Odpor je marný 2008-09-19 19:36
_-¯ Pomykałem w moim X.25 ze zrywającą kask szybkością 56kpbs. Ażurowa konstrukcja dygotała i trzeszczała przy każdym mijanym węźle. Spojrzałem na zegarek - leciałem już sporo ponad sto milisekund, a nie dotarłem nawet do routera brzegowego. No, ale w sumie sam chciałem. X.25 to X.25. Mogłem wysiąść, nazbierać grzybów i wrócić, a pojazd przez ten czas nie oddaliłby się zbytnio. Z nudów przepatrzyłem wszystkie schowki, lecz oprócz pustej torebki po paluszkach, zakrętki od wody mineralnej i mocno wyeksploatowanej gazety dla mężczyzn niczego ciekawego nie znalazłem. Podczas takich podróży czasami żałowałem, że nie jestem kobietą. Obserwowane przeze mnie panie zawsze potrafiły sobie znaleźć jakieś zajęcie: poprawić fryzurę, makijaż, uszminkować się, zrobić manicure, tipsy, chipsy, nakarmić siedzące z tyłu dzieci czy co tam. A co może zrobić facet? Siedzieć za kółkiem i patrzeć przed siebie. A w X.25 nawet kółka nie było...
Kolejne szarpnięcie wyrwało mnie z tych rozważań. Wchodziłem właśnie do kolejki wejściowej jakiegoś firewalla. Byłem sam, więc od razu podjechałem pod stanowisko odpraw. Po drugiej stronie siedział jakiś zarośnięty typ. Rzucił na mnie okiem i niechętnie podszedł do okienka. - Pan? - spytał. - Ja. - odparłem grzecznie. Zrobił minę jakby rozmowa ze mną sprawiała mi ogromny ból. Westchnął, zamknął oczy, otworzył, po czym westchnął jeszcze raz. Wreszcie znów się odezwał. - Pan do kogo? - A, tak wpadłem pozwiedzać. - To proszę zwiedzać gdzie indziej. Nie przyjmujemy przychodzących połączeń. - Nawet takich malusich? - zrobiłem zbolałą minę i pokazałem palcami, jak małych. - Nawet. Podrapałem się po głowie. - A UDP? - Tylko torrenty. Uznał, że najwidoczniej temat został wyczerpany, bo trzasnął szybą i wrócił w głąb pomieszczenia, gdzie - jak zdążyłem już zauważyć - zajął się oglądaniem serialu ,,M jak Mikroprocesor''. Tymczasem ja wysiadłem i przyczepiłem sobie z tyłu dmuchaną naczepę, do łudzenia przypominającą fragment protokołu P2P. Tak - X.25 może i nie były demonami prędkości, za to z pomocą nożyczek, kartonu i taśmy samoprzylepnej można było upodobnić je do czegokolwiek. Sobie przykleiłem pod nosem kawałek grzebienia, by wyglądał jak wąsy. Całości dopełniła czapka z daszkiem. Nonszalanckim krokiem podszedłem do okienka i zastukałem w szybę, starając się by pukanie miało możliwie zniecierpliwiony charakter. - Szefie, gdzie na E-Mule? - krzyknąłem zanim jeszcze strażnik firewalla otworzył swój kramik. - Co? - zainteresował się, gdy wreszcie dotarł na miejsce. ,,Nie mówi się ,,co?'' tylko ,,słucham'' - poprawiłem go w myślach, głośno zaś powiedziałem: - Na E-Mule gdzie? Port 6881? Pogmerał w kwitach. - Nie mam E-Mule na 6881. Tam tylko Azureus. Nachyliłem się do środka, by zerknąć mu w papiery, jednak przygarnął je do siebie. - Pokaż no Pan, pewnie, cholera, znowu kwita źle ktoś wypełnił. Mam tu gdzieś zlecenie... - poklepałem się po kieszeniach i w końcu wyciągnąłem z jednej z nich wydartą wcześniej ze znalezionej gazety stronę z anonsami towarzyskimi. Podetkałem mu je pod nos. - Pacz Pan. Victoria. Suma kontrolna +48-816-80085. Port 6881. Angielski dobrze. - A ta reszta? - wskazał dalszą część rubryki z ogłoszeniami. - Resztę normalnie dalej biorę. Miałem kurs normalnie to tranzytem tędy, ale kolega co normalnie na tej trasie jeździ musiał wolne wziąć, a ładunek nieduży to się zgodziłem. Normalnie. Zarośnięty nie wyglądał na przekonanego. - Kiedy ja nie mam zlecenia na to... Wzruszyłem ramionami. - No to zwalę to tutaj, ktoś się po to zgłosi. - Stop! - zarośnięty zamachał rękami i wybiegł z budki - Zablokuje mi Pan cały wjazd. - To już nie mój problem. - Dobra, dobra! Jedź Pan już, jedź. Tylko cholera wirusów mi Pan nie wwieź, bo mnie z roboty wywalą! - Spokojna głowa! Wręcz przeciwnie! - odkrzyknąłem, znikając u wlotu wewnętrznego stosu IP maszyny... _-¯ Będąc już w środku zaparkowałem w nierzucającej się w oczy kolejce do forwardowania, która wyglądała na wyłączoną z użytkowania. To zapewniało mi minimalne zainteresowanie ciekawskich. Szybko też znalazłem szyb serwisowy, którym przedostałem się do warstwy transportowej, a przez nią do warstwy sesji, prezentacji i aplikacji. Kiedy wystawiłem głowę na najwyższym poziomie aż westchnąłem z wrażenia. Spoglądałem na olbrzymią infrastrukturę systemu operacyjnego... Gigantyczne, strzeliste wieże procesów wymieniały informacje błyskającymi nitkami połączeń. Szerokopasmowe, wielobitowe magistrale danych przecinały przestrzeń ogromnymi wstęgami, zdolnymi pomieścić i w ułamku sekundy przenieść tony danych. A pomiędzy tym wszystkim grasowały Prosiaki. Zastanawiałem się, jak to robią, że są jednocześnie tak mackowate i włochate. W rzeczywistym świecie te dwie cechy raczej się wykluczały - nigdy nie widziałem owłosionej ośmiornicy, no - może z wyjątkiem ortodoksyjnych, odredowanych rastamanów. Tymczasem Prosiaki pędziły szerokimi magistralami i dopadały kolejnych konstrukcji. Wgryzały się w tworzące fundamenty funkcje niskopoziomowe. Wdrapywały po zewnętrznych ścianach interfejsów użytkownika. Wybijały dziury w oknach ramek TCP. Zajmowały kolejki. Przepełniały sterty. Blokowały semafory. Przewracały gniazda. Jeżeli kiedyś uczestniczyliście w zebraniu kółka filatelistycznego - to macie doskonałe pojęcie że to, co teraz obserwowałem, nijak nie przypominało działań filatelistów. Gdybym mógł - jęknąłbym ze zgrozy. Zamiast tego wdrapałem się na stojący opodal hydrant i wrzasnąłem. Nie ze zgrozy. Z hydrantu. Nie uszło to uwagi najbliższych Prosiaków. Odwróciły się, nieco zaskoczone - do tej pory ich niszczycielskim działaniom towarzyszyły jedynie przerażone piski uciekających danych i głuche, mruczne odgłosy walących się aplikacji (mruczny jest odgłosem podobnym do mruczącego, tylko nieco krótszym). Tymczasem teraz ich oczom (których na razie nie potrafiłem zidentyfikować) objawiło się coś, co nie tylko nie uciekało w panice, ale jeszcze bezczelnie się uśmiechało... Stałem wciąż na hydrancie, czekając na ruch przeciwnika. Wiedziałem, że w tej chwili dane z systemów wejścia wideo przetwarzane są przez prosiakowe algorytmy identyfikacyjne, by następnie zostać przekazane do jednostek decyzyjnych. A decyzja w przypadku Prosiaków zawsze była taka sama: seek and destroy. Minęło kilka nanosekund i najbliższe osobniki runęły w moim kierunku. _-¯ Patrzyłem na zbliżający się ku mnie mackowato-włochaty kłąb. Zeskoczyłem z hydrantu i sięgnąłem do kieszeni. Wyłuskałem z niej coś, co kiedyś bardzo przydało mi się w czasie zabawy pewnymi fajnymi balonami, dwoma. Wyjąłem mój gadżet, nadmuchałem i postawiłem obok siebie. Prosiaki - widząc nowy obiekt - na chwilę zwolniły. Niemal słyszałem, jak część mocy przetwarzania znów trafia do systemów wejścia i identyfikacji. Wykorzystałem tę chwilę na wygłoszenie mojej ulubionej kwestii ze ,,Star Treka'': - My jsme Borgové. Odpor je marný, budete asimilováni... ...po czym przestawiłem SuperMałpę w tryb autofire.
Tagi:
chakierowanie, chakier, odpor, je, marný
Kategoria: Tajemnicze Prosiaki
Komentarze (16)
Najnowsze wpisy
Najnowsze komentarze
2016-03-27 11:01
loan offer do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Dobry dzień,
Jestem MR larryt, prywatnej pożyczki Pożyczkodawca oraz współpracy finansowej[...]
2016-03-12 03:02
Pani Tamara Tita do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć,
Nadchodzi Affordable kredytu, która zmieni twoje życie na zawsze, jestem Pani Tamara[...]
2016-03-11 18:49
Josephine Halalilo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć wszystkim,
Gorąco polecam to wspaniałe świadectwo, że w moim życiu trzymałem miłości[...]
2016-02-23 21:39
pharoah do wpisu:
Wybory coraz bliżej...
Charyzjuszu!
Na święte Kontinuum i Infundybułę Chronosynklastyczną - powiadam Ci: Wróć!
2016-02-23 18:03
janrski do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
HEJ POMOZESZ MI SIE WŁAMAC NA KONTO MOJEJ ZONY??MA TROJE DZIECI OD 10LAT DO 4 LAT MOGE JEJ[...]
2016-02-09 00:03
vektra es a do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Drodzy Użytkownicy, chcielibyśmy odnieść się do poruszanych na tej stronie kwestii jak i[...]
2016-02-04 02:07
Pani maris smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Zeznania w sprawie jak mam pożyczkę zmienić życie mojej rodziny Nazywam się Babara Curtney.[...]
2016-01-18 21:36
jolasia do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam czy ktoś by mógł włamać mi się na konto?
Kategorie Bloga
Ulubione blogi
Archiwum Bloga
|
56 kilo co? ;) skomentuj
My jsme Borgové. Odpor je marný, budete asimilováni
a po polskiemu, albo suachili? skomentuj
ja chcę film.. albo gre. No dobra Chackier, nie myślałeś o napisaniu książki? skomentuj
tego nie da się dalej ukrywać... kolejny z serii Bardzo Dobrych odcinków! jakże
się cieszę że Cha Cha wrócił do dawnej formy :-)
też jestem ciekaw czy będzie książka! skomentuj
Jak sobie odcinki przerzucisz do Writera i spedeefisz, :> skomentuj
Ten odcinek mnie uwiódł. Naprawdę miszczoska wizja. Sprzedaj to jako zarys pod
scenariusz "Tron II". skomentuj
Dobre. To byłoby połączenie Tronu i Gier Wojennych :)
Tylko za cholere nie mogę sobie wyobaźić jak się Chakierze wcisnąłeś w tę ramkę?
Mi za każdym razem palce prawej dłoni na wierz wystają bo nie mogę ich wciągnąć
do środka.
Peace skomentuj
Ja zwykle zamiast do środka, jade na wierchu X.25, niczym na rodeo. Troche
wieżga, zwłaszcza że mysz przegryzła mi kabel od modemu i go pokliłem 'skoczem',
ale to jest dodatkowa zabawa :) skomentuj
Chyba znalazłem prekursora prosiaków:
http://www.pouet.net/prod.php?which=27715 skomentuj
"A w X.25 nawet kółka nie było..." wygrałeś w tym momencie
Towarzystwu od "Tronu II" i wieżga... wierzgającej ramki też biję brawo - jak to
jest, że im lepszy wpis, tym komentarze też lepsze... skomentuj
grupie. Jak dla mnie zaletami była możliwość popatrzenia na dawne podejście do
tematu, ale szybko wyszły na jaw inne walory. Pierwszy atak śmiechu mieliśmy na
"Oh, my user..!", potem jeszcze parę razy kolegom się podobało ("O, pasek
postępu!"), a przy scenie, kiedy pod koniec całowały się dwa programy poprostu
się popłakałam. Bynajmniej nie ze wzruszenia. Ale do rzeczy - wracając do tego
podejścia do tematu, twórcy różne rzeczy próbowali tym filmem przekazać (dywagaje
na temat ludzi i chrześcijaństwa, potęgę technologii...), ale najciekawsze było
to, czego przekazać nie chcieli - że boją się komputerów. Boją się zaskakującego
rozwoju, głębi programistycznych tworów i sztucznej inteligencji maszyn, które
lada chwila będą mogły z ludźmi zrobić, co będą chciały. I tego, że w zasadzie
tego wszystkiego nie rozumieją. A dzisiaj? Co zostanie z tej nieuchwytnej idei,
skoro połowa ściągnie sobie ten film z torrenta? skomentuj