Wycie 2010-08-04 22:15
_-¯ - To ty? - zapytałem pro-forma, choć z góry znałem odpowiedź. Mruczenie było bardzo charakterystyczne, nie do pomylenia z żadnym innym dźwiękiem. Tak mruczałoby morze, gdyby było kotem.
- Może... - odpowiedziała mi ciemność. Przedzierałem się z trudem magistralą CAN z niezbyt imponującą prędkością jednego megabita, ale nie narzekałem. Pamiętam, jak kiedyś udało mi się uciec z akademika przed nalotem biurocjantów po rynnie, wykorzystując modulację akustyczną. Jedyne, co udało mi się wykrzesać z pordzewiałych blach to było siedemdziesiąt pięć baudów... Zanim przetransferowałem się z jedenastego piętra upłynęła chyba godzina, dodatkowo przy samym odpływie zdudniło mnie i gdyby nie CRC zrekonstruowałbym się z trzecią nogą. No, ale to zupełnie inna historia... - Co cię tu sprowadza? - spytałem mojego niewidocznego towarzysza. - Jak to co? Morze możliwości. Dodatkowo, jest to magistrala CAN. Magistrala, gdzie wszystko można. Gdzież może być lepsze miejsce dla Możekota? - Och, nie zaczynaj znowu. Powiedz po prostu o co chodzi tym razem? Możekot zaczął mówić, a ja doszedłem do wniosku, że wypadałoby wyjaśnić, czym lub kim był Możekot... _-¯ Historia mojej znajomości z tym stworzeniem była niedługa, gdyż sięgała zaledwie kilku miesięcy. Mianowicie - na początku tego roku Charysia dostała hopla na punkcie zwierzątka. Okazało się, że jej koleżanka z przedszkola pod choinkę dostała hipopotama, czym oczywiście nie omieszkała się pochwalić przed innymi dziećmi. Obiecałem sobie, że dzielnie przetrzymam pierwsze szesnaście tysięcy trzysta osiemdziesiąt cztery prośby o zwierzaczka. Po pół godzinie licznik się wyzerował. - Dobrze już, dobrze! - uciszyłem dziecko - ale hipopotama nie dostaniesz! Może... myszkę... komputerową? Charysia zastanowiła się chwilę. - Słonika... - Chomiczka? - Jednorożca... - Szczura? - Konika... - Szynszylę? - Kucyka... - Kotka? - Pieska... - Kotka? - ponowiłem ofertę, gdyż czułem że osiągamy konsensus. - Kotka... No dobrze. Tylko, tatusiu, żeby to był taki niezwykły kotek. Taki bajkowy. - Dokładnie taki będzie - obiecałem, po czym w te pędy pognałem do Wielomysła. Wróciłem po kwadransie, niosąc okazałe pudełko. - Proszę, oto twój kotek, Charysiu. Niezwykły kotek. Kwantowy. - Och! - mała aż podskoczyła i zaklaskała w rączki - pokażgopokażpokażpokaż! - Eeee..., bo... tego... - zająknąłem się - Charysiu, prosiłaś o niezwykłego kotka i takiego ci przyniosłem. Sęk w tym, że niezwykłość tego akurat polega na tym, że nie wolno go oglądać, bo... tego nie lubi. Może od tego umrzeć. Charysia popatrzyła na mnie, po czym przeniosła wzrok na pudełko. Przygotowałem się na atak płaczu, jednak córka tylko skinęła głową z powagą. - Rozumiem. Mogę go nazwać Erwin? - Możesz. - Dobrze... Mała wzięła pudełko pod pachę, po czym postawiła przy swoim łóżeczku. - Będziesz miał na imię Erwin. I będziesz mieszkał przy moim łóżku. A teraz poczekaj, przedstawię ci moje zabawki... Tylko nigdzie nie odchodź! Uśmiechnąłem się lekko i uznałem sprawę za załatwioną... Okazało się, że spokój miałem jedynie do następnego poranka. - Tatotatotatotatotato!!! - obudził mnie głośny krzyk. Podniosłem się z trudem, przecierając zaspane oczy. - Co znowu? - Erwin uciekł! - Kto? - z trudem kojarzyłem fakty. - Erwin! Uciekł z pudełka! - Nie zaglądałaś tam chyba? - spytałem z wyrzutem. - Nie. Jak się obudziłam, to go już nie było. - A skąd wiesz? - Chciałam mu dać mleczka, ale gdy stawiałam spodek przy pudełku stwierdziłam, że Erwina nie ma! - Przecież ci mówiłem, że nie wolno... - Nie wolno, nie wolno... Erwin mówił, że wolno. - Skarbie, koty nie mówią. - Normalne koty nie mówią. Ale sam przecież twierdziłeś, że ten jest niezwykły. Zresztą on sam mówił, że nie jest zwykłym kotem, tylko Możekotem. - Możekotem? A cóż to za dziwadło? Charysia spojrzała na mnie jak na niedorozwoja. - Sam mi go przyniosłeś, i nie wiesz co to? Możekot, czyli kot który może jest... - ...a może go nie ma. - dokończyłem, pragnąc się zrehabilitować w oczach córki. Ta jednak tylko tupnęła nogą. - Nie!!! Możekot, czyli kot który może jest kotem, a może nim nie jest! - Czyli czym jest? - spytałem, choć od tego wszystkiego lekko zaczynało mi się kręcić w głowie. - No przecież tłumaczę, że jest Możekotem! Ech, tato, idź już lepiej spać. Sama go znajdę... Istotnie Erwin znalazł się już pod wieczór. Od tego momentu zacząłem z uwagą obserwować zabawy Charysi z pudełkiem, aż w końcu, gdy mała była w przedszkolu, spróbowałem na własne oczy się przekonać co takiego kryje karton. Poskrobałem w szarą pokrywę, a po chwili usłyszałem mruczenie. Lekko odemknąłem wieczko i zerknąłem do środka. - Mówiłeś córce, że nie wolno oglądać - dobiegł mnie głos. Odskoczyłem od pudła w tył, potykając się o własne nogi i lądując na tyłku. - Możliwość stłuczenia kości krzyżowej - dwa do stu sześciu - podsumował głos. - Dlaczego nie jeden do pięćdziesięciu trzech? - skontrowałem, gdyż nigdy nie traciłem opanowania na więcej niż ułamek sekundy. - Bo nie. - Bo nie? To jest odpowiedź? - Może... - podsumował Możekot i od tego momentu zrozumiałem, dlaczego się tak nazywał. Zaprzyjaźniliśmy się, choć Możekot przy mnie ujawniał się rzadko. Mówił, że to ze względu na moją mocno deterministyczną naturę, która niezbyt komponowała się z jego probabilistyczną funkcją falową. On najlepiej czuł się w miejscach eksplodujących możliwościami. Odwiedźcie kiedyś dobre kasyno, a na pewno na niego traficie... _-¯ - Wiesz, kto załatwił agentów ABC? - spytałem, pragnąc jakoś wypełnić monotonię powolnej wędrówki. - Może... - Och, daj spokój. Jak wiesz, to powiedz. Możekot powiedział. - Nie! - krzyknąłem odruchowo, gdyż nie mieściło się mi to w głowie. Mi się to w głowie. Się to w głowie mi. - Tak - skonstatował Możekot, a rzadko zdarzało mu się być tak jednoznacznie jednoznacznym. Zasępiłem się. - To by znaczyło... - rozpocząłem, ale nie dokończyłem. W magistrali, z miejsca skąd zmierzałem, dobiegło mnie przeciągłe wycie. - Czy ja... - spytałem ciemności. - Jak jeden do trzynastu milionów dziewięciuset osiemdziesięciu trzech tysięcy ośmiuset siedemnastu - dobiegła mnie odpowiedź, zanim dokończyłem formułować pytanie. Szybko, w pamięci sprawdziłem obliczenia. - Szesnastu! - sprostowałem. - Siedemnastu. Przykro mi. Do - zastanowił się - do zobaczenia. Odczułem, że mrok za moimi plecami nagle opustoszał. Wycie coraz bardziej się nasilało.
