Archiwum
czyli czego się możecie ode mnie nauczyć
300 2008-01-01 23:16
 Oceń wpis
   
_-¯ To było jak szybka akcja bydgoskiej policji. Duża sprawa. Włamanie do komputera prezesa jednej z największych polskich sieci telefonii stacjonarnej...

_-¯ Kiedy usłyszałem łomotanie do drzwi w pierwszej chwili pomyślałem, że to znów jakaś harcerka z ciasteczkami. Kiedy jednak po otworzeniu (otwarciu?) drzwi moim oczom ukazało się dwóch smutnych panów w ciemnych garniturach i takichże okularach natychmiast zmieniłem zdanie. Nie wyglądali mi na harcerki.
- Pan Charyzjusz Chakier? - spytał smutniejszy z nich. I nie czekając na odpowiedź dodał - Pan pozwoli z nami.
- Chwileczkę, o co chodzi? - próbowałem się jakoś wykręcić, ale stanowcze dłonie trzymały mnie za przedramiona i już ciągnęły w stronę czarnego auta.
- Jedziemy do biura prezesa PT S.A. Chodzi o włamanie.
Oblał mnie zimny pot. Jak się dowiedzieli? Przecież byłem tak cholernie ostrożny. Chakierowałem z odległej kawiarenki internetowej, a dodatkowo - w celu zachowania anonimowości w sieci - przebrałem się za spawacza. I pisałem tylko lewą ręką! Nie mogli mnie namierzyć!
- To jakaś pomyłka - spróbowałem jeszcze raz. - To nie byłem ja. Ja nie piszę lewą ręką! I nie umiem spawać!
- Tak, wiemy. Sprawdziliśmy Pańską kartotekę przed wezwaniem Pana. Jest Pan doskonałym Chakierem i specjalistą od włamań. Dlatego wybraliśmy właśnie Pana.
Pokiwałem w zamyśleniu głową. Jasne. Zgubiła mnie moja własna doskonałość. To takie proste. Wystarczy wziąć komputer i przeanalizować go kompletem oprogramowania do wykrywania włamań. Jeżeli nic nie wykryje - jest to niezbity dowód że ja się tam włamałem. Tylko ja potrafię tak umiejętnie zacierać ślady. Zrezygnowany, zwiesiłem głowę.
- Ile dostanę?
- Za wyczyszczenie systemu pięćdziesiąt, za wykrycie sprawcy jeszcze sto.

_-¯ Coś mi nie pasowało.

- Jakiego... sprawcy?
- Sprawcy włamania, rzecz jasna. Musi Pan wykryć kto się włamał do komputera prezesa, Panie Chakier... Co to było?
Kierowca zerknął we wsteczne lusterko gdyż rozległ się głuchy łomot. Udałem, że nie wiem o co chodzi, lecz tak naprawdę był to kamień który właśnie spadł mi z serca. Więc nie wiedzieli!

_-¯ No tak. Ale wynajęli mnie, żebym sam się złapał. Chytrusy. Ja jednak byłem zbyt starym lisem by się złapać na takie sztuczki... Trudno. Zarobię jedynie część kasy i powiem, że sprawcy nie da się wykryć...
Właśnie dojeżdżaliśmy.

_-¯ Bez zwłoki wprowadzono mnie do biura prezesa, bym przystąpił do oględzin komputera. Starałem się jak mogłem, by wszystko wyglądało profesjonalnie. Otworzyłem parę okien przeglądarki z adresami różnych skanerów on-line, zapuściłem defragmentację dysku, poprzeciągałem wte i wewte ikony po pulpicie etc. Pobawiłem się tak z pół godziny po czym stwierdziłem, że system jest czysty, niestety sprawcy nie udało się wykryć.
- Nie zostawił najmniejszego śladu. To musiał być prawdziwy profesjonalista - zakończyłem relacjonowanie moich dokonań.
- Zaraz! Mamy ślad! Znaleźliśmy coś! Zaraz przyniosę! - rzucił ktoś z obsługi biura i wybiegł z pokoju. Wrócił po chwili niosąc w dwóch palcach papierową kopertę, którą położył przede mną.
- Znaleziono to w czytniku optycznym komputera - poinformował mnie.
Ostrożnie otworzyłem kopertę i wyciągnąłem z niej... DVD z filmem 300. Uniosłem lewą brew (świetny numer, niewielu tak potrafi) i spojrzałem pytająco na człowieka który mi to przyniósł.
- No! Bomba, nie?! - źle odczytał moje spojrzenie, sądząc że wyraża podziw dla jego przenikliwości. Będę musiał jeszcze poćwiczyć z tą brwią.
- Ale co to jest? - zapytałem otwarcie.
- Jak to co? - wydawał się zdziwiony tym, że musi mi to tłumaczyć - rootkit.
- Przepraszam, Pan pracuje tu w charakterze...?
Lekko się napuszył.
- Jestem kierownikiem działu informatyzacji. To ja Pana tu wezwałem po wykryciu tego rootkita. - spojrzał na mnie z wyższością - Zdaje się, że Pana przeceniłem skoro nie potrafi Pan zidentyfikować rootkita.
- Po czym Pan wnosi, że to rootkit?
Zrobił minę jak znudzony rodzic który tłumaczy po raz setny dziecku dlaczego nie wolno wkładać palców do gniazdka elektrycznego.
- Nie widzi Pan? 300! Sprawdziłem w internecie. To jest program do włamywania! Spartan!
Chciałem znów spróbować numeru z brwiami, ale to tłumaczenie rozluźniło mnie tak że oklapłem w fotelu jak przekłuty balon. Zamknąłem oczy i wziąłem kilka głębokich oddechów.
- Czy miał Pan na myśli - Trojan? - spytałem, a mój głos ociekał słodyczą. Mój rozmówca lekko się zmieszał...
- Yyyyy. A jak ja powiedziałem?
 
 


Najnowsze komentarze
 
2008-03-08 00:57
wariat2k do wpisu:
Programowanie niskopoziomowe. Powrót.
Rewelacyjny odcinek! Full Pr0 bym powiedział! No i Hwast wraca, nie ma to jak stary dobry,[...]
 
2008-03-08 00:51
batwing do wpisu:
Programowanie niskopoziomowe. Powrót.
Oczywiście sam to napisałeś, po czym wysłałeś w przeszłość, żeby zarobić zawczasu na wehikuł[...]
 
2008-03-08 00:07
do wpisu:
Programowanie niskopoziomowe. Powrót.
Piszę tu bo może ktoś odpowie (Chakier wie wszystko :)), kiedyś spotkałem się na necie z serią[...]
 



 
Chakier, Charyzjusz. Q2hhcnl6anVzeiBDaGFraWVyCg== chakier[at]vp.pl
 



Kategorie Bloga