- Bo tak powiedziałem. Charyzjusz, pomóż, bo wszyscy zginiemy... Zabarykadowaliśmy się w serwerowni. Zostało nas... - w tym momencie coś w głośniku głucho szczęknęło i zapadła cisza. Przejmująca, dudniąca cisza...

_-¯ Słowa te piszę właśnie z serwerowni. Udało mi się przebić do chłopaków rozpędzonym, opancerzonym netcatem. To była najgłupsza rzecz, którą wymyśliłem. Uświadomiłem to sobie w momencie gdy gramoliłem się z przewróconego eksplozją pojazdu w stronę stosu firewalli tworzących prowizoryczną barykadę, zza której machało do mnie kilka znajomych postaci.
- Uff, mało brakowało, Charyzjusz. - jedną z postaci była StormLady. - Już myśleliśmy że trafiłeś do /dev/null.
- Co to było, do cholery? - wskazałem szczątki pojazdu, który właśnie zaczynał się palić.
- SMB.
- SMB? Niemożliwe.
- Bo to nie zwykłe SMB, tylko zmodyfikowane. Z potrójnym MTU.
- No to pięknie. Jeszcze jakieś niespodzianki?
- Tak. Vortex? Ty masz zapuszczony pasywny skan. Jaka jest sytuacja?
Vortex podetkał mi pod nos kawałek brudnej szmaty, w której rozpoznałem fragment mapy ze schematem naszej sieci.
- Włamali się tym hubem, tym zaznaczonym na czerwono - pokazał palcem rdzawoburą plamę - i stamtąd od razu wzięli z zaskoczenia trzy switche: ten, ten i ten. Zanim wstrzymaliśmy forwardowanie na routerach przejęli całe zachodnie skrzydło. Wtedy... wtedy Meltdown zdecydował się na odcięcie i kontratak. Prawie nam się udało, nasi chłopcy byli niesamowici. Odbiliśmy dwie podsieci prywatne i uzyskaliśmy na powrót dostęp do jednego z trzech głównych zewnętrznych interfejsów. Niestety... Meltdown... wiesz.
- Wiem. I co dalej?
- Nie daliśmy rady się utrzymać. Oni podciągnęli SMB i walili do nas jak do kaczek. Wycofaliśmy się tutaj. Te firewalle trochę wytrzymają. Ale potem - jesteśmy skończeni.
- Jakieś pomysły?
- Przy odrobinie szczęścia moglibyśmy przegrupować o ta... - w tym momencie Vortex kiwnął się i przewrócił. Szaro-bura mapa zabarwiła się jasną czerwienią.
- SNIFER! - wrzasnąłem jednocześnie waląc się na ziemię. W tej samej chwili coś odłupało fragment firewalla koło mojego ucha, zasypując mnie potrzaskanymi fragmentami portów. Obok mnie do ziemi przypadła StormLady.
- No ja pie*****, co za g****, jasny ch** - emocje chwilowo wzięły górę, jednak wziąłem się w garść. W końcu tu były kobiety.
- Do kroćset, do stu diabłów - poprawiłem się. - A niech to! - zakończyłem jeszcze by dodać sobie animuszu. - Hej, musimy się jakoś z tego wygrzebać. Stormlady, idziesz za mną. Tylko tyłek nisko, dziewczyno, hehe - zaśmiałem się wymuszenie by dodać jej otuchy. Nie odpowiedziała.
- Stormlady?
Coś ścisnęło mnie za serce. Ten sposób, w jaki upadła... Ta nienaturalna pozycja, w jakiej leżała. Chwyciłem ją za ramię i delikatnie odwróciłem twarzą do góry.
Odłamek torrenta wielkości dłoni tkwił w ranie z której sączyła się ciemna krew. Otwarte oczy wciąż patrzyły przed siebie, wyrażając ni to zdziwienie, ni to zaskoczenie...
Z otępienia wyrwała mnie kolejna seria z broni krótkiej. ACK ACK ACK ACK zaszczekało w oddali. SSSSSYN... SSSYN zawtórowało z drugiej strony.
- Chakier! Tutaj! - ktoś zawołał mnie i dostrzegłem Razorwire'a kiwającego do mnie z jakiejś dziury.
- Tam za zakrętem stoi sprawny netcat. Jeżeli go dopadniemy możemy się stąd wydostać.
- Jak się tam dostaniemy? - spytałem.
- Niestety, jedyne połączenie które zostało to telnetem.
- Przecież snifer nas rozwali!
- Ale to nasza jedyna szansa. Ty biegniesz, ja Cię osłaniam.
Zanim skończył mówić pędziłem już jak szalony. Moje wypryśnięcie zza stosu potrzaskanych racków musiało napastników trochę zaskoczyć, gdyż pierwsze odgłosy wystrzałów usłyszałem dopiero gdy przebiegłem już dobre dziesięć hopów. Zaraz też seriom ACKów odpowiedziało głuche PING, PING, PING. To Razorwire się odgryzał. Biegłem, jakbym był Benem Johnsonem, jakbym miał skrzydlate buty Merkurego, jakby moje łącze nie było zwykłą Neostradą. Dopadłem do zakrętu. Był tam! Sprawny netcat, gotowy by wynieść nas z tego piekła! W tym momencie po kolejnym SSSSSYN rozległ się rumor... Zatrzymałem się, nasłuchując dalszej wymiany ognia, po chwili jednak ruszyłem dalej.
Razorwire. Nie udało mu się...

