Kwestia architektury 2008-04-28 20:04
_-¯ Stefan szalał.
_-¯ Stałem nieruchomo w kącie jego gabinetu, bojąc się wykonać najmniejsze poruszenie. Nigdy jeszcze nie widziałem go w takim stanie. Cały się trząsł, a wierzcie mi - przy całej swej Stefanowej okazałości przedstawiało to makabryczny widok. Trzęsący się, czerwony Stefan - tak właśnie wyglądał. Grube, sine, węzłowate żyły wystąpiły mu na skroń, a plamy potu pod pachami rozlały się szerzej niż zwykle. W porównaniu z tym Stefanem, Stefan skaczący po scenie i wykrzykujący ,,Developers! Developers!'' wydawał się uosobieniem ciszy i spokoju. Jak to niektórzy mają napisane nad biurkiem - był białym kwiatem lotosu na niezmąconej tafli jeziora. Jednak teraz... - Ha! Skończyłem! - Stefan poderwał się nagłym wyskokiem zza biurka - Cały pasjansik w trzydzieści osiem sekund! Niezły wynik, co? Przytaknąłem słabo. Postanowiłem dać mu trochę ochłonąć, zanim podzielę się z nim najnowszymi informacjami na temat Rdzenia. - Co tak stoisz, Charyzjusz, jakbyś kij połknął? Siadaj, chlapniemy coś za Twoje zwycięstwo nad kernelami! - Kiedy ja... tego... nie całkiem... - Słucham? - Stefan, muszę Ci coś powiedzieć. - Wal śmiało. Dla Ciebie też Martini? Wstrząśnięte, nie mieszane? - Uhm. - Proszę. To co to za ciekawa informacja? Nabrałem głęboko powietrza. - Kernele ukradły Rdzeń. - Tak? To świetnie, oby tak dalej - upił łyk swojego drinka po czym wyparsknął go przeciągłym pfffffffffffffff! Spojrzał na mnie z niedowierzaniem, po czym z rozmachem klepnął w plecy. - Ha ha ha ha ha! Charyzjusz, ale jajcarz z Ciebie. No, prawie udało Ci się mnie nabrać. Kernele ukradły Rdzeń, hłe hłe. Dobre, dobre. Naprawdę niezłe. Podniósł kieliszek do ust, jednak zatrzymał go wpół drogi. Patrzył na mnie, a ja się nie śmiałem. - Żartujesz, prawda? - zapytał, ze wszech miar starając się stłumić pobrzmiewające w tym stwierdzeniu nutki rozpaczy. Pokręciłem wolno głową. Stefan zachwiał się, postąpił krok w kierunku biurka i ciężko się o nie oparł. Postawiony niezdarnie kieliszek przewrócił się, wylewając swą zawartość na biurko i klawiaturę. Widok był naprawdę żałosny. - Wszystko stracone - Stefan podszedł do swojego fotela i ciężko w niego zapadł - wszystko przepadło... - Słuchaj, mógłbym je spróbować namierzyć - próbowałem go pocieszać - mógłbym je dopaść i odzyskać Rdzeń. Normalnie bym sobie z nimi poradził, ale one były jakieś dziwne. Zachowywały się tak, jakby wiedziały, co się za chwilę stanie. Mógłbym... nie wiem... pogadać o tym z kimś od Was, albo z Wielomysłem, albo coś... Nie załamuj się! Spojrzał na mnie pustym wzrokiem. - Charyzjusz, Ty nic nie rozumiesz. Mając Rdzeń te kernele mogą wszystko. Wszystko. - zaakcentował to słowo szczególnie mocno. - To znaczy mogą co? - nie dawałem za wygraną. - Bo ja wiem... Mogą się na przykład włamać na strony rządowe. Na strony ministerstwa jakiegoś... - Ministerstwa też? - uniosłem brwi. - Też. I na tym nie koniec. Mogą się włamać jeszcze wyżej. - Nie powiesz mi chyba, że mogą się włamać na strony Premiera. Stefan spojrzał mi w oczy. - Mogą wszystko - powtórzył jeszcze raz - I już jest za późno, by je powstrzymać. - Nigdy nie jest za późno! - krzyknąłem z mocą i zacisnąłem pięści. Obróciłem się i wybiegłem z gabinetu. Nie sądziłem, że kradzież Rdzenia będzie miała aż takie konsekwencje, ale skoro tak - byłem gotów walczyć do upadłego. Byłem zdesperowany - na tyle, że drogę powrotną odbyłem nieszyfrowanym, zwykłym telnetem. Guzik mnie jednak obchodziło, czy ktoś mnie podejrzy, czy nie. Gra szła o zbyt wysoką stawkę, by zajmować się takimi detalami. _-¯ Wyskoczyłem z tunelu nawet nie czekając na wymianę flag FIN/ACK na zakończenie transmisji. Popędziłem do swojego laboratorium i włączyłem monitor. Odszukałem katalog ,,experimental'', a w nim kolejny, z opisem ,,linusk eskploist''. Były tam ukryte fragmenty najbardziej zjadliwego kodu, który udało mi się wyszperać w internecie na hasło ,,linusk''. W duchu przeklinałem własną wcześniejszą głupotę - wolałem użyć sprawdzonych windzianych wirusów, zamiast niesprawdzonych linuskowych eskploistów - no i miałem za swoje. Jednak potrafiłem uczyć się na własnych błędach. Po chwili pendrak był załadowany, a ja pędziłem znów do Ratmount. Wpadłem do gabinetu Stefana - siedział wciąż w pozycji, w jakiej go zostawiłem. - Stefan. Dawaj sniffera. Szybko! - Na co ci sniffer? - spytał tępo. - Nie pytaj, tylko dawaj! Niezdarnie sięgnął do interkomu. Wcisnął przycisk. - Sniffer numer jeden do mnie. - Nie! Wyślij go na poziom zero. Do Rdzenia. - Nie ma już Rdzenia... - wyjęczał. - Do pokoju w którym był Rdzeń! Będę tam czekał! - ostatnie słowa wypowiedziałem już w stronę zamykających się drzwi windy. _-¯ Byłem na miejscu i rozpocząłem gorączkowe poszukiwania. Wierzyłem, gorąco wierzyłem w to, że musiał być jakiś ślad. Fragment pamięci, strzęp stosu, kilka źdźbeł ze sterty, odłamek tablicy procesów, cokolwiek! Miałem szczęście - w miejscu, w którym kernele utworzyły sobie tunel ucieczkowy wciąż leżał wpół otwarty port. Najwyraźniej po ewakuacji po prostu zerwały połączenie, zamiast je po ludzku zamknąć. Znakomicie! To mi wystarczało. Podniosłem port i dałem do powąchania. Sniffer pociągnął parę razy nosem, najeżył się i spuścił pysk ku podłodze. Pokręcił się koło nogi krzesła, obszedł przewrócone biurko. Podszedł do wnęki w której stał rdzeń, zawrócił, pokręcił się i stanął przed jednym z komputerów. Spojrzał na mnie. - Tak? - Warf! - warknął na monitor i pokazał kły. Złapał ślad! Z torby którą przyniosłem ze sobą wyjąłem pakiet UDP i ostrożnie ułożyłem na podłodze. Sniffer wskoczył natychmiast i zajął miejsce z przodu. - Multicast? - spytałem. Szczeknął przecząco. - Broadcast? - znów szczek na ,,nie''. - Znasz dokładny adres? - Nie posiadałem się ze zdziwienia - ale jak? - jeszcze w swojej karierze nie spotkałem sniffera, który potrafiłby wydedukować adres z fragmentu portu. - Wurf! - wyszczerzył się do mnie. Mógłbym przysiąc, że pokazuje mi kpiarski uśmiech. - Z tamtego komputera? - Worf! - Kamera przemysłowa? - Wyrf! - Wszystko nagrała? - Werf? - Słucham? - Werf? - Czemu powtarzam to, co do mnie mówisz? - zastanowiłem się... W sumie to było dość głupie. _-¯ Nie powiedziałem zatem już nic, zresztą sniffer i tak by mnie już nie usłyszał. Z przyspieszeniem wgniatającym nas obu w fotele pakiet pomknął do celu. _-¯ Podróż zakończyła się równie ostrym hamowaniem. Wyskoczyłem ze środka i... zamarłem. Kernele otaczały mnie półkolem. Numer Jeden trzymał pod pachą rdzeń. Stał w nieco teatralnej pozycji, na lekko rozstawionych nogach. Na nos nasunięte miał ciemne ,,agenckie'' okulary. Uśmiechał się krzywo. - Mister Anderson... - powiedział - I've been waiting for You. - No dobra, to ja chyba skoczę przeparkować pakiet - odezwał się głos zza moich pleców. Odwróciłem się zdziwiony. To sniffer! - Ty mówisz? - Zdziwiony? A coś myślał, że będę miałczeć? Noszę aparat ortodontyczny, to mówię trochę niewyraźnie, ale przecież jestem normalnym snifferem! Spojrzał na mnie podejrzliwie... - Będziesz pisał o mnie na swoim blogu, tak? Chyba nie zniżysz się do tego, by przedstawiać mnie jako psa tropiącego, co? Takiego, co szczeka i warczy? Lekko się zaczerwieniłem. Kernel za mną chrząknął znacząco. Sniffer na ten dźwięk nieco otrzeźwiał. - To cześć. Jakby co, to wiesz gdzie pracuję... - pstryknął przy konsoli. Powietrze cmoknęło, wypełniając miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał pakiet, którym tu przybyłem. Teraz zostałem sam. Sam - nie licząc ośmiu linuskowych kerneli. - Czekaliście na mnie - stwierdziłem raczej, niż spytałem. Lekko skinęli głowami. - Tak, Panie Anderson. Wiedzieliśmy, że nie da Pan tak łatwo za wygraną. Dlatego postanowiliśmy na Pana zaczekać i skończyć sprawę, raz na zawsze. Do widzenia, Panie Andersone. Czy też może powinienem powiedzieć - żegnam. Uśmiechnąłem się paskudnie. - Żegnam, Numerze Jeden - odpowiedziałem i odpaliłem pendraka. _-¯ Grzmot. Syk. Brzęk. Huk płomienia. I wrzask, przechodzący w agonalny jęk, zakończony cichym rzężeniem. _-¯ Numer Jeden wyłączył odtwarzacz. - To spodziewał się Pan usłyszeć, Panie Anderson? Nie odpowiedziałem. Eskploisty leżały w piasku, uziemiając się ostatnimi błękitnymi iskierkami. Numer Jeden trącił jednego stopą. - Taaaak... Elegancki eskploist. Mógłby dużo krzywdy zrobić każdemu linuskowemu kernelowi. Niezły kawałek kodu na x86... Nie zdążyłem odskoczyć. Byłem zbyt zaszokowany tym, co się przed chwilą wydarzyło. Przed oczami zrobiło mi się jasno, a za chwilę wszystko ogarnęła ciemność... - Ale ja jestem kompilowany na ARMa - usłyszałem jeszcze, po czym straciłem przytomność.
Tagi:
chakierowanie, chakier, kwestia, architektury
Kategoria: Ogólne
Komentarze (18)
Najnowsze wpisy
Najnowsze komentarze
2016-03-27 11:01
loan offer do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Dobry dzień,
Jestem MR larryt, prywatnej pożyczki Pożyczkodawca oraz współpracy finansowej[...]
2016-03-12 03:02
Pani Tamara Tita do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć,
Nadchodzi Affordable kredytu, która zmieni twoje życie na zawsze, jestem Pani Tamara[...]
2016-03-11 18:49
Josephine Halalilo do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Cześć wszystkim,
Gorąco polecam to wspaniałe świadectwo, że w moim życiu trzymałem miłości[...]
2016-02-23 21:39
pharoah do wpisu:
Wybory coraz bliżej...
Charyzjuszu!
Na święte Kontinuum i Infundybułę Chronosynklastyczną - powiadam Ci: Wróć!
2016-02-23 18:03
janrski do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
HEJ POMOZESZ MI SIE WŁAMAC NA KONTO MOJEJ ZONY??MA TROJE DZIECI OD 10LAT DO 4 LAT MOGE JEJ[...]
2016-02-09 00:03
vektra es a do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Drodzy Użytkownicy, chcielibyśmy odnieść się do poruszanych na tej stronie kwestii jak i[...]
2016-02-04 02:07
Pani maris smith do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Zeznania w sprawie jak mam pożyczkę zmienić życie mojej rodziny Nazywam się Babara Curtney.[...]
2016-01-18 21:36
jolasia do wpisu:
Jak się włamać na konto pocztowe
Witam czy ktoś by mógł włamać mi się na konto?
Kategorie Bloga
Ulubione blogi
Archiwum Bloga
|