Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
Gaga-Dudu 2007-11-13 23:04
 Oceń wpis
   
_-¯ Jakiś czas temu od jednego z czytelników (pozdrawiam!) dostałem e-mail następującej treści:
Proszę Cię drogi Chakierze o zbadanie sprawy częstych padów gaga-dudu. Jest to wielce podejrzane, myślę, że Tobe może się udać rozwikłać tę zagadkę.
Ponieważ sprawa ta również mnie wydała się niezwykle interesująca - postanowiłem przystąpić do czynności operacyjnych, by rzucić na nią nieco światła.

_-¯ Jak wiadomo ,,Da mihi sis crustum Etruscum cum omnibus in eo'', tak więc musiałem udać się do źródła problemu. W tym celu przystąpiłem do analizy protokołu gaga-dudu, umyśliwszy przemycić się w nim do serwerowni. Niestety, konstrukcja ramek była nad wyraz ciasna - gdy udało mi się do którejś wepchnąć nogi - wystawała głowa. Gdy wkładałem głowę - nie miałem gdzie schować kolan, i tak dalej. Próbowałem tak dobre pół godziny, aż w końcu nabawiłem się przykrej kontuzji. Mianowicie - gdy już prawie wepchnąłem się w pakiet (zajmując w nim pozycję bobsleisty) niechcący łokciem trąciłem klawisz [Enter], zatwierdzając polecenie wysyłki. Pakiet pomknął, jak wystrzelony z procy, w kierunku wąskiego otworu switcha. Oczywiście moja głowa wystawała poza obrys gniazda, tak że przydzwoniłem w obudowę aż mi świeczki w oczach stanęły. Nabiłem sobie tęgiego guza i dodatkowo uszkodziłem urządzenie, wybity zaś z kabla pakiet gwizdnął i z cichym, drżącym 'trrrrrr' zarył w ścianę. Trzymając się oburącz za głowę poczłapałem do kuchni, by przygotować sobie kompres z lodu i wymyślić inny sposób dostania się do serwerowni gaga-dudu.

