_-¯ Siedziałem w pracy i z nudów rozkręcałem stare komputery, by popodziwiać rozmaite, fantastyczne wzory utworzone przez narosłe latami drobinki kurzu. Na biurku pod oknem stały te egzemplarze, który były zakurzone w sposób najbardziej niesamowity. Pod nogami walały się zdjęte ściany boczne obudów, śrubki i kabelki, zaś w powietrzu unosił się fantastyczny zapach dobrze wygrzanego laminatu, pomieszany z ostrzegawczym smrodkiem zacierających się ze starości wiatraków. Właśnie otwierałem szczególnie obiecujący model, który przyniosłem z samego dna magazynku z elektronicznym nie-działa-ale-szkoda-wyrzucić-może-się-przyda, gdy ktoś nieśmiało zapukał.
- Proszę! - krzyknąłem mocując się z przedostatnią śrubką obudowy typu desktop. Drzwi uchyliły się nieśmiało.
- Pan Charyzjusz Chakier?
Uniosłem głowę na pytającego. W drzwiach stał facet, z twarzy łudząco przypominający nikogo.
- Do usług. - uśmiechnąłem się i zaprosiłem gościa do środka - proszę wejść.
Drzwi uchyliły się szerzej, wzbudzając tym metalowy protest umieszczonych koło nich komputerowych paneli, które chrzęszcząc zbiły się w stosik. Mężczyzna - ubrany w standardowy w tego typu sytuacjach nieokreślonego koloru czarny garnitur i takiż krawat wszedł do środka. Za nim - schowana do tej pory za jego plecami - wkroczyła kobieta. Ładna kobieta. Taka, jaką widzi się na filmach sensacyjnych u boku głównego bohatera. Ona wpada w kłopoty, on jej przychodzi z pomocą, w ostatnim momencie uciekają z eksplodującego szybu kopalni/samolotu/pociągu/hotelu, a potem żyją długo i szczęśliwie... Ponieważ byłem u siebie pozwoliłem sobie pogapić się na nią. Na tyle długo, by zauważyła zainteresowanie, jednak bez ostentacji. Wydała mi się dziwnie znajoma. Uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłem uśmiech.
- Proszę siadać - wskazałem sterty blach dookoła, wśród których powinny czaić się jakieś siedziska. Sam przysiadłem na biurku obok komputera nad którym pracowałem. Poczekałem, aż moi goście odgrzebią sobie krzesełka.
- Co Państwa do mnie sprowadza? - spytałem.
Zanim uzyskałem odpowiedź, mężczyzna podszedł do drzwi i zamknął je staranie. Wrócił na swoje miejsce, wyjął z kieszeni mały aparacik, postawił obok siebie na podłodze i uruchomił. Spojrzałem na urządzenie lekko zdziwiony.
- Panie Charyzjuszu, to co Pan za chwilę usłyszy nie może wyjść poza ściany tego pomieszczenia.
- To będzie trudne, o ile nie niemożliwe. - wyznałem szczerze.
- Dlaczego?
- Bo właśnie położył Pan na podłodze telefon komórkowy, który jest z kimś połączony. Rozmówca pewnie wszystko będzie słyszał.
Przekleństwo w ustach gościa zostało zagłuszone strzałem w potylicę z otwartej dłoni, który otrzymał od swojej koleżanki.
- Aparat zagłuszający masz w drugiej kieszeni - syknęła. ,,Czyli wiem już, kto tu jest Szefem'' skonstatowałem w myślach.
Facet, lekko czerwony, wydobył kolejny, tym razem odpowiedni, aparacik. Uruchomił. Sprawdził czy działa, i zaczął jeszcze raz.
- Cnavr Punelmwhfmh, gb pb Cna mn pujvyę hfłlfml avr zbżr jlwść cbmn śpvnal grtb cbzvrfmpmravn.
W tym momencie otrzymał kolejnego plaskacza.
- Qrfxenzoyre, vqvbgb!
Speszony mężczyzna wydobył z kieszeni trzy gadżety wyglądające jak bezprzewodowe zestawy słuchawkowe. Każde z nas wetknęło to sobie do ucha.
- Czy Pan mnie rozumie? - zwróciła się do mnie kobieta.
- Oczywiście. Co to jest?
- Deskrambler. Nasze urządzenie antypodsłuchowe przechwytuje fale dźwiękowe i koduje głoski mowy bardzo silnym, opracowanym w laboratoriach DARPA szyfrem. Te urządzenia to dekodery. Dzięki temu możemy się porozumiewać w polu działania aparatu kodującego, jednocześnie będąc zupełnie niezrozumiałymi dla innych.
- Sprytne. Ale czy to konieczne?
- Tak, ze względu na wagę spraw, które chcielibyśmy z Panem omówić.
Zrobiła pauzę, jakby czekając na moje pytania. Ponieważ jednak wciąż milczałem, po krótkiej przerwie kontynuowała.
- Jesteśmy z półprywatnej organizacji quasi-rządowej ,,Andioff'' zajmującej się między innymi bezpieczeństwem teleinformatycznym. Kilka dni temu zamordowano jednego z naszych agentów. Chcielibyśmy prosić Pana o pomoc w znalezieniu sprawców.
Wzruszyłem ramionami.
- Nie jestem prywatnym detektywem. Ściganiem przestępców powinna zajmować się Policja.
Spojrzałem na nią poważnie. Wytrzymała mój wzrok przez pięć sekund, po czym wszyscy wybuchnęliśmy gromkim śmiechem.
- Przepraszam. Chyba nie powinienem żartować z takich spraw - wytłumaczyłem się, gdy już się wszyscy uspokoiliśmy. - Oczywiście, pomogę w miarę moich możliwości. Rozumiem, że ataku dokonano w cyberprzestrzeni?
- Niezupełnie.
Spoważniałem.
- Nie mam doświadczeniu w operowaniu w realu.
- To jest trochę bardziej skomplikowane. Za chwilę odtworzę Panu fragment nagrania. To ostatni kontakt, jaki mieliśmy od naszego agenta.
Otworzyła niewielki neseser, którego dotąd nie zauważyłem. Ze sposobu, w jaki się nim posługuje wywnioskowałem, że wewnątrz musiał być wmontowany niewielki laptop. Po chwili w aparaciku w moim uchu dał się słyszeć dziwny szum, który przeszedł w przesterowaną mowę, jakby ktoś krzyczał trzymając mikrofon tuż przy ustach:
- Niebezpieczeństwo! Nowy, niezwykle groźny wirus. Kontakt hs9Z8.eEeeeeee!...
Ostatni wyraz przeszedł w oddalający się wrzask. Coś stuknęło, po czym usłyszałem odgłos jak gdyby dartego, mokrego prześcieradła. Zakończony chrupnięciem. Kobieta przerwała nadawanie.
- Wirus? - zdziwiłem się.
- W jego mieszkaniu znaleziono rozbity komputer i strzępy aplikacji internetowych. Drzwi były zamknięte od środka. Nie stwierdzono śladów włamania. Logi operatora telekomunikacyjnego wskazują, że ostatnimi czynnościami które wykonał z komputera były połączenia z serwerami poczty. Znaleźliśmy listy, które wówczas ściągał. Jeden z załącznikiem. Pustym.
- Jak to... pustym?
- Coś, co było w środku najprawdopodobniej wylazło zaraz po ściągnięciu na komputer docelowy. Opanowało system, zdewirtualizowało się i zabiło naszego człowieka.
- Zde... zde... co?
- Panie Charyzjuszu, proszę nie rżnąć głupa. Wiemy doskonale z wpisów na Pańskim blogu, że również opanował Pan technikę dewirtualizacji. Zresztą, to właśnie od Pana ją pożyczyliśmy. - uśmiechnęła się lekko.
Szczęka opadła mi lekko, gdy skojarzyłem kilka faktów. Skonstruowanie dewirtualizatora, wpis na blogu a potem ta tajemnicza kobieta, która podając się za moją nową sąsiadkę przychodziła do mnie w ciągu jednej godziny siedemnaście razy pożyczyć szklankę cukru.
- To Pani przychodziła do mnie po cukier! - wyciągnąłem oskarżycielsko w jej kierunku palec. - I ukradliście technologię dewirtualizacji. Oooo... zapłacicie mi za to z nawiązką!
Sięgnąłem po kalkulator i zacząłem obliczenia, tymczasem moja fałszywa sąsiadka kontynuowała.
- Oczywiście, Panie Charyzjuszu, gotowi jesteśmy na finansowe zadośćuczynienie. Nasi eksperci oszacowali koszt opracowania technologi dewirtualizacji na pięćset milionów dolarów.
Nie słuchałem. Skończyłem liczyć i pokazałem jej wynik.
- Proszę mi oddać pięć kilogramów cukru!
- Ależ, Panie Charyzjuszu, ja mówiłam o...
- Pięć kilogramów cukru, albo nici ze współpracy!
- No... dobrze.
Uśmiechnąłem się. Lektura ,,Sztuki negocjacji w weekend'' zaczynała procentować. Dzięki twardemu stanowisku byłem do przodu cały kilogram. Sukces nieco mnie rozluźnił, ale i zmęczył. Postanowiłem delikatnie zakończyć spotkanie.
- Czy moglibyśmy się spotkać jutro w siedzibie mojej firmy? Mam tam sprzęt który na pewno przyda się w tej sprawie. Dziś, obawiam się, niewiele już będę mógł pomóc.
Goście okazali się na tyle inteligentni, że w lot zrozumieli żaluzję. Facet zebrał słuchawki i schował aparacik, jak zaś wręczyłem im po wizytówce.
- CharChak Cyber Solutions, Software & Development®. Adres jest na dole. Może na dziesiątą?
- Tak, świetnie. Doskonale. Do zobaczenia, Panie Charyzjuszu.
- Do zobaczenia. Aha! I proszę nie zapomnieć o cukrze, Pani...
- Chelena Choża. Panna. - rzuciła przez zamykające się drzwi, a sposób w jaki wypowiedziała słowo ,,panna'' sprawił, że zajechałem się śrubokrętem w palec.
Świetne ;D
No i jeteś kilogram cukru do przodu :} skomentuj
No, widze stary dobry styl wpisów wrócił.
Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg :) skomentuj
http://root.pdg.pl/elektroda_pl.png
Charyzjusz ma u mnie pozdro... :D skomentuj
Charyzjusz, jesteś absolutnym mistrzem!
To był najlepszy wpis... od.. od... od zawsze! :D skomentuj
Hehpubzvł. Fcenjqmvł pml qmvnłn, v mnpmął wrfmpmr enm. - Panie Charyzjuszu, to co
Pan za chwilę usłyszy nie może wyjść poza ściany tego pomieszczenia. J glz
zbzrapvr bgemlznł xbyrwartb cynfxnpmn. - Deskrambler, idioto! skomentuj
popołudnia gratis ;) skomentuj
ROT13 xD
Zastanawiales sie kiedys nad napisaniem ksiazki ? skomentuj
Kupić wage za 100zł i sprzedac za 50zł.
Taki Interes właśnie zrobiłeś z tym cukrem :P skomentuj
ten cukier musiales liczyc kalkulatorem przeciez chakier policzy to w glowie :D
a tak na serio to napisz książkę :D będzie ciekawa pewnie :D skomentuj
Jak ich znowu spotkasz przekaż informację, że ktoś - prawdopodobnie Hwast -
złamał szyfr http://www.rot13.com/index.php skomentuj
Obawiam sie ze ten robal moze byc jakas mutacja martwego kodu z "Programowania
niskopoziomowego" ;/ Bo wkoncu nie wiadomo co z nim tak naprawde sie stalo.... skomentuj
Chakier, my tu czekamy. Nie zajadaj się cukrem, tylko do roboty.
Ktoś musi ocalić świat. skomentuj
Bardzo dobre :) Pzdr!
Pytanie lamersko-chakierskie ;)
Jak szukaliscie algorytmu deskramblerujacego ? ;)
Na chybil trafil ??
Dzieki za odpowiedz :) skomentuj
Każdy dobrey chakier... na oko widzi ze to szyfr przesunieciowy....
potem tylko trzeba ustalic o ile :P jako ze najslawnieszym przesunieciowym jest
ROT13 leci na pierwszy ogien... skomentuj
dobrych Gumisi ;P
Chociaz moglem tego nie pisac, bo juz kolega Si0N by mi raczej nie pomogl ?
Dzieki i pzdr@ll skomentuj
Chakier@ A czy za 4.5 kilograma czystego cukru i 265g cukru pudru shakujesh numer
gg 4329450 ?
Podaj hasło w komencie,a cukier wyśle mailem. skomentuj
kto łączy tych dwóch miłośników zer i jedynek ? ;)
Za to do punktacji, oprócz Charyzjuszowych punktów, ja dozucam punkt od siebie
;)
@Si0N
cukier wżucilem cały do balonu razem z owocami ze ojczulka działeczki,
więc mam deficyt tego towaru :/ ale chętnie przekażę kopie softu, który wyjdzie
po kompilacji tego cukru z owocami ;) skomentuj
nooooo, w koncu dobry wpis ;) skomentuj