Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
Just for fun 2008-05-04 16:39
 Oceń wpis
   
_-¯ Leżałem na ziemi, udając nieprzytomnego. Kernele przestały się już mną interesować i właśnie zabierały się do podłączania się do rdzenia. Przekręciłem powoli głowę na bok, by móc je obserwować. Nie spieszyło mi się do konfrontacji, tak jak nikomu nie powinno się spieszyć, by wypić kieliszek dobrego wina. Smakowałem tę chwilę... Nie chciałem, by się kończyła. Kernele jednak lada chwila mogły sprząc wszystkie obwody i przekonać się, że ta gra ma jednak drugie dno.

_-¯ Wstałem powoli i otrzepałem się z pyłu. Kaszlnąłem lekko, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Dziewięć par oczu natychmiast obróciło się w moją stronę1. Z satysfakcją wyczytałem na ich twarzach zdziwienie. Uśmiechnąłem się.
- Bardzo przepraszam Panów, nastąpiła zmiana planów - uśmiechnąłem się szerzej. W mojej ręce pojawiło się cygaro, które nonszalanckim ruchem wsadziłem sobie w kącik ust i zapaliłem.
- Pan jest nieprzytomny, Panie Anderson! - warknął Numer Jeden, jakby w ten sposób pragnął zganić nieposłuszną rzeczywistość i zmusić ją do uległości.
Wypuściłem kłąb błękitnego dymu.
- Sęk w tym, że nie nazywam się Anderson.
Zawiesiłem dramatycznie głos. Czekałem na pytanie, które wreszcie padło.
- Zatem - kim jesteś?
Wyjąłem cygaro i strzepnąłem popiół. Przez chwilę obserwowałem jak szare drobinki wirują w powietrzu i opadają na ziemię. Podniosłem wzrok.
- Nazywam się Chakier. Charyzjusz Chakier.
Numer Jeden zamarł na chwilę, zachwiał się i postąpił krok do tyłu. Zaraz jednak odzyskał pewność siebie. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej dyskietkę.
- Kłamie Pan, Panie Anderson. Charyzjusz Chakier nie istnieje, to tylko Pana alter-ego! Wszystko to zostało dokładnie opisane w ostatnim, końcowym odcinku bloga Charyzjusza Chakiera, czyli Pana! Tak, Panie Anderson. Za chwilę wszystko się skończy. My uzyskamy władzę nad światem, a Pan ładnie to opisze - machnął trzymaną w ręku dyskietką, po czym dodał - a jeżeli nie, to sami to umieścimy. Tekst już mam. Tu! - znów pokazał mi nośnik.
- Rozumiem - kiwnąłem głową i zacząłem przechadzać się w jedną i drugą stronę - mam napisać, jak leżałem nieprzytomny, nie mogąc nic zrobić, Wy natomiast kończyliście integrować się z rdzeniem. Jak zapanowaliście nad światową siecią, jak przejęliście kontrolę nad wszystkimi komputerami w Ratmount. Jak zniszczyliście potęgę Mikrooo...oooo... ooaaa... A-Psik! - kichnąłem, bo dym z cygara zakręcił mnie w nosie, po chwili jednak kontynuowałem dalej - A na końcu mam ujawnić swą prawdziwą tożsamość Pana Andersona? Tak?
- Tak zrobisz
- Hmmm... może w takim razie zacznę w ten sposób: ,,Leżałem na ziemi, wciąż nieprzytomny. Kernele przestały się już mną interesować i właśnie zabierały się do podłączenia się do rdzenia''. Czy taki właśnie wpis masz na swojej dyskietce?
- Tak! Ale... skąd Ty to wiesz? - zawahał się na moment.
- Skoro mam to napisać, to wiem, prawda?
- Prawda - skwitował - W takim razie...
- W takim razie koniec zabawy, Panowie. Poddajcie się, a nie stanie Wam się krzywda.
- Pan zwariował, Panie Anderson. Chce Pan kolejny łomot?
- Dziękuję - uśmiechnąłem się - jeden wystarczył. I nie będzie kolejnego.
Ugiąłem lekko nogi w kolanach. Cios wymierzony od tyłu, w ciemię, świsnął mi nad głową. Wykonałem półobrót i sparowałem kolejny cios. Wyjąłem z ust cygaro i powoli, demonstracyjnie strzepnąłem z niego popiół. Pół kroku w bok - atakujący mnie wykopem z wyskoku kernel przeleciał bokiem, trafiając w swojego partnera.
- Tego nie było we wpisie! - wydarł się Numer Jeden. W jego głosie wściekłość mieszała się z paniką.
- Oczywiście, że nie - lekko podskoczyłem, unikając podcięcia, i kontynuowałem - po pierwszym łomocie który dostałem w tak spektakularny sposób zachodziłem w głowę, jak to się mogło stać. I wiecie co odkryłem? W logach połączeń - przerwałem i skręciłem głowę, tak by cios stopą ominął moją szczękę i strącił stożek popiołu z cygara - W logach połączeń dostrzegłem kilka z Ameryki Południowej, wykonanych przez stos TCP/IP linuskowego kernela. Wykonanych przez Pana, Numerze Jeden - znów podskoczyłem, jednak tym razem nie ograniczyłem się do uniku. Jednoczesne wykopy w przód i w tył dotarł do obu celów, powitane jękiem i odgłosem walących się ciał.
- Korzystając z różnych strefa czasowych w Ameryce czytał Pan moje wpisy zanim zdarzenia je opisujące wydarzyły się w Europie. Dlatego znał Pan każdy mój ruch, prawda? - przystanąłem na moment.
Nie czekałem na potwierdzenie. Numer Jeden ryknął jak zraniony lew i rzucił się na mnie z furią. Był dobry, był silny, był szybki. Teraz to jednak po mojej stronie była przewaga znawcy przyszłości.
- Doszedłszy do tego - kontynuowałem wykład, robiąc leniwe uniki - spreparowałem kolejne wpisy. Wpis, w którym ja Was gonię, dopadam, a Wy spuszczacie mi kolejny łomot. I wpis, w którym zdobywacie upragnione ,,World Domination'', a ja okazuję się być Panem Andersonem. Kiedy zwróciłeś się do mnie tym nazwiskiem - wiedziałem, że wygrałem.
Wyplułem resztkę cygara i przedeptałem obcasem, po czym chwyciłem zmierzającą ku mnie z lewej strony pięść i wykorzystując impet atakującego pociągnąłem w dół, gdzie czekało już wystawione kolano. Trafiłem idealnie.
- Jak widzisz, Numerze Jeden - stwierdziłem, unieszkodliwiając piątego napastnika oszczędnym podbródkowym - nie możecie ze mną wygrać.
Spojrzałem mu w oczy i dostrzegłem coś, co mogłoby mi się nie spodobać. Numer Jeden odskoczył ode mnie po czym gestem przywołał dwóch pozostałych pobratymców, do tej pory starających się zaatakować mnie zza mych pleców, i cała trójka rzuciła się w kierunku Rdzenia. Z wysiłkiem dźwignęli go nad głowy.
- Stefan nie będzie zadowolony - stwierdziłem, znając ich zamiary. Nie próbowałem ich zatrzymać. W oczach Numeru Jeden widziałem tlący się ogień szaleństwa.
- Ha ha ha! Może i nas pokonasz, ale nigdy nie odzyskasz Rdzenia! - wrzasnął, po czym wszyscy trzej cisnęli go z impetem pod nogi. Na wszystkie strony poleciały fragmenty szkła i plastiku, zaś z wnętrza rozpękniętego Rdzenia wypadły... miętowe cukierki. Wziąłem jednego, by pozbyć się z ust smaku tytoniowego dymu.
- Poczęstujcie się - zachęciłem pozostałe kernele, choć zdawałem sobie z tego sprawę że raczej nie skorzystają.
- To? Co to jest? - spytał Numer Jeden.
- Co to było, chciałeś powiedzieć - sprostowałem. - To był, mój drogi, ulubiony Stefanowy pojemnik na miętówki. Ale go rozbiliście. Mówiłem, że Stefan nie będzie zadowolony.
- Przecież stał w pomieszczeniu opisanym jako ,,Rdzeń''!!!
- Wiecie, śmieszna sprawa. Sprzątaczka się kiedyś pomyliła i zamieniła oryginalny Rdzeń z tym tutaj, bo są dosyć podobne. Oba buczały, miały kabelki i mrugały. Z tym, że Rdzeń buczał i mrugał na serio, a to tutaj miało... - pogrzebałem w cukierkach i wyszperałem maleńką płytkę z bateryjką, brzęczykiem i trzema kolorowymi diodami - ...o taką zabaweczkę do tych efektów. Najśmieszniejsze jest to, że oryginalny Rdzeń miał pełne wytyczne na doskonałą, bezpieczną architekturę nowych Widnowsów, czyli Visty. Niestety pomyłka wyszła na jaw niedawno, tak więc wygląda na to że Vista została zaprojektowana przez słoik miętówek.
- Nawet wygląda podobnie - stwierdził któryś z kerneli w zamyśleniu. Numer Jeden spojrzał na mnie.
- I to wszystko... lata pracy, przygotowań... wszystko po to, by rozbić pojemnik z cukierkami?
Uśmiechnąłem się, i wręczyłem im szczotki i szufelki.
- Ale przynajmniej było zabawnie, prawda?

1 - jeden z kerneli był w wersji eksperymentalnej i posiadał dwie pary oczu.
 
 


Najnowsze komentarze
 
2008-05-10 07:23
fan Bezy do wpisu:
Tryblogia, odcinek 733+
Czy Charyzjusz Chakier jest pociotkiem Marcina Hakiela-Cichopka?
 
2008-05-08 22:52
jaczłowiek do wpisu:
Tryblogia, odcinek 733+
No ciekawie. Wróciłem do cywilizacji (czytaj sieci) i mogłem przeczytać wszystkie trzy relacje[...]
 
2008-05-08 14:41
nowy_czytelnik do wpisu:
Tryblogia, odcinek 733+
epopeja zapowiada się ciekaiwe... uważaj Chakier, traktor ma Linuska!
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl
 



Kategorie Bloga