_-¯ Nowy, doskonały sposób wymyśliłem po kilku godzinach. Przebrałem się odpowiednio, zaczesałem włosy tak, by przykrywały siniaka na czole i zamówiłem taksówkę. Kazałem się zawieźć do biur spółki Gaga-Dudu S.A.
- Przepraszam, jestem umówiony na rozmowę o pracę. Gdzie mieści się dział kadr? - zagadnąłem portiera. Otrzymawszy niezbędne wskazówki udałem się do wskazanego pomieszczenia. Przywitała mnie miła pani:
- Dzień dobry. Pan w sprawie...?
- Owszem - odparłem grzecznie.
Pani za biurkiem nie przestawała się we mnie wpatrywać. Uznałem, że powinienem coś jeszcze powiedzieć:
- Ja w sprawie. Tak. Uhm...
Chyba nie pomogło. Patrzyliśmy tak na siebie jeszcze kilka sekund. Wreszcie miła pani przerwała milczenie:
- Pan w JAKIEJ sprawie?
No tak. Uświadomiłem sobie, że jeszcze nie podałem celu swej wizyty.
- Ach, jasne. No przecież. Ja w sprawie pracy. Ogłoszenie było, że szukacie serwerów do równoważenia ruchu. No i jestem - uśmiechnąłem się promiennie na zakończenie przemowy. Na pani nie zrobiło to jednak wrażenia. Otaksowała mnie wzrokiem:
- Nie wygląda Pan na serwer, z całym szacunkiem.
Chciałem odpowiedzieć coś w stylu 'bo ja jestem serwer z jedynie częścią szacunku', ale powstrzymałem się. Chyba moja rozmówczyni nie zrozumiałaby dowcipu. Zamiast tego postanowiłem ją podejść. Podszedłem o krok.
- Czy Pan zamierza mnie podejść, że Pan tak podchodzi? - spytała czujnie. Pospiesznie wycofałem się.
- Nie, skądże. Yyyyy... na czym to stanęło... Ach, tak. Że nie wyglądam. Racja. Bo ja, proszę Pani, jestem agentem serwera którego mieliście Państwo przyjąć do pracy. On czeka w korytarzu. Mam go zawołać?
- Proszę.
Wyszedłem, gorączkowo myśląc co teraz mam zrobić. Na korytarzu potknąłem się o pozostawiony przez sprzątaczkę mop i stos pudeł. Ach, gdybym był McGyverem! Zrobiłbym z tego bez trudu serwer... Zaraz! Mój wzrok padł na znajomych rozmiarów karton z napisem ,,computer case''. Szybko schwyciłem go, wybiłem palcem dwie dziury na oczy i wetknąłem sobie na głowę. Wszedłem z powrotem do działu kadr:
- Dzień dobry - starałem się nadać głosowi metaliczne brzmienie - jestem nowym serwerem. Mam u Państwa pracować.
Pani za biurkiem znów zmierzyła mnie wzrokiem. Na szczęście w pudle na głowie musiałem wyglądać dla niej wystarczająco serwerowo. Nacisnęła guzik interkomu:
- Serwerownia? Macie ten zamówiony sprzęt!
Za chwilę też pojawił się wyglądający na techa chłopak który labiryntem wind i korytarzy poprowadził mnie do zapchanego kablami i szumem wentylatorów pomieszczenia na tyłach budynku. W kącie, przy kwadratowym stoliku siedziały cztery szaro-czarne serwery z przyklejonymi plakietkami. Grały w karty. Gdy podeszliśmy bliżej odwróciły się w naszą stronę.
- Chłopaki, to jest Nowy - tech przedstawił mnie towarzystwu.
- Nowy, to jest Gad1, Gad2, Gad3 i Gad4 - dokończył prezentacji, po czym pogmerał w tylnej kieszeni spodni. Wyciągnął z nich żółtą karteczkę typu Post-It i przykleił mi na boku pudła:
- A ty będziesz Gad5 - poinformował mnie smarując grubym markerem moje nowe imię na przyklejonej właśnie karteczce - Chłopaki wytłumaczą Ci, co i jak. Na razie - rzucił przez już zamykające się drzwi. Zostałem sam. Oczywiście nie licząc serwerów które wróciły do przerwanej gry.
- Trzy bez atu
- Pięć pik
- As bierze raz!
- Figur na figur mawiał święty Igór
- Dama bierze sama!
- ...
- Ekhm... - chrząknąłem, bo zaczęło mi się nudzić - co ja mam właściwie robić?
Gad1 zlitował się i zwlókł ze stołka. Podprowadził mnie do dużej ściany z tysiącem otworków, w których pojawiały się lśniące kuleczki połączeń.
- Patrz, Nowy. To są połączenia, a to są wiadomości. Bierzesz taką, np. stąd - tu chwycił kuleczkę która pojawiła się w otworku podpisanym jako 72366639. Obejrzał ją pod światło.
- Co my tu mamy... ,,Poklikash?'', z przeznaczeniem do 9019100. Tooo... będzie... - wodził palcem wzdłuż ściany - o ten tutaj.
Ujął kulkę w dwa palce i zręcznym ruchem wepchnął ją w otwór oznaczony jako 9019100.
- No! Młody! Nie obijaj się! - ponaglił mnie, gdyż myślałem że da mi jeszcze jakieś instrukcje. Jednak chyba to co mi pokazał to było już wszystko. Chwyciłem zatem pierwszą z brzegu kulkę, sprawdziłem adres docelowy i przekazałem. A potem kolejną, kolejną i kolejną. Po pół godzinie nabrałem niejakiej wprawy i zacząłem działać na dwie ręce. Po kolejnej godzinie rozpoznawałem fakturę wybitych numerów docelowych już samymi opuszkami palców. Zauważyłem, że moja wprawa została zauważona również przez samych użytkowników: ,,Ale mi dziś gaga-dudu śmiga'' odczytałem mimochodem przekazując którąś-z-kolei kulkę z informacją. To proste i nie absorbujące umysłu zajęcie dostarczyło mi miłej odskoczni od zwykłego, wytężonego intelektualnie chakierowania dnia codziennego, po czterech godzinach poczułem jednak lekkie znużenie...
- Hej! Może by mnie kto wspomógł - krzyknąłem w kierunku czwórki grającej nie wiem którego już szlemika.
- A która godzina, młody?
- Dochodzi piętnasta!
- No popracuj trochę, zaraz zmieni Cię ten mały kudłaty.
Mały kudłaty? Nie wiedziałem czy mnie nie podpuszczają, jednak postanowiłem posłusznie jeszcze trochę popracować....

_-¯ Punktualnie o piętnastej coś zachrobotało. Obróciłem się w stronę drzwi, lecz nikogo i niczego tam nie zauważyłem. Za to kratka wywietrznika uchyliła się i wyszło z niej... Coś. Coś nieduże. I zarośnięte. Coś, co wyglądało jak mały, kudłaty stworek, z dużą torbą na ramieniu. Obróciłem pytające spojrzenie w stronę Gadów przy stoliku.
- Hej! Noooo nareszcie. Masz browara? - moi znajomi nie wydawali się zaskoczeni. Gad3 napotkał mój wzrok, wygięty w znak zapytania.
- A. Młody. To jest Jabber. Jabber - to jest młody. Masz dla niego browara?
Stworek kicnął w moją stronę, podpierając się ogonkiem i podał mi chłodną puszkę.
- Kwik - kwiknął przyjaźnie.
Ostrożnie pociągnąłem łyk. Piwo było wyśmienite.
- Kwik? - Jabber ruchem głowy wskazał mnie pozostałej czwórce.
- Nie da się, w brydża się gra we czterech - wyjaśnił Gad2.
- Kwik? - zaproponował stworek.
- No... niby w Makao można w pięciu. Siadaj, Nowy.
- A kto się zajmie połączeniami - teraz ja skinąłem głową w stronę tablicy połączeń.
- Jabber - skwitował Gad2 - No to gramy!

_-¯ Czas płynął szybko, a wokół nas rósł stos pustych puszek. Bawiłem się doskonale. W pewnym momencie jednak stężenie krwi w alkoholu osiągnęło ten niebezpiecznie niski poziom, którego się obawiałem.
- Chłopakiii, ja juszsz muszszsze iśśśś. - chwiejnie wstałem od stolika i ruszyłem w stronę drzwi. Gdy już chwytałem za klamkę jedna z moich nóg owinęła się wokół drugiej i rymnąłem jak długi. Światła jarzeniówek zatańczyły dookoła, zaś miękka wykładzina wyszeptała mi do ucha ,,śpij...''. Ostatnim odgłosem jaki doszedł do mych uszu był dobiegający jak zza grobu komentarz:
- Słyszałeś? Znów jakiś serwer gaga-dudu się wywalił...
Zapadłem w sen...
 
 


Najnowsze komentarze
 
2016-03-27 11:01
loan offer do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Dobry dzień, Jestem MR larryt, prywatnej pożyczki Pożyczkodawca oraz współpracy finansowej[...]
 
2016-03-12 03:02
Pani Tamara Tita do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć, Nadchodzi Affordable kredytu, która zmieni twoje życie na zawsze, jestem Pani Tamara[...]
 
2016-03-11 18:49
Josephine Halalilo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć wszystkim, Gorąco polecam to wspaniałe świadectwo, że w moim życiu trzymałem miłości[...]
 
2016-02-23 21:39
pharoah do wpisu:
Wybory coraz bliżej...
Charyzjuszu! Na święte Kontinuum i Infundybułę Chronosynklastyczną - powiadam Ci: Wróć!
 
2016-02-23 18:03
janrski do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
HEJ POMOZESZ MI SIE WŁAMAC NA KONTO MOJEJ ZONY??MA TROJE DZIECI OD 10LAT DO 4 LAT MOGE JEJ[...]
 
2016-02-09 00:03
vektra es a do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Drodzy Użytkownicy, chcielibyśmy odnieść się do poruszanych na tej stronie kwestii jak i[...]
 
2016-02-04 02:07
Pani maris smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Zeznania w sprawie jak mam pożyczkę zmienić życie mojej rodziny Nazywam się Babara Curtney.[...]
 
2016-01-18 21:36
jolasia do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam czy ktoś by mógł włamać mi się na konto?
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl