Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
 Oceń wpis
   
_-¯ Po nieudanej próbie odwiedzenia Billa od spożytkowania 'talentu' swego bratanka do uświetnienia premiery Visty przyszedł czas na omówienie kwestii doboru ubioru.
- Co założysz? - spytałem.
- Mam obstalowany taki fajny gajer...
- Hę? Co to znaczy 'obstalowany gajer'? Chłopie, żyjemy w społeczeństwie doby internetu! Zwroty które są 'trendy' w styczniu już w lutym będą uznane za wieśniackie, a Ty mi tu z 'obstalowanym gajerem'? Mam nadzieję że nie znasz więcej tego typu przedwojennych powiedzonek, bo dzieciaki które by oglądały premierę przez internet umarłyby ze śmiechu, i tyle byś je widział jako klientów. Dobra, tylko go nie upaprz majonezem jak ostatnio...

_-¯ No tak. Mogłem tego nie mówić, ale powiedziałem i zapeszyłem. Trzy minuty przed wyjściem Bill zażyczył sobie hot-doga (publiczne występy zawsze wywołują u mnie uczucie głodu - tłumaczył sie), no i oczywiście zaświnił sobie garnitur musztardą. Na szczęście moja chakierska przezorność kazała mi zabrać ze sobą nie tylko komplet zapasowych skarpet, ale również zestaw sweterków typu 'unisex'. Nim zapowiedź spikera przebrzmiała główna gwiazda wieczoru była przebrana. Dla niepoznaki w prawie-że-identyczne sweterki przebraliśmy też inne osoby które miały się pokazywać publicznie. Mike Sievert trochę protestował (moja żona spędziła pięć godzin u krawca by zamówić dla mnie garnitur, a ja mam się teraz pokazywać w jakimś powyciąganym wycieruchu? - oponował), ale w końcu udało się go spacyfikować obietnicą sześciocyfrowej premii. Przyznam się nieskromnie że z tą premią to był mój pomysł. Na szczęście Mike naiwnie przyjął że premia będzie miała sześć cyfr dziesiętnych, tymczasem na jego rachunek zostały przelane $32 (binarne $100000). Swoją drogą dobrze, że jeszcze tej furtki nie odkryli prawnicy...
Zachowanie Mike'a trochę Billa wkurzyło. Na osobności szepnął mi bym trochę utarł mu nosa, tak więc przy prezentacji gry Uno pozwoliłem sobie zamrozić jego połączenie na kilka chwil, tak by poczuł jak zaczyna robić mu się ciepło... Na szczęście Bill nie jest mściwy ani pamiętliwy... Mike zostanie zwolniony dyscyplinarnie najwcześniej na początku maja... Ale tak to jest, gdy nie słucha się swojego szefa.

 
 Oceń wpis
   
_-¯ Robaktyka jest stosunkowo nową dziedziną wiedzy, odłamem robotyki, którą zapoczątkowałem parędziesiąt lat temu, jeszcze w okresie mego pacholęctwa. Aktualnie większość młodych ludzi studiujących robotykę, budujących układy mikroprocesorowe oraz uczestniczący w projektach AI (Ambiwalentnie Indolentnych) zajmuje się również robaktyką, jako najbardziej zaawansowaną gałęzią na styku mechaniki, sensoryki oraz automatyki. Z obszaru zainteresowań robaktyki komitet robaktystyczny wyłączył ostatnio kognitywistykę, gdyż jako nauka o poznaniu odznaczyła się zbytnią centroterytorialnością (wniosek o usunięcie jej z dziedziny robaktyki przeszedł m.in. głosami delegacji zwolenników nauki o Wrocławiu).

Tutaj nie mogę się powstrzymać od małej dygresji: otóż we wczesnym dzieciństwie korespondowałem intensywnie z Alanem Turingiem, nota-bene to właśnie ja podsunąłem mu pomysł na tzw. maszynę Turinga, gdyż w jednym z listów przechwalałem się że jestem w stanie, siedząc w toalecie, wymyślić, opracować i zapisać każdy algorytm, pod warunkiem dostarczenia mi odpowiedniej ilości papieru toaletowego do robienia notatek. Alan, niestety, ideę sobie zawłaszczył, o co do dziś dnia mam do niego żal... Ale wróćmy do robaktyki...

_-¯ Jak wspomniałem na wstępie jest to odłam robotyki, znamienny tym że twory robaktyczne są podobne ziemskim stawonogom. Robaktycy żartują sobie, że nazwa pochodzi od charakterystycznego 'cykania' stawów przy poruszaniu się mechanizmu (robak 'tyka'), ale jak wiadomo każda subkultura wytwarza specyficzny sobie slang (innego typu 'urban legend' wspomina o tym, że skonstruowane zgodnie z robaktycznymi wytycznymi automaty przypominają długie kije (tyki), stąd też robak-tyka). Parę lat temu robaktycy starali się zaimplementować w algorytmach robaktycznych organizmów naturalnie skopiowane schematy nieporadnościowe, mając nadzieję na pobudzenie ukrytych mechanizmów ewolucyjnych. Niestety, wspomniane próby najczęściej kończyły się wyewoluowaniem mnogopotomnościowego ślamazaryzmu (czyli nawyścigowego tworzenia nieporadnego mechanicznego potomstwa), lub próbami wytworzenia długoterminowego przetrwalnictwa (w stylu: oby do wiosny, może jutro będzie lepiej). Podsumowując - naturalna indolencyjność robaktyki była ślepą uliczką, nie prowadzącą do żadnych konstruktywnych wniosków...

Zainteresowanych tą tematyką zapraszam do śledzenia kolejnych wpisów w blogu. Będzie m.in. o tym jak stworzyć organizm robaktyczny, jak go karmić, uczyć oraz doprowadzić do adolescencji.
 
 Oceń wpis
   
_-¯ Dziś, dla odmiany, chwila rozrywki i szczypta humoru.

 
Zboczeni Amerykanie... 2007-02-22 00:00
 Oceń wpis
   
_-¯ Chciałem dziś napisać o koniach trojańskich, ale żona mi nie pozwoliła. Jako temat zastępczy wybrałem więc kwestię (kolejną) dotyczącą mej niedawnej wizyty w Stanach Zjednoczonych.

_-¯ Otóż po szczęśliwym dotarciu na miejsce musiałem zakwaterować się w miejscowym hotelu (co prawda nie tej klasy co Hilton, Paris, ale jednak milutkim). Uprzejma pani w recepcji dała mi do wypełnienia formularz meldunkowy... Name, surname, address, nationality, sex.. Sex? Spojrzałem na recepcjonistkę, na co ona (tak mi się wydawało) odpowiedziała zalotnym uśmiechem. Wpisałem więc uprzejmie Yes, please.

Po wypełnieniu do końca zwróciłem formularz. Miła pani przejrzała go szybko, ale w pewnym momencie zrobiła wielkie oczy... Zwróciła mi dokument wskazując rubrykę 'Sex':
- Male or female? - zapytała.
No tak. Nie powinienem zakładać tego beżowego, obcisłego golfu - pomyślałem. Wziąłem podany długopis i wielkimi kulfonami wpisałem: definitely female!
Zresztą, jak można o coś takiego pytać? Zboczeni Amerykanie...
 
tego wsi nie powie 2007-02-21 08:52
 Oceń wpis
   
_-¯ Proszę wpisać tekst z tytułu w notatniku windows (nie naciskając na końcu klawisze ENTER), a następnie zachować jako np. 'tajne.txt'. Po ponownym otworzeniu okaże się, że tekst zniknął! Został zastąpiony przez nieczytelne znaczki! Co to oznacza? Tylko jedno: Żelazny Antoni ma wtyki we wszystkich komputerach które są napędzane przez systemy ze stajni Microsoftu.

Ja już skasowałem swoję XP, a Państwo?
 
Parę ostrych zdjęć! 2007-02-20 23:30
 Oceń wpis
   
_-¯ Szperając po sieci można trafić na prawdziwe perełki. Oto dwa wyjątkowo ostre zdjęcia przedstawiające Hilton, Paris. Niżej, dla kontrastu zamieściłem inne zdjęcie, wyjątkowo mało ostre.

Paris: Hilton 1
Pierwsze, ostre zdjęcie: Hilton, Paris

Paris: Hilton 2
Drugie, ostre zdjęcie: Hilton, Paris

Paris: Hilton 3
Trzecie, nieostre zdjęcie: Hilton, Paris
 
 Oceń wpis
   
_-¯ Jak zapewne Państwo pamiętają w zeszłym miesiącu udałem się z wizytą do Redmond. Wizyta była pół-prywatna, pół-biznesowa (zaoferowane mi m.in. stanowisko v-ce prezesa Microsoftu, lecz byłem zmuszony odmówić ze względu na obowiązki rodzinne). Najciekawsze jednak jej efekty mogli Państwo oglądać na własne oczy podczas ogólnoświatowej premiery systemu Microsoft Windows Vista. A oto jak do tego wszystkiego doszło...

_-¯ Kilka tygodni temu Bill zadzwonił do mnie w celu skonsultowania swojej wizji artystycznej:
- Witaj, Chark (nie lubię, gdy tak do mnie mówi, ale nie potrafię mu wytłumaczyć niuansów związanych z nazywaniem odkrztuszania wydzieliny oskrzelowej w języku polskim). Słuchaj, masz może pomysł na dobry muzyczny background do naszej premiery Visty? Tylko, wiesz. Żeby nas koncerny fonograficzne nie zeżarły opłatami za 'prawa do publicznego wykonywania'. Banda (tu trzaski na linii nie pozwoliły mi dokładnie usłyszeć zwrotu, ale wydaje mi się że Bill mówił coś o 'synu plaży').
- Co mówiłeś?
- Mówiłem, że cała Vista jest napisana by chronić ich cholerne interesy, a oni żądają ode mnie dwustu pięćdziesięciu milionów dolarów za durnowaty kawałek grupy 'Aeon Flux'! Plus dodatkowe opłaty za wykorzystanie go w przyszłości!
- Ech, Bill. Bo Ty się nie znasz na tym waszym prawie autorskim. Ile wynosi u was okres ochronny dla utworu?
- ****trzaski**trzaski**trzaski**** lat. Ale przecież nie puszczę im Mozarta!
- Puść Wagnera. Dodatkowo będzie paralela do 'Czasu Apokalipsy'.
- Pamela rzeczywiście wygląda jak w czas apokalipsy. Ale to pewnie przez te scysje z Kid Rockiem.
- Nie mówiłem 'Pamela'. Zresztą nieważne. Puść Armstronga.
- Tego kolesia co to był na księżycu? A nie weźmie za drogo?
- Nie, nie tego. Zresztą, podsyłam Ci w tej chwili próbkę.... - mówię i uploaduję na I-Maca Billa stosowny kawałek
- Nawet niezłe, ale ten koleś strasznie chrypi... ale mam pomysł. Mój kuzyn z Alabamy ma kapelę, on to zaśpiewa!
- Nie mówisz chyba o tym zawodzącym, machającym rękami beztalenciu?
- Daj spokój. Will to młody utalentowany chłopiec. Na pewno sobie doskonale poradzi.
- Nie rób tego. Nie ma nic bardziej żałosnego niż ktoś komu wydaje się, że umie śpiewać. Posłuchaj mnie...

Niestety, jak można było się nausznie przekonać, Bill nie posłuchał :(

 
Cholerna winda! 2007-02-17 22:52
 Oceń wpis
   
_-¯ Zdarzyło się to parę dni temu. Dostarczałem właśnie szefowi raport o pewnej Wielce Szanowanej Instytucji (ukazał się niedawno), i nanosiłem na niego ostatnie poprawki. Właśnie miałem kliknąć ikonę 'Zapisz', gdy nagle... bęc - zawiesiła się winda.

_-¯ Zwykle nie tracę zimnej krwi, ale tym razem zrobiło mi się ciepło. Zdałem sobie sprawę, że raport, który miał zostać upubliczniony lada chwila nie będzie mógł zostać dostarczony na czas! Cholerna winda!
- Tylko spokojnie, Charyzjusz. To w końcu nie twoja wina. Zadzwonisz i wszystko wyjaśnisz - uspokajałem siebie. Wyciągnąłem komórkę i wybrałem numer.
- Antoni, słucham? - usłyszałem po kilku sygnałach.
- Antek (jestem z szefem na 'ty'), słuchaj. Chodzi o ten raport. Właśnie do Ciebie się udawałem, no i gdy wprowadzałem ostatnie poprawki na laptopie to winda się zawiesiła. Nie zdążę Ci go przekazać na czas. Przepraszam.
- Nic nie szkodzi, Charyzjusz (wiedziałem, że Antek to swój chłop!). Dziwię się tylko że taki chakier jak ty nie umie sobie poradzić z tym problemem.
- Wiesz, to trochę nie moja branża.
- Hmmmm... zawsze myślałem, że to właśnie twoja branża. Nie szkodzi, akurat w gabinecie Jarka mam speca z firmy Smiltec, on Ci pomoże. Daję mu słuchawkę.
- Witam, w czym problem? - po tembrze głosu od razu poznałem specjalistę od systemów Windows. Przeczuwałem, że za chwilę zostanę uraczony dwupunktowym poradnikiem dotyczącym rozwiązywania Małych i Dużych problemów.*
- Wie Pan, winda się zawiesiła...
- A co Pan robił w chwili awarii?
- Stałem.
- Nie chodzi mi o to, co Pan robił, tylko...
- Ale właśnie o to mnie Pan zapytał: 'Co Pan robił'.
- Co ja robiłem nie ma akurat tutaj żadnego znaczenia. Chodzi o to co Pan robił?
- Stałem.
- Nie chodzi mi... zresztą, nieważne. Co Pan robił na laptopie?
- A jaki to ma związek?
- Proszę mi uwierzyć, że ma. Proszę po prostu odpowiedzieć na pytanie.
- Nanosiłem poprawki do raportu.
- W jakim programie? W ofisie?
- Uhm.
- Która wersja?
- 2.0
- Jeeeeeeej... To bardzo stary program musiał być. Może Pan zrestartować komputer?
- Ale po co?
- Niech Pan to zrobi.
- OK, ale naprawdę nie rozumiem w jaki sposób mogłoby to mi pomóc.
- Proszę mi zaufać. Niech Pan zrestartuje komputer. Gdy się uruchomi ponownie proszę mi powiedzieć.
- Mi - rzuciłem do słuchawki po minucie.
- Słucham?
- Chciał Pan bym powiedział 'mi' gdy komputer się uruchomi. To mówię - odparłem.
- Yyyyy... No tak. Aaaaa... ha ha.. uhm. Tak. Czy może Pan otworzyć raport?
- Już patrzę... Mogę.
- Czy jest to aktualna jego wersja, z wprowadzonymi przez Pana poprawkami?
- No tak.
- Świetnie, zatem problem rozwiązany...
- Chyba się nie rozumiemy. Chodzi o to że za dwadzieścia trzy minuty raport ma się znaleźć na biurku u Jarka. Zanim Antek przejrzy i wydrukuje dokument minie najmniej dwadzieścia minut. To daje mi trzy minuty na dostarczenie pliku, a nie mogę tego zrobić bo winda się zawiesiła!
- Znowu?
- Nie 'znowu', bo cały czas sterczę w windzie, zawieszony między siódmym a ósmym piętrem!
- Aaaaa... to czemu Pan nie powiedział, że winda się zawiesiła...