_-¯ Wsiadałem właśnie do netcata gdy coś szybkiego i ciemnego nadleciało z tyłu i ugryzło mnie w plecy. Dodatkowo, jak na złość ktoś zachlapał całą deskę rozdzielczą krwią. Chciałem się podrapać, lecz moje ręce odmówiły posłuszeństwa. Cały świat zawirował, a potem zrobiło się ciemno.

_-¯ Major RIAA oderwał lornetkę od oczu dokładnie w momencie gdy właśnie przybyły, młody porucznik stuknął obcasami.
- Panie Majorze, obiekt z listy...
- Szszsz... - starszy oficer uciszył go gestem. - Wiem. Daj ludziom dzień wolnego. A potem - ruszamy po następnych...

A Ty? Jak sądzisz? Jesteś na liście?
 


Najnowsze komentarze
 
2016-03-27 11:01
loan offer do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Dobry dzień, Jestem MR larryt, prywatnej pożyczki Pożyczkodawca oraz współpracy finansowej[...]
 
2016-03-12 03:02
Pani Tamara Tita do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć, Nadchodzi Affordable kredytu, która zmieni twoje życie na zawsze, jestem Pani Tamara[...]
 
2016-03-11 18:49
Josephine Halalilo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć wszystkim, Gorąco polecam to wspaniałe świadectwo, że w moim życiu trzymałem miłości[...]
 
2016-02-23 21:39
pharoah do wpisu:
Wybory coraz bliżej...
Charyzjuszu! Na święte Kontinuum i Infundybułę Chronosynklastyczną - powiadam Ci: Wróć!
 
2016-02-23 18:03
janrski do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
HEJ POMOZESZ MI SIE WŁAMAC NA KONTO MOJEJ ZONY??MA TROJE DZIECI OD 10LAT DO 4 LAT MOGE JEJ[...]
 
2016-02-09 00:03
vektra es a do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Drodzy Użytkownicy, chcielibyśmy odnieść się do poruszanych na tej stronie kwestii jak i[...]
 
2016-02-04 02:07
Pani maris smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Zeznania w sprawie jak mam pożyczkę zmienić życie mojej rodziny Nazywam się Babara Curtney.[...]
 
2016-01-18 21:36
jolasia do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam czy ktoś by mógł włamać mi się na konto?
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl