Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
 Oceń wpis
   
_-¯ Ostrożnie wyjrzałem ze schowka na szczotki - ni żywego ducha. Bad Sectory musiały minąć naszą kryjówkę i rozpierzchnąć się w rozlicznych korytarzach tej części serwera. ,,Dobra nasza'' pomyślałem, po czym dałem reszcie znak ręką, że możemy ruszać. Kolejne postacie powoli opuszczały pomieszczenie. Kontroler wraz z Przerwaniami skierowali się z powrotem do swojej dyżurki, ja zaś podążyłem w przeciwnym kierunku - w stronę dalszych banków pamięci. Szedłem niespiesznie, przygotowując się do nadchodzącej konfrontacji. To dziwne, ale zamiast lęku odczuwałem coś w rodzaju lekkiego podniecenia - jakbym za chwilę miał zagrać w fascynującą grę komputerową. Tyle, że tym razem miałem do stracenia tylko jedno życie.

_-¯ Obejrzałem się za siebie - ostatnie przerwania znikały właśnie za załomem korytarza, a to oznaczało, że najwyższy czas skupić na sobie uwagę intruzów. Lewą rękę wsunąłem do kieszeni bluzy i zacisnąłem na trzymanym tam pendraku - po brzegi swej niewielkiej, czterogigabajtowej pojemności wypełniony był filmami i zdjęciami o tematyce... informatycznej. Te cztery giga musiały mi wystarczyć do momentu w którym Kontroler nie dotrze do dyżurki, nie zamaskuje przerwania i nie rozpocznie - zgodnie z otrzymanymi przeze mnie instrukcjami - odłączania czwartego dysku drugiej macierzy RAID1. Nie myślałem o tym, co by się ze mną stało gdyby Kontroler nie zdążył - i całe szczęście, gdyż obrazy których dostarczyłaby mi moja wyobraźnia z pewnością nie należały do kategorii tych najprzyjemniejszych. Nie wyobraziłem sobie zatem momentu, w którym dane z mojego pendraka kończą się, a jego złącze - do tej pory rozgrzane i świecące, rażące bijącym z niego promieniem kolejne hordy wrogów - stygnie i gaśnie, zmieniając się w moich dłoniach w bezużyteczną, pustą skorupę. Nie wyobraziłem sobie również, jak zachęcone ciemnością Bad Sectory ruszają na mnie ze zdwojoną siłą, jak dopadają mnie, przewracają na ziemię i zaczynają rozszarpywać na sztuki. W końcu oszczędziłem sobie również imaginowania sobie, jak całe moje ciało przykrywa czarna, połyskująca, ruchliwa masa karaluszopodobnych odwłoków intruzów. Jak przechodzą je ostatnie, agonalne drgawki. I jak wreszcie owa masa rozbiega się, pozostawiając w załomie korytarza jedynie bielejący szkielet...
Nigdy nie myślałem o takich rzeczach, gdy czekało mnie zadanie do wykonania.

_-¯ Przystanąłem i jeszcze raz obejrzałem się za siebie. Nie zobaczyłem nic, i nikogo. W takich momentach w kinie reżyser nakazuje wykonać zbliżenie na pełną wyczekującego napięcia twarz głównego bohatera - tylko po to, by jakaś paskud mogła na niego wyskoczyć zza kadru, zza miejsca w którym - gdy plan był jeszcze szeroki - nie było nikogo. Ale to nie był film, tak więc nikt nie wykonał zbliżenia, jak również nic na mnie nie wyskoczyło. Wiedziałem też, że istniała jeszcze jedna subtelna różnica w rozgrywającej się właśnie fabule - tym razem to ja byłem tą wyskakującą paskudą.

_-¯ Prawą ręką sięgnąłem do kieszeni na piersiach, gdzie wcześniej umieściłem walkie-talkie. Drugie radio wcześniej wręczyłem Kontrolerowi. Wcisnąłem przycisk PTT.
- Zaczynam - szepnąłem do mikrofonu, choć nie było potrzeby szeptać. Wyłączyłem nadawanie.
- Zaczynam! - krzyknąłem, ile sił w płucach w stronę mroku korytarza.
- czynam... ynam... ynam... nam... - poniosło echo. W tym samym momencie zaszurała krótkofalówka.
- Zrozumiałem. Trzymaj się, Chakier. Powodzenia. Bez odbioru.
Rozłączył się. Ja zaś stałem w dalszym ciągu w korytarzu.
- Hej! Małe paskudy! Jestem tu!
Podszedłem do najbliższej ściany - był to długi kontener układu Static RAM (tego, którego nie wypada określać pełnym skrótem). Chwilę szedłem wzdłuż, aż do najbliższej skrzynki z bitami ECC. Zerwałem przerdzewiałą kłódkę kopnięciem i wyjąłem ze środka parę bitów. Skrzyżowałem je nad głową - zaiskrzyło, aż całe otoczenie stanęło w trupim, bladym świetle elektrycznego wyładowania. Pod skrzynką stał kaloryfer. Zabębniłem w żeberka, aż mi zadzwoniło w uszach.
- Bad Sectory! Gdzie jesteście! Pokażcie się łamagi!
Tym razem doczekałem się odpowiedzi. Na ciszy, która powróciła gdy tylko odleciało echo moich okrzyków pojawiły się delikatne zmarszczki, które rychło zmieniły się w falę zapowiedzi dźwięku. Dźwięku, który wkrótce nadpłynął z jednej z odległych odnóg korytarza. Szmer setek małych nóżek, podążających w moim kierunku. Bad Sectory zlokalizowały mnie.
- Namierzyły mnie - szepnąłem w mikrofon walkie-talkie. Za odległym zakrętem widziałem już czerwoną poświatę... Właściwie to nikt mi nigdy nie wytłumaczył, dlaczego Bad Sectory miały czerwone oczy. Najbardziej przekonująca wydawała się teoria, że to od koloru którym zwykle oznaczało się status elementu który uległ awarii. Ale Bad Sectory przecież nie były awaryjne...
No właśnie. Właściwie to niewielu zwykłych użytkowników, ba! - niewielu chakierów wiedziało czym naprawdę były Bad Sectory. Tą nazwą zwykle - całkowicie błędnie - określano brak sektora na dysku, czyli stan jak najbardziej poprawny z fizycznego - nazwijmy to ,, naturalnego'' punktu widzenia. Użytkownicy traktowali sektor za coś zgodnego z naturą, zaś Bad Sector jako coś tej naturze przeciwnego. Nic bardziej błędnego! Oba te byty były jak najbardziej naturalne - lub, jak kto woli - nienaturalne. W fabrykach dysków twardych wytwarzano zarówno (sic!) sektory jak i Bad Sectory. Wynikało to z prostej fizycznej zależności, że suma sektorów i Bad Sectorów w przyrodzie musi być stała i wynosić dokładnie zero! Na gładkiej, metalowej powierzchni dysku wytwarzano sektor, a jego pojawieniu się towarzyszyło powstanie Bad Sectora - takie samo jest dobrze znane fizykom powstawanie par cząstka-antycząstka (Wielomysł Nigdziebądź pokazywał mi kiedyś jak ze zwykłych kelwinów (K) zrobić antyki (anty-K)). Sektor i Bad Sector utrzymywano następnie w bezpiecznej od siebie odległości za pomocą pola magnetycznego. W droższych modelach dysków po procesie wytwarzania sektorów warstwa Bad Sectorów była zbierana np. do słoika i utylizowana (za koszmarne pieniądze) lub zatapiana na dnie oceanu. Krążą pogłoski, że pewna duża firma zatopiła ogromne ilości pojemników z Bad Sectorami w rejonie Trójkąta Bermudzkiego - niektóre jednak pojemniki rozpadają się ze starości, wypuszczając na powierzchnię swą zawartość w ogromnym, anihilującym wszystko dokoła bąblu. Jakkolwiek teoria ta jest dość mocno naciągana - doskonale tłumaczyłaby przypadki znikania w tym rejonie statków czy samolotów - po prostu miały nieszczęście wpaść na uwolniony właśnie bąbel Bad Sectorów.
Jednak tanie dyski do codziennego użytku mają w sobie komplet sektorów i Bad Sectorów, co oznacza że w przypadku zaburzenia pola magnetycznego niektóre z nich mogą się do siebie zbliżyć na tyle, by ulec anihilacji. W tym właśnie momencie pojawiał się brak pary sektor-Bad Sector - i tę właśnie naturalną próżnię po wytworzonej wcześniej sztucznie anomalii błędnie nazywa się Bad Sectorem.

_-¯ Tymczasem zza zakrętu wychynęły pierwsze szeregi tych prawdziwych Bad Sectorów. Małe, czarne, obłe, płaskie i paskudne. Sunęły w moją stronę stałym tempem, powiększającym się wciąż, połyskującym strumieniem. Odbezpieczyłem pendraka i uformowawszy kontrolną, kilkunastokilobajtową kulę danych wyćwiczonym ruchem posłałem ją ku napastnikom.
BUM! Rozległa się bezgłośna implozja, gdy duże zdjęcie Pameli Anderson zmieniło się w okrągłą, wypełnioną niczym pustkę - wraz w jakąś setką intruzów. Jednak za nimi była kolejna setka, i kolejna, i kolejna. Ja jednak nie miałem w tym momencie innego wyjścia jak coraz szybciej formować kolejne kule i ciskać je przed siebie, by trzymać Bad Sectory w bezpiecznej od siebie odległości.
- Pospieszcie się - nadałem przez radio. Odpowiedź przyszła po chwili.
- Zaraz będziemy maskować. Przestawiamy czwórkę w stan ,,failed''. Daj nam jakieś trzy minuty.
- Dobra - ucieszyłem się - bez odbioru.
Trzy minuty dawałem radę wytrzymać. Jeżeli by dobrze poszło to nawet nie musiałbym sięgać do co cenniejszych filmów... instruktażowych - a nie chciałem tego robić, gdyż ściągnięcie ich zajęło mi dużo czasu.
Mając na względzie szybkie rozłączenie felernego dysku przestałem oszczędzać dane. Tworzyłem kule po kilkaset kilo, które unicestwiały również kilkuset napastników. Nie były co prawda tak ekonomiczne jak te mniejsze, gdyż część impulsu szła w ściany, ale co mi tam. Stać mnie przecież było.

_-¯ Cisnąłem kolejną kulę. Była nieduża. Powiedziałbym, że była wręcz mała - zbyt mała, biorąc pod uwagę czas przez który ją formowałem. Zerknąłem na trzymanego w rękach pendraka i zlodowaciałem.
,,General Failure Reading Disk'' oznajmił mi napis na pasku stanu.
,,Kim do cholery jest ten Generał Failure, i czemu czyta mój dysk?'' przemknęło mi przez głowę. Tymczasem złącze pendraka - do tej pory rozgrzane i świecące, rażące bijącym z niego promieniem kolejne hordy wrogów - stygło i gasło, zmieniając się w moich dłoniach w bezużyteczną, pustą skorupę. Zachęcone ciemnością Bad Sectory ruszyły na mnie ze zdwojoną siłą...
 
 


Najnowsze komentarze
 
2008-03-12 00:46
sz do wpisu:
Programowanie niskopoziomowe. Powrót.
no to teraz krzychu_myśliciel wynajmie Hwasta i znowu będzie jatka w serwerowni...
 
2008-03-11 18:12
chakier do wpisu:
Programowanie niskopoziomowe. Powrót.
Przykro mi. OKE wynajęła właśnie mnie do zabezpieczenia swoich serwerów. Spóźniłeś się :) ;)
 
2008-03-11 17:12
krzychu_myśliciel do wpisu:
Programowanie niskopoziomowe. Powrót.
Powiem tak :) literacka nagroda Nobla to MAŁO :) czytam Cię już Chakier od dłuższego czasu i[...]
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl
 



Kategorie Bloga