Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
 Oceń wpis
   
_-¯ Siedziałem sobie przy komputerze i właśnie wprowadzałem ostatnie poprawki do opracowywanej przez siebie sztucznej inteligencji, gdy usłyszałem dzwonek u drzwi.
- Nikogo nie ma w domu. Akwizytorom dziękujemy. Do widzenia.
Westchnąłem i kolejny raz przyrzekłem sobie solennie w najbliższy weekend wybrać się po nowy dzwonek. Ten miał już swoje lata i na starość zrobił się zrzędliwy, opryskliwy i nieprzyjemny. Wstałem od biurka i żwawo ruszyłem do drzwi, mając cichą nadzieję że odwiedzającym jest któryś ze starych znajomych, którego nie przepłoszy gderanie dzwonka.
- Jeszcze tu jesteś, głuchelcu? Nie słyszałeś! Won! - mój gość najwyraźniej nie zamierzał łatwo ustąpić, co tylko rozjuszało mojego elektronicznego stróża. Szybko odkręciłem zasuwę. W samą porę, gdyż nieznajomy właśnie odwracał się na pięcie z zamiarem odejścia.
- Halo! - krzyknąłem - Proszę. Proszę wejść. Przepraszam za mój dzwonek. Pan... to Pan się wprowadził niedawno pod czternasty?
Istotnie, twarz tego człowieka wydała mi się znajoma. Zresztą, nie tylko twarz - zarówno fryzura jak i odzienie zdradzały w nim naukowca: rozczochrana bujna siwa czupryna a'la Einstein oraz długi poplamiony fartuch laboratoryjny. Tylko jak o się nazywał...
- Dzień dobry. Przepraszam, że przeszkadzam. Nazywam się Wielomysł Nigdziebądź, fizyk-empirysta. Niedawno się wprowadziłem pod czternasty, będziemy sąsiadami.
- Proszę, proszę do środka. Nie będziemy przecież tak stali na progu.
- Spieprzaj, dziadu! - dzwonek znów dał znać o sobie. Szarpnąłem za wtyczkę i odłączyłem go od zasilania. Raz, jeden-jedyny raz, dałem mu oglądać telewizję, i akurat leciał polityczny program publicystyczny, a zaraz po nim ,,Psy'' Pasikowskiego. Dobrze że nieczęsto sięgał po cytaty z tego repertuaru, ale jak było słychać - zdarzało mu się.
- Przepraszam jeszcze raz. Jakoś nie mogę znaleźć czasu by go wymienić. Zapraszam - wskazałem gestem wnętrze domu. Mój nowy sąsiad wykonał ruch jakby zamierzał wejść, zaraz jednak się cofnął.
- Ja tylko na chwilę. Bo wie Pan, wczoraj uciekł mi Aaaa-PSIK! - kichnął donośnie. - Nie widział Pan go gdzieś? Na przykład w piwnicy. Taki mały, kędzierzawy. Nazwałem go Fafik... Lubi mleko...
Rozłożyłem ręce.
- Niestety, nie widziałem. Ale jak tylko zobaczę to dam Panu znać. Ma Pan telefon? Zaraz wezmę coś do pisania...
- Nie trzeba, dałem ogłoszenie do gazety, tam Pan znajdzie kontakt - z tylnej kieszeni spodni wydobył i podał mi złożony kawałek papieru - O. Tu na dole. W rubryce ,,Zgubiono''. Wielomysł Nigdziebądź. Z góry Panu dziękuję - ostatnie słowa wypowiedział już zamykając za sobą ogrodową furtkę.
Schowałem kartkę i wróciłem do przerwanej pracy. Nie podłączałem już dzwonka - potrzebny był mi spokój.

_-¯ Misia ścisnęła mnie za ramię. Obudziłem się i obróciłem w jej stronę.
- Charuś - wyszeptała - ktoś jest w kuchni...
Wytężyłem słuch. Rzeczywiście, z dołu dochodziły nieregularne szurania. No tak. Przecież dzwonek wisiał na jednym obwodzie z instalacją alarmową, wyłączając go wyłączyłem też całą resztę czujników. Przeklinając własną lekkomyślność powoli wstałem i ściskając w spoconej dłoni kapeć cicho zszedłem na dół. Zajrzałem do kuchni - niczego tam nie było...

_-¯ No, prawie niczego. Na kuchennym blacie leżała przewrócona butelka mleka, a mały, czarny kłębuszek zlizywał, lekko mrucząc, rozlaną zawartość. Odetchnąłem z ulgą - to pewnie ten zwierzak Wielomysła. Cichutko wycofałem się i odszukałem otrzymaną wcześniej kartkę... Gdzieś tu musiał być telefon... Przebiegałem wzrokiem kolejne rzędy ogłoszeń:
- Neutrino elektronowe w dobre ręce oddam. Nauczone czystości, lubi dzieci.
- Kwarki z rodowodem. Tanio!
- Siedmiotygodniowy mezon szuka domu. Odrobaczony, szczepiony.
- Znaleziono taon, ciemny podpalany, z białą łatką na oku. Właściciel proszony jest o kontakt.
- Zaginął Wszechświat Równoległy. Nieduży, kędzierzawy. Reaguje na imię Fafik. Znalazca proszony jest o kontakt pod numerem telefonu ...... prosić prof. Wielomysła Nigdziebądzia.
Bingo! Wróciłem na palcach do kuchni.
- Faaafik... Kici kici... - kurczę, jak woła się na wszechświaty? - Taś taś... Cip cip... Faaaafik... Noga! - ostatnie polecenie chyba wypowiedziałem zbyt głośno, gdyż Fafki szmyrnął jak zdmuchnięty do dziury między zlewozmywakiem a koszem na śmieci. Zajrzałem pod zlew - w ciemności jarzyły się mu tylko spiralne kłębiska galaktyk.
- No nic, dzwonimy po twojego pana. - powiedziałem na głos, bo nie było już sensu zachowywać się po cichu, skoro Fafik i tak czmychnął do dziury. Chwyciłem telefon i wykręciłem numer.
- Halo? Przepraszam, że niepokoję o tej porze. Mówi Charyzjusz Chakier. Chyba znalazłem Pana zgubę.

_-¯ Profesor zjawił się u mnie po czasie krótszym niż minuta. Ubrany był tak samo jak przy poprzednim spotkaniu, więc doszedłem do wniosku że nawet do spania nie zdejmuje swojego fartucha. Był podekscytowany.
- Gdzie go Pan ma? - zapytał już w progu.
- Siedzi tam, w kącie. Widzi go Pan?
- Tak. Hmmm.... ciężko go będzie stamtąd wyciągnąć. Ma Pan klatkę Faradaya?
- Coś się znajdzie. Ale jak go wykurzyć z dziury? Może kijem od szczotki? Albo odkurzaczem?
- Ma Pan funkcję falową Schrödingera?
Poszperałem w schowku na miotły i wyciągnąłem jedną.
- Osiemnastka. Może być?
Przyjrzał się jej krytycznie.
- Może coś ciut większego?
Pogmerałem głębiej.
- Dwudziestka dwójka. To chyba największa jaką mam...
Wielomysł chwycił ode mnie funkcję i zaczął lekko szturchać wszechświat, który powoli i niechętnie zaczął przesuwać się w stronę klatki. Po dziesięciu minutach drzwiczki zatrzasnęły się. Fafik był w klatce. Spojrzałem na profesora - nie wyglądał na zachwyconego.
- Coś nie tak? - zaniepokoiłem się.
- Nie... W porządku. Wszystko w porządku. Dziękuję za zgłoszenie, ten Wszechświat na pewno mi się przyda. Tyle tylko, że to nie Fafik.
- Jak to nie Fafik? - szczerze się zdziwiłem.
Profesor Wielomysł spojrzał na mnie. Rozpoznałem to spojrzenie, gdyż właśnie takim spojrzeniem patrzę na użytkowników którzy zadają mi banalne pytania w stylu ,,czym się różni wątek od lekkiego procesu?''. Nieuki. Zabawne, że właśnie poczułem się jak nieuk. Na wszelki wypadek przybrałem obojętną minę i poczekałem na wyjaśnienia.
- To nie Fafik, bo Fafik to Wszechświat Równoległy - podsumował profesor - a ten, niech Pan na niego spojrzy. Ten jest prostopadły...
 
 


Najnowsze komentarze
 
2016-03-27 11:01
loan offer do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Dobry dzień, Jestem MR larryt, prywatnej pożyczki Pożyczkodawca oraz współpracy finansowej[...]
 
2016-03-12 03:02
Pani Tamara Tita do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć, Nadchodzi Affordable kredytu, która zmieni twoje życie na zawsze, jestem Pani Tamara[...]
 
2016-03-11 18:49
Josephine Halalilo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć wszystkim, Gorąco polecam to wspaniałe świadectwo, że w moim życiu trzymałem miłości[...]
 
2016-02-23 21:39
pharoah do wpisu:
Wybory coraz bliżej...
Charyzjuszu! Na święte Kontinuum i Infundybułę Chronosynklastyczną - powiadam Ci: Wróć!
 
2016-02-23 18:03
janrski do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
HEJ POMOZESZ MI SIE WŁAMAC NA KONTO MOJEJ ZONY??MA TROJE DZIECI OD 10LAT DO 4 LAT MOGE JEJ[...]
 
2016-02-09 00:03
vektra es a do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Drodzy Użytkownicy, chcielibyśmy odnieść się do poruszanych na tej stronie kwestii jak i[...]
 
2016-02-04 02:07
Pani maris smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Zeznania w sprawie jak mam pożyczkę zmienić życie mojej rodziny Nazywam się Babara Curtney.[...]
 
2016-01-18 21:36
jolasia do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam czy ktoś by mógł włamać mi się na konto?
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl