_-¯ Na końcu języka już miałem pouczenie, że nie żadne ,,Charyzjusz Chakier!'' lecz ,,Charyzjuszu Chakierze!'', gdyż w wołaczu nie stosuje się w moim przypadku formy mianownika. W porę jednak zmilczałem - zyskując tym kilka sekund. W pierwszej chwili chciałem czmychnąć siecią, lecz uświadomiłem sobie że do pochwycenia mnie nie wysłano pierwszego-lepszego oddziału, lecz z pewnością dobrze przeszkolonych specjalistów, którzy na sto procent czatują również przy routerze. Rozejrzałem się szybko, ogarniając sytuację. Kiepska kawa, brudna ściana, trzy ciała. No i ja pośrodku tego całego bałaganu. Wyjście wydawało się tylko jedno.
_-¯ Odemknąłem po cichu drzwi do piwnicy, i - stąpawszy na palcach - cichutko zanurzyłem się w mrok. Wiedziałem, że tym sposobem na pewno zmylę ślad, gdyż nie ma takiego wyrazu jak ,,stąpawszy'' (sprawdziłem w internecie). Wykonując czynność, której wykonać nie można - wprowadziłem się w stan zabroniony, na którym wyłożył by się każdy znany mi tracker. Nie to jednak było głównym celem mej piwnicznej wycieczki.
Będąc na piętnastym stopniu (licząc od góry) słyszałem jak pod silnym uderzeniem padają drzwi wejściowe, po chwili zaś cały dom wypełnił się tupotem butów, szczekaniem trackerów i nawoływaniami. Cichutko schodziłem dalej, jednocześnie zastawiając kolejną pułapkę. Gdy wreszcie znalazłem się na poziomie piwnicznej podłogi, macając ręką ścianę zacząłem się posuwać w kierunku najmroczniejszego z mrocznych pomieszczeń. Tymczasem...
_-¯ - Nic nie znaleźliśmy. Ani śladu! - zameldował posterunkowy Plakacki. Aspirant Ściema zmierzył go zimnym wzrokiem.
- Proszę stosować poprawny szyk zdania!
- Tajest! Nie znaleźliśmy śladu Ani. Nic!
- Przyjąłem. A Charyzjuszu Chakieru śladu?
- Ależ...
- Dobrze, dobrze. Tylko was sprawdzałem. Czy znaleźliście jakiś ślad Charyzjusza Chakiera?
- Niestety, nie, panie aspirancie. Trop urwał się przy zejściu do piwnicy. Poszukiwany Chakier, Charyzjusz, wykonał najwyraźniej czynność zabronioną językowo. Trackery straciły ślad. Dwa się zawiesiły, jeden zrzucił pamięć. Weterynarz już je restartuje, ale chyba będzie trzeba wykonać test sytemu plików. To trochę potrwa...
- Rozumiem. A co z tymi? - wskazał ciała agentów ABC, ułożone równo w czarnych, lśniących workach.
- Algorytm zachłanny w kawie.
- Na co?
- Na pamięć. Złożoność O(n8). Koronkowa robota. W drugim łyku zapełnia stos, w trzecim przepełnia go i zamazuje całą pamięć operacyjną.
- Szlag... - Aspirant Ściema potarł szczeciniasty podbródek, po czym bezwiednie sięgnął do kieszeni na piersi i wetknął sobie w usta sfatygowanego papierosa. Zapalił go, zaciągnął się dymem, po czym spytał:
- A wiecie, że palenie zabija?
- Oczywiście - przytaknął posterunkowy Plakacki - dodatkowo, przepraszam za spoufalanie się, ale twój lekarz lub farmaceuta pomoże ci rzucić palenie.
- Doprawdy? A skąd to wiecie?
- Ach, popalam trochę, to i czytam te różne bon-moty na pudełkach. Na moim tak było napisane.
- No popatrzcie, a na moim tylko to o tym zabijaniu... Chociaż ja też niewiele palę. Może jak będę palił częściej, to więcej takich fajnych tekstów się nauczę.
- Polecam, panie aspirancie. Bardzo dobrze się na to podrywa. Na przykład ja swoją Mariolkę tak zapoznałem, że ona sobie tam cmokała jakiegoś cieniasa, a ja do niej podszedłem i mówię ,,a wie pani, że palenie powoduje bezpłodność?'', na co ona ,,to może to sprawdzimy?'' no i... wpadłem.
Aspirant Ściema jednak w tym momencie był już w innym wymiarze. Kółeczka, do tej pory wirujące bezładnie w jego umyśle, zazębiły się i zaczęły zgodnie obracać. Jednym ruchem zdusił niedopalonego peta i zakomenderował:
- Wszystkie trackery! Do piwnicy!
_-¯ Trzymałem rękę na sporej, masywnej kłódce, założonej na nie mniej masywny skobel. Zgodnie z moimi przypuszczeniami ruch przy drzwiach wzmógł się, po czym do piwnicy wpadło siedem programów szperających. Liczyłem kolejne uderzenia pazurów pokonujących kolejne stopnie. Wiedziałem, że ich konstrukcja może stanowić niemałe wyzwanie.
Nie przeliczyłem się.
_-¯ - Gdzie one do cholery są!? - inspektor Widmowski machał rękami, jak gdyby chciał polecieć. Mógł sobie na to pozwolić, gdyż był najwyższy stopniem. Pozostałym członkom grupy operacyjnej pozostało tylko milczeć, myśleć ,,co za tępy, głupi ch..'' i wbijać wzrok w swoje buty. Ekstrawertycy patrzyli na buty sąsiada. W końcu ktoś się przemógł.
- Wpadły pod podłogę.
- Jak to!? Jak to, k...a, możliwe, że wpadły pod podłogę?
- To trackery, panie inspektorze. Programy. Miały zejść po stopniach. Nasz wywiad zidentyfikował, że stopnie są tablicą, zaś podłoga ma indeks dwadzieścia. No to wysłaliśmy je na indeks dwadzieścia, ale...
- Ale co?
- Ale to schody zostały zaprogramowane w Pascalu. Tam tablica o rozmiarze N ma indeksy od 1 do N. Trackery zaś są programami w C. Tam tablica ma indeksy od 0 do N - 1. No i...
- I!?
- No i indeks N znalazł się poza zakresem...
Inspektor chwilę milczał, mełłąc... mląc... mieląc w zębach przekleństwa. Po chwili jednak jego twarz rozjaśnił uśmiech.
- Skoro tak się zabezpiecza, to mamy szczura!
_-¯ Gorący oddech owionął mi twarz, gdy wreszcie odemknąłem ciężkie drzwi. Wraz za nim pojawił się niezbyt miły w dotyku jęzor.
- Spokojnie, spokojnie - poklepałem zwierzaka po wielgachnym pysku i podrapałem go za uchem. Sięgnąłem do dwudziestokilogramowej obroży, która po chwili z hukiem opadła na podłogę.
_-¯ - Jest na dole! - inspektor Widmowski, od kilku minut czatujący przy zejściu do piwnicy, wskazał w ciemność palcem. Na schodach znów rozległ się hałas, tym razem podkutych butów.
_-¯ - Dajesz radę, mały - poklepałem wychowanka jeszcze raz, po czym przyciągnąłem jego ucho do swojej twarzy, i prawie zanurzywszy się w nie warknąłem
- Bierz!!!
W garściach zostały mi strzępy sierści, a po ułamku sekundy rozległy się głosy paniki, przechodzące w psioczenie
Uśmiechnąłem się smutno. Na tę broń nie było mocnych. Szkoda, że musiałem użyć jej tak szybko.
Szczeciniasty podbródek aspiranta Sciemy przypomniał mi, że pora się ogolić. skomentuj
Znajomy też zaprogramował schody do piwniczki z winem w Pascalu, ale zostawił je
nieskompilowane. Wskutek tego nikt nie może po nich przejść, chyba że ma ze sobą
interpreter Pascala. A że takich nigdy nie było i znajomy napisał sobie sam,
własny interpreter, to wino jest bezpieczne.
Podpowiadam mu jeszcze, żeby zapobiegawczo wstawił do programu kilka błędów
haltujących próbę kompilacji, żeby jakiś spryciarz go nie obrobił. A we własnym
interpreterze może sobie zrobić obsługę tych błędów. skomentuj
agresywny użyje, z tak zwaną pewnością, maszyny wirtualnej na kodzie
nieskompilowanym. Posiąść interpreter jednakże wcześniej powinien. skomentuj
Ha, pamiętałeś o routerze, CharyzjuszXD @sebick: trzeba to było napisać w
MatLabie - efekt tablicowy ten sam, ale nie każdy jest w posiadaniu tego
informatycznego traktora, żeby wykonać programy, więc jeśli sam sobie tego nie
skopilujesz do .exe'ków to masz pewność, że byle kto ci tam nie wlezie. skomentuj
podbródkiem (wogóle co to za problem - mój tata od kilku już miesięcy pielęgnuje
w sobie potrzebę zapuszenia brody i zaplecenia warkoczyków), a dyskusję dwóch
szanownych panów poniżej. Chyba koleżanka nerd_Chija miała rację, że czasem
dobrym pomysłem jest się chwilę dłużej zastanowić. I oczywiście gratuluję,
Charyzjuszu, zastosowania tego jakże interesującego myku przy budowaniu schodów.
No a ten motyw wciągnięcia do intrygi zasad polszczyzny naszej najnowszej...
Żaden amator ci nie podskoczy, mistrzu. skomentuj
oj Astroni... Chakier napisal w Pascalu, bo bylo wystarczajaco,
jakby naprawde trzeba bylo je ukryc, lub utrudnic wykrycie, to napisalby je (jak
sadze niesmialo) po prostu w Whitespace'u, lub Brainfuck'u skomentuj
metody zejścia na dół byłby podejrzany i mógłby skompromitować kryjówkę naszego
chakiera! Niemniej jeśli chodzi o schody do piwniczki z winem... Trzebaby jednak
takie niewidoczne schody jakoś zabezpieczyć przez nadpisaniem za pomocą drabiny. skomentuj
uzycie Whitespace'u rowniez do implementacji wejscia wystarczy? skomentuj
nie pisałam - obawiałam się, że nie będę wiedzieć, co piszę, a jak nie będę
wiedzieć, to skompiluję, a to zupełnie inny program i... No nie ważne, wpadłam tu
do Charyzjusza pochwalić się czymś. No więc: jestem aktualnie na praktykach, na
których realizujemy sobie grupowo różne projekty, przy czym każdy uczestnik
dostał 3 na głowę. Jeden z moich dotyczy przetwarzania głosu i pisania programu,
który będzie znajdywał i przetwarzał fonemy z nagrań... Nie, nie, spokojnie, nie
będę wykorzystywała żadnych twoich tajemnych technik w celu schakowania ucha
ludzkiego! Jednakże musimy zebrać 100 (słownie: sto) godzin nagrań tekstu o
treści typowo polskiej i naukowym słownictwem niewypchanej (co wykreśliło 3/4
moich e-booków), treści różnorodnej dialogowo-opisowej... Tak więc na zajęciach
dwie osoby skrobały program, dwie konfigurowały Asteriska na Linuxie, a reszta
czytała na głos do swoich mikrofonów, gdyż zdecydowanie bardziej od jakości
interesowała nas ilość tego wszystkiego. Jedna koleżanka upodobała sobie
poradniki dla kobiet ("Dlaczego w miłości przypominamy pawiana" i tym podobne
pozycje), ktoś inny awangardowe treści kucharskie ("Oda do musztardy" czy jakoś
tak), no a ja... Jak już mam coś czytać na głos i w sporych ilościach (i nie może
to być np. Jacek Dukaj)... Po przemyśleniu i przeczytaniu kilku fragmentów
"Kubusia Puchatka" pomyślałam, że pochwalę się kolegom i koleżankom jak fachowiec
włamuje się na konto pocztowe... Zastanawiałam się, czy dadzą mi doczytać do
meritum, z którego wynika, że rozwijasz popularną metodę login&hasło i nie musi
być strat w ludziach. Potem poszły jeszczy jeszcze majowe zakupy funkcyjne, dalej
pierwsza część wypadu na ferie. Towarzystwu się podobało - dzięki:D Czasem mam
tylko w uwagach na temat nagrania, że w tej sekundzie nastąpił niekontrolowany
atak śmiechu, np. przy "Ciao Bella!" u ślimaków w akwarium... Tyle o jednym
projekcie. Inny ciekawy ma kryptonim GRA, na którym poruszamy matematyczne
aspekty strategii rozwiązywania problemu misiów z kolorowymi czapeczkami na
głowach. W który to system też ty jako pierwszy mnie wdrożyłeś z okazji Kąkórsu -
również dzięki.
P.S. Trzeci projekt projekt również jest niczego sobie, ale nie będę przecież
zawracać ci głowy programowaniem symulacji zachowania agentów w Javie, skoro ty
agentów masz już pewnie powyżej uszu... skomentuj
co się u nich teraz dzieje.
Przyznam się że kiedyś trafiłam na sporą bazę danych na ten temat znajdowała się
w piwnicy moich rodziców. Byłam wtedy dziewięcioletnią dziewczynką, nie należałam
do genialnych dzieci ale lubiłam czasem zrobić nura w książkach, upolować ciekawą
książkę i zapoznać się z jej zawartością. Pogoda nie była zbyt wspaniała aby
bawić się na dworze a siostra była ciągle czymś zajęta. Więc rodzice poprosili
mnie abym posprzątała pewną szafkę w piwnicy. Nie mając nic do roboty poszłam
się zapoznać się z zawartością tajemniczej szafki która nie była otwierana od
kilku lat. Otwieram i moje oczy zaczęły błyszczeć , była tam ogromna baza danych.
Tylko ciekawa była czego ona dotyczy. A więc było tam: kilkadziesiąt podręczników
i książek na temat radiotechniki z lat 70 i 80, niezła kolekcja "Młodego
radiotechnika" lub coś w tym stylu tytuł tej gazety i najbardziej dziwna część
tej bazy danych czyli duża kolekcja gazet z anatomią praktyczną. Podsumowując ta
szafka należała do faceta. Zignorowałam dane z anatomią praktyczną i zaatakowałam
najpierw podręczniki i książki, a na deser zostawiłam sobie gazety. Rodzice byli
zdziwieni czemu tak długo siedzę w tej piwnicy a tu mnie ujrzeli z podręcznikiem
od radiotechniki w rekach. Pamiętam że potem ta baza danych została przeniesiona
do garażu. Do dziś lubię się zaczaić się do garażu, upolować jedną z tamtejszych
książek i zapoznawać się z ich zawartością.
Dobra na tyle koniec moich wspomnień na ten temat, idę wrócić do tematu jak nasz
Chakier rozgonił bandę specjalnego oddziału policji .
Powracając do powszedniego komentarza radziłam aby Charzyjusz się schował lub
uciekł. Analizowałam wtedy że na 95% wyślą na Chakiera specjalny oddział policji
(więc dobrą opcją jest ukrycie i wymyślenie dalszego kroku, i widzę że z tej
opcji skorzystałeś i wyszło to na dobre), a na 5% to że jednak będzie jednak
jakiś głupek który na Charyzjusza wyśle zwykły oddział policji i wtedy
najbardziej nadaje się ucieczka. Ale jednak gratuluje twojego geniuszy i sprytnej
pułapki na sniffery.
Ale prawdopodobnie wiem jaki język programowania Chakier by nie ruszył nigdy w
życiu (tu otwórz w swojej głowie jakąś mroczą muzykę) COBOLa. Jak kiedyś
czytałam ten język jest znienawidzony przez chakierów i przeklina się jego twórcę
za stworzenie tego piekielnego języka. skomentuj