Odłożyłem słuchawkę. Następnym razem pójdę schodami...

* dwupunktowy poradnik dotyczący rozwiązywania Małych i Dużych problemów:
1. W przypadku małego problemu: zrestartuj system
2. W przypadku dużego problemu: zainstaluj ponownie
 
Brazylijska kocica 2007-02-17 00:47
 Oceń wpis
   
_-¯ Oto słodka Chava - wystarczy na nią spojrzeć, by z miejsca się zakochać.

Brazylijska kocica
 
Stonogizer/Destonogizer 2007-02-16 00:01
 Oceń wpis
   
_-¯ Kilkanaście wpisów temu obiecałem Państwu przedstawienie metody ukrywania treści w frazie [b]Charyzjusz Chakier[/b]. Gotowy kod powstał już dosyć dawno (jeszcze w trakcie mojej wizyty w Redmond jednak po głębszych przemyśleniach postanowiłem zmodyfikować go tak, by stał się użytecznym narzędziem stonogograficznym. Ponieważ Charyzjusz Chakier nie stanowi dobrego materiału nośnego dla stonogografii zmieniłem bazę na frazę stonoga. (przepraszam za rym, był niezamierzony).
Poniżej umieszczam gotowe do pobrania programy dla najpopularniejszych na rynku systemów operacyjnych:

Windows: stonogize.exe destonogize.exe
Linux: stonogize destonogize
Źródła: source.zip

W przypadku systemu Windows dane do stonogizowania czytane są ze standardowego wejścia, a zapisywane w pliku którego nazwa jest parametrem programu. Destonogizowanie odbywa się podobnie, tzn. dane destonogizowane odczytywane są ze standardowego wejścia i zapisywane do pliku.
W przypadku systemu Linux zamiast parametru można użyć standardowych przekierowań strumieni we-wy, za pomocą operatorów < oraz >

_-¯ Uwaga: dane w pliku zip są zastonogizowane (taki mały żart). Tak więc by otrzymać kod źródłowy powinni Państwo wpierw poddać je destonogizacji za pomocą pobranych narzędzi.

Uwaga: ponieważ dochodzą mnie sygnały że wersja dla systemu Linux jest niekompatybilna z systemami nie wspierającymi technologii DnCDoMM (Do not Core Dump on My Machine) przygotowałem również program skompilowany na te systemy:

Linux bez DnCDoMM: stonogize destonogize

Liczba wczorajszych odsłon bloga: 14627
 
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |


Najnowsze komentarze
 
2008-06-20 20:02
Old Lamer do wpisu:
Dewirtualizator
Mógł byś gdzieś wystawić schemat tego Dewirtualizatora, Charyzjuszu? Mam taką jedną koleżanke...
 
2008-06-20 19:50
Nerox do wpisu:
Dewirtualizator
Charysia ostatnio niezle przędzie.... Ataki pluszakiem teraz jazda w GTA :D cos czuje ze[...]
 
2008-06-20 16:44
nexroth do wpisu:
Dewirtualizator
s,VmWare,VMware, :-P
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl
 



Kategorie Bloga