Tagi:
chakierowanie, chakier, wycie
Kategoria: Ogólne
Komentarze (20)
Najnowsze wpisy
Najnowsze komentarze
2016-03-27 11:01
loan offer do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Dobry dzień,
Jestem MR larryt, prywatnej pożyczki Pożyczkodawca oraz współpracy finansowej[...]
2016-03-12 03:02
Pani Tamara Tita do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć,
Nadchodzi Affordable kredytu, która zmieni twoje życie na zawsze, jestem Pani Tamara[...]
2016-03-11 18:49
Josephine Halalilo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć wszystkim,
Gorąco polecam to wspaniałe świadectwo, że w moim życiu trzymałem miłości[...]
2016-02-23 21:39
pharoah do wpisu:
Wybory coraz bliżej...
Charyzjuszu!
Na święte Kontinuum i Infundybułę Chronosynklastyczną - powiadam Ci: Wróć!
2016-02-23 18:03
janrski do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
HEJ POMOZESZ MI SIE WŁAMAC NA KONTO MOJEJ ZONY??MA TROJE DZIECI OD 10LAT DO 4 LAT MOGE JEJ[...]
2016-02-09 00:03
vektra es a do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Drodzy Użytkownicy, chcielibyśmy odnieść się do poruszanych na tej stronie kwestii jak i[...]
2016-02-04 02:07
Pani maris smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Zeznania w sprawie jak mam pożyczkę zmienić życie mojej rodziny Nazywam się Babara Curtney.[...]
2016-01-18 21:36
jolasia do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam czy ktoś by mógł włamać mi się na konto?
Kategorie Bloga
Ulubione blogi
Archiwum Bloga
|
pierwszy:D
fajne skomentuj
Charyzjuszu, czy musisz koniecznie umieszczać wpisy z wyciem późnym wieczorem?
Wiem, że chakierzy chadzają spać dopiero nad ranem, ale niektórym wycie
przeszkadza zasnąć… skomentuj
Być może albo nie być. Oto jest pytanie. skomentuj
@chakier: czy Możekot miał swego czasu coś wspólnego z rozwiniętą gdzieś w
komentarzach do jednego z Twoich wpisów teorią Niekotów? skomentuj
tak myślisz?
może... skomentuj
Fajne, fajne:]
Wiesz Charyzjuszu, nie wiem, jak się wychowuje małe chakerzątka, ale to twoje się
chyba zabardzo rozpuściło. Przepraszam, że się wtrącam, ale obserwuję, obserwuję
i widzę - jak ona się do swojego tutusia odzywa, no?
A z tym kwantowym kotem to bezbłędne, zaskoczyłeś mnie:D Chociaż nie wiem, czy w
przypadku dziecka nie lepiej sprawdziłaby się owieczka - Małemu Księciu bardzo
się podobała. I by ci baobamy domu nie rozsadziły...
I na koniec - byłam akurat wczoraj w kasynie. I to nie byle jakim - Casino Poland
w Marriott! (Naprawdę jedyne w swoim rodzaju - wiecie, jakie tam mają
żyrandole??) Poszliśmy tam w ramach praktyk - gapiliśmy się na ruletki i
dyskutowaliśmy o prawdopodobieństwach wygranejXD Kiedy koledzy także zaczęli
grać, szybko doszłam do wniosku, że w otoczeniu mojej osoby prawdopodobieństwo
osiągnięcia dodatniego bilansu jest równe zero. W ten sposób ja jako jedyna
osiągnęłam nieujemny rezultat - nie grałam:p Ale Możekota nie widziałam. Może
zasiedział się gdzieś przy pokerze? A może przy barze? A może... skomentuj
napisać to już brak... skomentuj
Chakier? Może wygrałeś w Totka? 13.983.816 Czy to jakaś przenośnia? Pozdrawiam! skomentuj
jak w temacie. skomentuj
Co dzień zaglądam i nic... tylko wycie i wycie. skomentuj
sprawami w prokuraturze, ale pożyczyłem trochę od M1m00ha i jutro coś skrobnę. skomentuj
dev/chell (lub dev/cheaven) skomentuj
często mam zamiar coś Wam zaproponować. No to zaproponuję teraz, pomimo że
Charyzjusz twierdzi, że napisze coś lada chwila... Otóż - dlaczego sami nic nie
napiszecie? Nie mówię od razu o blogu - wiem, że to kosmos. Ale usiąść i stworzyć
JEDNO opowiadanie. Najlepiej tak samo o podróżach kanałami SSH i walce dobra ze
złem na polu dysków twardych, ale przecież niekoniecznie. A potem wstawić gdzieś
i dać tu link. Raz że piszący będzie miał chwilę rozrywki i się wczuje i dwa -
inni będą mieli trochę rozrywki, to jeszcze trzy - Charyzjusz będzie miał trochę
spokoju! Dziękuję za uwagę i jeszcze raz zachęcam - sama niestety nie mam czasu,
ale jak znajdę... skomentuj
wtedy styczności z twórczością Chakiera). Tymi opowiadaniami chciałam wytłumaczyć
moim nieinformatycznym kolegom różnicę pomiędzy hackerami a crackerami (lub jak
sam Charyzjusz woli chakierami). Ale wiem że sami nieinformatyczni mieli z nich
wielką frajdę, bo pozwoliłam im aby dodawali własne pomysły na dalsze wątki i
lubili mój styl pisania. No i wyszło wtedy 36 stronicowe dzieło. Niesetny moje
opowiadania gdzieś znikły w czeluściach internetu, nawet gdym je znalazła to bała
bym się je opublikować bo są marne z porównaniem do poziomu Charzyzjusza
Chakiera. skomentuj
w sprawach komputerowych, jak i literackich (co niekiedy doprowadza mnie do
napadów niekontrolowanej zazdrościXD). No ale kiedyś chyba się musiał nauczyć,
nie? Ja jestem zdania, że jeśli można coś zrobić albo nie zrobić, to należy to
zrobić koniecznie. Szkoda, że opowiadania zaginęły, warto byłoby je zobaczyć ;)
Może dzisiaj piszesz jeszcze lepiej niż wtedy? P.S. Przepraszam cię, Charyzjuszu,
że nam się tutaj taki czat zrobił, ale być może właśnie teraz dzięki twojej
szanownej osobie powstaje tu coś bardzo interesującego... skomentuj
niedawno coś napisałam i jesteś (prawie) jedyną osobą, która jest mi toto w
stanie ocenić, tymczasem nie mam do ciebie żadnego kontaktu i muszę śmiecić w
komentarzach biednemu Charyzjuszowi. Prooooszę! ;) skomentuj
nerdem i nie mam aż tak wielkiej wiedzy i doświadczenia ale pomimo tego wielu
ludzi prosi mnie o pomoc. Ale dzisiaj masz szczęście i kolejki dzisiaj nie ma. Po
drugie jedyną stałą rzecz co mam to numer IP (i nie ma go po co go ukrywać , bo
by naprawdę chciał by go mieć to by i tak go zdobył). Nie mam stałego e-mail,
numeru gg (i tak wchodzę na nie raz na pół wieku i często je zmieniam) po prostu
tak lubię. Ale skoro mnie wzywasz i potrzebujesz mojej skromnej pomocy to
specjalnie założyłam dla ciebie konto na Youtube (nerd0Chija). Porsze przesłać mi
tam dlasze szczepuły..
Wybacz Chakier że tutaj tam spamujemy ale widać była to nasza jedyna forma
kontaktu. skomentuj