- Dokąd właściwie lecimy? - spytała Chelena, gdy podlatywałem do jednego z portów firewalla, łączącego LAN CharChak Cyber Solutions, Software & Development® z internetem.
- Cheleno, pamiętasz, o co Cię niedawno prosiłem?
- Och, przepraszam.
- No właśnie. Po raz drugi psujesz mi początek wpisu, i to powtórnie szablonowym pytaniem.
- Jak to?
- Tak to. Poprzednio było ,,Gdzie jedziemy?''. A teraz: ,,Dokąd właściwie lecimy?''. Już się boję, że kolejny wpis będzie się zaczynał od ,,W jakim kierunku płyniemy?'' lub ,,Ku czemu zmierzamy?''.
- To ostatnie jest ładne. Takie... filozoficzne.
- Cheleno, proszę Cię. Na przyszłość - buzia w ciup.
- W co?
Wskazałem przywieszony po prawej stronie fotela aparat, wyglądający jak maska przeciwpyłowa z goglami, z wypisanym na pasku mocującym identyfikatorem: C.I.U.P.
- W to.
- A co to jest?
- Potem Ci wyjaśnię - przerwałem, bo właśnie zbliżaliśmy się do filtrów firewalla. Na monitorach pokazała się służbista twarz oficera dyżurnego.
- Witam. Proszę podać numer połączenia wychodzącego.
- Ekhm... Lecimy z flagą SYN - wskazałem kciukiem w kąt ładowni.
- Rozumiem. W takim razie proszę chwilę poczekać. - zniknął z ekranu i wrócił z jakimś opasłym tomem, który zaczął niespiesznie kartkować.
- Cel?
- Pal! Ha ha. Żart. - zaśmiałem się, jednak w twarzy oficera nie drgnął nawet jeden mięsień. Lubiłem takich. Z poczuciem humoru.
- Sześćdziesiąt cztery, dwieście trzydzieści trzy, dwieście osiemdziesiąt siedem, dziewięćdziesiąt dziewięć.
Wiedziałem, że znał mój adres docelowy - był przecież w polu adresowym. Taka krótka pogadanka miała jednak na celu co innego. Sam ją wprowadziłem, kiedy to w pobliżu sieci jednego z klientów CharChak Cyber Solutions, Software & Development® zaczęły się kręcić pakiety, które potem przyłapywano na buszowaniu w rejonach do których wcale nie zmierzały. Przylatywał taki z zewnątrz, na NATcie zmieniał adres na wewnętrzny i nagle: Fik! Zamiast do serwera WWW dalej myszkować po RADIUSie. Zbadałem te pakiety i znalazłem ich słaby punkt - na takich jak ta odpytywankach przy firewallu wykazywały znaczną nerwowość. Pociły się, zaczynały jąkać, lub od razu próbowały uciekać. Dzięki takiemu zachowaniu wprowadziłem mechanizmy pozwalające identyfikować oszukańców już na bramce.
Tymczasem oficer dyżurny nadal przeglądał księgę. Ja czekałem tylko, kiedy się zorientuje. Załapał po trzystu nanosekundach. Długo, trzeba będzie go przepisać - pomyślałem.
- Podał Pan błędny adres - skonstatował wreszcie.
- Ach, tak. Przepraszam. Pomyliłem się. Sto osiemdziesiąt siedem.
Łypnął tylko podejrzliwie i znów zaczął kartkować. Wreszcie chyba znalazł to, czego szukał.
- Port?
- Osiemdziesiąt.
Zanotował coś w kwitach i przystawił stempelek.
- NAT?
- Dziękuję, mam własny.
- Reverse DNS?
- Owszem, ale to kolega z ACKiem odbierze. Czy to wszystko? - zapytałem dla formalności, bo wiedziałem, że tak.
- Tak. Dziękuję. Proszę jechać.
- Dziękuję. - poderwałem pakiet i skierowałem się, przez podniesiony szlaban, w kierunku wyjścia interfejsu zewnętrznego. Po chwili mknęliśmy już szerokopasmowym łączem...
_-¯ Po wyjściu z portu wyłączyłem maskowanie Falcona i uruchomiłem wszystkie systemy śledzące. Ekrany rozjarzyły się setkami cyferek, obrazów i logów.
- Co to jest to zielone? - Chelena wskazała jeden z monitorów, na którym zielonymi łzami spływały krople liter.
- To Matrix.
Przez kilka sekund trwała cisza...
- Ten... Ten prawdziwy? Żyjemy w Matriksie? - spytała z lękiem.
- Nie! - roześmiałem się - To film ,, Matrix''. Lubie sobie czasami coś pooglądać, jak patrol jest nudny.
Chelena westchnęła. Wydawało mi się, że z ulgą.
- To dokąd właściwie lecimy?
- Wspominałaś coś o organizacji L.U.7 i jakimś superwirusie. Wydaje mi się zasadne, że powinniśmy tam trochę powęszyć.
- Ale to może być niebezpieczne!
Wykrzywiłem się w nieprzyjemnym grymasie.
- Niebezpieczeństwo to moje drugie imię, maleńka!
Nie wydawała się uspokojona, wręcz przeciwnie. A przecież zwykła misja śledząca, szczególnie sprzętem pokroju Falcona, zapewniała nam prawie stuprocentowe bezpieczeństwo. Tymczasem Chelena wierciła się na fotelu i zerkała we wszystkie wsteczne monitory. Czyżby wiedziała jeszcze coś, o czym do tej pory nie wspomniała? Postanowiłem zagrać w otwarte karty.
- Cheleno. Wiercisz się na fotelu i zerkasz we wszystkie wsteczne monitory. Czyżbyś wiedziała jeszcze coś, o czym do tej pory nie wspomniałaś?
Zamarła na moment, po czym przybrała możliwie najbardziej nonszalancką postawę, na jaką ją było stać.
- Nie, nic. Po prostu fotel mnie uwiera. - wyrecytowała jednym tchem. I jakby bojąc się, że znowu o coś zapytam, zmieniła temat.
- Dlaczego ten oficer na firewallu kazał nam jechać, podczas gdy Ty mówisz o lataniu?
Poskrobałem się w głowę.
- To trochę skomplikowane. Jako pakiet danych to właściwie nie wiadomo, co robimy. Przemieszczamy się po prostu, i każdy nazywa to tak, jak lubi. Moglibyśmy równie dobrze płynąć.
- To czemu nie płyniemy?
- Bo jako dziecko wolałem być pilotem niż marynarzem.
- I dlatego zostałeś chakierem?
- No właśnie...
Zamilkła na chwilę.
- Trochę to bez sensu... - podsumowała.
- Buzia w ciup.
- Nieładnie tak uciszać kogoś, kto wytknął ci nielogiczności w rozumowaniu.
- Buzia w ciup!
- Ale...
Nie powtórzyłem trzeci raz, co byłoby głupie z definicji powtórki, która to - jak sama nazwa wskazuje - jest zrobieniem czegoś po raz wtóry. Zamiast tego sięgnąłem po C.I.U.P. i położyłem jej na kolanach. Sam zaś również założyłem podobne urządzenia.
- Co to jest? - zaszumiało mi po chwili w głośnikach hełmu.
- C.I.U.P.
- Ale co to jest C.I.U.P.?
- Chakierski Interfejs Ultranowoczesnego Pilotażu.
- Aha... Pilotażu. To stąd to latanie, tak?
- Tak.
- A czemu buzia w C.I.U.P.?
- Bo ktoś za nami leci. Minęliśmy już cztery routery brzegowe, a z tego co widzę trzy pakiety wciąż trzymają się w pewnej odległości za nami.
- Może po prostu lecą tam gdzie my?
- Niemożliwe. Zrobiłem kółko.
Chelena zamyśliła się.
- A nie mogą po prostu lecieć za nami przez przypadek?
W odpowiedzi wskazałem na jeden ze wskaźników.
- Widzisz tę liczbę?
- Dziewięćset siedem.
- No właśnie. - skwitowałem.
Chelena najwyraźniej nie zrozumiała.
- Co właśnie?
- To rzeczywisty wskaźnik hopów.
- Czego?
- Hopów. Zrobiliśmy już dziewięćset siedem hopów.
- No i co z tego?
- To z tego, że żaden normalny pakiet nie może zrobić więcej niż dwieście pięćdziesiąt pięć hopów. A tamta trójka podąża za nami od co najmniej trzystu.
- Ale przecież my też mamy więcej niż dwieście pięćdziesiąt hopów!
- Ale my nie jesteśmy normalnym pakietem.
- Czyli?
- Czyli oni też nie są. Spróbuję ich podpuścić bliżej, może uda mi się ich zidentyfikować.
Zwolniłem. Po cichu liczyłem na to, że nasi prześladowcy również zwolnią, że ich zadaniem było tylko śledzenie. Niestety, zbliżali się z każdą mikrosekundą. Byli więksi niż Falcon... I spostrzegłem, że jest ich więcej niż trzech...
Łagodnie zwiększyłem ciąg i rozpocząłem zwrot. Uaktywniłem też wszystkie systemy bojowe.
- Nie lubię natrętów. - zgrzytnąłem zębami - Szczególnie natrętnych natrętów. Cheleno, mogłabyś pilnować osłon? Cheleno?
Spojrzałem w bok. Chelena skuliła się w fotelu, szeroko otwartymi oczami wpatrując się w jeden z monitorów śledzących, który zalokował się już na najbliższym napastniku.
- Cheleno?
Odwróciła się ku mnie. W jej oczach było przerażenie.
- Charyzjusz! - ścisnęła moją rękę opartą na przepustnicy - Charyzjusz! Uciekajmy!
- Nie ma powodów do obaw. Radziłem sobie z lepszymi...
- Uciekajmy!!! - wydarła się, a w jej głosie brzmiała panika. Zresztą - to chyba było złe określenie. To panika była treścią okrzyku, w którym pobrzmiewało słowo. Zaniepokoiłem się.
- Czemu? - spytałem, jednocześnie przygotowując pakiet do skoku w podpasmo.
Wskazała drżącym palcem na ekran.
- To Prosiaki!
:P skomentuj
Tak, to my! ;]
A tak całkiem serio - spoko odcinek, tylko kończy się trochę modonasukcesowato -
akcja mało poszła do przodu zatrzymałeś ją w najciekawszym momencie.
Czekamy na więcej!! skomentuj
czy to sa pigs on the X-wings ??? to przejscie w podpasmo powinno pomoc, chyba ze
pojawi sie maciora... skomentuj
dobre! :-) skomentuj
ah ta rozgadana Chelena ... skomentuj
jak to tak dalej bedzie sie posuwac do przodu to tej chaierskiej histori nie
skończymy przed Wigilią,
najlepszym wyjscie bedzie zwiekszenie mocy obliczeniowej i taktowania zwiazanego
z czestotliwoscią ukazywania sie wpisów....
Genialne :) skomentuj
W modzie na sukces samochód dachuje przez 16 odcinków, więc z chakierskim blogiem
nie jest tak źle, ale też chciał bym trochę żywszą akcje. No chyba że specjalnie
ostudziłeś nie co sytuacje, by wyjechać z grubej rury ;) skomentuj
Dla rozładowania napiętej sytuacji zapodam filodendrycki dowcip:
— Jak kwiczą prosiaki po filologii klasycznej?
— „Qui! Qui! Qui pro quo!” skomentuj
Będąc kiedyś na wakacjach w Sejnach gospodarz kwaterki uraczył nas pieczonym na
ognisku prosiakiem. Mięso było krwiste, pełne niewytopionego tłuszczu i
ociekające jakąś wodą. Bez wątpienia był to najstraszniejszy posiłek, jak w życiu
jadłem. O wiele gorszy od Fish Maca - dacie wiarę?!
Do czego zmierzam? Ano, współczuję ci spotkania z tymi potworami. Jeśli tylko w
części są takie jak ten mój, padniesz trupem na miejscu. skomentuj
Haaa też miałeś bliskie spotkanie z WTF ( http://lcamtuf.coredump.cx/wtf/ ) tak?
I to dlatego te cuda ze strażnikiem na firewallu. No ale Ty na 100% wiesz co to
dokładnie było. Nie krępuj się! skomentuj
jc-in-f99.google.com ? :D skomentuj
Absolutnie genialne! :) skomentuj