Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
Przeproś Wacka 4.0 2008-01-20 23:35
 Oceń wpis
   
_-¯ To było proste. W czasie kiedy systemy obronne zajęte były moim pozorowanym atakiem oraz walką z kopiami zapasowymi moich narzędzi - oryginalny TysiącStoDziesięć załatwiał mi konto w serwisie rów.pl. Mogłem zrobić to sam, ale chciałem nieco uwiarygodnić moje posunięcie. Wiedziałem, że Hwast będzie spodziewał się, że zechcę się do niego dobrać. Wiedziałem również, że obserwując moją porażkę nie odmówi sobie przyjemności pognębienia mnie jeszcze bardziej. Właśnie na to liczyłem. Osłabiłem jego czujność, a dodatkowo - monitorując kanał komunikacyjny przez który nawiązano połączenie - poznałem jego miejsce pobytu i numer profilu z którego korzystał. I to były ostatnie klocki których brakowało do mojej układanki...

_-¯ Większość sieciowych systemów ochrony nastawiona jest - poniekąd słusznie - na intruzów z zewnątrz. Firewalle, monitory połączeń, filtry zapytań. Wszystko to ma na celu wyeliminowanie potencjalnego napastnika, który będzie próbował dostać się do wnętrza systemu. Ale jeżeli już trafi się do środka... Przypomina to trochę jednostkę wojskową. Z zewnątrz - wartownicy, biuro przepustek, listy uprawnionych do wstępu osób. Lecz wystarczy tylko minąć wartownię i można robić dosłownie wszystko, oczywiście jeżeli tylko założy się odpowiedni mundur. Bo niewielu będzie odważnych, żeby zapytać np. pułkownika ,,Co Pan tu właściwie robi?''.

_-¯ Wychodząc z takiego założenia dostałem się do serca serwisu całkowicie legalnie - jako zwykły, szeregowy użytkownik. Pokręciłem się trochę po korytarzach, popatrzyłem na tablice z hiperłączami, potrollowałem w paru dyskusjach. Gdzieś podbiłem wskaźniki, ówdzie obniżyłem. I cały czas miarowo, niespiesznie przesuwałem się ku drzwiom z napisem ,,Serwerownia''. W międzyczasie zaś zmieniłem sobie identyfikator. Od tego momentu nie byłem już nikomu nie znanym Chenrykiem Chożym, użytkownikiem numer 187364. Nowy kawałek plastiku czynił ze mnie Chermana Cholendra, specjalistę d/s Chydroponicznego Przetwarzania Danych. Stanąłem przy drzwiach i w zamyśleniu zacząłem dłubać w nosie. Wiedziałem, że w ten sposób stanę się niewidzialny. Kulturalny człowiek nie przygląda się komuś, kto dłubie w nosie. Metoda była prosta i stuprocentowo skuteczna.

_-¯ Tak więc inni mnie nie widzieli, ja jednak uważnie obserwowałem wszystko dookoła. Najbaczniej - osoby, które wchodziły i wychodziły z interesującego mnie pomieszczenia. Szczególną uwagę poświęciłem ich identyfikatorom - imionom, nazwiskom i funkcjom, które pełnią. Przeczytanie ich było o tyle proste, że drzwi zabezpieczone były bardzo skomplikowanym i zaawansowanym zamkiem cyfrowo-biometrycznym. Skomplikowana procedura autoryzacji trwała tyle, że nie musiałem się spieszyć. Po godzinie wiedziałem już dostatecznie dużo, by zaryzykować. Właśnie ktoś wychodził. Sterczałem tam na tyle długo żeby bez czytania wiedzieć że owym kimś był ,,Abelard Abort, Głów. Adm. Serw. #1'' jak zapamiętałem z jego plakietki. Udał się, trzymając w ręku pusty kubek, w kierunku kuchni. Poczekałem aż zniknie za załomem korytarza i zająłem miejsce przy drzwiach. Pochyliłem się nad urządzeniem do autoryzacji i...

_-¯ Minęło pięć minut. W pewnej chwili drzwi uchyliły się - ktoś znów wychodził na zewnątrz. Uczyniłem gest jakbym klepał klawisz ENTER i uśmiechnąłem się promiennie do mijanego w drzwiach osobnika.
- Dziękuję - powiedziałem przytrzymując mu drzwi, po czym zgrabnie go wyminąłem. Jeżeli tylko drzwi zdołają się zamknąć zanim przyjdzie mu do głowy zapytać mnie czego tu właściwie szukam...
- Pan do kogo? - dobiegło mnie zza pleców. Pech. Byłem jednak na to przygotowany. Odwróciłem się na pięcie i gładko odparłem:
- Szukam Abelarda Aborta, głównego administratora serwera numer jeden. Nazywam się Cherman Cholender - postukałem palcem we własny identyfikator - podobno w serwerze szwankuje chydroponika. Mam zbadać co i jak.
- Abelard wyszedł do ku...
- Wiem - przerwałem - rozmówiłem się z nim w korytarzu. Nie będę go potrzebował. Dziękuję za pomoc.
Nim zdążył coś jeszcze powiedzieć ponownie się odwróciłem i ruszyłem przed siebie. Nie wiedziałem gdzie stoi serwer numer jeden, ale liczyłem na to że daleko od drzwi, jak również że mój wścibski rozmówca nie okaże się być bardziej wścibski. Choć po kimś kto nazywał się ,,Twardosław Kłopot, spec. d/s ochr.'' można było się spodziewać wszystkiego. Cichy trzask zamykanych drzwi który nastąpił trzy sekundy później utwierdził mnie jednak w przekonaniu, że Pan Kłopot dał sobie spokój.

_-¯ Miałem chwilę czasu by rozejrzeć się po wewnętrznym korytarzu. Szedłem wolno, studiując napisy na drzwiach. Wreszcie dotarłem do pomieszczenia z napisem ,,Serwer #1''. Nacisnąłem lekko klamkę - drzwi ustąpiły. Wsunąłem się do środka. Wewnątrz, hucząc mocą stał cel mojej wizyty, wraz z terminalem. Z ubolewaniem zauważyłem na terminalu otwartą sesję administratora. Zero higieny pracy. A tyle się mówi o tym, żeby odchodząc od stanowiska wylogować się bądź zablokować ekran... Ale nie... Wszyscy są mądrzejsi.

_-¯ Wylogowałem administratora, po czym zalogowałem się ponownie - ale już zgodnie ze sztuką, to znaczy obchodząc zabezpieczenia. Nie mógłbym pracować na koncie, którego własnoręcznie nie złamałem. Na leżącym zaś nieopodal laptoku włączyłem przeglądarkę wraz z żelaznym zestawem strony typu A-Must-C. Pod stolikiem szeleściły papiery - zajrzałem tam i oczom moim ukazała się sterta cache z bazy danych. Papier przesuwał się miarowo, wypluwany przez drukarkę, i niknął w szczelinie z napisem ,,Write-Back''. Czyżby to, czego miałem dokonać, miało być aż tak proste? Pokręciłem głową...

- Co Pan tu robi? - dobiegło mnie zza pleców, gdy właśnie długopisem wprowadzałem poprawki w bazie. To chyba Abelard wrócił. Wiedziałem, że nie da się nabrać na moją spreparowaną plakietkę, dlatego spróbowałem starej sztuczki, którą kiedyś widziałem na jednym filmie.
- Proszę pokazać mi identyfikator! - usłyszałem ponaglenie. Wolno odwróciłem głowę i spojrzałem mu w oczy.
- Nie potrzebujesz sprawdzać mojego identyfikatora - powiedziałem, wykonując drobny gest dłonią przed jego twarzą.
- Nie potrzebuję sprawdzać Pańskiego identyfikatora - powtórzył mechanicznie.
- To nie są roboty, których szukacie - dodałem.
- To nie są roboty, których szukamy...
- Możemy jechać.
- Możecie jechać. Proszę jechać! - dodał ostrzej. I uśmiechnął się. - Klasyczny cytat, prawda? No ale co Pan tu właściwie robi?
A niech to. A na filmie się udało! Spróbowałem zatem z innej beczki.
- Mnie tu nie ma. To, co Pan widzi, to tylko iluzja...
Wziął się pod boki.
- Tak? To bardzo ciekawe. Jak to Pan zatem wytłumaczy, że Pana tu nie ma, a ja Pana widzę?
Pomyślałem chwilę...
- Skomplikowany system luster? - zaryzykowałem.
- A... No chyba że tak. Gdzieś nawet o tym czytałem chyba. Niezła sztuczka. Zatem - nie przeszkadzam...
Miał zamiar podejść do konsoli, ale zauważył moją laptokową przynętę. Początkowo tylko klikał na stojąco, po chwili jednak usiadł i poświęcił jej całą uwagę. Wreszcie mogłem spokojnie popracować... Dokonanie założonych przeze mnie modyfikacji zajęło minutkę, a ponieważ do przewidywanego terminu ewakuacji zostało sporo czasu zacząłem bawić się w ,,niewidzialną rękę''. Wiedziałem, że nigdy się nie dowiedzą kto poprawił im tyle rzeczy w systemie, ale nie to było ważne. Po prostu lubiłem czasem przyczynić się, by ilość dobrego kodu na świecie wzrosła...

_-¯ Po trzydziestu minutach odgłosy Abelarda klikającego myszą zmieniły się w odgłosy Abelarda stukającego w klawisze. Przerwałem moją zabawę i zająłem pozycję ewakuacyjną. Na wszelki wypadek wyjąłem sobie jeszcze i przykleiłem na piersi atrybut ,,Hidden''. Nie potrzebowałem kłopotów przy wychodzeniu. Po chwili usłyszałem charakterystyczny stuk ENTERa i z dużą szybkością pomknąłem ku wyjściu.

_-¯ Wiedziałem, że gdyby odkryto całą sprawę będzie można wyśledzić trasę ucieczki, dlatego też niedługo zmieniłem gołe łącze na coś znacznie bezpieczniejszego. Bałem się jedynie zakłóceń elektromagnetycznych. Strach pomyśleć co by się stało, gdyby mój transfer został w połowie rozłączony! Wszystko przebiegło jednak bez komplikacji i po 4322 milisekundach byłem już u siebie. Korciło mnie by wysłać do Horacjusza jakąś anonimową złośliwostkę, opanowałem się jednak. Zrobiłem swoje. Teraz pozostawało tylko czekać na efekty.

C.D.N.?
 
 


Najnowsze komentarze
 
2016-03-27 11:01
loan offer do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Dobry dzień, Jestem MR larryt, prywatnej pożyczki Pożyczkodawca oraz współpracy finansowej[...]
 
2016-03-12 03:02
Pani Tamara Tita do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć, Nadchodzi Affordable kredytu, która zmieni twoje życie na zawsze, jestem Pani Tamara[...]
 
2016-03-11 18:49
Josephine Halalilo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć wszystkim, Gorąco polecam to wspaniałe świadectwo, że w moim życiu trzymałem miłości[...]
 
2016-02-23 21:39
pharoah do wpisu:
Wybory coraz bliżej...
Charyzjuszu! Na święte Kontinuum i Infundybułę Chronosynklastyczną - powiadam Ci: Wróć!
 
2016-02-23 18:03
janrski do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
HEJ POMOZESZ MI SIE WŁAMAC NA KONTO MOJEJ ZONY??MA TROJE DZIECI OD 10LAT DO 4 LAT MOGE JEJ[...]
 
2016-02-09 00:03
vektra es a do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Drodzy Użytkownicy, chcielibyśmy odnieść się do poruszanych na tej stronie kwestii jak i[...]
 
2016-02-04 02:07
Pani maris smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Zeznania w sprawie jak mam pożyczkę zmienić życie mojej rodziny Nazywam się Babara Curtney.[...]
 
2016-01-18 21:36
jolasia do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam czy ktoś by mógł włamać mi się na konto?
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl