Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
Sprzątania ciąg dalszy 2007-04-11 10:34
 Oceń wpis
   
_-¯ Pisałem przed świętami o przeprowadzonym przeze mnie generalnym sprzątaniu komputera. Zająłem się wtedy sprzętem. Dziś postanowiłem zajrzeć do oprogramowania. Nie macie Państwo pojęcia ile kurzu i brudu może się nagromadzić na przeszło czterech bilionach bitów oprogramowania.

_-¯ Oczywiście, podstawowe i często używane przeze mnie oprogramowanie (wszelkiej maści chakizatory, chakierotrony, chakierownice, chakieryzery oraz dechakierowacze) były utrzymane w nienagannym stanie, gdyż na bieżąco dbałem by zawsze były sprawne, wyczyszczone i naoliwione, zaś po użyciu odkładałem je na miejsce zawinięte w natłuszczone szmaty, by nie tknęła ich korozja. Od czasu do czasu rozkładałem je też na bity i ponownie składałem (na czas). Z tym wiąże się zabawna anegdota: raz, na towarzyskim grillu, będąc po kilku piwach postanowiłem zademonstrować swoim znajomym sprawność w rozmontowywaniu i montowaniu chakierotrona. Czas wyszedł mi całkiem niezły, jednak po kilku dniach, gdy właśnie chakierowałem repozytoria kodu systemu OpenBSD okazało się, że efekt działania chakierotrona jest odwrotny do zamierzonego! Zamiast wyexploitować, połatał on wszystkie dziury w kodzie systemu. Oczywista - składając go pod wpływem alkoholu pomyliłem się i zamieniłem miejscami dwa najważniejsze moduły, przez co odwróciłem jego funkcjonalność. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło - od tamtej pory OpenBSD uważany jest za jeden z najbezpieczniejszych systemów operacyjnych.

_-¯ Po stwierdzeniu względnego porządku w rejonach najczęściej używanego oprogramowania stopniowo jąłem zapuszczać się coraz dalej w katalogi z programami. Pierwsza przykra niespodzianka spotkała mnie już na drugim poziomie podkatalogów - przepalona żarówka. Wymieniłem na nową, przekręciłem kontakt - błysk, i to samo. Sprawdziłem bezpieczniki - oczywiście 'naprawione' drutem. Wymieniłem stopki i żarówkę. Kontakt - błysk i ciemność. Tym razem żarówka ocalała, poszedł bezpiecznik... Nie mając czasu na naprawianie całej instalacji elektrycznej zaopatrzyłem się w smolną pochodnię i zstąpiłem w mroki zakurzonych folderów na niższym poziomie... Fuj, od razu po otwarciu pierwszego z brzegu w nozdrza uderzyło mnie zastałe, zatęchłe 'piwniczne' powietrze. Czuć było wilgoć i pleśń. Sprawdziłem nazwę folderu - no tak, od dawna nie używane oprogramowanie do wyrównywania zbiorników balastowych na tankowcach (pewna stocznia z Czech dała mi je do testowania kilka lat temu). Okazało się, że przed zakończenie symulowania wirtualnego tankowca nie spuściłem słonej wody z komór bakburty, która przez ten czas przeżerała cyfrowe blachy, które właśnie zaczęły się poddawać. Strach pomyśleć, co by było gdybym tu nie zajrzał jeszcze przez jakiś czas... Potopiłbym, jak nic, wszystko aż do najwyższego katalogu...
Dalej było nieco lepiej, tzn. odkryte nieporządki nie wyglądały na mogące spowodować w najbliższym czasie jakąś komputerową katastrofę. Ot, w generatorze fraktali wyrosło kilka grzybów (fraktalnych!), szablony dokumentów i prezentacji miejscami były ponadgryzane przez mole, zaś cały zapas pamięci wirtualnej, którą schowałem tu kiedyś 'na wszelki wypadek' był tak pogryziony przez myszy, że nie do użycia. Po głębszym namyśle doszedłem do wniosku, że nie dam rady w konwencjonalny sposób oczyścić tej stajni Augiasza. Podzieliłem zatem wszystko na dwie kategorie: oprogramowanie, które jeszcze nie wymaga interwencji, oraz oprogramowanie, które z czystym sumieniem można wyrzucić, gdyż już nie nadaje się do niczego. Po dokonaniu selekcji wróciłem z dużym kubłem, do którego zgarnąłem wyselekcjonowane programy. Grunt to dobra organizacja pracy.

_-¯ Na przyszły tydzień odłożyłem sobie foldery z kopiami zapasowymi oraz inne tego typu archiwa. Mam nadzieję, że nie spotkają mnie tam żadne niemiłe niespodzianki... Państwu zaś też radzę pomyśleć o przeczyszczeniu swojego desktopu, dla własnej wygody i bezpieczeństwa, ale i dla świętego spokoju. Nie dalej jak tydzień temu słyszałem o kontroli BHP w pewnej firmie. Inspektor, badając warunki na stanowisku komputerowym pośliznął się nieszczęśliwie na niechlujnie rzuconej ikonie od GIMPa i złamał nogę oraz doznał wstrząśnienia mózgu, gdy padając wyrżnął, aż zadzwoniło, w stojącą obok ikonę kosza na śmieci. Możecie sobie Państwo wyobrazić, co potem się tam działo...
 
 

Komentarze

2007-04-11 10:55:38 | *.*.*.* | olgierd
Re: Sprzątania ciąg dalszy [3]
Parę lat temu sąsiad dostał (? - a może ukradł?) symulator lotów kosmicznych, tj.
dostał syn sąsiada, ale że akurat miał szlaban - symulator miał być pod choinkę,
ale że dzieciak lojalnie uprzedził ojca, że na półrocze same lufy - chciał, żeby
mu się bura rozłożyła - to padre zabrał prezent i sam się nim zajął, no więc
wracając do tematu jak się sąsiad dopiął do tego symulatora, a były to -
zaznaczam, bo ważne - święta Bożego Narodzenia, a facet wziął jeszcze urlop aż do
Nowego Roku, więc jak się dosiadł to szybko zakazał żonie mu głowę zawracać.
A że żona raczej stronę syna trzymała, dzieciak też akurat z ojcem miał na
pieńku, to się facet zamknął w swoim pokoju i zaczął grać. Grał jeden dzień, grał
dwa dni, grał trzy dni - nie wychodząc. Na czwarty dzień, jak już nie było komu
śmieci wynieść, rodzina się zaniepokoiła, zaglądają - a tu starego nie ma.
Wyssało faceta.

Pewnie w nocy wyszedł albo jak rodzina M jak miłość oglądała, i przepadł. Może
zapił albo coś, bo on nie był z takich co by koledze odmówili.
Poszli na policję, do jasnowidza, dali ogłoszenie do gazety. Ani widu ani słychu.


Odnalazł się po przeszło 6 miesiącach, jak już dzieciak był na wakacjach i miał
wyznaczone repetowanie tej samej klasy. Okazało się, że symulator lotu wystrzelił
go na orbitę (sic!) To dość nieprawdopodobne i sam bym nie uwierzył - bo jakże
to, żeby komputerowa gra wystrzeliła człowieka w kosmos - ale przecież z gościem
rozmawiałem i wiem.
No więc poleciał facet na orbitę, a ponieważ nie był przygotowany do tego - brak
przeszkolenia, nawet psycha mu siadła - nie wiedział jak wrócić.

Mówił, że czuł się troszkę jak Robinson Crusoe, do wszystkiego musiał dojść sam.
Zaplanował plazmatrony, zaprojektował trajektorię, obliczył apogeum, nawet musiał
liznąć stalaktyki troszkę, żeby prawidłowo określić dzień najlepszej koniunkcji
Ziemi, Słońca i Marsa; najlepsze, że miał cholernego fuksa, bo jak już się
nauczył i obliczył to się okazało, że układ planet pozwalający na prosty, tani i
bez nakładu sił powrót jest tylko co 17 lat - i akurat miało to być za 3
tygodnie!

Długo opowiadać co on tam przeżył i czym się żywił (łapał małe ufoki ale zjadał
je na surowo - w przestrzeni kosmicznej nie wolno i nie da się nawet rozpalić
ogniska!)
Ale teraz mawia czasem, że to co przeżył to mu nikt nie odbierze. Bo co cię nie
zabije - mawia - to cię wzmocni. skomentuj
2007-04-11 11:20:00 | *.*.*.* | chakier
Słyszałem o tym, ale słyszałem również że ów człowiek sam był sobie winien, gdyż
zamiast dokupić markowy sprzęt do grania (manipulator, skafander, zestaw do
symulowania przeciążeń etc.) wykorzystał przerobiony przez siebie gamepad od
PSP... Nie obliczył jednak należycie wytrzymałości ramienia zaimprowizowanej
wirówki mającej dostarczać wrażeni podobnych do tych odczuwanych przy starcie,
tak że przy 10g ramię pękło i posłało go, jak z procy, wiadomo gdzie.
Aha, i podobno nie żywił się ufokami, tylko umorsami - były bardziej pożywne,
większe, i mniej ruchliwe, przez co łatwiejsze do złapania. skomentuj
2007-04-11 12:10:39 | *.*.*.* | olgierd
Prawdą jest, że ta historia obrosła mnóstwem urbanlegendsów. Ktoś mi nawet
wpierał, że faceta chcieli przyjąć do rosyjskiego projektu badawczego KIDZ
(Kasmonieuty Izza Diesiat Rublow), że ówczesny premier (to było chyba za
Millera?) prosił go o konsultacje w sprawach strategicznych, że tak naprawdę on
był pomysłodawcą projektu Google Earth - i zgarnął za to mnóstwo kasy.

Prawda jest tymczasem taka, że gość nadal pracuje w hipermarkecie na ochronie -
więc jakby sprzedał prawa do projektu to chyba zgarnąłby tyle kasy, że nie
musiałby pracować do końca życia, nie?
No chyba że w tej pracy tak naprawdę duma nad następnym projektem... ;-) skomentuj
2007-04-11 13:14:23 | *.*.*.* | chakier
A może po prostu lubi swoją pracę? W sumie nie dziwię się że pracuje jako
ochroniarz. To zajęcie wymagające żelaznych nerwów i wielkiej siły charakteru.
Gdy ja pomyślę sobie, że na moich barkach spoczęłaby odpowiedzialność za
bezpieczeństwo tych tysięcy klientów i towarów, wartych miliony złotych - to nogi
się pode mną uginają. A taki ochroniarz - kamienna twarz, spokój, hart. Właściwie
tylko taki człowiek mógł odnaleźć się w kosmicznej pustce i samotnie stawić czoła
wszechświatowi. Kto inny z pewnością by się załamał w obliczu tak beznadziejnej
sytuacji...
Patrząc z tej perspektywy zastanawiam się nawet, czy bycie ochroniarzem sklepowym
nie jest bardziej odpowiedzialnym zajęciem niż mechanik rowerowy...

PS. Właśnie wyszperałem w sieci, że Jurij Gagarin oraz Buzz Aldrin również
pracowali jako ochroniarze sklepowi. A więc to jednak nie przypadek. skomentuj
 


Najnowsze komentarze
 
2016-03-27 11:01
loan offer do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Dobry dzień, Jestem MR larryt, prywatnej pożyczki Pożyczkodawca oraz współpracy finansowej[...]
 
2016-03-12 03:02
Pani Tamara Tita do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć, Nadchodzi Affordable kredytu, która zmieni twoje życie na zawsze, jestem Pani Tamara[...]
 
2016-03-11 18:49
Josephine Halalilo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć wszystkim, Gorąco polecam to wspaniałe świadectwo, że w moim życiu trzymałem miłości[...]
 
2016-02-23 21:39
pharoah do wpisu:
Wybory coraz bliżej...
Charyzjuszu! Na święte Kontinuum i Infundybułę Chronosynklastyczną - powiadam Ci: Wróć!
 
2016-02-23 18:03
janrski do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
HEJ POMOZESZ MI SIE WŁAMAC NA KONTO MOJEJ ZONY??MA TROJE DZIECI OD 10LAT DO 4 LAT MOGE JEJ[...]
 
2016-02-09 00:03
vektra es a do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Drodzy Użytkownicy, chcielibyśmy odnieść się do poruszanych na tej stronie kwestii jak i[...]
 
2016-02-04 02:07
Pani maris smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Zeznania w sprawie jak mam pożyczkę zmienić życie mojej rodziny Nazywam się Babara Curtney.[...]
 
2016-01-18 21:36
jolasia do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam czy ktoś by mógł włamać mi się na konto?
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl